6 grudnia 2012
Pinus sylvestris
Chwycił mróz, pierwszy w tym roku, lepki, rozkojarzony.
Sarnie tropy przecinały ścieżkę białą od nocy i gładką.
Jeszcze parę kroków, syneczku – pamiętam szyszki, okółki
chorobliwie wiotkie, niby ręce kwitnące sińcami
w przegubach. Pędy gęstniały, rozszczepiały się dziko.
Upadłaś w poszycie, jeszcze jesienna, pachnąca chrustem,
do ust ci przymarzały piosneczki. Chwilę błyszczysz, potem
gaśniesz. Nie wierzyłem, kiedy szeptałaś w pościeli –
broń nas, od wszelkiego złego. Światło odbijało się rykoszetem
od drogi. Cała byłaś jasna, nieukończona, wyjęta ze snu
jak pacierz o świcie. Wracaliśmy do leśnej poręby, a może to ja
wracałem, miękko po śniegu, z igliwiem w butach.
12 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
wiesiek
11 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
AS
11 marca 2025
Marek Jastrząb
11 marca 2025
sam53
11 marca 2025
Marek Gajowniczek
11 marca 2025
absynt
11 marca 2025
Toya