Krzysztof Lisiecki, 21 sierpnia 2014
Idę i nikt mnie nie widzi
zła myśl się w głowie budzi
przemykam chyłkiem pod ścianą
samotny w tłumie ludzi
Zgubiłem kartkę z adresem
nie znajdę domu ni klatki
o drogę spytać nie sposób
we wszystkich uszach słuchawki
Jest wreszcie jeden, któremu
zabrakło prądu w baterii
przepraszam chciał bym zapytać
mówię już bliski histerii
Chcesz pan odpowiedź otrzymać
to wyślij pan ems-a
albo skontaktuj się mailem
wreszcie to włącz gps-a
I odszedł ja stoję zdziwiony
w ulicy pełnej słońca
w jakim języku on mówił?
a może to już nie Polska
Więc wracam do siebie do swoich
skarcony w miejskim trudzie
tam można mówić z człowiekiem
tam jeszcze żyją ludzie
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 28 lipca 2014
Pierwsze umysłu wytchnienie
po długiej niewoli
czy w progach tych wytrzeźwienie
godnie żyć pozwoli
INWOKACJA
Izbo ostojo moja
sama jesteś w sobie
jak cię wyklinać potrzeba?
ten tylko się dowie kto tu trzeźwiał
i widział urok twój wątpliwy
kto poruczeń twych doznał?
i wyszedł stąd żywy
ten się nad losem ukoi
swe życie osądzi
głupiec z nadzieją powróci
mądry tu nie zbłądzi.
P A N M A T E U S Z
Czyli
ostatnie trzeźwienie przed prawdą
która się obiawi
gdy się organizm oczyści
promili pozbawi
KSIĘGA I - Piekło
Właśnie w asyście policji zajechał Mateusz
dostąpić tu prohibicji nieznanej od wielu
tygodni zabawy, no i spożywania
trzeźwienie niedanym mu było
nie sprostał rozstaniu z procentowym tematem.
Teraz prowadzony idzie raźno, odważnie
nadzieją wiedziony, że lekarz go zbada i odejść pozwoli
bo tak mu obiecano by zachował spokój
nadzieję na wolność mu dano
a jego w amoku zamroczenia prowadzą za kotary wrota
z ubrania go rozbierają, on myśli głupota
co się dzieje co robią czy prawo to mają
ja tylko po wódkę wyszedłem tam kumple czekają.
Bunt się rodzi, agresja, po co tak być musi
dlaczego on mi ręke wykręca za gardło mnie dusi?
dookoła niebiesko słyszę jakieś krzyki
co się dzieje to p i e k ł o Ja stoję jak dziki
i jak zwierzę się miotam w niemocy przetrwania
nic już do gadania nie mam próżne me błagania
Niebiescy wloką na górę do słów dojść nie dają
przywiązując mnie sznurem na łóżko rzucają
jestem jak dzikie zwierzę pozbawione woli
nie uwolnię się z więzów taka prawda boli
Lecz wyjścia nie ma i ciemność
drzwi zamknięte z trzaskiem
zaryglowany związany jedynie już wrzaskiem
zaakcentować mogę mej wolności wolę
krzyczę że chcę na swobodę, że wszystko pier.....
lecz pomocy z nikąd nikt mnie już nie słucha
to obłęd beznadzieja czy teraz kostucha
już tylko przyjść powinna i skrócić me męki
Ja krzyczę nikt nie przychodzi, próżne moje jęki
Bo więzy gniotą me ciało - bardziej nawet duszę
na walkę już siłnie stało teraz nic nie muszę
tylko powieki tak ciężkie tracę panowanie
nad umysłem i ciałem z jawą już rozstanie tak bliskie
me zmysły już odchodzą w cień
lęk staje się oczywistym i zapadam w sen.
KSIĘGA II - Przebudzenie
Dotarłem i nabyłem - wspaniałe zakupy
pieniędzy wystarczyło, zmierzam do chałupy
koledzy mnie witają owacją, poklaskiem
kieliszek mi napełniają - podnoszę i z trzaskiem
przy ust mych pragnieniu szkło pęka rozbite
otwieram oczy i widzę że nigdy wypite
me pragnienia nie będą - a było tak pięknie
teraz nawet jękiem nie jestem w stanie wyrazić
bo brakuje siły - byłem związany, zgnębiony
a sen ten tak miły dał mi namiastkę radości uwierzyć pozwolił
Tu pozbawiony wolności tkwię teraz w niewoli
z zamkniętą do życia drogą jeszcze nieobecny
z bolącą od igły nogą o dziwo bezpieczny
w sali zamkniętej ścianach dnia wspominam chwilę
te mury odcięte od swiata stały się azylem
dla losu pogardę dając rozsądek wróciły
poważnie o życiu pomyśleć teraz pozwoliły,
Ja jeszcze się boję odejść z tej błogiej przystani
tu ktoś się o nas troszczy - choć brutalnie
sami nie zostajemy z problemem
znaleźli się ludzie, którzy na siłę przemocą
pomagają w trudzie powrotu do społeczeństwa
zadają udrękę podcinając nam nogi podają nam rękę
i nie proszą lecz każą - nie błagają krzyczą
czasem wręcz ubliżają, jednak na nas liczą
pogardy do nas nie czując chcą osiągnąć cel
konkretną nam krzywdę zadając czerń zamienić w biel.
KSIĘGA III - Opamiętanie
Szczęk zamka słyszysz stłumiony ktoś wchodzi do sali
i woła cię po nazwisku głos słychać z oddali
alkomat wstawaj idziemy ty zwlekasz się z łóżka
noga boli a głowie tak bliska poduszka jaką nigdy nie była
wstajesz ponaglany i mimo woli idziesz zapoznać się z losem
czy wolności dostąpisz a może patosem
zapomnienia ugrzęźniesz w niewoli otchłani
sekundy to pokażą chęci twoje na nic
nieubłagany alkomat wskaże dalsze życie
teraz szatnia ubranie wychodzisz o świcie
papiery i faktura czekasz w depozycie
wszystko bez woli twojej rzecz się dzieje sama
trzy punkty pozostały - noga - dupa - brama.
Ty wolny już i swobodny znowu życie w cenie
bezwolnie półprzytomny stoisz tu w ,,ORLENIE''
przed truków półką pelna przeżywasz dylemat
Już wiesz, że sam rady nie dasz teraz
wznowić temat przyszłości potrzeba o bliskich mieć troskę
podjąć męską decyzję zostać na detoksie
mieć siłę by rozerwać ten zamknięty krąg
z pomocą innych przerwać alkoholu ciąg
Więc zamień krąg niemocy na pomocy koło
znajdź sobie ludzi życzliwych siądź z nimi do stołu
swym problemem się podziel wyznaj to co czujesz
jakie są twoje pragnienia, czego oczekujesz
nie wstydź się mówić otwarcie nie skrywaj przed nikim
pragnień swych do wolności - bądź alkoholikiem
tego się nie pozbędziesz tak jak lisci z wierzby
alkoholikiem będziesz zawsze lecz nareszcie trzeźwym
Ty się już postarałes dałeś z siebie wszystko
idź jaszcze jeden krok dalej odbuduj ognisko
i życiu nie daj tej szansy byś zawinił ty
by znów szminkę z ust zmyć musiała
kroplą swojej łzy.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 16 lipca 2014
Każdy myśli że lepiej innemu na świecie
że ma więcej i czemu nie mnie tylko jemu
jak byś nie miał na miarę
żył w nędzy lecz schludnie
każdy losu doświadcza
tkwi we własnym gównie
Los jest miarą goryczy
nie zdarzy się cud
nad poprzeczkę nie sięgaj
lepszy własny smród
Bo jemu się udało - bogaty, szczęśliwy
ja ubogi bez wiary jednak sprawiedliwy
on się nosi z zamiarem
ja z troską o jutro
mnie szmata z overallu
jemu z norek futro.
Co prawdą się pokaże
kto dostąpi drogi
czy on odziany w futro
czy też ja ubogi
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 13 czerwca 2014
Na drogę niepewną idąc
staraj się pamiętać
czy grosz wart przemijania
czy ludzka udręka
Odeszli cicho stąpając po pustynnym piasku
nadzieją świt wiedziony - zmierzchu nikt nie pewien
co siłę daje by przeżyć, każda chwila troską
i niebo obce i ziemia
dlaczego miłością sumienie gasić potrzeba
szczęściu zadać razy
przeżyciu szansę dając wypełniać rozkazy
By bliskim wiarę oddać
wartość życia zgubić
czemu się nie sprzeciwiasz i strzelasz do ludzi
Jednak dla siebie to robisz pozbawiając innych
dasz wiarę że tą minę podłożył niewinny
być może bronił się tylko przed najeźdźcy siłą
i jemu też zabijać wcale nie jest miło
Ty tu dla chleba zabijasz - on się tylko broni
ty tu wszedłeś z butami - on cię chce przegonić
broniąc prawdy swej wiary, tradycji, istnienia
determinacją związany pragnie wyzwolenia
Nie jesteś więc panem świata
żądnym siły wszędzie
masz parol ,,wielkiego brata''
ty tylko narzędziem
do władzy sprawowania ogniwem ostatnim
się zdajesz w oczech fałszu popleczników tronu
daj żyć spokojnie tym ludziom
i wracaj do domu
A nim decyzję podejmiesz
pomyśl jaką drogą do domu ty powrócisz
czy z urwaną nogą - czy w trumnie
by swych bliskich zadowolić zerem
na koncie w banku dodanym - i być bohaterem.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 11 czerwca 2014
Wskazane by było żeby
mieć tyle by wystarczyło
zapewnić wszystkie potrzeby
i wtedy było by miło
Nie szukać i nie zabiegać
nie starać o każdą rzecz
w dostatki opływać co dnia
czyli po prostu mieć
Mieć dom z ogrodem i auto
i basen też warto chcieć
w noc każdą z inną kochanką
rozpinać amora sieć
Tak żyć bez trosk i kłopotów
mając wciąż pełen trzos
nie bacząc na innych losy
na siebie mieć tylko wzgląd
Wspaniałe to było by gdyby
nie jeden prosty fakt
żyć w dobrobycie się nie da
bez pracy przez wiele lat.
To wszysko święta prawda
teraz pytanie bezpieczne
jak luksus sobie zapewnić
gdy się pracować nie chce
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 5 czerwca 2014
Pamiętać podobno miałem
może powinienem
przypomnieć sobie a jednak
żyję z zapomnieniem
Niepamięć nosząc w sobie
sam nie znajdę siebie
bo nie pamiętam o tym
co wiem a czego nie wiem
Tak trudno iść do przodu
droga życia kręta
nie łatwa to jest sprawa
gdy się nie pamięta
A może dla wygody
myśl się w głowie pęta
żyć sobie po swojemu
i nic nie pamiętać
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 5 czerwca 2014
Proza przekazem jest prosta
niczego nie zmienia
wiersz metaforą się jawi
zmusza do myślenia
Dalibóg czemu karzesz
mnie takim brzemieniem
dajesz się cieszyć rymem
nad ludzkim cierpieniem
Pozwalasz poznać prawdę
o życia wartości
dostąpić strofy poznania
zbłądzić do litości
Uczuć zapewnić dostatek
rymem dociekliwym
swe myśli oddać spragnionym
wersem sprawiedliwym
Nie czekając na poklask
poezji dać rację
wartości oddać innym
sobie satysfakcję
Poeta chwilą się cieszy
gdy ogarnia rymy
na życie wers przekładając
ty szukasz przyczyny
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 czerwca 2014
Na ziemi żyją ludzie
tej prawdy się nie da wykluczyć
lecz jak się mają traktować
tego się muszą nauczyć
Dla wszyskich miejsca jest dosyć
ale nie każdy to czuje
na pozór tyle przestrzeni
a jednak dla wielu brakuje
Ludzie na świecie są różni
poważni i całkiem dziecinni
patrzący trzeźwo na życie
zwyczajni - no i ci ,,inni''
Innym jest czarny wsód białych
i żółty na śniegu bieli
inni są ci co kochają
inaczej niż wszyscy by chcieli
Zbyt ciasną się wyda planeta
żyjącym na wąskiej przestrzeni
nietolerancji poglądów
prawa do życia na ziemi
Tak głosząc swe szare osądy
wtłoczone w schemat przyjęty
nie dają ,,innym'' prawa
do życia w kolorach tęczy
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 czerwca 2014
Dość już tego - odchodzę
znosić baty losu do czasu można tylko
zbyt wiele kłopotu nie sprawię - już mnie nie ma
teraz sama ze sobą poradzisz sobie lepiej
już moją osobą się nie przejmiesz
nie spytasz, nie wyjaśnisz sprawy
co było to minęło, dosyć tej zabawy
Ja już wolny, swobodny
teraz mogę wszystko
pojechać dokądkolwiek
choć z jedną walizką
Mam czasu dość na rzeczy, których nie robiłem
mieć mogę to co chciałem, za co kiedyś piłem
To wspaniałe - prawda
lecz w gardle to kością mi uwięzło
po prostu zerwałem z miłością
Czym że jest więc ta wolność, której tak pragnąłem
czy życie wolnym da szczęście
czy tak to pojąłem
czy te wszystkie zdarzenia
to przypadkiem nie losu wielokrotność
Życie nie jest wolnością
wolność to samotność
Przez te lata wolności samotnej do woli zaznałem
dość już tego wracam do niewoli
K.eL
Krzysztof Lisiecki, 31 maja 2014
Dom rodzinny to miejsce święte
nigdy nie pozwolę go znieważyć
to miejsce przy stole
to jest azyl do którego wracasz
tutaj spotykasz siostrę
spotykasz też brata
Stąd wyszedłeś na drogi życia swego kręte
tutaj powrócić możesz, nigdy nie zamknięte
drzwi tego domu będą przed tobą
nigdy swą osobą nie wywołasz tu strachu
obawy i drogą którą podążać będziesz
nie znajdziesz przed sobą lepszego miejsca
Teraz na swoim jesteś i czas nastał inny
gdziekolwiek byś się nie znalazł
zawsze dom rodzinny najdroższym ci będzie
pojąć już nie zdołasz
w nim czeka Matka twoja, która tęskni - woła
Ojciec twój ukochany, który radą służy
Jeśli dziś zagubiony jesteś w swej podróży
i życia swego temat spuściłeś już z tonu
nie zastanawiaj się dłużej
wracaj tu do domu
Mam na to szczerą ochotę - może wrócę jeśli
znajdę tam miejsce dla siebie
miejsca nie ma - za późno, rodzice odeszli
Ty nagle zrozumiałeś i stałeś się inny
tam gdzie twa żona i dzieci
teraz dom rodzinny jest tutaj między wami
prawda nie uleci - to jest wasz dom rodzinny
dom dla twoich dzieci
To one z niego kiedyś wyjdą na swe drogi kręte
i twoją sprawą będzie by nigdy zamknięte
im nie były domu rodzinnego wrota
by ich myśli do niego goniła tęsknota
A dopóki żyć będziesz musisz dać im azyl
by mogły tu powracać i przez chwilę marzyć
o dzieciństwie o latach młodzieńczych, niewinnych
by dom ich rodzinny nie stał im się innym
Żeby nie pomyślały o życiu że to jest zabawa
stwórz dom rodzinny dla dzieci
twoja to jest sprawa.
K.eL.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga