Jaro, 29 august 2013
niechęć obojga
demoluje cichy most
grają w dwa ognie
-----
reluctance of both
demolishing quiet bridge
playing a dodgeball
-----
renuencia de los dos
demolición de puente tranquilo
jugando de balón prisionero
Jaro, 21 july 2013
głód jest straszny
trzeba żreć i wchłaniać
nieważne czy ze smakiem
byleby zaspokoić istnienie
a i tak wszystko o czym teraz
będzie śmierdziało już po jednym dniu
rosło w gardle i żołądku
tylko w odwrotnym kierunku
wyrwie się na światło
i nawet kiedy niebyt staje się nazbyt oczywistym
stawia się pytanie
czy deszcz powinien padać prosto w oczy
spływać po rzęsach tak jak łzy
wypełniać sztywno rozchylone usta
a może tak wypływa duszny dym
a może tak wygląda ciemna pustka
Jaro, 7 july 2013
Pewnie miał tak nie od dziś
- słone, pieprzne, zwiędły liść.
Spierzchnięcie ustami, dziwny stosunek
- w niedzielne południe zarzynał kurę.
A ona znosiła mu złote oczy,
pływalne po wierzchu, kiedy ją łączył
z warzywnie sutym dezyderatem,
by spożyć na stole z obrusem w kratę.
Jak można przypuszczać rozgotowanie,
nie służy miłości - to temperament.
I po cóż tak zrobił? - Leżała gdzie łyżka.
A po co ją zarżnął? - Bo sama przyszła.
Jaro, 30 june 2013
rosła w milczeniu biała trochę w fioletach
uśmiech z ogrodu zwiewna niczym kobieta
szybko rozkwitła jeszcze nie mając liści
jak miękki dotyk nocą chciała się przyśnić
przyjemnie chłodna wślizgując się w pościele
poranne światło ubrać we wczesną zieleń
wyszła światłocieniem w słoneczne aleje
zamknięta w kroplach rosy ciągle pięknieje
to wszystko pewnie bajka i ciasto z rodzynkami
by smutki wyszły z głowy by zmysły czymś omamić
lecz kiedy wyobraźnia ucieknie na manowce
to może też to ujrzysz i nazwiesz się wędrowcem
Jaro, 20 june 2013
po wszystkich upadkach szybko się podnosi
bo wczoraj już było żyje dniem dzisiejszym
sprzeda ci uśmiech za jeden mały grosik
i dzień przesiedzi ze szczęściem na poręczy
wieczorem bywała z czasem zakochana
wzdychała do gwiazdy za pełnią księżyca
przelotne uczucia przechodzą do rana
kolejna błahostka utonie w zachwytach
zamknięta w rysunku z jej aromatem
na którym nakreśli wiosenne zielenie
na jutro na dłużej zupełnie nieważne
kiedyś tam zajrzy i spotka wspomnienie
Jaro, 16 june 2013
kiedy wyciśniesz codzienność do suchej nitki
bez niespodzianek
przymkniesz oczy
jej szept pogładzi zmysły
obudzi dotąd głuche kiedyś
i stopi ołów z witraży zastygłych na siatkówce
pojawią się jej słudzy papiliony machaon
pomkną z krwiobiegiem we wszystkich kierunkach
by zastygać i znikać w jednej chwili soczyście chłodzącej
na udach i karku
zapukaj do drzwi jej sceny
odpowie jak echo
królowa samotnych przestrzeni
którą jeszcze wczoraj
nazywałeś zwyczajnie żoną
Jaro, 10 june 2013
noc była jasna z księżycem w pełni
wszędzie widziano brodzące cienie
węszyły zdobycz z gorących tętnic
zmieniając zapach w mordercze brzemię
pragnąc polować z kamiennym sercem
zdobyły mądrość w leśnych ostępach
z szarych potoków w złociste tęcze
w ostrości źrenic zamknięta głębia
hołdują jednej wpatrzonej w turnie
samotnie rosłej królowej sośnie
kiedy ją widzą w noce bezchmurne
niesie się wycie i w lesie rośnie
poszukaj głosów na wietrznym stoku
gdzieś wśród zieleni kryją się wilki
w meandrach skrytych dla ludzkich oczu
w drzewiastych trzewiach świtem zamilkły
Jaro, 4 june 2013
nadchodzi mglista z cichym westchnieniem
jeszcze się waha w dali rozgląda
w oczach ma iskry srebro krzemienne
a talię skryła w zwodniczych prądach
rytmicznie tańczy szalona rośnie
kałuże grają jej rytm na polach
w świetlistych kręgach krzyczy wciąż głośniej
z dzikim spojrzeniem do ciebie woła
i chcesz pochwycić zapach ozonu
miękko się rzucić w wietrzne ramiona
usłyszeć wszystkie tonacje gromów
z wodnistych ścieżek splecionych w dłoniach
kiedy zbyt mocno zawładną furie
będzie za późno skończyć ze snami
dzień z nocą same zmienią się w próżnię
czerń będzie wracać falą tsunami
Jaro, 30 may 2013
kiedy otworzysz starzejące się okna na polne drogi
pieszczotliwie schowane wśród wierzb
zobaczysz kobietę
popatrzy z miłością w oczach
przytuli dziecko
do piersi wystającej zza białej koszuli
to cały świat
biała chałupa otoczona zaoraną równiną
gdzie niebo tęskni obłokami za lecącym bocianem
a w sieni pachnie świeżo upieczony chleb
niczego nie brakuje
w zapachu skoszonej trawy
szczęśliwie toczy się czas
odmierzany rosnącym zbożem
bezpiecznie zastygły w bursztynowej przestrzeni
która zniknie z lustra
mimo że wydawała się wieczna
bo trzeba mrugnąć powiekami
Jaro, 7 may 2013
światło nigdy nie zasypia z zapachem świeżej ryby
plaże ogorzałe
sylwetki drzew oliwnych z promieniami słońca
pojawią się dalej
szumią jeszcze niewidoczne rozbiją się o brzeg
ze świstem fale
jaskinie jak hełmy hoplitów przekuwa morska woda
w spokojne raje
na wyspie Minotaura przy klifie błyszczą krypy
niebiesko białe
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.