6 december 2012
Pinus sylvestris
Chwycił mróz, pierwszy w tym roku, lepki, rozkojarzony.
Sarnie tropy przecinały ścieżkę białą od nocy i gładką.
Jeszcze parę kroków, syneczku – pamiętam szyszki, okółki
chorobliwie wiotkie, niby ręce kwitnące sińcami
w przegubach. Pędy gęstniały, rozszczepiały się dziko.
Upadłaś w poszycie, jeszcze jesienna, pachnąca chrustem,
do ust ci przymarzały piosneczki. Chwilę błyszczysz, potem
gaśniesz. Nie wierzyłem, kiedy szeptałaś w pościeli –
broń nas, od wszelkiego złego. Światło odbijało się rykoszetem
od drogi. Cała byłaś jasna, nieukończona, wyjęta ze snu
jak pacierz o świcie. Wracaliśmy do leśnej poręby, a może to ja
wracałem, miękko po śniegu, z igliwiem w butach.
17 december 2025
wiesiek
16 december 2025
wiesiek
15 december 2025
wiesiek
15 december 2025
Jaga
14 december 2025
wiesiek
14 december 2025
jeśli tylko
13 december 2025
wiesiek
12 december 2025
wiesiek
12 december 2025
Eva T.
11 december 2025
wiesiek