24 january 2013
Czuwanie pana Tomasza
Tkwiłem w tobie po uszy; nie będąc wcale pewnym,
czy zdążyłaś pojąć cokolwiek, zapytać: skąd przybywasz
i dlaczego klęczysz nade mną? ze zdziwienia to?
ze strachu? Gdy tak milczałaś, moja Zuzanno, przez wiele lat
wydobywałem na światło wszystkie drobinki ciebie,
najdelikatniejsze organy opasłego cielska ziemi.
Niejeden kręcił nosem, a ja wpadałem jak w kleszcze,
zapamiętale, składając kości, paliczki rozsypane
nieśmiało na wysokości bioder. A teraz każesz myśleć, że
wszystko spełzło na niczym, że koniec albo kamień w wodę,
Zuzanno, kiedy mi rąbek sukni odejmujesz od ust;
wieczór nasunięty na koniuszek języka, gdzie jedno
jedyne słowo: przepadło. I nikt nie wątpi, że na zawsze,
choć nie przestanę wwiercać się w grudy, odkrywać
wypustek, zimnych, powleczonych patyną wybrzuszeń.
Pamiętam: pełna i nieustanna, jak wstyd wynurzona
z pierwocin, jasnego zielnego matecznika; śniłaś.
Zlizano z twoich łydek ślady zarzewia, tuż przede mną
obrócono w proch ostatnie jędrne słowo: miłość.
25 july 2025
wiesiek
24 july 2025
wiesiek
23 july 2025
wiesiek
22 july 2025
wiesiek
22 july 2025
ajw
21 july 2025
ajw
21 july 2025
wiesiek
20 july 2025
wiesiek
19 july 2025
wiesiek
19 july 2025
ajw