smokjerzy | |
PROFILE About me Friends (18) Poetry (378) Prose (17) Photography (127) Postcards (3) Diary (84) |
smokjerzy, 9 november 2022
w zakamarku pamięci kontekst
( uśmiech którego już nie potrafię dopasować
do żadnej z twarzy )
próbuje ożywić martwą sekundę
od szyby odkleja się sens
( jak liść od istnienia )
chyba powinny wyrosnąć mu skrzydła
smokjerzy, 16 december 2021
szarość nadmuchana wiatrem
wszędzie błoto
ślad stopy na ścieżce
przegrywa z deszczem dyskusję o przetrwaniu
kałużę argumentów miksuje język psa
myśli pochowały się
Bóg wie gdzie
jak dziwnie pachnie
kompost z butwiejących słów i liści
smokjerzy, 21 july 2021
na pierwszej stronie dnia
rozsiada się cisza i dzwoni na mszę
dla wiernych słów
poeta otwiera oczy - wszystko staje się jasne
w sensie rzecz jasna dosłownym
język ucieka przed wrzątkiem
parują wiersze
smokjerzy, 16 july 2021
w stalowej masce nieba
niknący zarys twojej twarzy
po drugiej stronie lodu
smokjerzy, 6 january 2021
staruszka sieje sól
już wkrótce
wyrośnie na chodniku
piękne błoto
dzieciństwo w mojej głowie
odzyskuje pamięć
zmartwychwstaje tłum
naiwnych bałwanów
smokjerzy, 19 september 2020
krawędź uśmiechu
zaostrzyła się w nóż
bolało jak diabli
potem nawet krzyczało
co byłoby do zniesienia gdyby nie to
że nie było
aleksander
wychodził z siebie powoli
słowo po słowie
ścieżką niewyszukanego języka
aby odnaleźć dłonie
na końcu krótkiego łańcucha
dotyk
dzwonił na mszę
smokjerzy, 18 june 2020
deszcz
pomyślałem
a potem jeszcze pomyślałem
że o niczym innym
nie potrafię teraz myśleć
bo ten deszcz
ten uporczywy głupi deszcz
rozpadał się na dobre
w pustej głowie
i wsącza się cierpliwie
w zachłanną
powstałą z martwych
nieobecność
smokjerzy, 22 may 2020
kilka złudzeń
a w tle
świat który boli
to tam
gdzie rosną
wieczne życia cmentarzy
i toczą się wojny
o kurz
smokjerzy, 26 april 2020
to jak
puścić z dymem
stary las
w którym posadziłem
każde drzewo
aleksander wahał się przez chwilę
potem
wrzucił do kominka
zabazgrany
poplamiony zeszyt
kartki pochłaniała czerń
słowa próbowały się wydostać
(milcząc)
z dawna wydrążoną ścieżką
spłynął spodziewany żal
ogień żarł i żarł
aż zdechł
smokjerzy, 22 april 2020
blatem stołu
zawładnęła pani analogia
pusty talerz - czysta kartka
rodzącemu się pytaniu
nie odpowiem
niech rozstrzyga
kompetentny głód
smokjerzy, 1 april 2020
dobrze że jest ciemno
nie widać czasu
straszącego za oknem
tu wszystko znieruchomiało
i tylko ogon kota lucka
pomaga snom zwinąć się w kłębek
herbata zgasła jak świeca
cichną ostatnie litery ze słownika
wyrazów niezbyt potrzebnych
utkwiłem pomiędzy
zmęczeniem a wiarą
w bezpieczne nieistnienie
do jutra
smokjerzy, 29 march 2020
napisałem list
do siebie
ale go nie wyślę
gdzieś
zapodział mi się
adres
smokjerzy, 24 march 2020
tuż
przed końcem
nie wiem
(końcem czego)
nasuwa się
nic
nie oglądając
na nic
bezczelnie i prowokacyjnie wobec całej reszty
która udaje że jej nie ma
choć jest
sądząc z objętości całkiem całkiem
a nawet natrętnie jest
tylko trudno dopasować słowo
na smutną myśl przychodzi
gówno
głodne gówno
żżerające samo siebie
zmieniające siebie w siebie
i mnie we mnie
co nie byłoby aż takie złe
gdyby koniec nie wdepnął w historię
bez początku
amen
smokjerzy, 20 march 2020
odciski łap
na betonowej ścieżce
skok
starszy od nóg
spuszczam
pamięć ze smyczy
zawodzi
zbiegają się
wymyślone końce
smokjerzy, 18 march 2020
uwięzione
na kartce w kratkę
udają
że to najlepsze
co mogło je spotkać
smokjerzy, 12 march 2020
(ile końców świata
pomyślałem
snując się po cmentarzu różnych wiar
i niemal wpadając
do świeżo wykopanej dziury)
czas
nie postąpi wbrew sobie
i nie zawróci
już ziemia otworzyła paszczę
uczta z pewnością się odbędzie
a dług zostanie spłacony
szczęśliwie
bo bez odsetek
za zwłoki
smokjerzy, 11 march 2020
aleksandrowi znudziło się
mocne stanie na nogach postanowił więc
że od tej pory będzie stał
wyłącznie na głowie
a chodził
tylko na rękach (z nogami w chmurach)
w postanowieniu wytrwał
do pierwszej próby zjedzenia zupy
kiedy to zalał sobie nos
i poparzył oczy
ktoś to jednak dobrze przemyślał
skonstatował zadowolony
rozkoszując się odzyskaną świadomością
która przenikała jego stopy
chłodem solidnej kamiennej podłogi
smokjerzy, 9 march 2020
do głowy
włamał mi się wariat
poszedłem więc na komisariat
usłyszałem-
niech pan nas nie straszy
dzisiaj nie zaginął żaden z naszych
i zawieźli mnie do psychiatryka
a tam-
w głowie ma pan polityka
żeby pozbyć się paskudy z głowy
rady szukaj pan
w monopolowym
posłuchałem
szukam do tej pory
w głowie rozszalały się wybory
i przetrwała jedna myśl fatalna
że choroba
jest nieuleczalna
smokjerzy, 1 march 2020
zapisuj sny nim uciekną
mówi do mnie siostra (psychoterapeutka)
która sama robi tak od lat
to bez sensu myślę
przecież jeszcze się nie obudziłem
smokjerzy, 24 february 2020
skrawek folii
do liścia na wietrze
już przegrywasz
nędzna istotko
a kiedyś to wszystko
będzie moje
wszystko
uśmiechnęło się tylko
i czeka
smokjerzy, 21 february 2020
drzewa się wściekły a wiatr
zlał nas po pyskach deszczem
po powrocie do domu pies
zaczął warczeć na drzwi gotów gryźć
gdyby odważyły się po raz drugi otworzyć
kot lucek zwinięty w kłębek
udaje że wszechświat go nie dotyczy
choć przecież wiadomo jak jest
za chwilę zrobię to samo
w puchowym łonie skulony w embrion
zahaczę się pępowiną o sen
potem znów się urodzę ale najpierw
musi przestać padać i wiać
może w tym czasie ktoś zrobi obiad
albo naprawi świat
dobranoc
smokjerzy, 19 february 2020
siermiężny lot dłoni
w kierunku
wyszczerbionej filiżanki
skrępowany żyłami stwór z wolą
już niezależną od źródła
nieruchomieje
dając się schwytać na moment
mdłej lawie światła
i wątpliwościom czy aby na pewno
ta podróż ma sens
i czy powrót
wciąż będzie możliwy
smokjerzy, 14 february 2020
w tej
nagłej przestrzeni
pomnik traci więź z milczeniem
źródło jest początkiem bez końca
język wymyka się
z pilnie strzeżonych ust
i odlatuje
by zgłębić sens
powrotu
smokjerzy, 11 february 2020
nic nowego pokrywa sufit grubą warstwą nudy
i ziewając wypuszcza z siebie lepką nić porozumienia
na czymś takim nie sposób bezpiecznie się powiesić
złośliwie wątpi upchnięty w schemat pies
stopy aleksandra przenika przymus nie do pokonania
rozszczekany impuls wygłodniałej codzienności
smokjerzy, 30 january 2020
z dala od siebie
wrośnięty w krzesło
i notes
jak w pamięć
zdobiłem nijakość bliznami
po ranach
wymyślonych na potrzebę
kwitnącego bólu
smokjerzy, 20 january 2020
rozgryzając problem
czy pies jest mój
czy może to ja jego
nic nie wymyśliłem
wdepnąłem za to
w coś ciepło miękkiego
smokjerzy, 16 january 2020
gdy
świat szczeka
na psa
pies się kończy
mnie opuszcza dom
i rozdeptują
nieistniejące chodniki
a błoto obrzuca się
człowiekiem
smokjerzy, 14 january 2020
przechodząc
z jednego w drugie
z drugiego w dziesiąte
z nieistotnego w nieistotne
drogą wklejoną w obwód koła
gdzie narzucony punkt wyjścia
jest oczywistym punktem dojścia
potykając się wciąż o te same słowa
żywiąc kombinacją do znudzenia
tych samych błędów śniąc
upośledzone nadzieje
dokąd dojdę kto
dojdzie kim
odejdę i
po co
smokjerzy, 13 january 2020
któregoś dnia zniknę
z lustra
i tyle tam po mnie
zostanie dziura w ścianie
szczęśliwa
że wreszcie nic
między nią a nią nie stoi
a przecież
nic
się nie zmieni
może tylko
kurzu i ciszy przybędzie
smokjerzy, 9 january 2020
aż trudno
udźwignąć powieki
tak gęsta ta szarość
z sufitu leje się żal kąty i ściany
szepczą w obcych językach
więc tylko skargę okna
potrafię zrozumieć
krople liter na szybie łączą się
w skazujący wyrok dla słów
nie czytać
spać
smokjerzy, 8 january 2020
przybijany do życia
kolejnym oddechem
wydalam z siebie
nie do końca
strawione sekundy
smokjerzy, 7 january 2020
ktoś
kogo nie ma
wyjdzie z domu
i choć po wielokroć usłyszy
dobry wieczór dzień dobry jak się masz
to jednak nikogo nie spotka
gdy wróci
przekona się
że również domu nigdy nie było
co przecież stoi
realniejszy niż wszelka tożsamość
a gdy
być może
zrozumie próżnię w lustrze
podrzuconą przez geny
znów będzie mógł sobie spokojnie
nie istnieć
smokjerzy, 2 january 2020
powiesił się
na wymyślonej gałęzi
i dynda sobie mentalnie
podziwiając widoki
które łaszą się do jego roztańczonych stóp
w gardło wgryzają się słowa
zbiegłe ze słownika wyrazów niepokornych
miłość ojczyzna tęsknota herbata ból
i nagle ziemniak
nagi jak święty turecki
a przecież to te w mundurkach
i wyłącznie te z masłem
określają wyznawaną przez niego religię
ktoś bawi się światłem
jest zbyt jaskrawo
wisząc już tylko na włosku wie
że gdy spadnie
kropki będą mieć twarze
własne zdanie na każdy temat
przecinki rozmach być może sens
donośny głos wykrzykniki
a terapeutę natrętne pytania
odpowiedzi
jak zwykle bez zmian
i bez znaczenia
smokjerzy, 13 december 2019
na trawie leży mróz
umarł z zimna
po trupie biegają iskierki
grudniowego słońca
kot lucek ma to gdzieś
jego sny kłębią się
po właściwej stronie szyby
smokjerzy, 10 december 2019
samotna skarpetka
po przejściach
szuka życiowej partnerki
na wspólne spacery
i długie rozmowy w szufladzie
pełnej wierszy
smokjerzy, 7 december 2019
dzisiaj jestem słoniem moja trąba
niebotycznych rozmiarów wąż dotyka
chmury o kształcie nie do opisania
ale kiedyś się tego podejmę choć bez
entuzjazmu dzisiaj jestem słoniem
samotnym jak słoń bez innych słoni
albo jak dłoń bez drugiej dłoni to dla
wielbicieli swobodnego rymowania
idę przez pustynię ale równie dobrze
może to być kartka papieru wyrwana
z zeszytu który kupiłem w roku już
nie pamiętam którym ale pamiętam
że jedynym słowem zapisanym
w na tej kartce było słowo słoń i właśnie
dzisiaj słowo ciałem się stało z wielką
trąbą wzniesioną jak miecz aczkolwiek
zbyt tępy by komuś mogła stać się krzywda
więc czuję ulgę tak samo nie do opisania
jak wyżej (nie)opisana chmura która już
już prawie wymknęła się z nieszczelnej
wyobraźni na szczęście w ostatniej chwili
złapałem ją za ogon a ma ich pięć a nawet
siedem jeśli brać pod uwagę niewidoczną
stronę w tym miejscu skończę ponieważ
znudziło mi się być słoniem kto wytrwał
do końca nie uszkodził czoła i nie
zasnął ten dziwak jeszcze dziwniejszy
niż chmura słoń ta kartka papieru i wszystko
co się jeszcze może na niej wydarzyć
ale się nie wydarzy bo żeby było do rymu
mam dość tej podróży i tego dymu uff albo
jak mawiał jeden z moich przyjaciół kotów
nie wszystko da się wyrazić ruchem ogona
jednak prawie wszystko to już na pewno tak
a co dopiero trąbą która połyka chmury
smokjerzy, 6 december 2019
przysiądzie
oczywiście na parapecie
vis-à-vis ściany
i mnie
zaczeka
aż w gorącej kawie
czubkiem języka poszukam progu
tolerancji bólu
wtedy odleci
na ptaku
który
wyskoczy z ust
smokjerzy, 4 december 2019
ze światła
wypłukany dzień
ucichły okoliczne lustra
cisza wierci dziury w wyobraźni
na łowy rusza wymyślony kot
cały z czarnych słów
smokjerzy, 28 november 2019
za oknem
czubek i gawron
rozchwiani
jakby napili się wiatru
tuż obok mnie
kondukt uschniętych butelek
w drodze znikąd
donikąd
smokjerzy, 21 november 2019
rozpada się na sześć liter
i tak rozsypane
zakłóca spokój kartki
w nadziei że odnajdzie je
i z powrotem poskłada
jakiś równie zbłąkany poeta
ale poeci są zawsze zajęci
piszą wiersze
smokjerzy, 19 november 2019
rozejrzyj się
głos dochodził
znikąd
zamknąłem oczy
i zobaczyłem
że niczego tu nie ma
prócz tego
co chciałoby być
a nie może
więc krzyczy
smokjerzy, 18 november 2019
ten uśmiech
przyczajony
do skoku gotowy
nigdzie
już nie odleci
smokjerzy, 12 november 2019
Siedzą naprzeciwko siebie - on, już prawie pusty,
i on, zmaterializowany strach. Sprośny jęzor światła
deformuje twarze. Meandrują stróżki cieni. Ale
to nieobecność jest prawdziwa. Wchodzi przez otwarte rany.
Krzyczy. Milknie. Rośnie nic. Wyskakuję z tego snu.
O spójność walczą strzępy dnia. Obok stóp dwie gwiazdy
głoszą miłość, której nie rozumiem. Odnajduję blizny
w miejscu rozstań. Tam się ich wyrzekłem. Sączy się
niechciana pamięć. W lustrze klucz. Użyć go, to umrzeć
z bólu. Przedtem zjem śniadanie. I napiszę list. Do psa,
do blizn, do nieobecności. Strach był wymyślony. Chyba.
smokjerzy, 8 november 2019
marchewka jak hinduski swami
uwikłany w wypłowiałe mantry
nóż się ślini również w garnku rewo
lucja no więc nie napiszę dzisiaj wiersza
zrobię zupę potem kopnę piątek w du
szę będzie miło sympatycznie
i do rymu trochę dymu na sobotę
zapowiada się cudowny dzień o smaku
wędzonego trupa albo prousta
prosto z odgrzewanej półki
smokjerzy, 6 november 2019
szósta rano
miałem czytać
ale kot położył się na książce
i zasypia
mruczą
ugniatane wiersze
smokjerzy, 4 november 2019
ta spóźniona mucha
po suchej stronie kropli deszczu
ten błotnisty skrawek nieba
szarpany przez świerkowe palce
ten człowiek który drapie się
po moich bliznach
tak mogłaby wyglądać samotność
na pamięciowym portrecie
sporządzonym przez lustro
jednak lustra odleciały
wszystkie
smokjerzy, 30 october 2019
zgasło światło
w wierszu
przyczajone słowo kot
szykuje się do skoku w ciemność
drżą nerwowo
elektryczne wąsy
smokjerzy, 29 october 2019
nic
specjalnego
szarość
o smaku kurzu
z nieszczelnej klepsydry
kilka blizn
w kalendarzu
uśmiech
rozpięty na krzyżu
to wszystko
smokjerzy, 25 october 2019
Otworzyłem oczy. Pies z apetytem
spogląda na drzwi. Sufit i ściany w dalszym ciągu
tu są. Coś dziwnego dzieje się z podłogą. Jest
zbyt blisko. Tego człowieka, który usiłuje wstać.
Tego upadku, który musiał nastąpić. Jak każdy
uparty ciąg dalszy. Zamknąłem oczy. W zasadzie
nic się nie zmienia. Zmienia się wszystko. Słowa
na tej podłodze nie czują się bezpiecznie. Zbyt
blisko apetytu. Daleko od drzwi. Za nimi głosy
ciężkie od znaczeń łączą się w obietnicę. Biegnijcie
słowa. To pies pomoże mi wstać. Dogonię. Ułożę
wiersz. Odkurzę twarz. Zabliźnią się sny. Ponownie
zgłupieje czas. O ile to w ogóle możliwe. Tak. Nie.
smokjerzy, 22 october 2019
nieruchoma jak on
gdy próbował okłamać ból
teraz rozsypuje się na tysiąc
mięsożernych sekund
ktoś podpalił świt
wrzeszcząc płoną liście
okno widzi wszystko
w obrębie zaognionych ran
po ważniejszej stronie szyby
wątły oddech wymarzył sobie
papierowe skrzydła
i myśląc że leci
spada
smokjerzy, 15 october 2019
dupa
to słowo
jako jedyne
przetrwało na pustyni języka
i ledwie żywe
upomina się właśnie
o prawo wstępu do wiersza
smokjerzy, 27 july 2019
wbijam zęby w ciastko
cukier głośno chrzęści
o szczęścia namiastko
spełniasz się choć w części
gdy językiem w kawie
fusów gęstych grzebię
i świetnie się bawię
na tym słów pogrzebie
co konduktem we mnie
dzień w dzień od początku
całkiem nadaremnie
snują tysiąc wątków
smokjerzy, 26 july 2019
taka mucha
na ten przykład
co ona biedna ma zrobić
skoro nic innego nie potrafi
spójrzcie tylko na tę szybę
van gogh normalnie
a ta farba
żadnej chemii
czysta ekologia
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma