smokjerzy | |
PROFILE About me Friends (18) Poetry (378) Prose (17) Photography (127) Postcards (3) Diary (84) |
smokjerzy, 11 february 2020
nic nowego pokrywa sufit grubą warstwą nudy
i ziewając wypuszcza z siebie lepką nić porozumienia
na czymś takim nie sposób bezpiecznie się powiesić
złośliwie wątpi upchnięty w schemat pies
stopy aleksandra przenika przymus nie do pokonania
rozszczekany impuls wygłodniałej codzienności
smokjerzy, 12 april 2019
stąd do wieczności
czyli od czubka noża
aż po rękojeść
smokjerzy, 9 december 2017
kwiat
czerwony wytrawny
zabawny
Różewicz po prawej (strona 862- informacja
dla niedowiarków)
"palcem na ustach" wyszeptuje
kontrastujące tło
(Pink Floyd świeca Time ty ja)
od wewnątrz
wylizuję szybę kominka
jesteś
bliższa niż oddech
piszemy wiersz o tu i teraz
z naciskiem na
tu
które wymyka się
i palcom i ustom i prawdzie myślę o wosku
topniejesz
topnieję
smokjerzy, 2 june 2019
przede mną kawałek bólu
do pokonania pieszo
z uwagą wsłuchuję się w każdy kamyk
który dziurawi mi stopę
więc nie rozpraszaj hałaśliwymi bajkami
o nagrodzie i karze
piekło i raj to smaki na koniuszku języka
najmarniejszego z robaków
albo jego odchody
idealnym tłem
dla krótkotrwałych rozbłysków
jest bezpłciowe
wieczne
nic
smokjerzy, 29 march 2020
napisałem list
do siebie
ale go nie wyślę
gdzieś
zapodział mi się
adres
smokjerzy, 9 january 2020
aż trudno
udźwignąć powieki
tak gęsta ta szarość
z sufitu leje się żal kąty i ściany
szepczą w obcych językach
więc tylko skargę okna
potrafię zrozumieć
krople liter na szybie łączą się
w skazujący wyrok dla słów
nie czytać
spać
smokjerzy, 9 may 2019
a i owszem
również
własny pogrzeb można
rozłożyć na raty
we wszystkich dołkach które
kiedyś nawiedzałem
rozsypują się
szkielety zagłodzonych sekund
smokjerzy, 11 march 2020
aleksandrowi znudziło się
mocne stanie na nogach postanowił więc
że od tej pory będzie stał
wyłącznie na głowie
a chodził
tylko na rękach (z nogami w chmurach)
w postanowieniu wytrwał
do pierwszej próby zjedzenia zupy
kiedy to zalał sobie nos
i poparzył oczy
ktoś to jednak dobrze przemyślał
skonstatował zadowolony
rozkoszując się odzyskaną świadomością
która przenikała jego stopy
chłodem solidnej kamiennej podłogi
smokjerzy, 16 may 2019
tak brzydko
maj mi na głowę płacze
( to ptaki pozbywają się sraczek )
nie śmiej się miła wiem
jestem łysy
twe paroksyzmy i rozkołysy
sprawiają
że moje serce krwawi
ech niewzruszona
dalej się bawisz
stoję przed tobą
w strumieniach gówna
( nic się z tym wstydem nie da porównać )
wtem krzyk w mur twych uszu
ja pierdolę jeśli chcesz
zabij
lecz parasolem
smokjerzy, 18 march 2020
uwięzione
na kartce w kratkę
udają
że to najlepsze
co mogło je spotkać
smokjerzy, 3 december 2017
jeśli przyjąć że życie
to kawał drewna w którym
każdy z nas już od pierwszego dnia
rzeźbi siebie
to ja
wystrugałem wariata
smokjerzy, 30 november 2017
codzienność prowadzę zawsze na smyczy
jest nadpobudliwa
i lubi skakać obcym do gardeł
październik dławił się błotem
braliśmy pierwszy rozbieg
czas ziewał
spod stóp w popłochu uciekały nam chodniki
cisza zalegała blisko dna
syta leniwa z płucami otwartymi na oścież
(skojarzenie - drzwi płaty śledziowe burdel
świątynia kapelusz ulicznego grajka rana)
z otworów gębowych wydobywała się mgła zmieszana
z alfabetem zimna wystukiwanym przez zęby
myślałem o
ciepłych bułkach
wielowarstwowej próżni
otaczającej człowieka i jego samotność
jajecznicy z wątróbką
szóstym przykazaniu
betoniarce - w kontekście obrotów ciał niebieskich
Kirkegaardzie
świętym Franciszku
kiszonej kapuście - w odległym związku
z żebrem Adama
miejskim cmentarzu - podświadomie
grzesznym uśmiechu Ewy - z nostalgiczną rozpaczą
wojnie w Syrii - nieobecnie
jedna po drugiej gasły latarnie
scena zapełniała się
na ulice wylegli pracownicy
z niekończącym się poniedziałkiem w oczach
i emeryci uczepieni toreb smyczy recept różańców
życia
ptaki grobowo milczały
kominy sterczały jak kikuty drzew z sennego koszmaru lasu
kominiarz z kosą w zaciśniętej pięści ciął dym
na równe plastry
(skojarzenie - Kali bogini czasu i śmierci kozi ser)
na rynku o kształcie i charakterze jońskiej agory
czarny uchodźca z Kanady
(różowy surdut twarz marzyciela)
na lśniącej klawiaturze biało czerwonego fortepianu
środkowym palcem prawej dłoni wystukiwał
Poloneza A-dur op. 40 nr 1
wokół niczym łan pszenicy na wietrze
falował tłum zasłuchanych kiboli
proboszcz pobliskiej parfafii łkał (w niewinnych objęciach dzieciątka)
zewsząd napływały rzesze bezdomnych
by ogrzać się obrazami z wielkiego telebimu
gdzie właśnie płonął dom
a w nim
trzyletnia Mariam jej brat matka babcia dziadek
świnka morska pies szmaciana lalka
przyszłość
szept mieszał się z dźwiękami poloneza
przynajmniej jest im ciepło
usłyszałem
z nieba z impetem spadały zwrotne modlitwy
(dziurawiąc nagą skórę nieprzystosowanych dusz)
schroniliśmy się na dworcu odjeżdżającym
w stronę przeszłości
spuścilem codzienność ze smyczy
zrobiła swoje
leżę w strzępach nieograniczonej wyobraźni
rozmyślając o winie
karze
zsiadłym mleku - żeby nie zwariować
smokjerzy, 18 december 2017
Anonimowy świat zwariowanych wózków bez dna
- pędzą, wpadają na siebie. Z drogi! Precz!
Wrogie spojrzenia ostrzeliwują obcość. Trafiona. Boli.
Potężna kobieta, twarz nabrzmiała purpurową wściekłością,
przetacza się po mnie stadem słoni. Wtłacza w słoik korniszonów.
Przepraszam. Najmocniej. Słowa jak odłamki szkła.
Moje?
Pokonany - maleńka przeszkoda wdeptana w podłogę.
Przeżyłem.
Dziecko wrzeszczy pod regałem z czekoladą.
Kup! Chcę! Daj! Kup! Jezu. Moje uszy. Dziewczyna zaciskająca zęby,
to zapewne matka wrzeszczącego.
Będzie robota dla psychoterapeuty - możliwa
wczesna trauma czekoladowa.
Dalej wrzeszczy. Dalej zaciska zęby. Zgrzyt.
Ze zdziwieniem myślę o odgryzaniu palców. Wrrrr...
Przejaśniło się. Zapachniało inaczej. Łagodniej.
Warzywa, owoce, objawienie.
Pomarańcze!
Łódź z trzeźwiejącym sternikiem. Dopływam
do stosu pomarańczowych uśmiechów. Liczę do trzech.
Wciąź płynę, płynę, aż kasa numer ileś. Czterometrowy, syczący wąż kolejki.
Wózek za mną kąsa w łydki. Wytrzymam, już blisko.
Pani w kasie, twarz Sfinksa i obrażonej Madonny,
małym palcem lewej ręki
przegląda Wielką Encyklopedię Pieczywa. Jest. Z makiem - 3,40.
Z dynią - 4,20.
Sklepowa mantra jak ochłap zepsutego mięsa. Dziękuję.
Zapraszam ponownie.
Ja.
Na widok trzech pomarańczy Sfinkso-Madonna uśmiecha się.
Skrzywienie ust uszczęśliwia. Szczerzę zęby, płacę.
Idę. Drzwi - sezamieotwórzsię.
Wielka tablica ogłoszeń. Labirynt, gąszcz karteczek. Czytam.
Czytam?
Sprzedam szafę. Dwa krzesła. Pióropusz gratis.
Co mnie to obchodzi?
Skuterprawienowygotowydoużyciaodnatychmiast.
Nie potrzebuję skutera. Czytam.
Szuuuuuuuuuuuuuuuuuu. Słowa zmieniają się w wodę.
Karteczka cicha jak płatek śniegu.
Niezgrabne, dziecięce pismo. Czytam. I jeszcze raz.
I jeszcze. Biegnę?
Sezamzamknąłsię.
Szalony świat wózków bez dna zniknął za drzwiami.
Leje. Czy to możliwe - słony deszcz?
Smakuję - jest słony! Czytam deszcz - słony. Deszcz przed oczami.
W. Ponad. Pod. Wszędzie.
Karteczka jak płatek śniegu. Jak nóż w żołądku. Koślawe pismo.
Niewprawna rączka. Czytam.
Sprzedam konika na biegunach
(wstrętny,wstrętny ohydny świat)
Sprzedam konika na biegunach
(piekło jest bliżej niż myślałem)
Sprzedam konika na biegunach
(deszcz coraz bardziej słony)
smokjerzy, 14 february 2018
zbudował wieżę
w centrum pustyni
wysoką jak paryż
głową dotyka słońca
a z jego dłoni wykwitły
kolczaste róże
ramionami otoczył
wir gorącego powietrza
drżącą kobietę ze światła
jej szept zmieszał się z barwą piasku
nie pytaj o nic
zamknij oczy
patrz
oto
milcząco
spadają w codzienność
niezdarnie trzepocząc sercami
smokjerzy, 16 december 2017
z odprysków pamięci
nie złożę nawet jednej żywej sekundy
dla tej drobiny kurzu
która realnie pomieści nas w sobie
wyrzekam się snów
błyszczących zwykłych wielkich i małych
chcę z wiatrem liczyć twoje włosy
jak ciepłym chlebem
karmić tobą głodne dłonie
smokjerzy, 28 january 2018
sto diabłów
dmuchało z północy
dachówki fruwały jak jesienne liście
szyby w oknach drżały
pod krzesłem
wtulony we własną sierść pies
udawał że go nie ma
aleksander
wrzeszcząc głośniej
niż przydepnięta łapa kota
wściekły
z piłą motorową w garści
wybiegł z wiersza przed dom
i pociął wiatr na plasterki cienkie
jak pisk myszy
dziękuję
( przeciągając się zmysłowo ) wyszeptala cisza
a aleksander z poczuciem
dobrze spełnionego obowiązku
wrócił do wiersza
gdzie ciepło
miło
i roztańczony ogon psa
cały w piórach
smokjerzy, 12 february 2018
podnoszę patyk
piszę wiersz
woda marszczy się
rozbawiona
nawet gerris lacustris
ma więcej talentu
szepcze
smokjerzy, 20 november 2017
a gdy odejdę to nie do gwiazd
na co mi blichtr zbyteczny blask
wystarczy dół i ziemi pył
krótka notatka (tu człowiek był)
kiedyś odżyję w rajskiej jabłoni
spoczniesz w jej cieniu perłę uronisz
a ja nieśmiałym gałązki dreszczem
i liśćmi ciszę swą wyszeleszczę
czujesz - jestem - kocham - nie płacz
smokjerzy, 6 january 2019
do tego życia
został przydzielony tamten człowiek
a do tej obok śmierci
ten
i nawet w smaku betonu którego kęs
z takim trudem właśnie przeżuwam
czai się na bieżąco zmyślana religia
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek