Jaro, 20 april 2014
wyobraź sobie zmartwychwstanie
może wygląda jak modlitwa
niezwykłe ojcze nasz poczęte w chmurach
z przecinkiem na wiatr myśli
i kropką na cienistej drodze
Jaro, 1 december 2013
W takie ciężkie, pochmurne dni,
gdy niebo prawie się kruszy,
uciekamy w lunaparki,
w zapomniane kąty duszy.
Wtedy wynurza się z cienia,
ten niebieski zeszyt w kratkę,
gdzie na polu rosła grusza,
a ty siedzisz w sadzie z dziadkiem.
Są czereśnie tak czerwone,
takie teraz nie bywają,
i w zapachu jabłek toniesz,
których nie ma nawet w raju.
A na końcu są bociany,
stare gniazdo i topole.
Za nim, tylko puch rozwiany,
leci z wiatrem ponad polem.
Tam wciąż jesteś taki mały,
w ręku trzymasz zeszyt w kratkę,
wraz z rysunkiem czułych krain,
są wspomnieniem z twoim dziadkiem.
Jaro, 19 december 2013
promienie głośno zagrały złotem
płonące smyczki na ścianie nieba
zmieniły ciszę w tańczącą grotę
uśpione zmysły w szumiące drzewa
popękał kamień z szarych przełęczy
rozmyty miękkim dźwiękiem wiolonczel
zapadł się w błękit z barwami tęczy
rozsiewa chóry w podniebne pnącze
wejdzie po ścianach gotyckiej wieży
gdzie umysł wybije się ponad czas
z okrzykiem zdobywcy który uwierzył
że już się styka z krzywizną do gwiazd
tu inne nuty i mroźne siły
ze szczytu widać nowy widnokrąg
wtedy zobaczy że się pomylił
spoglądał tylko przez jedno okno
Jaro, 10 february 2013
było jeszcze ciemno
w radiu odmieniano miłość
przez wszystkie przypadki
zwykły bełkot ziarnojadów
a miłość jest jak wino
z posmakiem goryczy w codzienności
żeby zachować słodycz na noc
kiedy łapiesz ją za rękę
tylko mocniej ściska
nie był niezwykłym dzieckiem
ale był jego
ośmioma latami
ciężkich wyrzeczeń i noszenia złomu
na próżno
teraz pozostały tylko wschody słońca
które kiedyś było bogiem
nawet jemu pewnie by nie wygrażał
i nadal głośno rozmawiał z synem
tylko to warto uwiecznić
resztę opowiedzą ziarnojady
Jaro, 22 november 2013
zostawiamy za sobą
błękit w podcieniach parkowej alei
przytulone wzgórze z widokiem na rzekę
ze słońcem przenikającym twarze
zielono nam z dotykiem na ustach
wtedy od słów wolimy spojrzenia
najbliższe zagubione w ciemności
jaskółki szukające gniazda w splecionych dłoniach
później już dalej
Jaro, 30 june 2014
kiedy chciwie wciąga smaki hurysy
z piersi rozgrzanych w trąbiące klaksony
czas teraźniejszy staje się przyszłym
z dłonią głęboko w pierzastym kokonie
rozkoszne dźwięki są mu słodkim domem
rozgrzane gładkie protoplastki jeżyn
przejdą przez palce lekko rozłożone
soczyste mimozy i giętkie żleby
założy laur wraz ze złotym kordem
pomaszeruje już po ściętym drzewie
pięknie lecz jakby wyrżnął kogoś w mordę
bo wszystko robił by docenić siebie
Jaro, 22 december 2014
nie wiem czy jest jeszcze czy tylko przechodził
w końcu bez początku nie można urodzić
byłeś jeszcze mały malutki jak dłonie
rosnąca roślina która przyszła do mnie
pewnie w zamieszaniu dotknął cię językiem
zapewne wyszeptał żyj ty też przywykniesz
nie trzeba na klęczkach on się z tego śmieje
lepiej go przywitaj gdy zobaczysz cienie
rzucane przez życie w zmienianych promieniach
bez fałszywych wyznań i bez przyrzeczenia
mało mam pewności ale podejrzewam
że z tym jabłkiem w raju to trochę zalewał
nie wolno zamykać myśli w ciasnej klatce
choćby była złota będziesz w cudzej łasce
dla człowieka ważna jest swobodna przestrzeń
napisz przez istnienie własną księgę jestem
Jaro, 21 december 2013
cierpliwie wpatrzeni w nasze twarze
stajemy co dzień odbici w lustrach
on się ogoli bez zbędnych wrażeń
ona czerwienią ubarwi usta
rysa po rysie zmarszczka po zmarszczce
już zapomniane ale gdzieś drzemie
szampan z truskawką nocne latawce
i jak to było scałować ciebie
tak chce wyskoczyć pokrętne nosem
wpuszcza gorączkę w stygnące trzewia
kropla po kropli w schłodzoną rosę
spływa już ciepło zaczyna śpiewać
wciąż układamy swoje wspomnienia
z zielenią patyny przykryte mgłą
leżą na półkach w różnych odcieniach
puszyste gołębie podobne snom
Jaro, 30 may 2013
kiedy otworzysz starzejące się okna na polne drogi
pieszczotliwie schowane wśród wierzb
zobaczysz kobietę
popatrzy z miłością w oczach
przytuli dziecko
do piersi wystającej zza białej koszuli
to cały świat
biała chałupa otoczona zaoraną równiną
gdzie niebo tęskni obłokami za lecącym bocianem
a w sieni pachnie świeżo upieczony chleb
niczego nie brakuje
w zapachu skoszonej trawy
szczęśliwie toczy się czas
odmierzany rosnącym zbożem
bezpiecznie zastygły w bursztynowej przestrzeni
która zniknie z lustra
mimo że wydawała się wieczna
bo trzeba mrugnąć powiekami
Jaro, 26 february 2013
urwane słowa dwa skręty ślepych kiszek
z przerwaną ciszą od wielkiego dzwonu
gotuj na wolnym ogniu
przecedź słowa powłócząc wzrokiem
dodaj słodki uśmiech i anielskie głosy
dopraw soczystą wymową i całym rozpromienieniem
już zamieniasz się w słuch
podawaj z odkrytym sekretem
wychodząc na ludzi
balansując na granicy smaku
spowodujesz bezbrzeżne zdumienie
sukces murowany
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
10 may 2024
10.05wiesiek
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik