Marzena Przekwas-Siemiątkowska | |
PROFILE About me Friends (33) Events (1) Forums (2) Books (10) Poetry (182) Prose (20) Postcards (4) Diary (5) |
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2017
na obrzeżach szklanki wiją się języki
pełzają w ciasną przestrzeń
zlizując miejsca wyszczerbione
przechylił głowę niebezpiecznie
potrzeba odrzucenia skorupy
odgryzienia ogona
by wyraźniej posmakować
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 january 2017
broń mnie dziecko
przed podniesionym głosem i szybką ręką
zapal lampkę
nim lęki rozdziawią paszcze
a cienie nad tobą ślinić się będą
broń mnie dziecko
przed zbyt głębokim snem
kiedy rozpamiętujesz hałas
mam szare usta
umieram momentami
broń mnie dziecko
przed lekarzami
pierwszego i ostatniego kontaktu
wypytują czy w domu wszystko w porządku
wiem
uczyłam cię kochanie
nie kłam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 26 october 2016
„Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam.”
Armand Jean Richelieu
samotność wyręcza się płaskim brzuchem
i ciągłym znoszeniem wyobrażonego ciężaru
w górę a potem w dół
to jak podążać za obcym zapachem
kiedy własny ogon podkłada się pod łapy
jesteś goniony i gonisz
za wysokie progi
małe dzieci wybijają stałe zęby
co zbyło kobietom wturlało się pod schody
przechodzimy nad tym ostrożnie do porządku dziennego
prosta zabawa dla małych panien z niedobrych domów
głód lżejszy niż sumienie
miała wykonać rysunek bioder
potrzebowała do tego matki
co potrafi człowieka docenić
złapana za rękaw powtarza nieśmiertelne
niepotrzebnie na ciebie czekałam
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 october 2016
Szybsze me dni niźli biegacz,
uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
Hi 9,25.
mówienie do siebie zaraźliwe jak ziewanie
techniki zasłaniania ust są przeróżne
na unik czyli odchylamy głowę do tyłu
lub wpychamy do ust to co popadnie
mówienie do siebie zazwyczaj towarzyszy drodze
idę zbyt długo by gdziekolwiek dojść
zewsząd spadają kamienie
mają ludzkie twarze jednak to zwarte bryły
pod stopami kocie łby a na południu beton
wydaje się mniej surowy bo ubrany w jaskrawy tynk
światło przepycha się wściekłe jakby ktoś przytrzasnął mu palce
razi
dłoń nad brwiami nie sprawdza się jako osłona czy tarcza
oczy pieką i czerwieni się nos
od razu widać że tylko przechodzę
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 17 september 2016
rozbijemy się o łyżkę byle jakiej zupy
żadnej wyspy i kokosów
miód do orzechów tylko na wigilię
rozpuszczone włosy zaraz po myciu
potem spętane na czas roboty
suknia na pogrzeb babci
ma przegryzione rękawy
będą z niej łaty na spodnie
zjemy dzisiaj lane kluski
wystarczą do niedzieli
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 september 2016
bo we mnie mamo wrzask drąży tunele
do niezgody i granic
tyle wytrzymam ile krwi napłynie do oczu
skrzepły winy na nadgarstkach jak mankiety
po łokcie zdrętwienie
bo we mnie mamo wiatr rozsiewa gorycz
lotki i przetrwalniki rozpierają bruzdy na czole
w twoim łganiu tak daleko do łóżka
nie umiem przeczekiwać drapania w okno i ścisku w żołądku
wydłubuje piekło diagnoz z każdego kąta
ponoć najczulsze guzy rosną z braku miłości
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 august 2016
poprawiają długie kolczyki które
zastępują koniuszek języka
ustawiają tenisówki pod łóżkiem
zsuwają ramiączka razem z konwenansami i chowają do szafy
święcą swoje wzniesienia i depresje
odprawiając liturgię w intencji rąk
wyznają ciało w ciele
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 25 august 2016
pomiędzy śniadaniem a kolacją udomawiam pożądanie
początkowo ostrzy pazury na krzesłach
poufali się wyprowadzane na spacer
prowadzone podwójne życie od prawej do lewej
walką o niepodległość zamysłów
zaczepne sięganie do kieszeni
otwieranie półprzymkniętych podnieceń
dokazywaniem przed i po
pozostało wybranie zabawek z kocimiętką
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 23 august 2016
północny wiatr niesie długie cienie
zaplata je na nadgarstkach
ból dryfuje od prawej do lewej ręki
ugniatając skórę na piersiach
przygotowane miejsce na sen
za oknem
po bluszczu wspinają się szczury
mrużąc oczy kołyszę strachy
niech biorą całą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 august 2016
Po piaskowych
piersiach
karawana palców
w pogoni
Głoszone wszem i wobec
ciało
tłumaczone na
tysiące języków
Precyzyjne cięcia
ust
jak stygmaty
obezwładniają
Ciężkość łóżka
pod
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 18 august 2016
„(…), by tam popełnić samotność”
Swietłana Owczarska
stoję na progu
przemoknięta po żal
pod brodą pomarszczona chusta
nie ma mojego domu
zdjęli krew razem z tynkiem
to nic
zaledwie zderzenie z człowiekiem
kolana od modlitw sine
pod płaszczem Boga
wypełniony po brzegi przytułek
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 16 august 2016
długie korytarze zsiniałe od światła
zaciskają się jak przełyk
niezliczona ilość zamkniętych drzwi
powoduje zadławienia powietrzem
z łazienek raz po raz wychylają się dzieci
pokasłują
vis-à-vis okien nagie kobiety
oraz tłum ludzi wytykający palcem
ich obwisłe fałdy i tłuste uda
wołają mnie po imieniu
absurd
nie zapisałem się na żadną lekcję
o szóstej przyszła pielęgniarka
spokojnie
zrobię panu zastrzyk
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 15 august 2016
mamy za krótkie ręce dziadku
by sięgnąć latawiec
a także za mało wiary
by obudzić babcię
pora znieść pierzynę ze strychu
póki ogień w piecu
nastawimy wodę na wieczorną herbatę
na kolację będzie kaszka manna
i smażone konfitury
dziadku zostaw to cerowanie
potrzebny dobry wzrok
dziś niedziela
nie wolno pracować
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 14 august 2016
wychowanie martwej ciszy
wymagało wielu poświęceń i sposobu a także
niedomkniętej lodówki i wyprania białego z czarnym
nie pomogło zdarte gardło czy unik
żarliwe zasuwanie krzeseł i polerowanie stołu
było na przeczekanie
zalaną mlekiem bułkę rozdrabniam łyżką
skupiona udaję że słucham
w gruncie rzeczy jesteśmy do cna samotni
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 10 august 2016
babcia smaży racuchy takie żeby cukier – puder
zbierać językiem
dziadek jak zwykle
podjadając zakrztusił się landrynkiem
siedzimy na ganku
brzęczenie majowych os niewarte machnięcia ręką
na klepisku pasikoniki zorganizowały skoki wzwyż
pomierzymy tip – topami odległość od lipy do brzozy
pośrodku powstanie pułapka na bażanty
z całą pewnością
mama wypróbuje pierwsza
kiedy pójdzie wieszać pranie
szczęśliwe tato wyjechał do miasta
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 8 august 2016
policzyć do trzech i przełknąć ślinę
kieliszek za siebie
w szczelinę nocy stół przechylić
na prawo i lewo aż powietrze bezbarwne
wywróci krzesło
to dzieje się wewnątrz
mdła przestrzeń gdzie ciemność gnie kark
biodra do siebie
bo tak trzeba mała
piekło ubłagać
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 6 august 2016
zamarznięte ptaki
spadają z lin w śnieg
roztrzaskane głowy
oblodzone lotnisko
nie wydano pozwolenia na start
kołowanie nie miało sensu
wiatr wyłamuje palce jaskółkom
w przeciągu gniazda i pióra
są jak kolana pod brodą
jedyna czułość
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 july 2016
świat jest przynajmniej dwuosobowy
ja mówiący i ja martwy
ponaglanie jednego bądź drugiego
kończy się konsternacją
rozbieganiem w górę i dół schodów
z gorącym mlekiem
albo przydeptaniem sznurowadeł
i guzem wielkości dojrzałej śliwki
nienawiść przed lustrem jest wieloosobowa
objawia się podszczypywaniem brzucha
z jednoczesnym wciąganiem powietrza
oraz planowaniem ogólnego maskowania
praca dla kilku
wielość pojedynczych tragedii
przejawia się wypinaniem zadka na przechodniów
o, wielkoduszna ironio!
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 1 july 2016
deszcz biega po parapecie
w jednym pantofelku
popijając siebie
spod (do)słownej powieki
podglądamy świat
a tuż przy stole
pluszowy zając z odprutą nogą
potyka się o świt
obudziłam czajnik
gwiżdże na bezsenność
jeszcze chwila
szósta rano spadnie z krzesła
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 24 june 2016
mam na myśli więdnące piersi
kobiety czasem przebaczają sobie
krzywe kreski nad okiem
idealnie skierowany wysięk czasu
utyskiwania wypychają biodra
miejsca na katalogi zajmują wyjęte fiszbiny
rano petowanie w doniczkach
wszystkiemu winne czułonośne guzy
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 22 june 2016
w warkoczach śpią cmentarze czesane
babcinymi palcami
od mrozu pękają
okna za wysokie żeby wyskoczyć
za późne na słońce
straszą
nieczynne kominy pełne gniazd
uwitych z urwanych guzików
nadzieje przytrzasnęły palce szufladą
chwieją się w posadach
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 20 june 2016
śnimy przypadkowego boga połączenie
asymetrycznych wzorów i pustych pozdrowień
oddychanie spłyca obraz gdzie
bladość pokutnej kolejki myli rzeczywistości
w fazie czuwania
przekładamy zło nad złem
gliniane gwizdki wyschły
nie budzą szarych ptaków
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 19 june 2016
nie śnię
niemowląt które kąsają penisa Tyberiusza
zapominam o cukrowym sercu na patyku
upalny dzień
owce ułożyły się pod wierzbami
nie pasują do pejzażu
nadzy biegniemy przez wysokie trawy za dom
tam szpaki napychają tłuste brzuchy
pachnie siano
sprowadzilibyśmy deszcz
gdyby nie procesja wakacyjnych dzieci
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 5 june 2016
„ Anioł czuwający nad kobietami i mężczyznami w chwilach ich samotnego spełnienia nie ma nazwy”.
Pascal Quingnard
pochodnie spoglądają chyłkiem
na posłanie z liści
gdzie rodzi się z gwałtu
brodaty twór
dopada mlaszcze
zanosi się płaczem
rażony nagłym lękiem
skarży się bogom
wyprostowany
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 6 may 2016
nie ten rozmiar kochany
zmierzony palcami
koszula w spodniach ustawia go na baczność
to dlatego na zmianę wciągasz brzuch
dziś nie niedziela
i na litość boską te skarpety do sandałów
krawat przechylony na lewo
wbijasz mi brodę w ramię
i myślisz że coś z tego będzie
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 28 april 2016
pod paznokciami wnosimy lęk
w czystą obojętność
nie było dobrej zabawy czy dzielenia piaskownicy
trochę jak na ślizgawce zdarte kolana
następnego dnia duszący kaszel
ogłuszone światło spaceruje po pokoju
napierając ławicą kolorów
mimo to mętnieją spojrzenia
spokój wytrącony z rąk
kładzie się bielą na powieki
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 11 february 2016
w tym śnie nie przychodzę po zgodę
niesiesz z szopy myszy trzymając je za ogony
pozbawiły nas ziaren słonecznika
tyją by wydać wielopokoleniową biedę i powodzie
zima będzie na wysokie cholewy
strawę grzaną nad ogniem przegryzaną słoniną
lisy przyjdą pod kurniki
na wiosnę baba wyprawi dzieci w świat
za chlebem
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 january 2016
wieczorem pomarszczone wyzwiska
ścieliły się pod nogami
teraz nakryte słoikiem
otwierają pyszczki i milkną
przy podnoszeniu kruszeją jak
stary naskórek
kiedy przychodzisz
tracę przyczepność
pod palcami błony prześcieradeł
miały sny że płyną
na nocnym stoliku pralinki
ostatnia przyjemność
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 31 december 2015
siódmego dnia kawa na ławę
mamy już łamliwe drzewa
przesuszone trawy
zaokrąglone pośladki i pełne biusty
opanowaliśmy dystans do drzwi i okien
osłuchiwanie ścian trwa z przerwami do rana
kiedy zduszone orgazmy wylęgają się w poduszkach
wilgoć posnęła w żółtawych prześcieradłach
duszno na nic płukanie ust
układam go nad sobą
Marzena Przekwas-Siemiątkowska, 27 december 2015
byłaby to nienawiść do ciała dowolnej Isabell
gdyby nie należała do mnie
magia sukienki w drobne kwiaty kończy się kiedy patrzę w lustro
pod nią wciąż to samo dotykane ciało
mierzone brudnymi palcami
kolejne warstwy napotkanych spojrzeń oblepiają
odległość pomiędzy ramieniem a linią podbródka
ale to nie plastry miodu raczej zastygająca smoła
po tej stronie stopy są ciężkie
nie pozwalają na podnoszenie kolan czy zadzieranie nosa
w środku może pod żebrami a może w dole brzucha
sama nie wiem
mieszka mała dziewczynka
z trudem przełyka wodę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma