Wojciech Jacek Pelc, 2 may 2013
byliśmy tam. płynęliśmy na wielkich okrętach,
lecz częściej zwykłymi łajbami, wydawałoby się
niezgodnie z odwiecznym prawem nurtu.
odkrywaliśmy odkryte, budowaliśmy
już zbudowane. nasi Niemcy, jak gwiazdy
w bezchmurną noc, zostali przyjaciółmi.
takimi od słów i wielkomiejskich skrzyżowań.
(trochę dziwiły ślady późniejszych stóp
na starych fundamentach). tak jakby
przy okazji, od niechcenia, rodziliśmy dzieci.
one też kiedyś wyruszą w górę, do źródeł.
pod białymi żaglami i niepodległą banderą,
na łodziach, których jeszcze nie ukończyli.
usypią usypane, wyłowią to co na wierzchu.
odnajdą swoich cudzoziemców i zwiążą z nimi
dla nas niepojętym językiem
i właśnie wtedy zrozumieją.
lecz dziś tego im jeszcze nie opowiemy.
Żuławka Sztumska - sierpień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 17 february 2013
Uroda barów jest nieskończona
jak uroda kobiet – Rafał Wojaczek
kilka kobiet na krzesłach
siedzą bujają czasem
podchodzi do nich mężczyzna
zbiera to co powiedzą
kobiety mówią ciałem
i tym co na siebie włożyły
słowa między nimi są murem
ostrożne jak awangarda
potem mężczyzna wraca
oddaje pokłady i
nieistotne
jest cisza on się rozmnaża
kocha każdą
osobno
Malbork - wrzesień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 19 august 2012
zamykasz powieki kiedy otwieramy nasz czas.
niewiele; miliony ciepłych drgań, gęsich piór, materia.
a papilarni włóczędzy zapisują ścieżki,
miejsca odlotów.
obrazy rzeczywistości znikają w tle.
przesuwanie granic kończy się bez perspektyw. wciąż
mało. zachłannie gryziemy chwilę i słowo, uparcie
trzymając delikatną nić. ostatnią.
i jeszcze: tylko nie patrz mi w oczy.
Tomaszów Mazowiecki - maj 2009
Wojciech Jacek Pelc, 28 january 2013
pamiętam to jak dźwięk z wież katedry
Notre Dame, codzienny dotyk paryskich portali.
jakbyśmy trzymali za klamkę drzwi Europy.
śmialiśmy się, tłumacząc niemieckim turystom
zakręty slawistyki, różnice między Danzigiem,
a Gdańskiem, dlaczego nie jesteś Jugosłowianką.
udawałaś dla mnie prostytutkę z Pigalaka
i obojętność, ja, że się przy tobie nie ubogacam.
piliśmy najtańsze wina, kradliśmy pocztówki.
pozbyłem się ostatnich franków, bo chciałaś skosztować
pieczonych kasztanów, gdy nagle wszystko się zatrzymało
na schodach Montmartre'u. potem złapała nas
muzyka i świętość ścian białej bazyliki.
kto kogo za dłoń? nie pamiętam.
nie wiem, dlaczego tamtej jesieni miasto
nie urodziło, nie zapisałem twojego imienia,
lecz za to mój Paryż ma teraz pociągłą twarz,
gotyckie rysy, zielony spokój w spojrzeniu.
środkiem płynie blondynka. Sekwana.
Żuławka Sztumska - lipiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 26 january 2013
lubię, kiedy jesteś nieobecna wzrokiem,
wbita w poduszkę, anielską niecierpliwość.
twoje włosy – mazaje zakręcone pędzlem
na płótnie, jak podkład pod spodziewane dzieło.
nie cierpię, choć wciąż więcej pożądam
czego mało, lecz teraz nie ma to żadnego znaczenia;
być grzechem i kochać najniezwyczajniej,
leżeć przy tobie z ciężkim oddechem.
mówisz nie używając pryzmatów,
bez noża na gardle, czy pustki w portfelu,
zbyt długo mnie w tobie nie było,
bierz swoje chłopaku, bez końca, tu wszystko pasuje.
zmęczeni, spoceni, zechcemy to później opisać:
kotek, potrafisz! przecież jesteś poetą.
i rosną pewności, zacieśniam się wokół.
mimo przestrzeni wiem: nigdy nie będziesz
daleko.
Żuławka Sztumska - czerwiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 31 march 2013
składa się z kanapy, foteli o wygodnych
oparciach, ławy, wymiennego obrusa i gazety
z dobrze opracowanym programem. inne przedmioty
spełniają rolę dekoracyjno-maskującą.
cyklicznie pojawiają się obowiązkowe posiłki, kawa,
ciasto rabarbarowe, oraz przekąski typu:
chipsy, krakersy, paluszki.
władzę w swoich rękach skupia ojciec. rzadko się z nią rozstaje,
gdyż rodzi to gwałtowne konflikty. najczęściej
na linii zstępni - drugi pilot (matka).
do starć dochodzi w kanałach, a punkty
zwrotne tych bitew to zazwyczaj reklamy.
w przedszybiu nie słyszy się rozmów, obowiązuje
hasłowość, na przykład: tyle programów,
a nic ciekawego, albo; święta, święta i po świętach.
oraz odzewy; o wpół do czwartej, na drugim,
nie widziałem/łam.
pole między przedszybiem, a obiektem skupiającym
jest martwe, osoba na nim - bez ostrzeżenia
ostrzeliwana. telezombii są zbrojni i dobrze
wyprani. wszystko co żywe staje się płaskie.
Żuławka Sztumska - maj 2012
Wojciech Jacek Pelc, 2 august 2012
żona już śpi źle się poczuła
ośmiogodzinny dostarczyciel stresu
popsuł drukarkę
(tusz z rzęs zostawiła w łazience)
chłopaki składają ludzika zabawkę
wyobraźnia wokół tętni żywym srebrem
i chcą abyśmy robili to razem
(tuż pod rzęskami miga niedorosły świat)
pies w przedpokoju trąca nosem
merda łypie kładzie łeb
na moim kolanie
(jutro maksiu jutro)
dziś już się nie pobawimy
więc idę do łóżka
(kładę głowę obok twoich snów)
śpię dobrze
ranek tuż tuż
Wojciech Jacek Pelc, 19 january 2013
Wychodzą solo lub małymi grupkami
trzymają się pod rękę śmieją
Za sobą mają kosmetyczkę godziny
w secondhandzie lustro i czas
Wydają się niczego nie zauważać
Zatem najpierw widzimy panny piękne i smukłe
Są pojedyncze posągowe wszystko
w nich jest proste długie jakby nieskończone
przez co wydają się milsze ciału
Te zgrupowane filuterne pojawiają się później
jak Marilyn Monroe kręcą włosami tyłkami językiem
i zrazu zyskują opinię plastra na duszę
W tym czasie mężczyźni podwijają rękawy koszul witają
mocnym uściskiem dłoni udają obojętność Schodzą się
wokół aut Za chwilę niektórym
zapiszczą opony – znak że jeszcze nie znaleźli
*
Jest maj/czerwiec upalne południe
to tutaj najważniejsza pora dnia tygodnia i roku
Szerokim asfaltem ciągnie się targ
Sprzedają lilie kolce niedzielny rosół
Żuławka Sztumska - maj 2011
Wojciech Jacek Pelc, 6 october 2013
od kiedy Oprah Winfrey w swoim talk show
opisała magiczną moc jagód acai
rosnących dziko w niedostępnych zakątkach amazońskiej puszczy,
rodzinie Brego żyje się lepiej.
ilość witamin, mikroelementów oraz przeciwutleniaczy
zawartych w owocach składających się praktycznie
z samej pestki obleczonej skórką powoduje, że przemysł
spożywczy i kosmetyczny pierwszego świata
wysyła wciąż więcej zamówień.
praca przy zbiorach jest niebezpieczna
i wymaga dużej sprawności fizycznej.
tę zbieracze zawdzięczają acai.
sprawność duchową zapewnia mit o legendarnej księżniczce,
która poświęciła nowo narodzoną córkę,
by przebłagać bogów podczas wielkiego głodu.
(Iacę znaleziono później z pękniętym sercem
pod palmą, na której rosły energetyczne owoce.)
*
dziś amazońscy Indianie nie muszą zabijać dzieci,
aby zaspokoić swoje pragnienia, dlatego rodzina Brego
mówi: obrigado - bywalcom cywilizowanych dyskotek,
klientom sklepów z kosmetykami. mówi to
z pełnym brzuchem i bez żadnej zmarszczki na twarzy.
Żuławka Sztumska – styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 16 january 2013
1. Birkenau
choć wieje wiatr i w pamięci
na zawsze pozostanie ogrom
traw miarowo pochylanych w jednym kierunku,
to pole wydaje się martwym.
pomysł był szybki i prosty;
skoro już przejeżdżam warto zobaczyć,
dotknąć, potem pochwalić się:
należę do grona tych, co się pochylili.
po powrocie do auta nie umiem nic
powiedzieć.
odjeżdżam.
2. Stutthof
„nie zaleca się zwiedzania obozu dzieciom
poniżej trzynastego roku życia.”
krótka narada. nie!
nie wchodzimy, młodszy ma osiem, za wcześnie.
to może być zbyt szokujące,
abstrakcyjne,
mija się z celem.
do prawdy trzeba dorosnąć,
choć ja nadal nie potrafię uwierzyć.
Sztutowo - maj 2011
Wojciech Jacek Pelc, 24 july 2014
młodzi mężczyźni pokazują swoje ciała
i rzeźbione możliwości
dziewczęta jak w dyskotece
wpadają w oko i chcą tam pozostać
kobiety prażą się w słońcu
pomazane kremami i myślą
że ich faceci którzy właśnie uganiają się wzrokiem
za jędrnymi pupami bywalczyń dyskotek
przyjechali tutaj popływać
mówisz że to stereotyp
który na dodatek rzadko się sprawdza
zapewne masz rację
miałbyś także ochotę nazwać to dziecinadą
ale dzieciaki właśnie bawią się w wodzie
w najlepsze
Swornegacie - lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 10 october 2014
byłaś niewinna jak loki małego Chrystusa
jak oczy dzieci z Biesłanu
mówiłaś głosem który zamiast rozchodzić się otaczał
wpływał niczym biały żaglowiec
w środek butelki po rumie
świeżość mięty puch wigilijnego śniegu
subtelny aromat poranków
to była wyłącznie twoja zasługa
i jeszcze te słowa unoszące się w karmelowym powietrzu
dopieszczone nie ostateczne
*
powiedz Anno co ci zrobili
bezbarwni piewcy idei równych stolików
rozkładający karty według zwykłej kolejności
sprzedawcy ubogich instynktów
poławiacze księżycowych świateł
gdzie leży granica rozszczepień
odartych wyrazów braku woalek
kiedy ją przekroczyłaś
Żuławka Sztumska - sierpień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 19 april 2015
Jackowi Ż.
babcie w moherowych beretach kochają Boga jak nikt
inny na świecie i nikomu na świecie nie dadzą
o tym zapomnieć. potrzebują też ciebie, by móc wzmacniać
swą wiarę każdego dnia. bo któż lepiej ją scementuje
jeśli nie wspólny wróg.
dlatego, drogi operatorze kamery ze znienawidzonej
stacji TV, kawiarniany czytelniku Gazety Wyborczej, lub ty
długowłosy przechodniu w koszulce z napisem:
fuck - shit - no future, pozwólcie babciom w beretach
nie cierpieć i zbawiać nasz świat.
Bóg zamieszkał przecież w każdym człowieku,
wiec może miał w tym jakiś ukryty zamysł, że okulary pod moherem
akurat w tobie Go nie dostrzegają?
albo to tylko Jego specyficzne poczucie humoru.
wybrał sobie pokoik od zaplecza i teraz się z ciebie śmieje:
zobacz, kolego, właśnie na tym polega sens cierpienia.
Granowo - kwiecień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 13 november 2012
wczorajszy istambuł ma w sobie coś z psa,
który jeździł koleją. jest poświęcony
do ostatniej kosteczki. na ścianach
wiszą futrowe zwierzęta, a panie ociekając
kamieniem pięknieją, chowają diamenty
do torebeczki. tam mały pistolecik,
który w razie potrzeby i tak ich nie obroni,
czeka na płaszcze z gnatami. gdy przyjdą
cichutko zaskomli. a oni pogłaszczą
skórzaną rękawicą po skroni, zostawią
krzyżyk, pierścionek mendelssona, przechwycą
tylko diamenty i tajny kod. pani skona.
a gdzież nam współczesnym do istambułu,
nawet konstantynopola. my mamy ścięgna
i mięso, w takich warunkach trudno czegoś
dokonać. zatem zbudujmy sobie letniskowca
z wtórnych opakowań, zaprośmy przyjaciół,
niech biegają za kośćmi, niech im ogony
szaleją: szast szast szast... szast prast...
(pozwólcie, ze tak zakończę – onomatopeją)
Żuławka Sztumska - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 24 july 2015
palenie szkodzi ale nie poetom
poetom szkodzi życie
bez jakichkolwiek używek
poeci używają życia
jak mydła jak packi na muchy
bezwiednie mechanicznie
stąd mają tę łatwość
zamiany go w wersy
stąd mają ten dar
odkrywania siebie
odkryci mogą być celem
łatwym do spalenia
lecz jak powszechnie wiadomo
poeta z rozkoszą da się podpalić
kolejnym pomysłom
które w jego głowie
zrodzi uzależnienie
poeta który płonie
jest przecież prawdziwy
Żuławka Sztumska - lipiec 2014
Wojciech Jacek Pelc, 11 november 2012
nie ma poezji w widoku szczytów,
ośnieżonych, lśniących, oglądanych z doliny.
nie ma jej na łące, wśród stad
motyli i w pojedynczej biedronce.
nie schowała się między kartami
starodruków, nie skrada za nami
w wieczornych cieniach, nie tańczy na wietrze
z firankami, nie leży na bruku.
jest nieobecna na skraju ciszy
i dla odmiany w hałasie nut
także jej nie spotkamy. nie szukaj w szeptach,
dotyku, leniwym czasie. w rzeczach,
zdarzeniach, tam gdzie mieszkamy,
w pojęciu „miłość” i w samym fakcie,
że się kochamy. nie ma poezji bez twojej zgody.
zaklęta jest w tobie. czarodziej - człowiek.
Piątnica - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 10 march 2013
przepraszam, że byłem ciężki, gdy się obudziłaś,
nie sfrunąłem z nieba jak gwiazdka wprost
na twoje chcenie, za brak zwierzęcości
i zgubione tropy, za zamarudzenie.
przepraszam też za słowa, których nie ubrałem
dostatecznie ciepło jak na tę porę roku,
i za długość fali, że ją odebrałaś, bliskość,
która nie przyrosła, za stoicki spokój.
jesteś koniczyną, moim czwartym listkiem,
gwiazdą scenariuszy napisanych w trakcie
naszych długich rozstań i prywatną Matą Hari,
więc wybacz mi wiersz, fakt że musiał powstać.
Łańcut - styczeń 2012
Wojciech Jacek Pelc, 27 december 2015
kiedy bracia Słowianie siadają do stołu
nie ma tematu w którym nie mieliby racji
każdą rzecz postawią na ostrzu noża
a wątpliwości przygniotą pięścią do blatu
kiedy bracia Słowianie postanawiają się upić
robią to zawsze do samego końca do szklanej
pustki spojrzenia wytartych podszewek kieszeni
do najciemniejszych głębin swojego DNA
kiedy bracia Słowianie idą się modlić
sam Bóg przystawia ucho do konfesjonału
i rozpalają się jego myśli rozświetla dusza a potem ten sam Bóg
łapie się za głowę bo znów tak łatwo dał im się nabrać
kiedy bracia Słowianie zaczynają kochać
są w stanie przemierzyć pół świata bez serca
potrafią dotrzeć na skraj i zaraz powrócić
by ucałować dłoń w której to serce zostawili
a kiedy bracia Słowianie wyruszą na wojnę
nie zdradzą nawet fotografii nie oddadzą piędzi niczego
spotkają się tylko w centrum piekła które
sami sobie zgotują lub do którego pośle ich
bliźniaczy brat – honor
Ostrów Mazowiecka - wrzesień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 7 february 2016
Anna poświęca się i wybiera syna
zapewnia mu najlepsze szkoły
znajduje kandydatki godne jego boku
oraz posadę na carskim urzędzie
w domu jest ochmistrzynią
w ogrodzie pierwszym ogrodnikiem
przed światem udaje żonę
przed sobą kobietę
nie płacze nocami nie wspomina
nie czyta romansów i nie chce
być ich bohaterką
z całych sił nie pamięta
koniecznie nigdzie nie wyjeżdża
szerokim łukiem omija dworce
umiera we własnym łóżku
Żuławka Sztumska - luty 2015
Wojciech Jacek Pelc, 18 april 2016
zniknąć. nie być. zaginąć.
rozpłynąć się, w mgłę przeistoczyć.
niczym japoński kamikadze - uderzyć
i tyle. i niech nikt już nie zapyta nawet,
nie zapisze, nie zaznaczy korytarzy.
ani dróg, które w ciemnościach
giną nieskończenie.
rozlecieć się.
Madagaskar, Malediwy, wyspa Guam.
wszędzie tam, gdzie nawet palcem
nie trafisz, gdzie diabeł mówi,
a aniołowie nie dolatują,
gdzie mieszają się z duchami demony.
na wszystkie cztery strony.
świata.
jak pacierz. skończyć się i do głowy
poducha. za drzwiami kostucha.
pobłogosław Panie. i amen.
Rogoźno - grudzień 2015
Wojciech Jacek Pelc, 21 september 2017
Wszystkie święte twarze kierowały
swoje spojrzenia tylko na nas.
Światło przebijało się przez witraż
nieśmiało, jakby chciało ukryć
przed światem moje drżenie rąk,
twoją gęsią skórę. Zapach
świec dławił słowa, które od dawna
więziłem w gardle, a które ty już przeczuwałaś.
Mówiłaś że od klęczenia bolą cię kolana, że zimno
i ponuro, że boisz się kiedy jest tak cicho.
Wieczory zapadały nagle, lecz pozwalały,
bym mógł podziwiać twoją pierś
przez wełniany sweter, bym jeszcze
długo w noc rozkoszował się zapachem
szamponu którym myłaś włosy.
Lakier na twoich paznokciach,
smukłość dłoni, zbyt długie nogawki spodni
albo odsłonięta szyja, kiedy pochylałaś głowę
by przyjąć ode mnie opłatek.
Chwytałem wszystkie szczegóły.
Modliłem się o nie.
Pamiętam też twoją książeczkę w ciemnobrązowej
oprawie, z pergaminowymi karteczkami i czerwoną
tasiemką zamiast zakładki,
kiedy upadła na posadzkę. To wtedy pierwszy raz
cię dotknąłem
i poczułem na sobie Jego wzrok.
Patrzył na nas z góry, z krucyfiksu.
Pod sklepieniem.
Wojciech Jacek Pelc, 3 september 2012
na plaży, wśród turystów, budek z piwem
i kiełbaskami, rozpalony słońcem, nagi.
w bezmasce na twarzy.
rozłożyłem szeroko ramiona
i palce maksymalnie w kierunkach.
patrzcie! oto ja, kompletny i od środka.
z odkrytą tajemnicą. dla was.
(euforia kilku sekund oczekiwania na achy)
pierwszy był kot. zrobił kupę,
łapką przysypał nieczystości
i usłyszałem płacz dziecka
z tęsknoty za lodem. następni:
bananowa skórka w towarzystwie
dwóch niedopałków i kurwa!
od czego, psia mać, są tojtoje!
przecierając okulary staruszka
zapytała czy nie widziałem Henryka.
szaszłyki skwierczały.
Kadyny - lipiec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 12 april 2015
gdzie tornister na tapczanie i głos chłopaków za oknem,
kanapki ze smalcem i solą, letni chłód sieni.
gdzie szutrowe nawierzchnie osadzane na ubraniach,
wyścig pokoju w piaskownicy, gorące kartofle.
gdzie stosy map rozkładanych wieczorami jak obietnice
podróży i przygód, zamorskie terytoria oczekujące zdobycia.
gdzie czekolada na Wielkanoc i pomarańcze pod choinką,
ciepłe mleko z glinianego garnuszka, piana na ustach.
gdzie basowy głos dojarek wołających na wieczorynkę,
wspólne seanse przed dzikim zachodem, Kamiński i Kurek.
gdzie Matka Boska na ścianach i krzyże nad drzwiami,
Chrystus, jego wszędobylskie oko.
gdzie ciepło i brak grawitacji dorosłego życia.
gdzie śpią pod pierzyną tajemnice świata.
gdzie nigdy nie dotrę, choć zataczam koło.
tam wysyłam swojego Voyagera.
niech leci, może odczyta go ktoś obcy
z przyszłych pokoleń.
Granowo - kwiecień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 3 november 2014
teraz już nic ją nie czeka. tylko brudne
podarte koszule, z rzadka szelest papierów,
wybór kolorów szuflad i wpływ
na rozstawienie luster, w których wciąż znajduje
wyraźny brak głębi, taflę swojej twarzy.
przez chwilę będzie szamotać się w sieci,
jak syrena wabić przygodnych marynarzy,
napisze historię o białym okręcie,
o tym jak rozbuduje port i zwiększy połowy,
a potem sama w nią nie uwierzy.
zostaną jeszcze wspomnienia klejnotu w koronie
świadomość podróbki, błyskotki, która traci blask
wyciągnięta z wody. dłonie jak haki
na rybackim sznurze zaczepią coś jedynie z przypadku,
palce przyzwyczają się do mokrych traw.
czasem dotknie dna, lecz nigdy nie skoczy.
zatrzyma ją krew, młoda świeża ikra.
Żuławka Sztumska - październik 2013
Wojciech Jacek Pelc, 27 september 2012
w Hiszpanii lata bywają gorące,
kobiety podobno też.
nie wiem tego na pewno, nigdy
nie byłem o tej porze w Hiszpanii,
tak jak nigdy nie byłem w Chinach,
ale czasem wyobrażam sobie
gorącą, skośnooką dziewczynę
jak rozgrzewa mnie zimą.
latem nie musi.
lato wyobrażę sobie w Meksyku.
Malbork - wrzesień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 20 january 2015
ulica jest letnia drzewa przy niej zielone
dołem przebiega życie jakby nie chciało
utracić biletów wykupionych last minute
nadmiaru bagaży
kobieta bez pleców przewieszona przez balustradę
jak ręcznik w narożniku nokautowanego boksera
mierzy wzrokiem odległość
od desek pełnych odwagi do rogu z poniżeniem
z nosa kapie jej krew spada między przechodniów
zwiastuje białą kredę na przytulnym asfalcie
od dawna już nie nadąża nie wyczekuje
rumaków gołębich piór na skroniach
na scenę wkracza jej facet mocno chwyta za rękę
wymierza trzeźwe spojrzenie
i z cienkich ust kobiety wypływa mleko
a z piersi niteczka
za chwilę wyjdą stąd
razem
wleją się w ulice jak dopływy
jak strumienie grawitacyjnych kłamstw
mężczyzna wytrze butem
kropelki krwi na asfalcie
Żuławka Sztumska - styczeń 2014
Wojciech Jacek Pelc, 14 october 2012
szukałem słów
zginęły gdy byłem chłopcem
kiedy mamusia powtarzała
zjedz kanapki zanim wystygną
tatuś wyszywał na workach moje imię
bawiłem się z kolegami
dziewczętami
znalazłem ciebie bez tchu
czystą jak sen alkoholika
na ulicy
wzdłuż wystaw w handlowej sieci
pomyślałem że usta masz pełne wystarczy
zerżnąć ich treść i mogę kręcić
jak kołem fortuny
Żuławka Sztumska - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 3 june 2018
Jadę pociągiem z Elbląga na dworzec PKP w Malborku.
Trasa liczy około trzydziestu kilometrów.
Mam osiemnaście, może dziewiętnaście lat, i odbywam praktyki
w biurze projektowym przy Wigilijnej
(obecnie mieści się tam restauracja Oliwka).
Jadę z Opiekunem – Panem Projektantem -
facetem w sile wieku, brodą jak u starego marynarza,
wzrokiem typu: może i coś dostrzegam,
ale absolutnie nie dam tego po sobie poznać
oraz głosie, którego chyba niewielu słyszało.
Wyraźnie sytuacja mu nie pasuje.
W przedziale spotykamy dziarskiego Staruszka.
Ten z miejsca zaczyna opowieść o oficerskich czasach,
o wojnie, jak jeździł z Wilna do Kowna, a nawet
do Generalnej Guberni i jak robił w konia Hitlera i ruskich.
Wyobrażam go sobie siedzącego na karym rumaku
z szabelką w dłoni, w mundurze, lampasach i rogatywce.
Przez pierś ma przewieszoną skórzaną raportówkę,
w której trzyma tajne dokumenty.
Ma siwą bródkę typu hiszpańskiego
i szelmowski uśmiech. Pod nosem podśpiewuje:
"Hej koniku, a jak się postarasz..."
Opiekun po chwili także się ożywia,
słucha z wyraźnym zainteresowaniem,
wypytuje o istotne detale i dopasowuje je
do ogólnej sytuacji na froncie.
Definiuje postawę z podziwem.
Na koniec obaj grzecznie dziękujemy,
ściskamy kombatancką dłoń i życzymy zdrowia.
Na malborskim dworcu zaczyna się praca. Mierzymy.
To znaczy ja biegam z miarą, a Opiekun zapisuje.
Zapisuje odległości torów od peronów,
peronów od słupów, słupów od semaforów,
semaforów od innych semaforów i wszystko,
co względem siebie posiada jakąkolwiek odległość.
Ludzie z peronów obserwują nas przez chwilę,
potem się przyzwyczajają.
Zaczyna się popołudniowy ruch. Wracamy tą samą trasą.
W przedziale jest sporo osób, ale jest cisza
i Opiekun powraca do formy pierwotnej, a ja
wyobrażam sobie jak próbuje mi powiedzieć,
bym przyłożył odpowiednią miarę
do opowiadań Staruszka.
