Yaro, 8 kwietnia 2018
na progu zakłopotany
sączę słowa
przychodzą wieszcze bardy
zmieszany czerwienieję cały
zaśpiewać nie zaśpiewam
pragnę niewiele
garściami odmierzać spokój
bykiem zahaczać świerki
czuć zapach jałowcowy
kochać życie
praca nie popłaca
zaharowany o świcie
zliczam ostatnie gwiazdy
Yaro, 3 kwietnia 2018
dziękuję za spędzony wspólnie czas
za wytrwałość i łzy na koszuli białej
przytulona do mej piersi
pozwól nam wytrwać
gdy lato i gdy w sercu zima
ile potrzeba serca i rozumu
by zrozumieć się nawzajem
bo kochać to za mało czasem
by zrozumieć świat
i to co pod stopami umyka
brniemy po kolana w życiu
wciąga nas chaos bycia
zatrzymam te chwile co uciekają
rozpływam się w zieleni
znikam w szumie wiatru
pozwól i zatrzymaj ulotność
ile potrzeba serca i rozumu
by zrozumieć się na wzajem
bo kochać to za mało czasem
by zrozumieć świat
i to co pod stopami umyka
Yaro, 3 kwietnia 2018
zamknęliście mnie w klatce
dostaję kąski niesmaczne
słuchać muszę waszych płyt
bo to jest dobre
inne rzeczy to wstyd
wolnym pragnę być
Bóg nie pozwala zniewalać
budujecie więzienia dla
drzew i jego cienia
giń w nieprawdzie świnio zła
nie nauczaj jak żyć
bo nie potrafisz być
kasę doić jak żyd
skundlony cieć
wolnym pragnę być
Bóg nie pozwala zniewalać
budujecie więzienia dla
drzew i jego cienia
Yaro, 31 marca 2018
za sobą wlekę
stary pomięty prochowiec
nada się psu do budy
po co mi wytarty z dziurami
szkoda że nie wróci mi tych paru chwil
przenoszonych na plecach
tych spotkań zdejmowania zakładania
ostatni kadr jak z kina film
prochowiec w szatni wisiał
pomiędzy paltami z mysich psiutek
teraz nim targa wiatr
pies ma ciepło grzeje kości
nie zmarznie przecież wiesz
siedlisko pcheł
szkoda mi go jest
czy prochowca czy psa
Yaro, 31 marca 2018
upływa czas tu na kawałku ziemi
nas co raz mniej i mniej
świat polega na twardych wartościach
przynajmniej mój
stąpam lekko po puchowym dniu
cisza wieczorem gdy moknę
deszcz płacze szlocha
spokojnie kałuże rowki
pod kopułą wspomnienia
przestrzeń nie zawsze pusta
w niej nie ma nas
liście prawie zielone uspokaja pejzaż łąk
lasy poważne oddają szelest i trzask gałązek
wolny przynajmniej takie mam mnie manie
zadowolony nieskażony niczym rzeka
uciekam w góry azylem schronienie
letnią wieczorową porą
sianem pachnie zawsze zdrowo
zapracowany wracam do domu
odpocznę przy ukochanej
dzieci już śpią
ściągam buty taki rozzuty zasypiam
dobry rok by wiele pozmieniać
nie mam postanowień są zmartwienia
radę dam gdy ruszam w góry z Rafałem
on wie znając mój świat
polewam mu herbaty by prąd płyną w nas
a las dał się pokonać choćby raz
jakbym był pierwszy na ziemi
na więcej nie ma szans mówię sobie
Yaro, 26 marca 2018
zatopione ciemne bramy w szarych ulicach
zapach moczu papier szkło
brudne betony niechlujne graffiti
spękane mury jak dłonie starca
spotykam ludzi pod maskami
skrywają sekrety nieszczere uśmiechy
posyłają w kierunku światła
wybaczam sobie życie
małpoludy wyją do księżyca
sąsiad puszcza totka
dziwne od lat nie potrafi wygrać
szkoda że człowiek inaczej patrzy
nie jak człowiek na człowieka
oziębły dzień kolejny budzi szary dziwny świat
nieufni zatopieni w zdradach pośrodku ognisk kłamstwach
karmią swoje ciała i umysły chłoną zimno dnia i nocy blask
czuję się jak butelka roztrzaskana o kostkę bruku
przyjaciół poszukuję mimo że ostatni zdradził cały mój świat
sam dotykam gwiazd wystylizowałem twarz zakładam maskę
odgradzam się od ciebie klepiąc po plecach wiatr
Yaro, 26 marca 2018
życie pisane palcem na wodzie
obudzić się nie potrafię
dniem idąc zaćpany snem
wiele omija mnie
skrywają prawdy sens
nie man sił by biec
nic nie umiem sobie udowodnić
niech żyje świat reklamówek
spakujcie mnie w worek
do rzeki gdzie jej bieg zapomnieć
zrodzić nowy świt
w nieprawdzie snuć myśli zgniłych lat
Chrystus dał przykazanie miłości
kilka zwykłych prawd bez pretensji
robimy widły z igły mistyfikacja błazenada
hierarchia i władza
życie proste miłe kocham je
mam dość wyzysku pędzenia wprzód
pragnę kochać bez zazdrości
nie chcę kraść zabijać
dobrze mieć szczere intencje
wiatr zamiata liście wiosenny czas
pragnę odrodzić się wiosną
nie umrzeć tego lata zakwitnę w prawdzie
by świadectwo dać nawrócić kilka dusz
odpocząć pod drzewem
prostych słów sens na pamiątkę ostatnich dni
wino i chleb podzielmy się
zwykły posiłek ma sens
w nim więcej miłość niż w słowach
Jezus Chrystus Nasz Pan
w sercu Go warto skryć jak skarb
Yaro, 22 marca 2018
mało się zarabia
żyję jednak jak hrabia
śmieję się do ludzi
oni mówią o mnie dobrze
zachwyca mnie wschodzące słońce
za oknem są inne kraje
za drzwiami czeka człowiek
pospieszę by nie czekał
bo tak naprawdę ja czekałem
kocham świat i zwyczaje
tradycyjnie piję kielicha
gdy księżyc na niebie zmierzły
wiem że nie zmuszą się by się śpieszyć
cieszy mnie mało choć jesteś wspaniałą gwiazdą
Yaro, 21 marca 2018
obrazy nakładają się w głowie
słoneczniki pachną połową sierpnia
dalej scenariusz układa się sam
znalazłem adres do drzwi dzwonię
pytam czy pamiętasz o chłopaku
niechciany pies kochał
życie płynie pod prąd
byłaś żywiołem pragnąłem nas
strawiłem rozstanie
jak mogłem przełknąć poznanie
szuflada pełna nieudanych wierszy
życie prawdziwe by było bajką
wędruję po wsiach miasteczkach
wielkich molochów nie ogarniam
niechciany pies kochał
życie płynie pod prąd
byłaś żywiołem pragnąłem nas
strawiłem rozstanie
jak mogłem przełknąć poznanie
zapach włosów żółte koperty
szuflada pełna nieudanych wierszy
zdjęcie piękna rumiana
za zakrętem byłem niebo jasne
było dawniej dobrze teraz też nie jest lepiej
niechciany pies kochał
życie płynie pod prąd
byłaś żywiołem pragnąłem nas
strawiłem rozstanie
jak mogłem przełknąć poznanie
co było rozsądkiem a co grzechem
wybierałaś wybrać nie umiałaś
okryty kocem słucham płyt Cohena
byłem jestem grzeczny jak mały chłopak
niechciany pies kochał
życie płynie pod prąd
byłaś żywiołem pragnąłem nas
strawiłem rozstanie
jak mogłem przełknąć poznanie
Yaro, 18 marca 2018
smutny świat pełen smutnych ludzi
maluję iluzję wolności
płótno napięte gruntuję
wolności nie pojmuję
w ogrodzie pozornie spokojnie
toczy się dzień jak choroba toczy
walka między dobrem a złem
pomiędzy silnym a słabym
nie pozwalają przetrwać
im wybaczam
nie potrzebuję nic co ze świata
prócz kilku dni dla nas
kilku chwil by zapomnieć o istnieniu
boli mnie nienawiść boli głód
sterczą mury słupy
oschłe jabłonie w rzędach jak pale
chleb pleśnią obrosły
kosze pełne jedzenia
Afryka głoduje
możny się oblizuje
chore prawdziwe prośba w niebo idzie
nitką pajęczą zawiązuję buty
namoknięty łzami z chmur spadały
maluję iluzję wolności
płótno napięte gruntuję
wolności nie pojmuję
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 maja 2025
Marcin Olszewski
25 maja 2025
wiesiek
25 maja 2025
violetta
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
Belamonte/Senograsta
25 maja 2025
Yaro
24 maja 2025
wiesiek
24 maja 2025
violetta