4 stycznia 2013
Metamorfozy
Pierwsze wyjście na ląd. Oblepieni łuską, śluzem
nie potrafimy zamykać oczu. Piasek do złudzenia
przypomina ikrę (sami sobie gotujemy ten los);
głowy dwoją się i troją, języki przysychają do podniebień
szukając nowego słowa, myśli niewyrażonej i nie-
zapisanej. Sklepienie niebieskie. Czy nauka latania
nie przychodzi zbyt łatwo? Pierwszy rzut kamieniem,
który upada szybciej niż ziarno, zasuszony w rogu
okna motyl-niepylak. To pewne, zestrzelą nas
o świcie, kiedy rozespani wyruszymy na zwiady.
Nie zdążymy nakarmić młodych, wyskubać błota
spod piór; zastygli w ciemnym, dzikim mięsie
z całą pewnością przekroczymy granice dobrego
smaku. Składając skrzydła pełne naderwanych ścięgien
i zsiniałych mięśni, połkniemy noc. Pierwszy kęs: wiersz
jak kość stojącą w gardle. Nasze szczątki spływające
do jednego morza.
26 stycznia 2025
dopełnienieBezka
26 stycznia 2025
matematycznie i metafizycznieBezka
25 stycznia 2025
ProćpakowiPrzędąc słowem
25 stycznia 2025
Nieobecni milcząabsynt
25 stycznia 2025
25.01wiesiek
25 stycznia 2025
MówcaMarek Gajowniczek
25 stycznia 2025
Matematyczno - fizyczny wzór...dobrosław77
25 stycznia 2025
Błyszcząca nadziejavioletta
25 stycznia 2025
Kurnik /losy/ cz.2 ostatniaPrzędąc słowem
25 stycznia 2025
Kurnik /podchody/ cz.1 /Przędąc słowem