11 marca 2013
Odbicia
Ubywa nas, Alutko, więc zamknij drzwi.
Tyle marców schodziłyśmy w tym domu na pamięć,
aż kołyski powyrastały w progach. Zaokrągliły się
brzegi, kąciki i skraje – już nigdy nie krzykniesz,
uderzając łokciem o stół. Wyschniemy lada dzień,
niech tylko skóra przylgnie do kości, a języki do podniebień.
Podniebnych pościeli. Jak ścieli się ciało pośród rosy –
opowiesz mi, jak zmysły traci spięte klamerką;
czy tak właśnie spięte jesteśmy, przyklejone
do okien w noc, gdy cała okolica gaśnie niby świeczka?
A gdy za obraz wtykasz wierzbinę? Gdy biją pioruny,
stapiają łańcuch, leczą? Ubywa nas, Alutko,
lecz chyba już nic nie możemy zrobić. Ze wstydu i żalu
zapadamy się w ziemię, dachówka po dachówce.
Niedoczekane jak pokolenia, których nie stworzysz,
a które ja rozsieję we mchu i okruchach cementu,
by uwierzyły własnym oczom. Koniuszkiem palca
dotknę chorego miejsca na mapie, oznaczę rozstajne
drogi, mosty. Kuchenne światła tlące się w kałuży.
22 grudnia 2024
Prostotadoremi
22 grudnia 2024
fantazjeYaro
22 grudnia 2024
2212wiesiek
22 grudnia 2024
śnieg w prezenciesam53
22 grudnia 2024
Błogosław nam Boże Dziecię!Marek Gajowniczek
21 grudnia 2024
2112wiesiek
21 grudnia 2024
Wesołych ŚwiątJaga
21 grudnia 2024
Rośliny z nasieniem i bezdobrosław77
21 grudnia 2024
NEOMisiek
21 grudnia 2024
Mgła pojmowaniaBelamonte/Senograsta