Żuławka Sztumska - lipiec 2017
Wojciech Jacek Pelc, 7 august 2012
idioci zakwitają zawsze w pełni
biorąc światło odbite za słoneczne
w klapach noszą szybkostrzelne długopisy
i słowa umazane czarnym atramentem
zdanie zwykle zaczynają kropką
budowę od dymu z komina
a kiedy urodzi im się myśl
na chrzcie nadają jej imię "Racja"
jak nikt są niewidzialni
i słyszą "tylko jeden raz"
teraz już wiem jak niewiele potrzeba
by przeklinać noc
kiedy tak bez ostrzeżenia rozbłysło słońce
Piła - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 29 october 2012
jutro pójdziemy na spacer wzdłuż reklam z kserokopiarką
kapsle też trasę wyznaczą – będziemy zbierać butelki
wskażę ci drogę na skróty do najbliższego śmietnika
gdzie razem z miedzianym drutem schowałem z cyny człowieka
sprzedamy wszystko na skupie po najkorzystniejszym kursie
wtedy w promocji ci kupię z supermarketu tę suknię
o której kiedyś mówiłaś że jest cudowna lecz droga
a potem zjemy pod blokiem wypasionego hot doga
i tacy dniem tym zmęczeni siądziemy sobie na klatce
grzani przez kaloryfery wsłuchamy w prastare baśnie
o ptakach w zielonym lesie o kwiatach wiosenną porą
wzruszony chwilą obiecam że kiedyś cię tam zabiorę
Żuławka Sztumska - luty 2010
Wojciech Jacek Pelc, 9 march 2013
żywa sepia, marynaty, suszone korale grzybów
nad kuchnią, łańcuchy DNA ślimaków, bursztyny.
a nade wszystko brązy w milionach
igieł i liści. drewniane tu będą nawet kamienie.
babcia na taboreciku, kołysanki, haczyk
w popiele. ogień trzaskając opowiada
o zwęglonych szczątkach, CO2 usypia
powietrze. za ścianą już tylko lasy.
mam dwanaście lat, przemierzam dwanaście
kilometrów dziennie. noc to oczy osadzone
w konarach, między metrami - rankiem polecą
na runo. dziadek nie żyje, w telewizorze skrzeczy
WRONa
Żuławka Sztumska - grudzień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 20 june 2014
na stoliku w miękkim futerale leżą okulary
Anna trzyma w ręku książkę wokół niej
wszystko idzie w swoim rytmie leniwie toczą się sprawy
noc jest krótka cienie są długie powietrze stoi
wyrazy stabilnie utrzymują się na powierzchni
w książce jakiś mężczyzna bardzo kocha
jednak nie uszczęśliwia swojej wybranki
na drodze wciąż występują trudności gromadzą się ściany
sprawy się piętrzą i miłość szaleje
a słowa są wielkie nieokiełznane
w Annie jednak tkwi cisza rysy ma bardzo kamienne
obok futerału stoi filiżanka taka od pary
kiedyś były tu dwie lecz drugą on potłukł
mówił że nie chciał że śmierć przyjdzie razem
(kawa jest z mlekiem w palce nie parzy)
powiedział też z tą kurwą to już jest koniec
Żuławka Sztumska - czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 5 march 2013
najpierw należy oczekiwać. najważniejsze
są dni tuż przed, dyskusje w tramwaju,
szkole czy pracy, z kumplami przy piwie.
roztrząsanie, co z lewym skrzydłem, a co
z obroną.
należy włożyć koszulkę, czapeczkę, szalik
(mogą być z logiem sponsora -
teraz to przecież normalne), wtopić się w strumień,
pociągnąć, być falą, która wpłynie
na wynik.
zdzierać gardło aż do dziewięćdziesiątej,
rzucać w ramiona naszemu nieznajomemu.
z krzykiem, że jest, wracać z dumą
i biało-czerwoną nad głową. czasem zaintonować:
nic się nie stało, Polacy...
a później, gdy temperatura opadnie,
koniecznie należy wyobrazić sobie,
że tych, którzy całymi latami kładli się w ziemi,
z tą samą biało-czerwoną na ustach,
nigdy nie było.
Żuławka Sztumska - 11 listopad 2011
Wojciech Jacek Pelc, 20 july 2014
wszedłem, bo wciąż nie zamykasz drzwi,
bo jeszcze raz chciałem się ogrzać
przy twoim kominku. w Europie
mamy teraz czas kurzu, przestrzeń światowa
lewituje i nikt nie jest w stanie ocenić,
jak długo będziemy beneficjentami
nie swoich oczekiwań, jak długie
są korytarze pozbawione jakichkolwiek nici.
a przecież wystarczyły mi twoje włosy, głos
i zawsze dochodziłem do jasnego punktu.
po drodze zbierałem obrazy, miejsca,
układałem je w słowa, dopasowywałem do map.
i żaden M czy K, a nawet B nie potrafił powstrzymać
mojego zapału, nie zakazywał ptakom śpiewu.
przegrałem dwa życia, lecz łudzę się,
że limit jeszcze niewyczerpany, że grę zaczniemy
w miejscu ostatniej skuchy.
ty dobrze wiesz, jak łatwo jest wejść
w nałóg, więc nie dziwi cię mój widok tutaj,
kiedy skulony, jak kłębek, wyciągam ręce do ognia.
Lubaczów – lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 2 january 2016
będę uciekał
dopóki
nie poczuję się dotknięty
Żuławka Sztumska - wrzesień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 16 february 2015
najpierw odejdą zapachy ulecą
przez otwarte dni szczeliny w tygodniach
i skostnieją jak kawałki słoniny zawieszone za oknem
w mroźny poranek
potem rozpłyną się kanty rozmażą obrazy
wyostrzy się tło już wtedy będziemy oszukiwani
pory roku przespacerują się w dowolnych konfiguracjach
miesiące zasną w tej samej pościeli
na koniec przestaniemy odczuwać
wyposażeni w osłonę przed jasnym niebem
całe lata nie dostrzeżemy kamieni przy stopach
gęsich naskórków prądów z powietrza
tylko czasem spotkamy jeszcze człowieka
widywanego dawniej na torach
lecz on akurat tak łatwo nie zginie
za horyzontem
Stare Pole - luty 2014
Wojciech Jacek Pelc, 30 october 2015
- Piotrowi -
tu jest ich dom
nie ma w nim łyżek czy fotografii
na parapetach nie rosną kaktusy
na ścianach wiszą powtarzalne obrazki
a długie kanały korytarzy wiją się znajomo
posiadają jasne plany i drogi ewakuacji
stąd zawsze mogą uciec
zapomnieć zostawić nie bojąc się o skazę
na własnoręcznie depilowanym sumieniu
albo o skaleczonego ducha
czują się tu bezpiecznie
prędzej czy później jednak powrócą
bez łat i marnotrawnego piętna
nikt ich nie przywita nie zapyta
jak im się działo dlaczego nie wyszło
jaki jest cel do którego wciąż nie potrafią dotrzeć
dobrze im z tym
dobrze
gdy nie ma się przed kim tłumaczyć
dlatego tutaj mieszkają
Żuławka Sztumska - sierpień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 27 september 2013
to były czasy! jeździłeś do stolic
wybudowanych na wolnym powietrzu, do Tennessee,
kruszyłeś maski z wapienia i atramentu.
twoje wiersze jak nietoperze
nie musiały nikogo uchwycić, stopy
nie zostawiały śladów w marmurze.
i tak lekko, bez żadnego wysiłku, bez włożonej
pracy i wyciskanej siódemki
płynąłeś zawsze do wyznaczonego.
sam, sobie...
jakby po niewidzialnych szynach,
a tramwaj, który nigdy nie został nazwany
zatrzymywał się
tylko na twoim przystanku. na pożądanie.
Żuławka Sztumska - styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 18 may 2013
jesienny dworzec kolejowy o piątej nad ranem
lśnił światłem betonowych schronów, dźwięczał
głuchym odgłosem szyn, a brudy pokrywał kurz,
ale nam to nie przeszkadzało. w podziemnym przejściu
całowałem cię jak oszalały.
budziłem ptaki, uczyłem je śpiewać.
moje ręce wyrastały z ciebie jak wiosna
wyrasta z ziemi. byłaś czystą ziemią
na tle kremowej glazury z szarymi fugami
(ech... tej także nigdy nie zapomnę),
soczysta i obiecana, gotowa pod zasiew.
brodaty rybak powiedział byśmy sobie nie przeszkadzali
dopóki możemy i nam wydawało się, że możemy
tak do końca świata, a potem na wieczność.
*
przyszło do mnie, z jednostki „W” o numerze
jak odkrycie Ameryki. dwa metry kwadratowe
zbiorowej prywatności, toaleta wyznaczana w czasie
i miejsce w szyku ku chwale ojczyzny. zacieranie
imienia. i tylko listy od ciebie przypominały smaki,
zapachy, życie. listy, które nagle się urwały.
to właśnie wtedy zapadła się wieczność, a ja leżałem
na dwóch metrach zwęglonej ziemi.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 14 october 2013
jeszcze
dalej jeszcze
szybciej jeszcze
aż ślady
nabrzmiewanie form i lepienie ciasta
okrąż cielęcina
albo miąższ
pomarańcza
nadgryzione jabłko
Strzelce Opolskie - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 22 october 2013
właśnie skończyliśmy się kochać
mówisz że dobrze ale myśli
chowasz pod kluczem
zegar powoli inkasuje sekundy
owady wlatując przez uchylone okno
nie znajdują różnicy środowisk
brzęczą jednostajnie
z podwórka dochodzi echo bitego dywanu
i dzieciaków które tworzą najnowszy projekt
w ich głosach wyraźnie pobrzmiewa podniecenie
więc leżę na wznak i wyłapuję
możliwe szczegóły
składam je w kalendarzową całość
a zegar dobija następne sekundy
i wyraźnieją ci zmarszczki
kiedy tak oddychasz obok mnie
coraz mocniej
zamknięta pod kluczem
Żuławka Sztumska - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 3 august 2015
nie ma czegoś takiego jak kobieca czy męska logika
ta przecież jest bezpłciowa i zakłada że
te same dane poddane tym samym działaniom
zawsze doprowadzą do tego samego celu
ale rozmawiałem ostatnio z kilkoma kobietami
i doszedłem do wniosku
że gdy w równanie wkrada się czynnik emocjonalny
wynik śmiało można brać w nawias
(czasem nawet bardzo szeroki)
poczucie władzy nad zdarzeniami
bywa wtedy wymierne a liczby cokolwiek urojone
zyskują wartość bezwzględną
Żuławka Sztumska - sierpień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 28 november 2014
naturalna kolej rzeczy
że jeśli między dwojgiem ludzi pojawi się miłość
to prędzej lub później zrani
*
budzę się sam w świecie bez tytułu
nie posiadam początku ani końca
nie przynależę do żadnej litery
nie zostawiam śladów pestek piętna
nic mnie określa i wypełnia
jak szmata kukiełkę
trwam
i nikt mną nie porusza
Złotów - listopad 2013
Wojciech Jacek Pelc, 26 december 2015
w naszych czasach wszystko jest mdłe
i rozgotowane nic nie kroi się na wielką historię
z niczego nie można zbudować mitu
albo legendy
każdy nawet z pozoru ciekawy wątek
ma taką zwykłą w dodatku niedoszytą podszewkę
która wystaje we wszystkich kierunkach
aż wstyd patrzeć
kiedyś przecież było inaczej byli bohaterowie
gonitwy pościgi i akcje
było romantycznie i bez skaz
a wszystko na wysoki połysk
tak by przyszłym pokoleniom
zapierało dech w piersiach
to se ne vrati - powtarzał mi ojciec
to se ne vrati – mówię dziś i ja
Strzelce Krajeńskie - sierpień 2014
Wojciech Jacek Pelc, 3 march 2013
postawcie przede mną talerz rosołu
z kluskami płaskimi jak źdźbła trawy,
łyżka koniecznie musi być ciężka, a kwiaty
z brzegów dawno wytarte.
niech buty staną się mokre
od rosy na grzybobraniu, igiełki
sosen niech włażą mi pod koszulę,
tam gdzie schował się mech i jagodowe liście.
a schody? schody mogą skrzypieć
nocami. złowrogo, ale ciekawie,
aż zbudzą historie kiedyś niezapomniane.
wtedy twarze wyjdą z półcienia
i w ogniu, który daje ciepło,
nie śmierć, opowiedzą mi jak życie układaliśmy
na małych przestrzeniach.
jak pięknie było nie wiedzieć o pokonanych.
Libiąż - październik 2011
Wojciech Jacek Pelc, 22 october 2012
najwyraźniej widzę i słyszę
kiedy się budzę lub zasypiam
warstwią się fazy
i zazębia świat realny z odbitym
albo na odwrót
wtedy mogą najmocniej ugryźć
Żuławka Sztumska - grudzień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 11 december 2012
napiszesz tekst o zachodzie słońca
nad plażą, telefonie do bliskiej osoby, spokojnej
październikowej tafli morza i braku wiatru,
schodach drewnianych przy wyjściu.
w drugoplanowe postacie wcielą się dwie starsze
Niemki, para z psem, pani od gofra
i grupa nastoletnich chłopców imponujących
dziewczętom w dość śmieszny sposób.
ale to tylko tło, scenografia. w rolach głównych
obsadzisz siebie i siedmioletniego brzdąca
machającego przemoczonymi butami, z uśmiechem
powiększonym o czekoladową polewę.
jeszcze przed chwilą zdobywaliście nowy ląd,
do którego to miana awansowała piaskowa łacha
odsłonięta na chwilę: tato! ja nigdy nie byłem na wyspie,
proszę. na koniec rozszyfruje wyrazy:
"wróć – na plażę – jutro."
to wszystko napiszesz dopiero za kilka dni,
ponieważ teraz poeci podobno najlepiej rodzą, gdy boli.
lecz w tobie wciąż szumi dziecięca roślinność
i radość pisania szczęśliwych wierszy.
Żuławka Sztumska - październik 2010
Wojciech Jacek Pelc, 18 december 2012
jesteśmy. i jak gdyby nic się nie zmieniło,
wciąż ta sama walka o terytoria. przypływy,
odpływy, przypływy i odwrót, przekazywanie
kamieni. na stycznej nieustanny ruch.
dojrzałość przywiozła tu płuca, ci we dwoje
dla siebie są sami, a młodość ściga się
z psem i wszystko wypełnione jest jodem. w tym my;
trochę zagubieni, trochę na siłę, wypracowani.
dzieciaki budują kanały, stawiają
tamy, znajdują dla wody najlepszą z dróg.
znów szukamy siebie na piasku. spójrz:
kolejna fala zmywa nasze ślady.
Żuławka Sztumska - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 12 october 2012
więc twierdzisz, że potrafisz błyszczeć,
jak z gitarą, albo w krzywych wierzbach
nad rowami, czy też z rękawicą Dasajewa.
twoje są już państwa, miasta i imiona.
a tu poszły w górę horyzonty, słowa biegną
jakby szybciej i już nie zdejmują czapki,
gdy przechodzą obok krzyża. znowu leżysz
w kurzu, lecz jak dawniej, jak wśród krowich
placków i kretowisk niezachwiany stwierdzisz,
że potrafisz błyszczeć.
Żuławka Sztumska - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 4 november 2012
poumierały cmentarze ot tak po prostu
w niezauważeniu jak znikają ludzie niechciani
z pamięci wymazują się twarze
poumierały ze starości zarośnięte zgrzybiałe
poprzykrywane warstwami maskującej zieleni
z mchem wrośniętym na trwałe
nie miały nic do zrobienia niczego nam
nie ofiarowały stały puste bez wieńców zniczy
nawet śmieci w listopadzie nie wyrzucały
wpisane w żuławskie krajobrazy nazywane
niemieckimi laskami spokojnie sobie odeszły
w niecałe sto lat za Mennonitami
Granowo - kwiecień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 5 november 2012
w naszym poniemieckim mieszkaniu pokoje
znajdowały się na różnych poziomach, do każdego
prowadziły schody, a do babcinego jeszcze dwa.
strych był ciemny i pokusą, szczególnie
za przepierzeniami, które tata wykonał
z wielką starannością. tak jak sznurkowy
system do zapalania świateł. pamiętam radio
z ogromnymi pokrętłami oraz ocynkowane
wiadro w najbardziej ustronnym z miejsc
(jakoś zawsze kojarzę to z videoclipem
zespołu Queen). pod schodami składałem
stare gazety i inne szpargały, tam też z siostrą
znaleźliśmy blaszaną miseczkę. po oczyszczeniu
okazała się biała, z napisami, flagą, i swastyką
na dnie. przed naszym poniemieckim mieszkaniem
widziałem jak z kamiennego schodka
mężczyzna sikał na ziemię. chyba
był pijany.
Żuławka Sztumska - kwiecień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 3 october 2012
jest wieczór. Joanna dorysowuje się w łazience, a latarnie
wrzucają do pokoju zimne, blade światło. ono przeszkadza
spać młodszej z sióstr. bije w skromność na parterze.
matka nie chodzi do kina, kupuje czasem pomidory.
ojciec, od kiedy został księciem, tańczy w szkle.
a jebane pieniądze znów rozwaliły popołudnie,
rzuciły krzesłem, klarnetem, łzą, padły magiczne słowa.
bo dziś Joanna spotyka się z nowym chłopakiem
i jego żelem. umówili się na czterysta złotych
za całą noc. dwieście urwie Wiesiek, ale
chłopakom z miasta powtarza: "usta tej dziewczyny to skarb."
Joanna wtedy milczy, marzyła raczej o karierze flecistki.
gdy wraca z pracy nad ranem, budzi starszą siostrę
do szkoły. wrzuca siebie do łóżka.
Żuławka Sztumska - październik 2009
Wojciech Jacek Pelc, 10 december 2012
wszystko się tu pozmieniało, zmienia co dzień.
to jest stała tego miejsca. na ławeczkach,
w ścianach, kioskach, w małej gastronomii,
na kwadratach i powietrzu czają się
poprzylepiane, pod warstwami farb, glazury.
zatapetowane milionami innych wspomnień.
już nie moich. proszą: zdrap. drap!
drap do kości, do tych pierwszych, dzikich
spojrzeń, osikanych ścian toalet, nierówności
płyt chodnika i tekturek z dziurką.
szybkich kroków szarych kurtek z raportówką
na ramieniu. i do twarzy, tych przedświtnych.
mam je jeszcze; bure, brudne i brunatne.
chodzą wzdłuż i bez wyrazu, wysypują się,
czasem żarzą, przygarbiają nad gazetą.
mam je ciągle w sobie. zobacz, jak tu teraz równo.
kolorowo.
Elbląg - wrzesień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 4 february 2013
najprościej trafić pod sąd, stoi jak Rzym
do którego prowadzą majowe intencje.
*
budzimy się popołudniami. centrum jest
wyludnione i porośnięte
drobinkami kurzu. rozmyty
plan nie pokazuje sprawdzonych
adresów. spod rozgrzanej kory
złośliwie sączy się piach, zasypuje
fundamentalne usta. nie odpowiadam,
niech każdy sam wyławia refleksy
kościelnych witraży.
podmiejskie dzielnice kuszą
świeżym powietrzem. ciągniemy tam
wieczorami. rozszczelniamy się,
taki nasz sposób na nadciśnienie. nocą
wracają pisklęta. każde osobno.
wolność? coraz mocniej kochamy.
Żuławka Sztumska - lipiec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 28 october 2012
świat pod sercem wypełnił się i związał w jedno,
gdy rósł w oczekiwaniu nadając kształty
marzeniom: może muzyk, szanowany lekarz,
naukowiec (nie zaraz noblista), na pewno
dobry człowiek. w szufladach ubranka
przyciągają policzki miękkością, pluszowi
przyjaciele czekają w kąciku. miejsce snu
jak mała świątynia, gdzie kołysanie pragnień
jest wielką amplitudą. radość i cierpienie.
bo nie znika obawa przed tym co za chwilę,
także przed przyszłością pełną egzaminów.
najbliższy, zdany razem, będzie też początkiem
jego oddalenia.
Brodnica - luty 2010
Wojciech Jacek Pelc, 20 october 2012
na pewnym pogrzebie woda spływa
brudnymi strużkami w pozostawiony
ślad. trajektorie spadających grudek
rażą nieskoordynowaniem. liść
długo wybiera ofiarę na której osiądzie
i przyklei się awersem na znak
spokoju. pani poprawia napisy, a pan
patrzy w dół. jednak nie
wszystko jest pewne. ciemność skryła się
pod wiekiem, a światłość wiekuista.
Piątnica - listopad 2009
Wojciech Jacek Pelc, 19 november 2012
pominięto mnie przy rozdawaniu przywilejów
w kolejce do ogrodów Semiramidy
i w parzystości sformułowań
nie dostałem też nasion drzewa
pomarańczowego kiedy zechciałem sam owocować
nie mam żalu o bycie tym spoza
ale pominięto również fakt
że już od lat nie składam
próśb o rozpatrzenie
Żuławka Sztumska - lipiec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 17 november 2012
kiedy odciąłem Ryśkowi palec wskazujący
maszyną do szatkowania buraków
myślałem że nie spotka mnie żadna kara
ponieważ zrobiłem to niechcący
pamiętam jak palec wisiał
na skórce i Ryśka wrzeszczącego wniebogłosy
oraz jak we mnie się kotłowało: Ryśku! nie wrzeszcz
wniebogłosy! odciąłem ci go przecież niechcący!
w dniu w którym wracał ze szpitala
mama powiedziała abym się nie pokazywał
wszystkie dzieciaki cieszyły się z tego
powrotu tylko ja byłem smutny
nazajutrz kazali przeprosić ale
chyba do dziś tego nie zrobiłem
choć wiele lat później Rysiek dziękował mi
nigdy nie poszedł do wojska
Głogów - czerwiec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 17 october 2012
razem z dorastającym synem byłem
u kolegi. zapaliliśmy światełko - symbol
pamięci i wiecznego życia.
zginął gdy miał dziewiętnaście lat,
tuż obok cmentarza. ale ty nigdy
nie będziesz jeździł motocyklem?
usłyszałem z boku.
po chwili przyszli rodzice Tomka.
u nich teraz wszystko w porządku,
doczekali się cudownych wnuków.
chciałbym kiedyś przyjść
w to miejsce ze swoimi. powiedziałem
i poczochrałem młodego po głowie.
Zwierzno - listopad 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 july 2012
mówię do ciebie - milczysz
krzyczę na ciebie - milczysz
idę na piwo - krzyczysz
mówisz do mnie - nie słucham
wściekasz się – trenuję uniki
wymuszasz - dla świętego ustępuję
i tak od iluś tam lat
toczy się nasz dialog powszedni
naszych dusz porozumienie
Żuławka Sztumska - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 5 july 2012
idę przez miasto w którym szaleje zima
i choć słońce mocno grzeje
na ulicach mijam ogrom zmarzniętych ludzi
obłędnie szukających ciepła
w ogniskach rozpalanych z pieniędzy
Budzyń - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 8 december 2012
stamtąd idzie ciemność, strach
i zaciekawienie. z tyłu odśnieżone drogi. ja
przez wiklinowe pole, nawisy, niedźwiedzim śladem,
by poczuć się jak ścigany. jak hajduczek
uciekać przed tuhajbejowym synem.
jeszcze parę skrzypnięć, linia wąskiej tafli
i otwarte przejścia. czarne krzewy przymykają oczy,
nikną długie zęby zasłon sprzed księżyca.
teraz w dłoń sztacheta – w razie psiej niezgody.
w środku; znany lepki zapach słomy, para
z nozdrzy. blade światła gospodarczych lamp
tworzą szeregi, wyznaczają cel. dają mleko.
Piątnica - wrzesień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 19 september 2012
pamiętam tę noc i oczekiwanie
radość której zabrakło nad ranem
płaszcz smutno wiszący na ścianie
po powrocie do domu mamy
samej
wciąż zadawane pytania dlaczego
gdzie poszła co robi
czy z innego świata przesyła buziaki
i ile czasu upłynie nim razem zasiądziemy przy stole
a w szklankach studzić się będzie herbata
pamiętam jak na podwórku dzieciaki pytały
gdzie pochowają czy z krzyżem
piekło niebo
może dla aniołków przedszkole
brzydką pogodę na dworze
czas który pobiegł
teraz odwiedzamy tylko gdy święto
ale widzę ją i jej długie włosy
jak po śniadaniu zaplata w warkocze
jest uśmiechnięta
patrzy na mnie
Jarosław - sierpień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 23 september 2012
wiersze? jak wiewiórki skaczące
z drzewa na drzewo. rude.
a ja jak dziecko: mamo, mamo,
popatrz! były tam, są już tutaj!
potem wracam pamięcią, odtwarzam
drogę.
znaczenia? rozsypane wiórki słów
z solidnych pni, bobrowych tam,
co zatrzymują wodę. w spokojnym
lustrze wyławiam refleksje
i błądzę, odnajduję
w głowie.
a on wie.
nie mówi.
kiedyś pomyślę:
nauczyciel.
Słomniki - wrzesień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 7 july 2012
poczucie szczęścia budzi w nas strach
co będzie gdy odejdzie zostawi w snach
ta myśl tak mocno paraliżuje
pęta nam ręce spędza sen z powiek
że poczucie szczęścia nagle ulatuje
i znów sam z sobą zostaje człowiek
tak trudno się cieszyć gdy już się je ma
bo czy poczucie szczęścia szczęście nam da
Budzyń - październik 2008
Wojciech Jacek Pelc, 7 july 2012
nigdy mi nie mów że jestem najlepszy
nie wypowiadaj słów you are the best
nawet w sposób najdelikatniejszy
nie daj też odczuć osiągnąłeś szczyt i kres
a jeśli już chwalisz to proszę z dystansem
raczej leciutko i umiarkowanie
dodając przy tym własne i mocno krytyczne
na mój temat zdanie
bo po to tu jesteś taka twa niewdzięczna rola
by mi czasem walnąć w łeb i powiedzieć
hej hola hola spadaj na ziemię nic po tobie
w chmurach nie tacy jak ty zbłądzili w tych górach
i choć bywasz przykry to jestem wdzięczny
że ciebie mam
skoro Bóg dał mi rozsadek to czasem i ja
tobie do głosu dojść dam
Budzyń - październik 2008
Wojciech Jacek Pelc, 27 may 2016
samobójcy nie zostawiają złudzeń.
odchodzą zazwyczaj na dnie, z kamieniem
u szyi lub pętlą przyzwyczajeń
w głowie. to tam budują swoją wieżę
z której nie ma powrotu
do spraw rozwikłanych. budują ją z wiary
w brak akceptacji, na wyspie
otoczonej niechęcią.
trudno tam trafić, trzeba się mocno starać,
lecz czasem droga znajduje się sama.
ty wiesz, że wtedy jest łatwiej.
ty wiesz,
gdzie chowają plany.
Wojciech Jacek Pelc, 24 september 2012
wiem, są sobie przeznaczone.
już przy pierwszym spotkaniu zadziała
magnetyzm ciał, choć tylko
się otrą, wymienią halo.
jest duża i silna, czasy Perseusza
dawno skończone, a potwór to teraz ona.
jaśnieje nad mleczną głową.
i w oczekiwaniu, wyciągając ramiona,
przez chwilę popatrzy jak odchodzi.
wróci. świat stanie w obłokach,
kiedy będą się chłonąć.
Łańcut - wrzesień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 july 2012
czas wracać do domu
w spokoju się zanurzyć
nabrać dystansu odświeżyć zmysły
odrzucić na jakiś czas inne światy
i razem z wami przy rodzinnym stole
przypomnieć sobie smak
ten najcenniejszy
smak domowej herbaty
Garwolin - październik 2008
Wojciech Jacek Pelc, 2 october 2012
w moim domu pracuje tajemnica
zapięta na ostatni guzik. zawsze
chętna do pomocy, z opinią:
inni ale jeszcze nie ty. biała.
kiedy jest mi smutno uchyla okiennice,
wpuszcza świeże powietrze i ukryte we mnie
pewności zasypiają. budzą się drzewa.
konary i liście kiedyś całkowicie zasłonią zacieki,
prostokąty. będzie okrągło i może nawet wskoczy kot,
czarny, z sierścią błyszczącą jak oczy Pana
ze świętych obrazków, gdy tuli dzieci.
kot przyjdzie tu za ptactwem, które wypełni nas
jak młoda krew. potrzebujemy jej,
ja i ten zdychający budynek,
który nazwałem swoim domem.
kiedy jest ciemno, słyszę trzask
od okna i zgrzyt rdzawych okuć.
inni odchodzą z północnego skrzydła.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 7 july 2012
wirujesz wokół mnie niczym ćma
szukająca płomienia świecy
i gdy patrzę na ciebie w świetle dnia
nie jestem w stanie za nic
odrzucić utartych schematów
przekroczyć pewnych granic
lecz gdy tylko zapada mrok
i nabierasz motyla blasku
mój opętany tobą wzrok
chce widzieć zachłannie i stale
całą gamę migających kolorów
którymi wzywasz jak latarnia na skale
wszystko zszarzeje znów
o brzasku
Piątnica - październik 2008
Wojciech Jacek Pelc, 5 july 2012
tak łatwo zostawiamy zbyt szybko odpuszczamy
i stale jest nam źle
nie chcemy już się starać z przeciwnościami parać
po prostu stało się
jesteśmy zbyt leniwi gdy los nam się sprzeciwi
by walczyć zmieniać go
najprościej jest narzekać wygodniej stąd uciekać
zostawiać wszystko to
i tylko kiedy nagle potrzeba nas dopadnie
złość się mocno wzmaga
że świat jest taki mały bezduszny zimny cały
i nikt nam nie pomaga
Żuławka Sztumska - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 5 july 2012
...oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci.
a dziś?
co powiesz mi dziś,
kochanie?
Żuławka Sztumska - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 4 july 2012
rano wieczorem a także w nocy
w dzień sypialni czasem łazience
pragnę tak z bliska zajrzeć ci w oczy
czy jesteś naga czy w sukience
chcę poczuć aksamitny dotyk twój
poddać zmysłowej fali namiętności
i jak gorących ciał ognisty zwój
znów razem stopić się w jedności
Żuławka Sztumska - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 2 july 2012
pisz do mnie, pisz.
tak lubię dostać kilka słów od ciebie.
pisz do mnie, pisz.
gdy czytam, od razu jest mi lepiej.
pisz, ciągle pisz.
swe ciepłe myśli mi wysyłaj.
pisz, proszę pisz.
i w życiu jakby piękniej.
Zamość - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 13 june 2012
nadszedł czas
był chwilę
i odszedł
nic nie powiedział
że to już teraz
a ja nic nie zrobiłem
przegapiłem
popełniłem błąd
i już go nie naprawię
przegrałem
wiem
z czasem się nie wygrywa
można tylko zostać ogranym albo
wykorzystać sukinsyna
Żuławka Sztumska - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 26 may 2012
jesteś taka nieokreślona
kiedy gryziesz to z czułością
kiedy milczysz to z miłością
patrzysz dalej niż inni
kochasz dookoła
jesteś bardzo stanowcza
ale brak ci wiary we własne możliwości
potrafisz dużo więcej
choć mało się starasz
i jeszcze bardziej jesteś
nieokreślona
dla mnie
niezwykle naturalna
Żuławka Sztumska - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 31 october 2012
moje kobiety mają groby z kamienia
więc nie pozwalam kobietom się zmieniać
zabijałem je zawsze tym samym narzędziem
wszystkie miały czyste intencje i serca gołębie
*
stoję nad grobami moich kobiet,
które zwykle umierały powoli (brak dat
na tablicach), a czasem jak dzień
w tropikach kończyły się nagle.
spadały z nocnych piedestałów.
w ich ustach zastygły słowa.
miękkie i okrągłe. drapieżne ślady
na plecach i książki, które darowały mi
z tą samą niewinnością, wyrzeźbiły
jedyne, trwałe kształty, pomniki.
już nigdy nie staną przy mnie
jak piękne Heleny, nie wplotą
najsłodszych wiązanek do ucha,
urodzone dla innych, leżą tu i świadczą
jak trudno kobietom zaufać.
dziś zmieniam wodę w wazonach
i wkładam kwiaty. jest ósmy marca.
tego dnia jestem jak sen proroka.
myślę: gdybym nie był mordercą?
zawdzięczam: miejsce wśród ludzi.
chociaż...
Żuławka Sztumska - marzec 2010
Wojciech Jacek Pelc, 25 may 2012
byłem blisko
na wyciągnięcie ręki
wydawało mi się
lody topnieją
drzwi się uchylają
zasłona opada
myślałem
o nadchodzących chwilach
widziałem
motyle na kwiatach
kwiaty we włosach
włosy między palcami
usłyszałem
spadaj
no cóż
czasem słowo jak w plecy nóż
i trzeba żyć dalej
Żuławka Sztumska - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 27 may 2016
Córko
zabici leżą pośród jabłek w sadzie
- SBB
to co widzialne z czasem traci kolory
kształty odcienie staje się legendą
zaczyna się czyszczenie den
rysowanie kręgów na wodzie
podnoszenie rangi kamienia
wtedy synowie są już mężami
córki rodzą przyszłych bohaterów
na powierzchnie wypływają pełne usta
a na obrzeżach jakby od niechcenia
pojawia się cel
tylko ślady pozostają ukryte
głęboko w ziemi
z której wyrastają coraz pewniejsze pokolenia
z której czerpią zachłanne korzenie
Wojciech Jacek Pelc, 24 may 2012
można kupić pozory
bycia kimś można kupić sobie
piekło można sprzedać
samego siebie oraz wszystko co w nas
najcenniejsze można nawet oddać za darmo
niebo alternatywa wydaje się bardzo wyraźna
w galeriach ludzkich słabości
klientów przybywa
Żuławka Sztumska - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 20 may 2012
przenosisz mnie do jesieni
na kilka ciepłych dni
bym zobaczył poczuł zrozumiał
robisz to
aby obiecać mi wiosnę
bym uwierzył zapragnął pokochał
i to właśnie dziś zobaczyłem i poczułem
dzięki tobie zrozumiałem
wierzę pragnę kocham
Żuławka Sztumska - lato 2007
Wojciech Jacek Pelc, 25 october 2012
ogród tonął w bieli wiosennych kwiatów,
kiedy przyszła zrywać owoce.
szalona! - mówili – nie czas, nie pora.
nikt nie potraktował jej poważnie.
ale wtedy rozszerzyły się źrenice.
malowała nam kolorowe obrazy, z finezją
ślizgała się po gładkiej powierzchni naskórka
i zostawiała w euforii, z tatuażami.
sen przychodził ostatni.
flirtowaliśmy. kiedyś zapytałem
czy nie boi się śmierci. w ciszy,
mocno chwyciwszy moje palce zaczęła
tańczyć; tak przekroczyliśmy granicę.
potem długo czułem ten dotyk.
dopiero kiedy nadszedł czas żniw,
zrozumiałem - nie zostawiła adresu.
Piła - styczeń 2010
Wojciech Jacek Pelc, 2 july 2012
za chwilę wezmę do ręki młotek, dłuto, wiertło.
pójdę pracować. z mozołem,
uparcie i zawzięcie będę wiercił, stukał, pukał,
i na przekór wszystkiemu wydłubie swoje szczęście,
nawet jeśli będziesz rodziła nam codziennie bliźnięta.
Żuławka Sztumska - jesień 2007
Wojciech Jacek Pelc, 2 july 2012
okręt nasz płynie nadal
sami nie wiemy gdzie
łajba choć potrzaskana
jeszcze kołyszę się
za sterem nie stoi nikt
wokół szaleje noc
sztorm ciszą nadciąga
malując w spojrzeniach mrok
Żuławka Sztumska - styczeń 2008
Wojciech Jacek Pelc, 3 july 2012
a kiedy odejdziesz i pustka zostanie
w myślach namaluję obraz.
obraz ciebie kochanie.
umieszczę na nim; głos, westchnienie,
wzrok, spojrzenie, wahania i tęsknoty.
umieszczę wszystkie nasze wspólne psoty.
i jeszcze w tle, w oddali, mały ognik
będzie się palił. zobaczysz go zawsze,
gdy spojrzysz za siebie. to będzie płonąć
serce. moje
dla ciebie.
Zduńska Wola - wrzesień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 21 october 2012
wiatr skradł już wszystkie dzieci z drzew,
a prezenty rozdał trawie i kamiennym
stopniom głaskanym przed śniadaniem
przez powiązane gałęzie.
od kilku dni na drodze do szkoły
wypiętrzają się coraz to nowsze łańcuchy
gór, gromadzą jeziora. ich białe tafle pękają
ze strachu pod traktorami butów.
tej nocy, w naszych snach, płozy wyznaczą
krzywiznę pagórkom, worki zejdą żlebem.
zdobędziemy jednodniowe fortece.
poranek, lekko uszczypnie, powyżej linii
szalika.
Żuławka Sztumska - listopad 2009
Wojciech Jacek Pelc, 11 november 2012
niemiecka frau wychodzi z siebie na widok
rozrzuconych ubrań męża, braku ordnungu.
nazywa go zachlaną świnią - w drzwiach o czwartej
nad ranem. uprzykrza duperelami i jest smutna
z powodu zapomnień, niewykorzystanych dat.
prasując koszule, ogląda w porannej telewizji
chłopców spod sztancy, ich śniadą cerę
i swoje marzenia o tym, jak potrafią kochać.
wtedy palce wędrują niżej,
a wstyd z każdym razem maleje.
są chwile, kiedy dostaje kwiaty i kilka szybkich,
ciepłych słów. kolekcjonuje je jak znaczki,
by potem przeglądać, wracać;
do sukienki w poziomkach, dumnie odskakujących
guzików, dłoni gorących jak iberyjskie plaże.
nawet teraz, już po, potrafi ruchem oczu
objąć jego twarz. uśmiechać się nimi
(nikt tego nie zobaczy) i przymykając je kłaść się
na ramieniu najwspanialszego mężczyzny świata.
szepnąć: ich liebe dich
nie słyszy - zasnął.
Żuławka Sztumska - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 7 november 2012
widzę chłopca. rysuje mapy nieistniejących
macierzy. poddaje obróbce (w skali) wartość
podwórka i kilka krzaków dzikiej róży
staje się puszczą, piaskownica zamienia się w pustynię,
przewlekłość deszczu przynosi rzeki, jeziora,
zdeptana ziemia wokół studni – dzikie pola.
rozrzucone stare cegły, parę kamieni,
i wyrastają miasta. sama studnia to złoża,
największe bogactwo podwórkowego państwa.
na papierze dostrzegam zarys planu,
jak wzdłuż brzegów morza – skraju drogi -
rozlokować obronę, ci z sąsiedztwa
nie mogą przychodzić tu jak po swoje.
kiedy odparte zostaną zuchwałe ataki,
będzie czas organizować podboje.
tylko za wcześnie by stosunki handlowe
się rozwijały. chłopiec nie wyszedł ze skorupki.
jest jeszcze zbyt mały.
Piła - maj 2010
Wojciech Jacek Pelc, 3 july 2012
skowronek o poranku
motyl w południe
kotka wieczorem
i lwica nocą
kobieta -
codzienny kameleon
Czeladź - lipiec 2008
Wojciech Jacek Pelc, 3 november 2012
duży chłopiec bawi się z dziewczynką
zapałkami ona trzyma zapalone
a on płomieniem ogrzewa dłonie
gdy ogień jest zbyt blisko zdmuchuje
i wszystko zaczyna się od nowa
potem wraca do domu i myśli
ile radości sprawia taka zabawa
w tym samym czasie dziewczynka
pociera główką o draskę i wierzy
że potrafi to później zagasić
Wojciech Jacek Pelc, 3 july 2012
smak mojego raju - twoje usta
widok najpiękniejszy - zieleń oczu
jedwab i aksamit - czuły dotyk
i ten głos - kołysanka
najbardziej to wiem gdy tego nie ma
najmocniej odczuwam kiedy ciebie brak
Żuławka Sztumska - maj 2008
Wojciech Jacek Pelc, 3 july 2012
za horyzontem czai się słońce
nie wstanie dopóki nie obudzę
żółtych larw na parapecie
albo nie założysz sukienki
albo nie odsłonimy rolety
albo już zawsze
będzie czerwonym karłem
Żuławka Sztumska - kwiecień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 3 july 2012
wkładam dary niebios
do pudełka po zapałkach
jest tu jeszcze miejsce
na trochę radości
i dla świerszcza
który mi zagra
kiedy będę się układał do snu
w kartonowym piekle
Żuławka Sztumska - kwiecień 2008
Wojciech Jacek Pelc, 7 july 2012
z tęsknotą wypatruję twojego powrotu
bo niby jesteś obok lecz cienia nie rzucasz
niby zadajesz pytania odpowiedzi nie słuchasz
niby śpimy razem ale pod osobnymi kołdrami
niby jesteś tak blisko lecz za zamkniętymi drzwiami
i już sam tych drzwi otworzyć nie jestem w stanie
klucz w nich tkwi ale z twojej strony
więc czekam na ciebie całą cierpliwie
zawzięcie uparty i bardzo stęskniony
Żuławka Sztumska - październik 2008
Wojciech Jacek Pelc, 24 february 2013
oni się tłoczą
ściskają płyną i pocą
on wsiada i jedzie
nie żywi nic żadnych uczuć
nigdy ich nie nabierał
mijają światła wystaw sklepowych
obok płoną czapki rękawy
dym robi się gęsty i
on go połyka
widzi jak kradną powietrze
wysiada
ale już się zaciągnął
czuje jak spływa mu pot
jak człowiek idzie po plecach
jak luźna koszula
Żuławka Sztumska - wrzesień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 5 august 2012
skreślony artyzm moich marzeń
tandeta szmira gruz
same bzdety na papier padają
we mnie pył huk i kurz
z kiczu powstałeś i w kicz się obrócisz
spokojnie nie pierwszy to raz
podejdź do źródła zamocz w nim dłonie
obmyj twarz
Jedlińsk - kwiecień 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 april 2013
Kiedy oglądam filmy dokumentalne
z czasów drugiej wojny światowej
najbardziej interesują mnie twarze
Często mam wrażenie że operator filmuje wszystko
jak leci bez wyraźnego planu i scenariusza
z samej satysfakcji posiadania kamery
i intensywnie pączkującej historii
Ot właśnie przechodzi przed nim grupa
świeżo pojmanych jeńców albo uchodźcy
z jakiegoś ogarniętego działaniami miasteczka
lub jadąc niezidentyfikowanym dla widza pojazdem
chwyta obiektywem tłumnie przetaczający się obraz
Co wtedy myślą czego się spodziewają
po blaszanym szemrzącym pudełku
ci wszyscy żołnierze ze złożonymi rękoma
na karku szlochające stare kobiety z chustami na głowach
wąsaci mężczyźni pod beretami i z całym majdanem
czy też dzieciaki w krótkich porciętach
z główkami przechylonymi jak ciekawskie wróbelki
Z jakiego kontekstu zostali wycięci
*
Te wszystkie filmy są nieme
ale przecież każda twarz coś mówi
więc jak wybrany spadkobierca sumuję emocje
Najwięcej mówią twarze zabitych
Żuławka Sztumska - czerwiec 2012
Wojciech Jacek Pelc, 5 august 2012
a dziś wyobraziłem sobie, że będę kotem.
pospaceruję tam i z powrotem we mgle. spiję
mleko rozlane na drodze między gwiazdami, w ciszy,
ostrymi pazurkami porozrywam, to co gęstnieje
i mając nadzieję, że przyjdziesz cała w aksamicie,
głowę położę skrycie na twoich kolanach.
posiedzimy sobie tak do rana, i do ucha
szeptem opowiesz mi... ja będę słuchał.
zamruczę kocie marzenie i będę tylko słuchał.
Żuławka Sztumska - marzec 2009
Wojciech Jacek Pelc, 5 august 2012
zaproszony widokiem przysiadam bliżej.
chcę smakować. wspólnie krojony kawałek
pachnie oczekiwaniem i cichym przymierzem.
niesłodzona kawa wzmaga apetyt.
do ust wkładamy powoli, aby z premedytacją
spotkać się w środku, poczuć wzajemność owocu.
(obraz niemalowany pędzlem iluzjonisty).
czas skracany odległością kusi aromatem.
mówisz: pamiętam twój zapach i smak.
ten tort podzielę na wiele kawałków.
Żuławka Sztumska - marzec 2009
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga