Laura Calvados | |
PROFILE About me Friends (51) Poetry (103) Prose (3) Photography (46) Graphics (10) Postcards (19) Diary (94) |
Laura Calvados, 25 january 2013
Kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa; podziemnych przejść w tunelach nieoświetlonych miast. Nie będzie tęsknoty śniegu zmarzniętych dłoni lisich kołnierzy wilgotnych Sportów z pomiętej paczki.
Kiedyś znów będzie wiosna i młodzi chłopcy na Krakowskim Przedmieściu i stare dziwki na Żoliborzu.
Wódka znów będzie czysta i silna jak odwilż ’56. Czołgi znów będą jeździć, rodzice będą nas płodzić – na przemian: wyże i niże. Ciągle
na hakach będzie kiełbasa, na półkach ocet i nylonowe szaliki dla samotnych mężatek. Nie będzie czekania w kolejkach, nie będzie tańczenia w SPATiF-ie, tylko musi przyjść wiosna, mieć przydział na życie, radio tranzystorowe i nową powieść Kundery. Wcześniej
przyjdzie grudzień; stanie się nic. Generał o 19.30 wystąpi w odznakach i okularach. Ciemność w zbiorczych paczkach będzie na wagę; import z Zachodu na Wschód.
Nie będzie ludzi spadających ze schodów, znikających bez słowa i dokumentów
*
Wreszcie
obiecali nam, że kiedyś znów przyjdzie wiosna i nie będzie już śmierci, ani Krakowa więcej.
a Niemki znów będą piękne
Laura Calvados, 1 september 2014
asana martwe ciało. martwe ciało. asana. ciało
ciało
ciało
jaki ma sens krew wędrująca bez początku i końca, zanim nie wyjdzie poza obieg (krew zlewa się przelewa się w nieskończoność ciała).
jaki jest początek krwi. jaki jest koniec krwi. jaki jest początek ciała. jaki jest koniec ciała.
krew nie ma początku nie ma końca nie ma środka.
jakie jest martwe ciało. jakie jest
ciało
(martwe ciało
może trwać
w nieskończoność)
Laura Calvados, 10 march 2011
po raz pierwszy w życiu mogę cię zmieścić w dłoni,
a nawet w popielniku
Laura Calvados, 10 january 2013
kiedy twoje ciało bezwiedne przechadza się
w cieniu Cergowej z szuflady matczynego biurka
wyciągam dla ciebie komplet kluczy, teraz
otwieraj kolejne drzwi
-
Otwieraj, Łagodny.
Patrz na daty, przyglądaj się. Pamięci.
Tablicy.
Przypomnij sobie, tamto lato na kolanach
Złotej. – Doskonale pamiętam, gdy sięgając do prapoczątków
dzieliłem się na czworo*.
Cicho. - Teraz słuchaj. Teraz będą inne cienie,
całkiem jeszcze nieostygłe; poprzecinane
wskroś, na głównej ulicy Heidelbergu.
Już wiesz – mówi matka. Zamknij szufladę.
Teraz zabiorę wszystkie klucze.
Stąpaj rozważnie.
Pod górą rozpływają się naraz wszystkie ścieżki
Zawsze już powrót wydaje się
niemożliwy
* fraza pochodzi z wiersza Jana Belcika "Lekcja"
Laura Calvados, 24 november 2012
I
Królowa nic, tylko siedzi i czesze swoje złote włosy.
Mówią, że wróci zimą. Że wróci przed Świętami. Że jak właśnie spadnie z niej całkiem ten wielki śnieg. Za miesiąc, to znaczy, myślę i zawiązuję supełki na rogu sukienki, żeby pamiętać.
*
Kaj tylko przekazuje listy Królowej. Na adres w Heidelbergu; mówi, że wszystkie dochodzą, ale ja wiem, że Królowa nie czyta. Tylko czesze swoje złote włosy. I ogląda się w ciemnym lustrze.
Noszę wodę do pieca w małych rączkach; metalowe wiadro przecina skórę. Niania opatruje mi ranę. Niania boi się Królowej, mówi, żeby nie patrzeć za okno ani w lustro, żeby nie płakać więcej, bo Kaj już nie wróci. Niania nie wie gdzie on jest. Skulonymi palcami szybko żegna się trzy razy. Skórę ma słoną.
Królowa pisze w liście, że wróci, kiedy wróci i żeby nie być głupią i o nic już nie pytać. Tylko czekać cicho. Jest strasznie zajęta i nikt nie może tam wchodzić, tylko musimy czekać, choć wiem, że nie na mnie czeka i ja nigdy nie wejdę.
Wróbel w mojej kieszeni niecierpliwie kręci główką. - Jeszcze nic, mówię, wsypując w ciemność garść suchej jarzębiny.
Sanie są pełne lisich skór. Zimą Królowa wróci i będzie mnie całować po białych plecach i zamarzniętym czole. Teraz, kiedy wysyłam jeszcze te kolejne listy to Kaj mówi, że Królowa nie wierzy ale nigdy nie odwraca twarzy. Czegoś bardzo się boi.
Oczy masz wąskie jak szparki; zaciśnięte usta, malinowa kreska na ćwierć palca.
Królowa obiecała, że w końcu się spotkamy. Kaj patrzy za okno w stronę ciemnej ścieżki.
Wróbel wyfruwa z kieszeni. Nie będę więcej patrzeć w tę stronę. Nie mam cię czym karmić. Więcej nie pamiętam twoich białych oczu ani jakie masz zimne ręce. Złote włosy wielkie jak wschodzący księżyc zasłaniają mi rozsypane
wszystko.
Uwielbiam twoje lodowate pocałunki. Iskry jak łzy skapują mi wtedy po ramionach.
Laura Calvados, 22 may 2012
I
kiedy zmarli wstają z grobów płoną
domy, które wybudowali; giną
zwierzęta, które przynieśli; kobiety
milkną, tracą słuch; piersi
wysychają źródła Eufratu
II
matki noszą wodę w kamiennych stągwiach
zmarli przychodzą po matki uspokajają
czarne twarze poją mlekiem (matki
nie ustają w płaczu)
III
cierpliwe zwierzęta wracają na dźwięk
twojego głosu Adonai utulić matki
zmarłych (matki
nie ustają w płaczu)
IV
kiedy zmarli wstają z grobu kamienne
stągwie pękają milion lat potem matki
wchodzą do źródła; kiedy zwietrzałe ciało
usypane z popiołu roznosi wiatr znad Morza
Czerwonego
-
twoje spierzchnięte wargi pełne soli całuje
wąż
Laura Calvados, 14 may 2011
tyle lat wietrzę ten pokój a w powietrzu dalej jest twoja śmierć. kołyszesz się na wysokości moich oczu tak, że mogę uścisnąć cię za ciepłą rękę; znów oboje mamy po siedem lat. Tak jak wtedy jest maj; na czole została mi blizna po ukąszeniu ospy, dopiero co zaszła rana. Wtedy to wszystko nie ważne tylko nowe szklane kulki co wrzucasz je do wszystkich dołków naraz krzyczysz: trafiony powieszony! Zawsze zabierasz najwięcej
odchodzę obrażona z pustymi kieszeniami
naraz to wszystko nieważne jesteśmy tu teraz we dwoje - ja muszę napisać: tak to ty/ nie to nie ty. Wyglądasz na zmęczonego i że śpisz chyba, ale rozpoznaję po wybitym palcu, że to jednak ty. Naraz to wszystko nieważne tylko stare szklane kulki, co trzymam je w kieszeniach patrzę spod przymkniętych powiek naraz szepczę: trafiony powieszony. Zabieram wszystkie
odchodzę obrażona z pełnymi kieszeniami
znów oboje mamy po siedem lat. strzelamy do wróbli z procy
Laura Calvados, 25 february 2011
- Bóg się rodzi, moc truchleje…
- Jude, raus!!
- - -
- Matko, nie teraz.
Laura Calvados, 13 july 2010
I
Mówię do Twoich ślepych oczu.
Słuchaj. Chcesz, żebym jadła Ci
z ręki, ale
kiedy przychodzi pora karmienia
odwracasz się do mnie
plecami.
Noszę za sobą wszystkie swoje i
twoje brudne znoszone
niecierpiące zwłoki
myśli.
Na oknach wiecznie kurz; Światło
przechodzi przez ściany, ale
zawsze mylę kierunki
zawsze
mylę wszystko
jak mogłam nie pomylić
Ciebie
-
?
Na stole wyprostowana
siadam; przedkładam Ci dokumenty moje
źrenice do podpisu.
Nie patrzysz. Bez słowa
stawiasz parafkę.
-
zabieram dokumenty
znikam
II
Nadal stoisz w drzwiach.
We mnie. Stoisz mi w gardle
w poprzek
stoisz jakoś cicho;
potem zawsze jest cicho. mi tobie
we mnie w tobie
-
A jednak;
na stole wciąż leży
nóż w jasnej oprawie
twoich oczu.
Laura Calvados, 23 january 2015
- dla L. M.
Wiem gdzie byłaś; zawsze po ciałach znalezionych ptaków,
po piórach. Znam drogi na których się omijamy;
ścieżki wyszywane drobnym ściegiem
wysadzane koralami ptasich oczu.
Dziecino biała jak mleko czarna jak mleko miedziana jak resztka krwi,
Dziecino biała jak resztka światła. Ptasia mamo lisia kołysko wieżo z kości słoniowej wieżo dawidowa,
Dziecino o srebrzystych palcach. Ptasia zgubo wiem gdzie byłaś; zawsze
po zszytych ciałach ptaków pewnych ściegach doskonałej grubości
-
Lżejsza o całą krew patrzę ci teraz prosto w oczy i po raz pierwszy wiem,
że kiedy przenosisz nas wszystkich martwych na miejsce
to nadal czasem jeszcze się rumienisz.
Laura Calvados, 8 january 2011
Po pierwsze
ciało jest kamień rzucony
w otwarte usta ziemi
nieruchomo rośnie korzeniem
w górę bez światła
i jeszcze te ręce bezradne pałąki
boczne odrosty serca uczulone
na sól i krew z niezawinionej
rany
-
a teraz
dokądkolwiek odwrócić
nie ma jak wyjść
się
jest ciągłym czekaniem na późnym
zegarze zawczasu
Laura Calvados, 24 january 2013
zwierzęta przechodzą przez bramy skute lodem
skulone, o sierści pełnej kruchego srebra
atłasowe oczy wystają za progiem ciemności
na długość rozbłysku, na milimetr snu;
na cierpliwe zamknięcie wieka
zwierzęta nie noszą imion, dlatego
jest czas, żeby to widzieć i nie płakać po nich.
Skóry goją się, srebro ciemnieje sierść
schnie na ogniu
srebro ciemnieje
srebro ciemnieje
na oczach moich ślepych zwierząt.
Laura Calvados, 1 june 2011
dla Saszki
Sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana nad łóżkiem zdjęcie ślubne: sierpień ’44. Warszawa. Czas stoi w miejscu,
sąsiadka spod trzynastki przegląda się w oknie jest przezroczysta Tadzio nie wrócił potem wiadomość w ’46 sprzączka od paska wróciła książeczka do nabożeństwa wojskowa chorągiew i sól,
sąsiadka spod trzynastki śpi w perłach zawsze gotowa umierać pięknie ubrana jak wtedy dwudziestoletnia czas stanął w miejscu
w oczach sąsiadki białych jak perły odbija się Praga,
Mokotów
Laura Calvados, 16 august 2011
Siedzę taka czysta jak zmarła z białych warg wylatuje
ćma złożona we dwoje, klaszczę w dłonie naraz
przychodzi pies klęka na jedno kolano z kieszeni wyciąga
obrazek w jadeitowej oprawie błyszczy fałszywe złoto
intonuje -
Domine clamavi ad te, exaudi me: intende voci meæ, cum
clamavero ad te.
*
Pies znika.
Siedzę taka czysta jak zmarła (kiedy mnie kopiesz jestem
jeszcze mniejsza: ćmy przelatują nade mną nie widząc
białych warg, więc wchodzą do pokoju kolejno jak dzieci na
obrazach van Eycka; siadają unoszą sukienki), klaszczę w dłonie
naraz
przychodzi pies klęka na jedno kolano z kieszeni wyciąga
pierścionek w jadeitowej oprawie błyszczy fałszywe złoto
intonuje -
Dirigatur oratio mea sicut incensum in conspectu tuo: elevatio manuum mearum sacrificium vespertinum.
Siedzę taka czysta jak zmarła w białych wargach odbija się
fałszywe złoto na moim palcu; suknia szeleści jak ziemia pies
całuje mnie w lewy policzek do ogrodu wchodzą żołnierze,
ćmy wstają opuszczają sukienki, klaszczę w dłonie
naraz
Pies i wszystko znika.
Laura Calvados, 30 november 2011
Moje kobaltowe dziecko mnie nie poznaje;
nożem obieram kamienie, którymi wypycham
kieszeń. Kamienie na zimę spadają z drzew można
je jeść bez obierania z ust wychodzi robak.
Robaki mieszkają w kamieniach dlatego kamienie
gniją; znowu jest noc
Moje kobaltowe dziecko krzyczy przez sen
jego imię; zamykam szczelnie okna z kieszeni
wyciągam kamienie, wykładam na talerz
kikutem dłoni karmię obcego psa
Za godzinę znowu jestem biała teraz skończona; psy
są oswojone, zima mija znowu kamienie rosną na
drzewach, kwitną - jest nowy czas już jestem głodna
blizna na moim brzuchu rośnie do światła
podwójna
Moje kobaltowe dziecko rozpruwa kieszenie
Laura Calvados, 1 june 2011
wiesz mamo że jak odwrócić Gwiazdę to nadal będzie gwiazda?
odpruj mi gwiazdę
będę dzieckiem dla niepoznaki
Laura Calvados, 12 august 2010
Jej dom zawsze zamknięty
dla mnie, od kluczy
snów i brzęku porcelanowych
filiżanek zdarta politura
ciszy
Mojej matki kroki równe
miarowe kiedy sprawdza
oddechy swoich dzieci;
smutne pukle na
czołach zimnych córek
I nigdy jak ona
podobne – spokojnie
zrośnięte twarzami do siebie
sypiamy
Laura Calvados, 12 january 2011
lalka wypadła z okna
na ptaki nie ma innego sposobu
nauczyć je latać jak tylko
wyrzucić z gniazda
jeszcze sprawdź czy to ma sens ja nie
podpiszę niczego nie wyjdę nie zmusisz
mnie dokądkolwiek wyślesz to dziecko
ono zawróci i znajdzie
ciebie już nic nie ratuje ja też mam powykręcane
ręce jak to drzewo niebieskie oczy wszystkie
zwrócone w jedną stronę wschód nie jest
jedynym kierunkiem wschód jest jedynym
kierunkiem nie umiem przywrócić oddechu którego
raz już zabrakło ciało jest niebieskie na powrót zatknięte
na pałąk ręce poruszają palcami
ja teraz zasadzę drzewo a ty patrz jak wyrasta
mi z piersi korzeń
będzie nosić twoje imię
Laura Calvados, 24 february 2011
od nagłej a niespodziewanej śmierci
wybaw nas Panie minął rok. Śnieg pada mi do ust
jak wtedy dzieci nie powinny zostawać same
w ciemnych pokojach na posłaniach
bez snu
Laura Calvados, 22 july 2012
I
Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nie sprawi, że okaleczona siostra wróci do domu, uzna swoją winę; na powrót ucałuje pierścień matki i płaszcz ojca. Ogolą jej głowę: miedziane druty opadną pod drewniany stołek. Chaim zamiecie wszystkie włosy niespiesznie zachowując jeszcze wbrew zakazowi jeden mały pukiel z głowy siostry (na potem jak powie) - może sie jeszcze przydać, kiedy będziemy próbowali znów ją przywołać.
II
Saraj wywieziono, żeby nigdy nie wróciła. Zapomniała jezyka, którym mówi. Więc wtedy właśnie, ona nie wróci.
Matka ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj. Tylko jest cierń, wielki jak stare drzewo z ogrodu Synaj.
III
Cierń jest podzielony między cztery osoby tak, że każdy ma swoją część i ona wystarcza. Saraj nic nie wie o cierniu.
Albo też wie, ale udaje, że nie rozumie już nic w naszym języku.
Laura Calvados, 4 december 2011
Chwała Panu na wysokościach dziewiątego
piętra w niebie i na ziemi i na wieki wieków
na boso (zdejmuję buty, białe dłonie zsuwają się
do brzegu)
I
Wszystkie te Boże Narodzenia kiedy się
nie urodziłeś; Alleluja kiedy nie
zmartwychwstałeś
teraz jest najzimniej kiedy wiem, że już
nie przyjdziesz i nie cofnę ręki; wszystko
za późno nie powiesz – odpuszczam tobie,
idź
Chwała Panu na wysokościach (mieli zamykać
włazy studzienki) chciałeś ze mną rozmawiać
wiem na pewno - słyszałam co dzień twój
głos o każdej godzinie; teraz kiedy tu
jestem to ciebie nie ma. Udręczona sina
na wysokim wietrze chwieję się; nie pamiętam
czy komuś mówiłam - nie wołajcie za mną już
nigdy
teraz kiedy tu jestem chwała Panu
na wysokościach wszystkie te Boże
Narodzenia kiedy się nie urodziłeś
II
Tak przyspieszone ciało według
mojej proporcji spada do Ciebie
bardzo krótko dokładnie
raz
Laura Calvados, 28 november 2011
wyrastasz z mojego ciała na
przestrzał ciemny kyrie eleison
matko mario z magdali kobieto
ostatnia godzino. Z moich ran
ułożysz swoje drugie imię kim ty
naprawdę jesteś drzewo chrystusowe
nie mogę cię unieść
nie mogę wykorzenić
Laura Calvados, 27 august 2010
milczenie jest proste jak narosła pośpiesznie
tkanka nieodwirowane nie
oznaczone cierpienie
- o popatrz, jak pięknie
widać z kontrastem!
Laura Calvados, 30 march 2013
Saraj ma usta z kamienia, wąskie i zaciśnięte. Jej miłość jest gorzka, dlatego nie możemy jej jeść. Jej miłość jest gorzka, dlatego marnuje się; ciemnieje.
Kamienne usta Saraj nie wymawiają już naszych imion, tylko przekleństwa. Saraj wpatruje się w wodę tak, że szkło jej oczu odbija każdą, najmniejszą nawet ciemność.
Saraj gdy myśli o śmierci nigdy jej nie nazywa, zbyt mocno się boi. Mówi o niej: cynkowa butelka, kloszowa sukienka, biała kamelia.
W kamiennych ustach jest wejście do ciemnego brzucha, na jego dnie leżą zmęczone węże.
Saraj krzyczy z bólu, kiedy widzi nas we śnie. Węże z jej brzucha budzą się, wychodzą
--
Nagle - nasze usta pełne są cudzej krwi, która zasycha na jej białych ramionach
Laura Calvados, 23 december 2012
Klucze do domu leżą pod kamieniem przy drzwiach
żeby Saraj, kiedy wróci – mogła wejść.
Od roku nie zmienia się nic. Nikt nie pyta
na głos, tylko wstydliwie na uboczu
czasem
matka, ani ojciec nie płacze. Nikt nie płacze po Saraj.
(Saraj nienawidziła domu. Nie kochała nikogo).
Saraj wie wszystko o cierniu. Rozumie wszystko
w naszym języku. Cierń jest podzielony między cztery osoby tak,
że każdy ma swoją część i ona wystarcza.
Saraj ma inny cierń. Niepodzielony. Nie nazywa go
jeszcze, tylko ja widzę, że rośnie jak nigdy
dotąd. Silny, odżywiony we krwi, której nie znam.
Ślady po Saraj znikają. Nie ma wejść, ani drobnych rąk
na poręczy. Brakło nam czasu na wszystko na wszystko ja
wiem, że ty wiesz;
trzymam wszystkie twoje włosy schowane
na inny czas na inne miejsce
nigdy w pociągu.
Ty wiesz.
Chaim także więcej nie pyta, jest tylko zgoda na wszystko;
ciemna, milcząca.
Laura Calvados, 18 december 2015
Niezaspokojone potrzeby snu
uwagi miłości
pandemiczne ciepło wydzielane na drodze szybkiego
spalania w wieku 33 lat; elementarne procesy
życiowe, wyrzuty substancji do których
nie przykładam ręki; dni kiedy mnie
nie potrzebujesz zakreślam na czerwono
pole maków rozrasta się
z miesiąca na miesiąc
-
makowe mleko jak twoje nasienie
skleja ze sobą wszystko
Laura Calvados, 6 december 2012
Przychodzenie do miejsc.
Przychodzenie miejsc.
Poszukiwanie.
Odnajdywanie. Odchodzenie
do miejsc. Odchodzenie.
Powracanie.
Po
wracanie.
Pamięć.
Laura Calvados, 18 july 2011
Istnieje możliwość wysokiego nieba.
Wszystkie te ptaki pozostają w niej
niezderzone
Laura Calvados, 25 march 2011
I
wszystkie te maje to była twoja śmierć prowadzona
za rękę na poddasze w samo południe choć już
zmierzchało powoli
II
ten dom nigdy nie będzie pusty każda belka
poddasza ma twoje imię i jeszcze czarne włosy
na węźle pomiędzy ścianą a ręką nienawykłą do
pisania od lewej do prawej naszego
czasu
Laura Calvados, 14 october 2012
I
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twoja druga żona była jeszcze małą dziewczynką chowającą się w stodole na dźwięk spadających bomb. Dawno już nie nosiłeś tefilin, a twoja druga wnuczka, Saraj miała się właśnie urodzić -
za pięćdziesiąt jeden lat.
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem był wrzesień jabłonie w twoim ogrodzie na wzór boskiego - uginały się pod brzemieniem poznania dobra i zła. Pozostało ci trzydzieści pięć lat życia do mroźnej zimy ’76.
Tego dnia kiedy Niemcy palili Żydów przed twoim domem twój nowy Iradam błyszczał do słońca; walizki zatrzymane na granicy nie wróciły nigdy ażurowa serweta prezent dla narzeczonej skądinąd też nigdy nie wróconej spłowiała tylko nieco
na Majdanku
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma