12 december 2012
Kozi róg (Marc Chagall)
A kiedy urodzę syna, będzie miał po nas dłonie i usta –
szeptała, ulatując wysoko ponad dachy, ryneczki utkane
z pierza i potu. Maj rozrastał się biedą po ulicach,
zasłaniał nagie kości, łodyżki zeszłorocznych traw.
Przycupnąwszy pod płotem, rozwarł ramiona. Rozpaliły się
sny na świeczniku, powietrze wezbrało brzemienne w dźwięki.
Kochankowie patrzyli jak smyczek łechce struny, anielskie
kędziory, opływa gładkość ud – w gęstwinie wilgotnej
ze wstydu, gdzie dotyk splata się z wonią kaliny i włosów.
Wodziły zmysły, gorąco biło po skroniach, gdy tak milczeli
zdjęci prosto z nieba, zatrzymani w pół kroku – pod miastem
ziemia była miękka i tak lekka, że aż strach.
I poczęli rozsypywać się cicho, na pamięć, każde w swoim
smutku. Teraz śpią. W zgniłych deszczułkach, pestkach,
płatkach. A najczęściej w kozim futrze, za lewym uchem –
urodziłam syna, spójrz, wyprawił nam piękny pogrzeb.
30 may 2025
wiesiek
29 may 2025
wiesiek
28 may 2025
wiesiek
27 may 2025
wiesiek
25 may 2025
wiesiek
24 may 2025
wiesiek
20 may 2025
wiesiek
13 may 2025
marka
13 may 2025
marka
13 may 2025
wiesiek