Arsis, 16 april 2022
Noc przepływa nade mną smugą sinego, martwego mroku…
… wybrzuszają się od lodowatych oddechów ściany
pustego pokoju…
Jesteś, gdzieś tutaj, prawda?
Powiedz, że to prawda…
Nasłuchuję, przekłuwany piskliwym szumem gorączki,
tym szemrzącym potokiem buzującej w żyłach krwi…
Spójrz, właśnie czołgam się do ciebie, donikąd,
długim korytarzem o nikłym zapachu woskowej pasty…
Skąd korytarz?
Przecież ―
byłem
dopiero
― w zamkniętym domu…
Zatopiłem się właśnie w okrutnym nurcie czasu,
przenikając na drewnianej klepce kolejne prostokąty księżycowego blasku…
Zamknięte, otwarte
okna…
Falujące firanki…
… milczenie ―
okrytych
kurzem
― przedmiotów…
Jakieś popiersia,
obojętne
spojrzenia…
… uśmiechnięci na pożółkłych plakatach dawno umarli aktorzy…
Słyszę ―
czyjeś
― westchnienia.
Czyje?
Ni-
czyje.
… moje…
Wstaję, lecz upadam z chrzęstem
w gąszczu pustych butelek…
Jewgienio,
Jewgienijo…
Dawno nie gładziłem twoich włosów, choć wiem, że stoisz obok, mając spierzchnięte, blade usta…
Jesteś
blisko,
daleko…
… na wyciągniecie ręki…
Alkohol rozchodzi się
w przełyku,
rozgrzewa ciało…
W lustrze zniszczona twarz…
… powiedz, jesteś tu, prawda?
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-04-16)
***
https://www.youtube.com/watch?v=7XshjCqxQO4
Arsis, 4 april 2022
przechodziła obok
w milczeniu
omiatając mnie przez chwilę melancholią spojrzenia
narastał mrok
przechodziła pod naporem mrozu który sypał w twarz ostrymi jak nóż kryształkami lodu
brnęła w śnieżnych zaspach w tym bezkresie pól
jej przyprószoną sukienkę
rozrywał wiatr
rozwiewał włosy
tuliła się do powietrza
nie mającego w sobie
― już nic z błękitu atmosfer
widziałem odsłonięte ramię bose stopy
i ten krok za krokiem w coraz niższym pochyleniu
miała przed sobą
wieczność całą
― i za sobą ją miała
przechodziła obok niosąc skostniały zarys swojej śmiertelności
tak bardzo martwa
― od zawsze ― martwa
(Włodzimierz Zastawniak, 2015-10-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=Gotq8AgUgSE
Arsis, 2 april 2022
Cykl: Albumy muzyczne
***
Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.
***
… pojawiają się prześwity…
Znikają…
… i znowu słońce ―
całuje mnie
― po twarzy…
Między palcami wystawionej dłoni przesączą się jaskrawe nitki…
… strumienie
ostrego
― światła…
… drżą w wieczornej łunie
strzępy
― krajobrazu…
… migawki życia
… czekam ―
okryty
cieniem
― drzew…
… cichym poszumem szepczących liści…
…
… gdzieś ―
wokół
― ptaki…
… wszędzie…
*
Idę wolno, pochylony do przodu, szukając w kałużach odbicia własnej twarzy…
… nie znajduję niczego ―
poza melancholią…
Ręce w kieszeniach
dziurawej jesionki…
… podniesiony kołnierz…
Uliczny gwar
wtapia się
w szum rzęsistego deszczu…
… przede mną ― lodowata pustka…
…
Wracam
― do domu…
(Włodzimierz Zastawniak, 2019-02-15)
***
Trying to Kiss the Sun – jest to drugi album muzyczny (studyjny) niemieckiej grupy neoprogresywnej RPWL, wydany w 2002 roku.
***
https://www.youtube.com/watch?v=383PoTqelHE
https://www.youtube.com/watch?v=aSadFNA_zkA
Arsis, 28 march 2022
Przestrzeń otwiera się, zamyka… Coś nieustannie błyska w mrocznych, zakurzonych zakamarkach
pokoju…
Stroboskopowe światło radioaktywnych cząstek…
… zanurzam się w piskliwym szumie rozgrzanej gorączką rzece krwi…
Ktoś umarł i zmartwychwstał…
Sprzecza się ze śmiercią
pełną melancholii, smutku…
… wygłasza coś oskarżycielskim tonem,
urywa wątek…
… zaczyna od nowa…
Wygraża na próżno palcem…
…
Jest.
Nie
ma.
… znowu jest…
Sine ciało mojej matki, przesiąknięte
chłodem i obojętnością,
pogodzone z końcem istnienia…
Zamknięte oczy, opadowe plamy… Nic…
…
Zaciskam powieki.
Otwieram…
Puste łózko…
… zaciskam znowu…
Otwieram…
Jest.
Sine,
lodowate…
… coś usiłuje przekazać, poprzez obrzmiałość kamiennych ust, coś, czego najwyraźniej zapomniało
za życia…
…
Szarość dnia spopiela resztki nocy…
Za oknem ulica, kocie łby…
Wiatr roztrąca uschnięte liście…
Lekko przechylony Plymouth Cranbrook Club Coupe z 1953 roku
z grubymi wargami zardzewiałych zderzaków,
opiera się o krawężnik sflaczałymi od dawna kołami…
… wytłuczone oczy
reflektorów …
W ogóle wszystko tutaj umarło
i przepadło w pomroce szalejącego czasu…
Czołgam się, tężeję ― i znowu pełznę do ciebie ― donikąd…
… na wprost,
po skosie,
aby się zwinąć
― w rozedrgany kłębek…
Ktoś wyciąga dłoń… ― Nie, to rzeźbiona noga fotela, wyszczerbiona, pościerana i martwa…
Wiatr kołysze
drzewami,
szeleści liśćmi…
Noc, to?
A przecież ―
dopiero
― był dzień…
Miałem coś zrobić, lecz ― zapomniałem, co…
W lustrze
trema ―
niewyraźna postać…
… metamorfoza kształtu…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-28)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ZRqBSNHUXrY
Arsis, 22 march 2022
Cykl: Albumy muzyczne
***
Teksty z cyklu „Albumy muzyczne”, nie są przekładami. Są one jedynie luźno związane z oryginalnymi tekstami utworów, zawartymi na prezentowanych przeze mnie albumach muzycznych. Zarówno sama muzyka jak i treść utworów śpiewanych są dla mnie niejako pretekstem i inspiracją do przedstawienia swoistego konceptu fantastycznego.
***
Leżę na czymś twardym i chropowatym… Przed oczami latają czerwonawe plamy…
W skroniach
― bolesne pulsowanie…
…
Pamiętam, że spadałem z bardzo wysoka… Porwał mnie rwący nurt
wodospadu…
… coraz większy
ogarniał
mnie
mrok,
gorączkowy,
piskliwy szum…
…
Zaciskam
powieki
― otwieram…
… jarzą się oślepiającym, drżącym blaskiem ― ostre krawędzie przedmiotów…
Wszędzie
wokół
― spalona ziemia…
… pył…
*
… wzlatują,
opadają…
Próbują się
od nowa
poderwać…
… pokaleczeni przez światło,
beznadziejnie ludzcy…
Rozsypują wokół siebie słoneczne drzazgi,
wskazując głowami skłębioną, siną chmurę burzowej apokalipsy…
Wymachują
skrzydłami,
czyniąc wiatr…
… osiadają kurzem…
(Włodzimierz Zastawniak, 2018-09-20)
***
Point of Know Return – jest to piąty album muzyczny (studyjny) amerykańskiej grupy Kansas, wydany w 1977 roku.
***
https://www.youtube.com/watch?v=9fNrJMkTWEE
https://www.youtube.com/watch?v=aK2UhmduRvk
Arsis, 20 march 2022
Coś się przekształca i płonie w otchłani kosmosu…
Otwieram okno… W głębokim granacie nocy
jedynie pulsowanie ciszy
i chłód bezkresnego wiatru,
co się przetacza nad pożółkłymi polami…
… lodowaty oddech nieboskłonu oszrania szyby i szkliste źrenice martwych oczu…
Chrzęst zegarowego mechanizmu…
g o n g…
I znowu tykanie ―
przeskakującej
― wskazówki sekundnika…
Zgarniam palcem kurz
z olejnego widoku
w drewnianych ramach…
… zdają się
oddychać
popękane ściany…
Otwieram drzwi ― na schodowej klatce pustka i mrok,
zatrzaśnięte na wieczność
mieszkania umarłych dawno sąsiadów…
Ktoś miał przyjść,
lecz zapomniałem, kto…
Siedzę na podłodze oparty plecami o szafę i wpatruję się w mdławą poświatę wiszącej lampy…
… lubię tak patrzeć pod niekonwencjonalnym kątem na milczące przedmioty,
porzucone rzeczy…
Firanki wybrzuszają się,
zapadają…
… i znowu
puchną…
Cisza przeszywa mózg piskliwym szumem…
Stół ze stosem
papierów,
puste krzesła…
… w lustrze serwantki zniekształcona postać…
(Włodzimierz Zastawniak 2022-03-20)
***
https://www.youtube.com/watch?v=FYRHlVRfj-0
Arsis, 19 march 2022
Leżę na podłodze… Oślepia mnie słońce wpadające przez otwarte okno…
Dzień, to?
A przecież dopiero miażdżyła mnie
swoją potęgą
okrutna, lodowata noc…
… powiedz mi coś,
kimkolwiek
jesteś,
powiedz mi…
Jesteś
obok,
daleko…
… dotykasz mnie krawędzią cienia…
Kim jesteś albo – czym?
Chwytam uschniętymi, popękanymi ustami hausty powietrza, jak ryba wyrzucona na brzeg…
Słońce oślepia i razi,
kłuje miliardami igieł…
… powiedz,
kim
jesteś,
wyśniona maro
z kolekcji koszmarnych widziadeł …
Milczenie, piskliwy szum
promieniowania kosmosu…
W świetlistych smugach
wirują powoli drobinki kurzu…
… wszędzie wokół milczenie przedmiotów…
Nie mogę się ruszyć…
Absolutny
bezwład
i beznadziejność…
Za oknem rozchwiane gałęzie bezlistnych drzew…
… rozczapierzone palce, które rozkrwawiają płaszczyzny ścian ostrymi cieniami…
A może pełnymi liśćmi
gorącego lata?
Jeszcze raz
i jeszcze,
raz za razem…
… i znów… wciąż bez końca…
Kto ma przyjść?
Czekam cię,
blady -
po
nocy
przebytej…
Kto
ma
przyjść?
Kto?
W ogromnym przeciągu pogłos zatrzaskiwanych w oddali drzwi bez klucza…
Kto
ma
przyjść?
Nie przyjdzie nikt…
Ciebie,
tylko
chcę…
Spójrz!
Pełzam w otchłani ciszy do kresu, wdychając nikłą woń woskowej pasty…
… w prostokątnym,
słonecznym
błysku
tajemnicy czasu …
Za oknem szum przejeżdżających samochodów,
rozgwar spacerujących chodnikiem ludzi…
Rozmowy,
śmiechy,
nawoływania…
… gdzieś w oddali -
niosą się gromy
- spadającego nieba…
… takie zwyczajne spadanie nuklearnego piekła…
Powiedz
mi,
czy
umarłaś?
Chyba tak, ponieważ zdradzają cię śmiertelnie blade usta…
… milczące, kamienne, które nie są dotykane i nie dotykają niczego… i nie dotkną już niczego…
Jedynie
światło,
jedynie cień…
Muszę jeszcze przebrnąć
przez chrzęst czasu,
przez gruzowisko, splątane korzenie…
… wyłaniam się
przed tobą
w ceglanym pyle…
W wielkim pędzie,
w migotliwym lśnieniu…
Chcesz?
Powiedz,
czy chcesz?
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-19)
***
https://www.youtube.com/watch?v=fiXPPPzFz34
Arsis, 17 march 2022
Powiedz mi… tak, wiem – nie wypowiesz słowa… Twoje usta, kamienne usta…
Noc mnie miażdży, czy to rozumiesz?
Powiedz… ― milczenie,
świdrujący szmer rozsadza uszy…
Jestem w bezkresie czasu,
w przestrzeni milczenia…
… cienie wokół, bezwład melancholii…
Światło obskurnej żarówki roztacza mdławą poświatę…
… płachty pajęczyn falują od czyjegoś oddechu… czyjego?
Jestem tutaj,
gdzie nie ma
nikogo
i nigdy
nie będzie…
Książki… ― wezmę sobie jakąś z regału…
Nie, nie dam rady
wspiąć się po drabinie…
Za oknem śnieg, stalowe niebo…
Gdzieś
sobie
pójdę,
w siny
mrok,
szklisty…
… do pustej przystani zmrożonej cierpieniem i ciszą… jeszcze, tylko przewertuję zakurzone bruliony,
kołonotatniki…
Mieszają mi się słowa,
zapętlone myśli…
Wszystko się kołysze…
… upada z chrzęstem butelek…
Ach,
to
― ty…
Jesteś
przez
chwilę
― i zaraz znikasz…
Musisz
już
kończyć,
ciągle
to
słyszę…
Słońce wpada do środka, oświetla oszklone gabloty z porcelanową zastawą…
Zakurzona serwantka zwieńczona martwym zegarem…
Klucz spoczywa obok, powyginany, zapomniany przedmiot…
Ojciec nakręcał nim,
kiedyś mechanizm…
Ustawiał czujnie wskazówki…
Kogo
to
teraz
― obchodzi?
Nikogo…
Wiem,
że nikogo…
Czas zatrzymał się w chwili śmierci, która wzdycha wciąż lodowatym chłodem…
Słońce
wpada
do wnętrza…
Słońce?
Skąd ―
słońce?
Przecież
przed
chwilą ―
szumiała
― otchłań nocy…
... rozbestwiona
samotność
melancholii…
Zatem, świeci żarówka w gazetowym kloszu…
Pusty stół
i krzesła,
wersalka…
Trzydrzwiowa szafa ze słojami czasu, z modelem japońskiego pancernika na górze…
Siadam na podłodze…
… wśród stosu fotografii i listów…
Skąd?
Od
kogo?
Od nikogo…
… od siebie samego…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-17)
***
https://www.youtube.com/watch?v=js5Kajnf5N4
Arsis, 16 march 2022
Dotykam chłodnej szyby… Za oknem smugi padającego deszczu…
Włączam światło obskurnej żarówki, wyłączam…
Całuję pęknięcia poplamionego tynku…
Okrywa
mnie
okrutna,
lodowata noc…
Padam na kolana zatykając uszy. Coś rozsadza czaszkę i przetacza się z gwizdem przez meandrujące
korytarze mojego mózgu…
…
Otwieram szczypiące, załzawione oczy…
Czuję ciągłe
pulsowanie
― wewnątrz niczego…
Jestem, gdzieś na zewnątrz,
to znowu zapadam się w sobie,
miażdżony grawitacją własnego istnienia…
…
Otwieram oczy…
W ciemności
drugiego
pokoju ―
dokonuje się
― zmartwychwstanie.
Ktoś wygłasza coś oskarżycielskim tonem, występując w roli mistrza ceremonii…
Stwierdza, że dowody przeciwko mnie są jednoznaczne…
Często
gubi
wątek…
… to znowu
szlocha
i milknie tak,
jak zamilkła moja umarła, zsiniała już śmiertelnie matka…
Słucham
nieuważnie,
bowiem,
niknie
wszystko ―
w piskliwym
― szumie gorączki…
Leżę na podłodze, wpatrzony w rdzawe plamy zacieków,
pokryte rozmytymi kręgami mdławego światła…
… w stół z wyszczerbioną krawędzią blatu, puste fotele…
W lustrze trema
odblask natury,
niewyraźne
wyobrażenie…
Regał z książkami,
których brzegi
wybrzuszają się i kurczą,
aż czuję ten oddech na twarzy…
Zresztą, wszystko
oddycha i mówi…
… bulgocze w kącie plątanina starych żeliwnych rur…
Wszędzie wokół zapisane maszynowym pismem,
porozrzucane pogniecione kartki, gazety z lat 50. XX wieku.…
Podbój kosmosu,
testy nuklearne,
moratoria,
dysydenci z ZSRR…
… zniszczony egzemplarz „Oddziału chorych na raka”, Sołżenicyna…
Czarno-
białe
zdjęcie ―
umierającego
― pod kobaltową lampą…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-16)
***
https://www.youtube.com/watch?v=M5i_iMvojEs
Arsis, 15 march 2022
Powiedz mi, dlaczego rozciąga się pomiędzy nami granica milczenia, pomiędzy nami…
Horyzont zasnuty
flotyllą mgieł…
… powolne, senne widma…
Gdzieś tam, zagubione w otchłani słowa, gdzieś tam…
Czy słyszysz?
… nie słyszysz nic…
Spójrz, jak na horyzoncie śmierć kroczy tryumfalnie w oślepiającej koronie…
… wstrząsa umęczoną ziemią w spazmie agonii, spopiela wszystko na swojej drodze…
Pomiędzy nami
rozciąga się
mur okrutnego czasu…
… pomiędzy
nami
― milczenie rzeczy…
… a jeszcze przed chwilą był zgiełk upalnego lata…
…
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś…
… powiedz mi,
czy jeszcze
kiedyś?
… czy jeszcze…
Chcesz, abym wypowiedział
twoje imię?
… a jeśli znowu zatrzęsie się ziemia?
Spójrz, jak wyrastają na horyzoncie brylantowe obłoki…
… dotykają nieba, rozwiewając się w swojej skłębionej, morderczej kreacji…
Ktoś
mi
coś
obiecał…
… nie, nie obiecał nikt…
To tylko złudzenie
odbite
w jeziorze…
Jakiś refleks ―
rzucony
niedbale
przez słońce…
W nadbrzeżnych
szuwarach,
wśród splątanych korzeni…
… nagły rozbłysk mojej tęsknoty…
(Włodzimierz Zastawniak, 2022-03-15)
***
https://www.youtube.com/watch?v=CmoXB7J1mJc
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
23 november 2024
0012.
23 november 2024
2311wiesiek
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek