Pietrek, 20 may 2013
nastroszony królik miał tak samo
zdezorientowany wyraz pyszczka
jak artysta
który ukrył w zakamarkach cylindra
tresowanego gołębia
cóż magia jest niepojęta
i nieprzewidywalna
podobnie jak pulchne
nadąsane asystentki
Pietrek, 7 june 2012
barwy wietrzeją złuszczane
warstwa po warstwie
odcieniom wsącza się moc
światła szamotanina
ustaje
subtelne kontury załamania
miękkie i ostre zmarszczki
sugerujące charakter
nic takiego
podłoże wypiło tyle życia
ile mogło teraz usycha
na wieki wieków amen
inni przychodzą później szeptem
smakują wino dyskutując koszty oprawy
dyskretnie
by nie urazić
wszak
to nie na ich rachunek
całe wydarzenie
Pietrek, 24 november 2011
Panie jeżeli na trzódce
naszej Ci jeszcze zależy
spraw więcej zmyślnych owieczek
a mniej ambitnych pasterzy
Pietrek, 29 april 2014
na fotografii wygląda cudownie
ruda i opalona w letniej sukience
stoi na schodach wymarzonego
przez ojca domu z uśmiechem
osłaniając dłonią oczy jakby wypatrywała
porzuconego trochę wbrew sobie miasta
tego lata wyznała mi że ojciec nadal
kocha się z nią szepcząc jak jest piękna
a jednak wszystko przed nami ukryła
przekonana że koniec końcem i tak
zostanie zupełnie sama
więc nie miało sensu
byśmy przez tych kilka miesięcy
usiłowali umierać wraz z nią
Pietrek, 13 april 2013
cóż po pustych korytarzach
że ach! bez kapciuszków
po ciemku przed ciemkiem
tylko szuru szur stópka
macu mac rączka o się!
coś dało po nosie
w szufladki schowki składziki
podnóżki podłóżka a psik! arrasik
piesek mlask kotek prask
szczurek myk tatko w krzyk
matula bidula i się stało
pstryk!
światło wpadło
co mię zjadło
potem przychodzili
dziewczyny jak kaliny
obcy chłopcy dziarscy
starcy silni i mobilni
pili co śpiewali posnęli wstawali
nie było kogo to nie pochowali
a ja znów szuru szur
cmoku cmok ciii!
cichuteńko tuż o krok
bok w bok
jak obłok
Pietrek, 17 november 2011
pastelowe dni
odegnałem bez żalu
no i nauczyłem się anatomii
nie gorzej niż embalsamadores
by w końcu nabrawszy wprawy
umieścić oczy
w odpowiednich miejscach
swoje kobiety traktowałem źle
wszak miłość to danie na ostro
żyłem hojnie niecierpliwie
i długo
widać nie tylko ludzie
lękają się
natchnionych płócien
Pietrek, 18 november 2011
To taka stara Matka Boska, kto by to nosił...
to taka stara matka boska
starsza od pieśni nad pieśniami
tuląca bezbronnego syna
szczerozłotymi łzami
Pietrek, 10 january 2012
palenie papierosów pochlania mnie całkiem
wyplatam z dymu sine smoki kobiety i drzewa
mocna woń jak przekleństwa zawsze mnie wyprzedza
gaszę malutkie pożary światów w popielniczkach
powietrze mnie uwiera gdy w mgliste poranki
zaciągam się przed domem upadłymi chmurami
nocą pod hipnozą czerwonego karła
jedynej gwiazdy mego horoskopu
przez judasza z filtrem zaglądam do piekła
Pietrek, 5 february 2012
głupiutki szczeniak pokazuje brzuszek
odsłania słabiznę licząc na miłość
zrozumienie i ciepły posiłek
liże kąciki drapieżnie uśmiechniętych warg
w nadziei na obfitszą laktację i pieszczoty
sprytna ewolucyjna bezbronność
z czasem delikatne miejsca porastają sierścią
nabierając intensywnej woni która odstrasza
wzbudzając lęk nieufność czasami szacunek
salony fryzjerskie i fabrykanci pachnideł
mogą śmiało patrzeć w przyszłość
Pietrek, 27 june 2012
chłop pisał wiersza
i przypalił zupę
więc baba miast dać mu
tylko sprała dupę
Pietrek, 11 july 2012
nie mamy
czasu
- mówiłem!
czas prysł
bańka
nanopogodnych dni
nie mamy czasu
- kochana!
spójrz sny
śnią się już bez nas
dym
zasnuwa świt
Pietrek, 30 april 2013
podobno historia
zatacza kręgi
lecz nasze historie
jak challenger kowalskiego
znikają za horyzontem
widzowie wychodzą z sali
pozostawiając puste fotele
i napisy
blednące zbyt szybko
by nadążył za nimi wzrok
Pietrek, 12 may 2012
pachnie nieprzyjemnie
prosta konstatacja -
dziś bezkarny areszcik
ku uciesze gawiedzi
to jutro się uda
i defenestracja
Pietrek, 28 may 2012
chyba za dużo wiemy o miłości
wiedzą zdobywaną w skwarze i skostnieniu
przez lata będące miarą tak czasu
jak dystansu
którego światło do światła wygasając nabiera
pora wszystko zapomnieć moja ukochana
obudzić się z jawy niespokojnej
jaźni oczy zwrócić ku sobie
dać się olśnić
raz jeszcze
wyglądam aborygenów
wśród ścieżek
naszych pieśni
Pietrek, 18 february 2012
prawdziwy mężczyzna powinien mieć
dyndający breloczek wielkiego feniksa
penisa przy kluczyku
od czerwonego sportowego coupe
gnany histerią niewielkich kompleksów
kuśtykam za róg po tani tytoń
ziemniaki i wczorajszy dziennik
skręcam papierosy by zająć czymś
puste dłonie z sinego dymu
wyplatam kosze wszystko z nich wypada
Pietrek, 11 december 2011
ech tak zamienić mieszkanie
na większe w portowej dzielnicy
miasta co przycupnęło
u stóp oceanu
pieszczącego planetę
mknącą mniej desperacko
przez wszechświat
powołany
innymi słowy
Pietrek, 18 march 2014
wojna wojenka
wojniusia
żołnierz żołnierzyk
żołnieżądełko
karabinek puk puk
postrzałek farbuje
tup tup hyc hyc
i leży
jak długi
jak drugi
jak nic
pstryk!
Pietrek, 8 december 2013
edward bijał mamę czasami
rytmicznie bez zaciekłości
jako muzyk bardziej słuchał
niż dotykał instrumentu
którego nie był do końca pewien
spotkałem go któregoś wieczora
w opustoszałym pasażu
długo dopasowując
nieruchomą wąską twarz
delikatne dłonie skrzypka
do całej reszty
zniknął wtedy na dobre
a ja jeszcze trochę wyrosłem
mama i tak płakała najgłośniej
kilka lat wcześniej w dniu
w którym się wyprowadził
Pietrek, 21 april 2012
trafiłem tu przejazdem
na chwilę
moje kroki nie zdążą się zrazić
artretyzmem podcieni
chromaniem czynszówek
nie podeprę płotów zmęczonych wodzeniem
stadka uliczek na podmokłe pastwiska
parasola nie zapomnę po kilku kieliszkach
przy ironicznie pustym honorowym stoliku
może tylko tęczówka zawalonej studni
na rynku chropawym jak skaliste zbocze
na które codziennie coś każe się wspinać
zapamięta rzucony niedbale pieniążek
jeszcze tylko znaczki na kartki pocztowe
impresje nie zawsze w dobrym guście
lecz szczere
ociężały pociąg zagwiżdże przed czasem
budząc zawiadowcę choć nie całkiem dojechał
służbiste ramiona jak wskazówki zegara
bezradnie łopoczą
szydercze zwieńczenie urwiska peronu
Pietrek, 18 may 2012
*
mój sen jest niespokojny i długi
choć nie przypominam sobie
by dręczyły mnie koszmary
mój sen mnie przeraża
*
wstaję w nocy cichutko
by się nie obudzić
wyglądam za szybą kanałów
świateł portowych miast
*
płytki sen zdradliwy
jak wewnętrzne morze
nie sposób żeglować w nieznane
*
nocny napad paniki
chciałbym uciec
szyjki ucho igielne
garbem grdyki grzęznę
*
magnetyczne igły przedświtu
szczękościsk powiek
kawa doskonale czarna
moja piracka bandera
Pietrek, 31 december 2011
zdrowia odwagi miłości
przypływów odpływów fal
stromych klifów
by się wspinać
niech wzywają nas płaskowyże
słońca dniem
nocą gwiazd
Pietrek, 30 april 2012
wyobrażam sobie naszego pana boga
starszego pana pośród innych
jeszcze starszych panów
wyróżniającego się
schludnym białym strojem
który dla wielu azjatów oznaczałby
żałobę
jak przegląda dossier nowo mianowanych
bez jakiejkolwiek z jego strony sugestii
lobbystów cudotwórców wyręczycieli
mrucząc do siebie bo do kogo innego
skoro jest się bogiem
zaprawdę moje dzieci
absolutnie żeście samowystarczalni
ale ślepych kociąt
topić już nie uchodzi
nie pozwalają na to
wolne media
i polityczna poprawność
Pietrek, 30 november 2011
brzdękło coś
spadło
pękło zakwiliło
i znikło
sprawdzam więc
czego brakuje
w kieszeniach
- jest wszystko!
jeszcze tylko na piersiach:
są pieniądze i dokumenty
- o rzesz kurwa nasza mać!
dziurawy woreczek
osierdzia
Pietrek, 4 november 2013
groby są puste
wygłodzona ziemia
zamyka usta połyka i trawi
(rosną jej od tego włosy
zielone jak drzewa)
w milczeniu przyszliśmy odchodzimy
milcząc zmarli mi nie ciążą na wietrze
dmuchawce
za pazuchą noszę
nim odpłyną
gdy zasnę
Pietrek, 19 january 2014
nasze kobiety przewodziły klanom
niedźwiedzia wilka jelenia
więc odebraliśmy należne
i nie ma już klanów
niedźwiedzia wilka jelenia
rodzą matki kościane figurki
amulety wieszane na szyjach
ryty i rytuały
wypełniają cały czas
wolny lecz nieustępliwy
tatuując oblicza znikamy
pośród poszycia bezcieleśni
z zagryzionych warg
skapuje tusz
Pietrek, 17 october 2013
zabawne że w młodości
wcale młodzi nie byliśmy
zupełnie
jak teraz
piękni wcale wcale
silni i mądrzy
zwyczajnie wiele
na sucho uchodziło
po kropelce
aż uschło
Pietrek, 17 april 2013
gdy po ojca przyszła irena moja
mama w asyście czarnego jak obsydian
doga o anielskiej sile i cierpliwości
pan doktor chciał odsunąć mnie
od łóżka – tylko bez histerii – chociaż
widziałem jego twarz i być może
mówił jedynie do siebie a ja próbowałem
nadal trzymać ojca za rękę jak gdyby
rigor mortis powinien dotyczyć nas obu
korytarzami sfrunęły troskliwe siostrzyczki
z surowym płótnem spowijając ciało czystością
i spokojem nieuniknionego a tato został ze mną
rozmawiamy czasem
niemal się zgadzając
Pietrek, 27 august 2014
interesują mnie długofalowe
inwestycje mrówek
mrowie bladych larw
niebotyczna sypkość kopca
królowe zawsze w cieniu
i zawsze gotowe
arabeski robotniczych ścieżek
molekuły budującej niepamięci
prosty cel który akceptują
nawet bezrozumne trutnie
niezbędne
choć jakże często
pogardzane
Pietrek, 19 october 2013
rozdęci pomiędzy szczerym kiczem
a kiczowatą szczerością opalizujemy
mydlane bańki
mordki upaprane lukrem
rozglądają się bezradnie
gdzie wata strzelnica cukier
gdzie szukać
odpustu
Pietrek, 1 november 2013
piekło jest wybrukowane
dobrą wolą zbyt dosłownie
traktując przysięgi
słono płacimy za teatralną
wierność rekwizytom
ty ciągle ze mną
a mimo to czuję
że jestem kimkolwiek
pełna zgody na wszystko
godzisz się nie na mnie
jak kolumb
lekceważąc amerykę
niezmiennie przepływasz
w urojony orient
Pietrek, 5 october 2013
zmąconą mam głowę
jak stawik a włosy ołowiane
ciągną w muł
oczy
rozpostarte wewnątrz
nie widzą co wiedzą
wypływa moja głowa ze mnie
nade mną buja boja głowy
rozdęta
chrzczę więc dłońmi głowę
bojo płyń leć fruń lewituj
nietoń
w dnomorskie
morszczyny
na brunatne nice
falowania w mrok
Pietrek, 24 june 2013
ojcowie mrą na nawóz
grudki życiodajnego gnoju
między odwróconymi skibami
matki umierają na pacierze
by się ich nauczyć już nigdy
niczego nie zapomnieć
dzieci jak małe zwierzątka
odchodzą w ciszy i skupieniu
całkowitej ciszy
absolutnym skupieniu
sekunda po sekundzie
eon za eonem
dzieci umierają bez końca
poza śmierć
Pietrek, 27 june 2014
*
w domu wszyscy zapracowani
wchodząc wychodząc świergolą
tylko my
ja z Babcią
leniuchujemy
Babcia zajmuje się włóczką
krzyżówki mając za nic
gordyjskie węzły
ja próbuję wyryć
Słowo o pułku Igora
w odnalezionym jesienią
ziarenku babcinego różańca
**
staramy się
pamiętać
nawzajem
o swoich tabletkach
odbudowując
basic legoland
z klocuszków
kurzu
Pietrek, 11 march 2012
poszukuję sępa
któremu bym smakował
mogę nawet udawać padlinę
lub agonalne skurcze
byle by zwabić prawdziwego smakosza
choć ochłapem w twardym dziobie
zmiękczyć skrzeczenie
w łopocie wygłodniałych piór
szybując pod niebo
Pietrek, 8 december 2011
Vonnegut pisał o filmie puszczonym od tyłu
bombowce wessały śmierć do brzuchów
by się rozładować w macierzystych portach
odesłana do fabryk pod owdowiałymi
dłońmi młodziutkich robotnic
rozkładała się na blaszki śrubki
i chemię gospodarczą
poczta polowa zawróciła na front
pożegnalne wyznania piach grudki błota
wywabiane kopiowym ołówkiem
a rannych wyniesiono z lazaretów
na powrót pod chłodne niebo
jak gdyby ciałami dało się
zabliźnić transzeje
Pietrek, 3 march 2012
chciałbym
mieć swój pokój
duży sosnowy stół
leniwie wylegujący się pod oknem
w promieniach nieprzerwanie
zachodzącego słońca
kolonialną sofę o kasztanowej skórze
dla rhodesiana -
wieczystego rezydenta
no i szafę
w której mieszkają
tylko baśniowe straszydła
Pietrek, 3 march 2012
Jeden pan zapytał się Śmierci
czy ta praca w ogóle Ją kręci
I co więcej uderzył w lansady
jak gdyby nie znał zasady
że na pierwszej randce kobietom
się zadaje pytania o nie to
Pietrek, 15 december 2011
to wstyd nie pracować kiedy on
pracuje powiedzą starcze tyłki
podcierać za grosze też wstyd
wyglądać na chorą po lekach
po chemiach wstyd umierać
straszny wstyd pomyślą ciężko
leżeć w trumnie tyle oczu
tyle szeptów dusi zapach mdły
nie da się nieruchomo
tylko zapaść pod ziemię
wstydliwie cicho zgnić
Pietrek, 15 december 2011
1.
pisarz to musi być
ktoś z jajami
czaroszaradziej
z całą kolekcją woluminów
alembiki suspensoria suszone traszki
salamandry i prawidła
szyte na miarę
cycate cytaty
2.
poeta rozmemłana dziwka
śpi pod szynkwasem
w zakopconym barze
tylko leży
i jęczy
się dotknąć
prawie nie pozwala
ślini się
w samotności liczy banknoty
jeden za drugim
raz dwa trzy
zawsze nieodmiennie
fałszywe
Pietrek, 16 december 2011
wiarołomni niech będą ukamienowani
za chłód za pogardę za wulgarne fantazje
niechaj kamienne pięści milczenia trafiają
raz po raz aż się nasyci głód sądzącej gawiedzi
niechaj się trupami ich oczu nasycą
kawki gawrony gołębie nikczemne
niech te oczy już nigdy nie popatrzą szydząc
na bezbronne bezradne samotne bezsenne
Pietrek, 26 december 2011
kwiaty jak żywe pachną więdną
cukrowe szkło tłucze się z jękiem
jest gorzkie i rani
dobrze rozumiem co znaczy służba
Królowej umyto już krocze
lecz Słońce nie zajdzie dziś dla niej
kanarki są zbyt małe by ukoić
książęcą podagrę
co innego serce papugi moje serce
Pietrek, 13 february 2012
jesteś endemitem wygłodniałą kulturą
ludnie zamieszkujesz archipelag ciała
ubrań pokoi pożytecznych sprzętów
którymi ocean uwodzi kamieniste plaże
śmiałe spojrzenia halsują w nieznane
wysyłasz gesty na wyprawy kupieckie
w ładowniach słów zwały świecidełek
woń alkoholu zapchlonej dżumą wełny
szok kulturowy należy rozumnie łagodzić
i zbawiać krnąbrne dusze tym gorliwiej jeżeli
pięknie tańczą czy śpiewają niesforni jak dzieci
aborygeni na powitanie zwycięskiej armady
Pietrek, 8 february 2012
można kamienie spod serca brane
przetapiać w domy świetliste szklane
można też ciskać żwirkiem na kupkę
ołtarzyk paciorek linczyk
smutne
Pietrek, 22 april 2012
ze splątanego szeptu traw
wystają niebiańsko brudne
popękane pięty
i żagielek pióra białawy czymś upaprany
angelologiczny żart
nurt załamuje się na skale wodnego smoka
malachitowe sploty w wirach malachitu
sieją spustoszenie pośród słodkich kłączy
tatarak mlecznym sokiem ocieka znikając
w gargantuicznym pysku
migotliwa harmonia
z nasyceniem i głębią barw
właściwą jedynie obrazkom na szkle
brak tylko sygnatury autora więc pejzaż
powstał sam z siebie
albo wcale go nie ma
a jednak słychać plusk wody motorki owadów
w lepkim jak miód powietrzu
mości się do drzemki
syty siódmy dzień
Pietrek, 30 june 2015
to tylko delirium
ukąszenie słońca
olśniony mantruję
różańcami knajp
tramwaj mnie wypluwa
przed pętlą golgota
białe mewy
czarno kraczą
sikam na ulotki burdeli
nim porwie
je je je
wiatr
Pietrek, 6 december 2011
niedzielni poeci palą papierosy
ze smakiem
dym wypełnia im dłonie i oczy
niedzielni poeci piją dużo kawy
by rozgrzać
swoje stygnące niedziele
czasami niedzielni poeci się śmieją
ołowiany śrut
bębniący o kruche tunele
pałaców z morskiej piany
trzeba by być rybą
albo przynajmniej
homarem lub
mątwą
no nie jest łatwo
niedzielnym poetom
ale w sumie
da się
wyć
Pietrek, 20 december 2014
zostały tylko orchidee
kwitnące z rzadka
lecz gwałtownie
jak wschód
klucza bladoliliowych gwiazd
nad horyzontem parapetu
poza którego krawędź
żeglować brak mi słów
Pietrek, 30 december 2011
pluszowy miś tuli się chętnie
jest ciepły mięciutki w dotyku
nie zdradzi nie ucieknie
a te urocze próby manipulacji
tylko wzmagają czułość
zasypiacie z uśmiechem
może się zrobić dziwnie
przy próbie zacieśnienia wzajemnych relacji
ten rodzaj aktywności
nie jest dla każdego
jednak warto budować
trwałe związki partnerskie
w oparciu o solidniejsze podstawy
niż seks
Pietrek, 24 november 2011
ojciec był artystą
niegdyś bardzo znanym
malował sześciany
dotąd w nich mieszkamy
matka nimfa wodna
eteryczna dziwka
śle dygnięcia zgrabne
zawsze z naprzeciwka
cały piasek dzieciństwa
i wszystkie zabawki
nigdy się nie bawiłem
wybaczam
wybaczcie
Pietrek, 25 january 2014
dzieci są młodsze
przez pewien czas
jednak zużycie
następuje szybko
jak równy z równym
chciałoby się pogadać
a ono się
uśmicha!
Pietrek, 28 november 2011
skąpa rosa bezmyślnie
spływa po cierniu suchorośli
dokładnie pomiędzy struną a opuszkiem
ustami a ustami niebo i ziemia
oddzielone błoną horyzontu
zawsze w zasięgu wzroku
nigdy rąk jest nadzieja podróżników
nostalgia tułaczy obłęd zdobywców
nie zrasta się
nic z niczym
jedynie przystające niedoskonałości
wypustki wgłębienia kłamstewka
siły tarcia wyzwalają ciepło
i elektryczność
lecz nie uwolnią żyjątek
zatopionych w bursztynie
Pietrek, 19 september 2013
idziemy w góry
po męskość
po kobiecość swą
idziemy w góry
przecież są
schodzimy w dół
by zgolić mroźny zarost
wczorajszy strach
i ból
lecz życie wciąż umyka
nie łasi się do nóg
więc zaganiamy je
na piarg na grań na szczyt
ogniem pochodni naszych
płoną gwiezdne łby
nadziane na wierzchołki gór
pamięci AH
Pietrek, 27 february 2012
„…Sprawa prowadzona jest po kątem uszkodzenia mienia, a dokładnie drzwi znajdujących się u podstawy pustego w środku pomnika.( Chrystusa Króla w Świebodzinie)” – doniesienie prasowe
drzwi do wnętrza chrystusa są małe
szarawe mocno odrapane
łatwo sforsować symboliczny zamek
i jeżeli nie obawiasz się półmroku
możesz wejść
w środku jest pusto tylko ty i pogłos
twoich kroków wypełnia ciszę jak barwa
monochromatyczny szkic
czas tu płynie trochę inaczej zdążysz
i wszystko inne też znajdzie odpowiedni moment
by omijając jarmarki neofitów wiece uroczystości
sąsiedzkie wsłuchać się w kaskadę cieni
rytm frazę rozłożenie akcentów
przypowieści które znają wszyscy
a pojąć się nie trudzi nadal prawie nikt
Pietrek, 17 june 2012
z jednej kropli wody
wiem o oceanie
i wydmach w które się zapadnie
na zimowy sen
listek brzozy jest brzozą
brzeziną całym zboczem
wrzosiejącym na chłodzie
a horyzontem pyłki gór
unosi wiatr
do chrztu
Pietrek, 2 march 2012
jestem grekiem przynoszącym dary
to moja absurdalna spuścizna
spuścizna mego niedooczytania
postmodernistyczny humbuk
coś coś tam kojarzę
ale bez przesady
coś coś
ktoś ktoś
bure archetypy
popod
ołowianym chłodnym niebem
doświadczam
i jestem doświadczalny
słowa tylko płyną przeze mnie
źródlana woda
i gorzkie
trudno rozpuszczalne minerały
Pietrek, 22 february 2012
sprośne tłuściutkie putta
przycupnęły na grzędzie za słownikami
coś tam świergolą łypiąc ptasio
podrzucam niebożętom okruszki
ostrożnie żeby nie spłoszyć
no chyba że mi srają
diakrytami na papier
wtedy nie ma zmiłuj
otwieram okno
won!
Pietrek, 4 august 2013
pierwszego sierpnia ojciec upijał się
inaczej jak mężczyzna w milczeniu
a przecież był opuszczonym ośmiolatkiem
który przedzierał się przez archiwa czerwonego krzyża
i listy ofiar Groß-Rosen
na próżno
nie pomogła nawet ucieczka na południe
oczy miał szaroniebieskie od dymów Chmielnej
[pewnie widział jak płonie świat
a tego nie da się ugasić]
a ja
śląski zuch śpiewałem przy ognisku
Pałacyk Michla Warszawskie dzieci
i w szczeniackich fantazjach byłem pośród swoich
mój ośmioletni ojciec upijał się zawsze
pierwszego sierpnia bo dziadek poszedł
wieczorem po wodę chociaż był inżynierem Shell'a
i nie wrócił
a co to za życie
bez wody
Pietrek, 30 june 2012
no i przyszli windykatorzy
czy liczyłem że im ucieknę
nawet nie są specjalnie srodzy
ot szaraczki z zaplecza piekieł
przyszli siedzą
i nic nie mówią
tylko patrzą
pustymi oczami
to ja sam
wszyściutkie długi
rączo spłacam
twoimi snami
Pietrek, 30 april 2013
Stalową delbanę o pięknie rowkowanej tarczy i wskazówkach
w kolorze chromowej zieleni roztrzaskałem młotkiem zamknięty
na klucz w łazience by przyjrzeć się agonii kunsztownego serduszka
pamiętam bezradne osłupienie ojca i troskliwość z jaką podnosił
z posadzki obumarłe trybiki
odnalazłem je po latach w osobnym pudełku pośród błyszczących
dox atlanticów i certin a wszystkie te zegarki ożyły pod moim dotykiem
wszystkie za wyjątkiem złotego shaffhausena
otulonego w bibułkę i irchę z firmowym logo
najwidoczniej nie miał jeszcze okazji
by uratować czyjeś życie
cóż
pewnie nie pozostawię po sobie
żadnej pamiątki nawet swatcha
a chronometr dziadka przejedliśmy
pewnej wyjątkowo mroźnej zimy.
Pietrek, 15 march 2012
kiedyś wszystko
było cacy
oni źli my dobrzy
ameryka ameryką
najemnicy u forsajta
przeglądając anonsy eroduję w nieznane
wyczulony na krew i trofea
gdzieś niedaleko
ostatni eremici na szańcach
ascetycznych reklam
blogują niebu w desperacji
tablety łykając garściami
Pietrek, 13 july 2012
stuk puk tik tak
metaliczny żuczek
skrobie pazurkami
o sosnowy blat
stuk puk
wklejono czy ze mnie wycięto
sześć sentymetrów
dobrego chińskiego plastiku
już nie pamiętam
tik tak
zrasta się coś
i ja przerastam
na wskroś
stuk puk tik tak
chromie czas
przez świat
Pietrek, 20 march 2012
w diademie rozpalonego kwarcu
kochana czy gwałcona jednako
ronisz diamenty i aids
szmaragdowa królowo matko
z dzieciątkiem-żołnierzem
przy spopielałej piersi
módl się za nami wszystkimi
bowiem zatoczywszy koło
w asyście widmowych gepardów
powrócimy do miejsc początku
sprawiedliwie
przemieszać kości z kamieniami
na czerwony pył
Pietrek, 7 january 2014
podmiot to takie liryczne kłamstewko
tajna furtka którą można czmychnąć
gdy coś pójdzie nie tak
słuszny wiersz dobrze broni
bezpieczny poeta pewną ręką
celnie strzela jak pan bóg kule nosi
przemocą do środka
nie wedrze się nikt
są też poezji rzecznicy prasowi
co umieją gładko wymlaskać
ci mają przedmioty liryczne z systemem
ratalnym więc każdego stać bo takie mamy
czasy manna i dziewanna że wypada
mieć długi dużo jeść a srać
Pietrek, 23 may 2012
wciąż jestem mężczyzną
wielu barwnych zalet
i wad naprężonych
pod skórą jak ścięgna
nocami oglądam
kiepskie kryminały
paląc papierosy
czuję się jak chandler
bez swojego marlowe’a
błyskotliwie bezradny
dniem spisuję zeznania
wymuszane zegarem
żeby krzywo przysięgać
przed sędzią
nad ranem
Pietrek, 27 january 2014
mysie zimy mają mleczne
niebo które nie oddycha
opada oblepia obciska
pasaże mysie
z wapiennej bieli
i nie mogą myszy iść
do mysiego nieba
biały szum zagłusza
ultradźwiękowe
modlitwy
Pietrek, 14 november 2011
wojna miała się skończyć
jak zwykle na wiosnę
wstawaliśmy do pracy co dnia
gotowi dać odpór
płodząc i rodząc mimo pogłosek
o formowaniu dywizji janczarów
nasze rzeki i wzgórza zrastały się
z najeźdźcą niepomne wiekom tradycji
dzieci wyśmiewały bajdurzenia starców
cierpliwie przędących w bezksiężycowe noce
plany batalii o róg stodoły przyczółek jabłoni
a linia grobli oddzielała nas od przyszłości
czasem ktoś wyorywał skąpej ziemi
ułomek metalu guzik szylkretowy grzebień
więc celebrowano uroczyście symboliczne pochówki
jak gdyby się dało na powrót
sfastrygować wydarte
w owym czasie
pełni entuzjazmu za nic mieliśmy
cesarzy i całe cesarstwa
przy wódce do świtu
tradycyjnie mamrocząc o Bogu
Pietrek, 23 june 2015
starzejemy się milordzie
jednak starzejemy
włosy nam ze skroni policzków
znad ust
spływają lodowcami
studzącymi puls
mądrzejemy niemrawo
milordzie
oczy nasze zielone
od zamglonych snów
rozświetlają polarne zorze
drepczemy milordzie
uparcie drepczemy
do wodospadów
do źródeł
do wrót
a południe
za naszymi plecami
rozpala cienie skamlące
u stóp
Pietrek, 15 november 2011
tu nie ma zbyt wiele
oprócz nocy i dnia
balansuję na kalenicy świata
w powietrzu tak rześkim
tak subtelnym
że nie daje płucom oparcia
ponad chmurami
niosącymi w doliny sen
posiłek jest tym soczystszy
im był silniejszy i bardziej zwinny
moje łapy gdy już ukryję pazury
delikatnością dorównają oddechowi
mój ogon nie rozmawia nawet ze mną
leniwie gładząc zasypiający śnieg
Pietrek, 17 november 2011
żyzne planety
w zielnej drodze płotu
czekające zgłodniałych
trzmieli kosmolotów
Pietrek, 4 july 2014
Jak rój pszczół
do ula
przed nocą powracam*
lat osiemdziesiąt kilka
niegroźnych choć nużących
chorób trzyma na dystans serca
dzwon miarowo pompuje
coraz to słodszą krew
jak miód
zlatują się złotouści
pszczoły nektar spiją
aż do dna
lecz jeszcze
nie dziś
dziś jeszcze nie
___________________________
* http://e-poezja.pl/wiersze/65078_konary.html
Pietrek, 16 june 2014
w żadnym języku
nie ma wszystkich
słów
brakujące
pęcznieją
w gardle
jak proso
nawoływania które słychać
pośród nieomalże
bezludnych wysp
zbełtane monsunem
mleczno słodkie
osiadają na palmowych liściach
szczypcach krabów na piasku
mieszając się z księżycem
martwo lśnią
Pietrek, 23 november 2011
kupiłem kieszonkową wulgatę gutenberga
ilustracje jakiegoś warchoła
pewnie pedzia
dawali jeszcze w promocji coś o czarodziejstwie
lubię mana jego filmy są takie energetyczne prawdziwe
ale było mi już ciężko
zbyt ciężko nosić to wszystko
ze sobą
gazety wciskają się wszędzie
na klatki schodowe do skrzynek
depczę korespondencję
z kolorowego wszechświata
nie każda wiadomość jest dobra
neoplasma czego to nie wymyślą
by mi wcisnąć kolejny chłam
myję twarz myję twarz myję
ręce męczące dni duszne noce
budzą mnie szelesty pomruki
skrzypienie paganinich
to pewnie roztocze
pożerają tandetne
trupiecie sąsiadów
Pietrek, 15 april 2014
czternastoletnia Om
walczy za tysiąc batów
muay thai to droga wyzwolenia
spoceni sahibowie sączą
martini droższe od życia
fantazjując o zwinnych
małych kurewkach
dalej im do Nabokova
niż na Alfę Centauri
oglądam to wszystko w telewizji
pomarszczony od szarej zimy
biedny
biały
fiutek
Pietrek, 26 november 2011
zerodowany szkielet
biurka z yale
dobrze zachowana
część szczęki z oksfordu
ząb mądrości
który był paznokciem
udem i kawałkiem ucha
a okazał się być kamyczkiem
pozostaną
po nas
tylko natchnione
sykstyńskie
malowidła naskalne
Pietrek, 22 february 2014
pies to Obecność karma
dobrej jakości lecz niezbyt obfita
nie powinna zalegać dbaj
też o wodę by była
nieustannie chłodna
spacer jest wyzwaniem
intymną rozmową
depcząc ziemię otrzymujesz wsparcie
więc spaceruj jakbyś czytał lub
był czytany
w skupieniu
codziennie
obserwuj psa on nie musi czując i słysząc
twoje serce pot wczorajszej wódy seks
który był i nie był zatraceniem i stałeś się
uboższym człowiekiem lecz bogatym
zwierzęciem
pies wie że pan doktor
od tygodni nie patrzy
ci w oczy
ciesz się ciepłem które wygniotło
przeceniane obicia w kształty
senne i leśne nadając im treści
zrośnięci smyczą
noście się łagodnie
obroże jak amulety
mgła jedynie
z oddechów
dzień dniem jest
kolejnym a noc
uczciwie
przesapana
Pietrek, 2 february 2012
cały zwodniczy blichtr miami odbija się
i załamuje w eleganckich ciemnych szkłach
porucznika horatio caine’a
okulary są czarne jak studnie lecz serce
kolorowe i wrażliwe złociste rzęsy
delikatnie podkreślone wodoodporną mascarą
stanowią jedynie potwierdzenie słusznej
eugeniki południa ponad wielkoduszną poprawnością
umysł to maszyna różnicowa
która nie zna litości ani perforacji rzucanych na wiatr
aż słychać przeskakiwanie trybików
gdy niezmordowane bloodhoundy przeczesują
kwaśne helisy genów i dusz
by stało się sprawiedliwości
by coś jej się stało
nikomu tak nie zazdroszczę
Pietrek, 9 february 2012
jestem mierniczym króla
geodetą dynastii
wytyczam linie proste kąty proporcje
niechaj pustka zostanie wypełniona
gdy ustaję strudzony wzrok mnie zwodzi
łaskawca zezwala bym wspiął się na tron
wtedy patrzę ponad horyzont śmielej
tnę przestrzeń dotykam gwiazd
a one dotykają mnie
w niespokojnych drzemkach w melancholii wieczorów
cichnie dworna muzyka tylko tępy rytm
metalu trącego o metal jak jesienne deszcze
których nieuniknioność opłukuje ze światła
coraz krótsze dni
Pietrek, 27 january 2012
*
księżniczka amidala ma brzydką zniekształconą twarz
głowę Goi otulił kir
czy byłeś w pracowni mistrza czułeś zapach
terpentyny lnianego oleju mastyksu
jak osocze krwi
czy widziałeś fraktale świata
przyszpilone do zadymionych ścian
gdy stają się jedną płaszczyzną
zgęstkiem nieskończoności
gotowym do wielkiego wybuchu
czy ujrzałeś to zrozumiałeś czy zapamiętasz
że nie wystarczy patrzeć
tak jak nie wystarczy mówić
trzeba jeszcze okazać się
organicznie niezdolnym
do przeżywania kłamstw
*
dziewiętnastowieczne szpitale psychiatryczne
wyobrażam sobie jako zmurszałe bastylie o zaostrzonym rygorze
administrowane przez stetryczałych fałszerzy
i dobrze urodzonych matkojebców
ektoplazma intensywną wonią moczu pokrywa nierówności
kamiennych posadzek wyżłobienia tysięcy stóp uciekających
przed odartymi do kości zmysłami które czas wybieli
i utwardzi lecz ich nie strawi na pożyteczne drobiny
jak gdyby były kiedyś pośledniejszym życiem
bez szans na zmartwychwstanie
*
świat jest dziecięca piosenką
w rytm blaszanego werbla i trąbki drwi
z konduktów i nie ogląda się za siebie
przeskakując lekko z kamienia na kamień
Pietrek, 29 december 2011
7.1
zaciszny bar
i kilka pięknych
smutnych dziwek
melancholijny
barman-transwestyta
serwuje imbirowe piwo
przed barem park
z ławkami dla bezradnych
i nikt nie musi
patrzeć w lustro
i nikt nie musi
czuć się ważny
7.2
zaciszny bar
w nim kilka pięknych
niemalże nawróconych dziwek
w oparach sarkastycznej melancholii
sączących imbirowe piwo
szalony barman-transwestyta
(co, prawdę mówiąc, tęgo tu popija)
ciągle poprawia henną wspomnień
elegancki wieczorowy makijaż
przed barem tylko parę ławek
dla samotników
i dla duchów wolnych
na horyzoncie park
francuski park
z bukszpanem
ciętym w rokokowe formy
w bukszpanie drżą nieśmiałe wiotkie glify myśli
jak rozćwierkane wróble
których dokarmiać
zaniedbywaliśmy
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga