Arti, 23 july 2013
w sadzie pełnym pokus
wyprostowany przekornie na krzyż
sztywno udaję opustoszałe drzewa
a tak naprawdę
wierzę w ptaki krzyk mew
na skrzyżowaniu bałtyku z zachodem
słońca nauką liczy ślady
pozostawione na piasku kiedy boso
w niepewną godzinę
do ciebie podążam tak pewnie
że sztorm który obiecał nowe wyzwolenie
już nie ma nam niczego za złe
spotykamy się na granicy lustra
wody w której pokątnie szukam atlantydy
zaginiony po pas
w tobie a nawet znacznie głębiej
podróżuję przez babilon
jak przywódca jednego z plemion amoryckich
patrzę po sam horyzont
widzę
jest coś takiego w twoich oczach
że wszystko płynie
że rozmywa się wszechświat
i to właśnie nadaje znaczenie
sensu zbudowanego z rapsodii smaku
tytuł nic tutaj nie zmieni
sekstans pragnień to zbyt mało
pośrodku pożaru w lesie
i tak chcąc nie chcąc
znalazłem twój owoc
poziomko
poza granicami możliwości było mi dane
to szczęście że twoje oczy mnie znają
lepiej niż relacje które bez smaku
spychające kwitnący ogród na pobocze
kiedyś opowiem ci o tym
jak wyhodowałem niebieskie żonkile
bardziej niż w kolorze nieba
nawet bardziej niż koniec poezji
na pograniczu zmysłów podstępnie
odśmiercam ballady ociekając intymnym echem
nie pozostajesz obojętna na jutro spędzone we dwoje
kiedy szukając znajdujemy dwie identyczne
pestki arbuza
Arti, 24 june 2013
zasłuchaniem w rytmie blues
balkonowe rozważania
papieros nie pochrapuje
tylko kółka puszczane trochę cynicznie
mówią wszystko
wymyślanki
wzajemnych pożądań
prognozy pogody
o świcie zapach po deszczu
uliczkami zmysłów
przysparzający istoty spełnienia
dosłownie pragnienia
siedzisz w fotelu jak niby nigdy
nic
gotowa na gest
natłok myśli
przelewam językiem ognia
kominkowe pocałunki
całe w gwiazdach
które zeszły do wodopoju
bierzesz prysznic
twoje piersi myję pieszczotą
stojącymi brodawkami mówię kochanie
bez umiaru i nie łap mnie za słówka
złap za
niepojęte piewrszeństwo natury
bądź mi teraz i tutaj
pomostem odbicia łączącym brzegi
w uczuciach obłędu
apoteozą szeptów
westchnień wynagrodzeniem
flecistką zasłuchaną
melodią wspólnych potrzeb
wygrywając mi pierwszeństwo
chcę ci to wszystko powiedzieć
zbudować dom na małej wyspie
z oknem na ciało
by tak dusić się w tobie że aż słów zabraknie
po beskid
Arti, 22 june 2013
po drugiej stronie kraterów
mała czarna
w podcieniu zaprzeczasz aromat
filiżanki pełne niebieskich róż
otwierają zmysły na zapach
pełen nadziei do zdobycia
wbijam flagę
przypadłością zapisków myśli
zaczesany do tyłu
jestem narodzony po raz drugi
szczęściem okruchami kobiety
gdybanie pozostawiam na potem
a przecież
wystarczał nam utrwalony dotyk
bez felietonów o podbojach kosmosu
zwątpiłaś zanim jeszcze
poza układem niefortunnych zobowiązań
naiwny zamykam powieki
fazą w nowiu
zwrócony ku ziemi nieoświetloną półkulą
gdzieś tam w oddali
cały sprowadzam się do pełni
chcąc sprostać
sześćdziesiąt dziewięć razy
czekam na nocny sen
utrwalam kochanie
tylko po to aby o świcie
podać ci szczęście do łóżka
wiesz co
kocham cię
zaparzyłem o północy
Arti, 14 june 2013
od studni nowa planeta kołysanek
słyszysz tę ciszę
bez dna zatopioną w muzyce pomiędzy kręgami
wołają nas czeluści
zapraszają do tańca
tam na końcu ukrywa się coś więcej
w wiadrze pełnym ciekawości
napełniony na własny użytek
tworzę wersy
aż po brzegi wypełnione garścią wyjaśnień
ne me quite pas
nawet wtedy kiedy uśpiona przeszłość
jest tylko w jedną stronę
zjeżdżając na pobocze
gramy w kolory
melodię nucisz poza głębią
jesteś ponad
usypiam zmęczony
wtuleniem piersi dajesz azyl
twoja otchłań wykracza poza pojmownie
nawet studnia
Arti, 8 april 2013
podgladam życie przez sztachety
uzależniony od zagubień
przychodzę manifestując przyczyny
łykam tabletki z reklamy
na sen
bo może uda mi się wyśnić
manifestujesz skałę
sześćdziesiąt sekund orgazmu
a dalej pustka
po widnokrąg tolerancja pożądań
cykliczne wizje
o nawałnicy zgorszonych nocy
wszystkie pod prąd
nadziei indywidualnością doznań
są jak chleb powszedni
w samotności długodystansowca
żółto czerwony od dymu i zakochania
mogę wszystko
tęsknoty pragnienia i dotyk w ciemności
choćby na przełaj
bezpieczeństwo i ważne sprawy
tylko mnie
Arti, 13 june 2013
w środku nocy
świadomy przebłysk nad czystą wodą
źródło
rozmowy z bogiem
takie marudzenia insoniczne
płomienne zorze
romantyzm
a w paryżu runęło drzewo
wtedy nie wiedziałem że słyszę pukanie
do wieży eifla albo ciut dalej było nam po drodze
słuchaliśmy muzyki
chopin miał krem na języku
a ty skórką z pomarańczy nacierałaś
moje skronie poddały się twoim nutom
zamieniłem z tobą tylko kilka zdań
o liściach lotach ptaków
i takie tam
wystarczyło
powiedziałem reszty nie trzeba
małe tęsknoty wola istnienia
dziecinna wiara w szczęśliwe przypadki
byłaś wszędzie
ogród życia
kwiaty twoich ud
piersi nie przebrane słońcem
nieba mało by twoje oczy
podbrzuszem wskrzesiły patrzenie
przedmieść za dwie dwunasta
ulic śniętych w rozkoszy
krawężników które tulą do snu
droga
droga moja
a potem
wszytstko wybuchło owocem
i znów śnię o paryżu
jesteś
Arti, 7 july 2013
nic nie dzieje się przypadkiem
puste oceany nie chorują na starość
jeszcze głębiej dnieje wiosna
pełna satelit w skrzyżowaniach
spadających gwiazd za mało
kiedy my tak pełni kosmosu
żyjemy na kropli rosy tylko po to
żeby kochać by stać się podobnymi
do siebie kolorowo dwoje serc przy oknie
wstydem patrzących na zaproszenie
widnokręgu odzwierciedlając magiczne
dwa słowa
nasze noce pełne tajemnic
dzisiaj nie zliczę ich nawet do stu
tysięcy nie wskrzeszam spomiędzy odetchnięć
porywam zakończenia jutrzejszych perspektyw
od których zależy kwiat nieba
zakwitasz wraz ze mną
pełna niedomówień wielokropków
dajesz się unosić jak bryza
pchana ciepłym wiatrem jak motyl wśród symfonii
natchnień wylewasz wilgocią
z brzegów mówiąc biel i czerń
jesteśmy
we dwoje siedząc na księżycu szepczesz
posuń mnie winobranie jest takie ciche
że aż głośne
wylewają kratery
a my na nutę G rozdwajamy wyznania
po raz sześćdziesiąty dziewiąty
Arti, 12 june 2013
filiżanki słów
wylewane co rano kawą podaną do łóżka
pocałunki zanim się przebudzisz
jak to działa?
wcześniej wystarcza dotyk
taki subtelny pełen prawdy
pozostawiony chcianą blizną na udzie
kiedy cały dla ciebie
sprowadzam się do jednego
twoja rozkosz moją
na pograniczu sześćdziesiąt dziewięć
oceanów mało aby pożądanie
mogło kwieciem wylać falami
na prześcieradle mokrym od owoców
jeszcze tylko coś o postrzeganiu
po godzinie drugiej czterdzieści
postrzegam cie po raz piąty
a teraz się prześpij iskierko
o świcie zaparzę ci kawę
miłości
Arti, 12 june 2013
w porze deszczowej nieobojętne obrazy
spacer niepojęty zieloną aleją
pożyczam kroplami nieba
zwyczajnie
szarą stronę światła otwierając na natchnienia
sylabizuję oderwane fragmenty
pod wiatr maluję oblicza
w kałuży pełnej niespodzienek
twoja twarz
w garści trzymam błękit
zza chmur przebijasz blaskiem
i znów
miewam mokre sny
intensywny zapach twojego kwiatu wywołuje do tablicy
nocne majaki w kolorze karminu
miody lipowe
na boskiej palecie łąkowych smaków
prognozą na jutrzejsze słońce
implikujesz wilgoć deszczu
źródło
płynę wędrówką kochanków
uciekam by dogonić świat
drugi brzeg jest przecież tak blisko
nie mów nikomu
mokry tobą w tobie pozostanę
na zawsze
Arti, 19 june 2013
spoglądam
lustro
twarz pokryta zmęczeniem
byłe kobiety jakby brzydsze
przecież jestem
ogolony w między czasie ciało
rozczochrane po świt myśli
rozczarowaniem prosto
w krzyk defilada niepewności
na dobranoc
w końcu tam po drugiej stronie
za szkłem nowy wschód
słońca gdzieś z daleka wręcz znikąd
pojawiasz nagle zupełnie
bez defektów widokiem z okna
wreszcie spoglądasz widzę
homo sapiens alicja
niecierpiąca zwłoki boski ogień
mała krucha
istotka z siłą nieskończonej zamierzalności
zaplecionej w warkocz
tęsknoty bezsennością w nowym obliczu
horyzontu kiedy po raz drugi otwieram
oczy cieszmy chciałbym abyś zapamiętała
ich kolor na zawsze
najlepsze co mogło się przytrafić
ktoś kiedyś
powiedział rozanielony romantyk
żywy trup na przystawkę przyzwyczajeń
przecież nigdy nie byłem normowalny
zanim zasnę chcę jednak wiedzieć
dlaczego
jeszcze teraz tak bardzo cię tu nie ma
zatroskany po dzisiaj
modlę aby jutro
nie stało się kopią wczoraj jestem bez
retorycznych pytań z uporem
maniaka choć prosiłem nigdy nie wątp a ty już
zanim jeszcze może nie ma dla mnie
miejsca w twoich snach
a jednak wiem
na zawsze w tobie
Arti, 20 july 2013
zamknięta na oścież
otwierasz oczy
pod powiekami widać więcej
powiedz mi kocham
zanim przepadnę w tych kilka słów
myślą przedsenną
zapisaną kulkopisem
na stuprocentach celulozy
niczym realny frustrat przez duże m
zamglony urywkiem sensu
jak miłość pełna śpiących szeptów
z charliem w roli głównej
niemych jak kino
w oparach poezji
kiedy tak bardzo byś chciała
bym był
a przecież pisząc bądź nie
i tak tylko dla ciebie
cały jestem
Arti, 27 may 2013
sztuka całości na serio
tam gdzie objąłem cię wierszem
gdzie zmierzam nieustający
po twoich śladach z ustami na wierzchu
bez słów na dobranoc
w ciszy bierzących odpowiedzi
na łóżku gdzie nie liczy się czas
czekam potakujesz a może to tylko sen
rozmowami o opętaniu
zmysłów pragnący uwierzyć w zostań proszę
przeznaczenie i matka idiotów
spoglądając za siebie
stwierdzam że nigdy ich nie widziałem
deja vu to za mało
niewidomy a może zaślepiony
widzę więcej
oczyszczam harfę z fałszywych nut
by zobaczyć dźwięki na dotyku głodnej dłoni
twoje oczy mówią do mnie
Arti, 2 july 2013
zanim zaczniesz zanim powiesz
chłód dzisiejszego wieczoru
to bezsilność
pamiętaj że nic się nie zmienia
odwaga kiedy trzeba zostać na dłużej
dociera wraz ze słowami
na dobre i na złe
ja wiem
że na dobre jest o wiele prostsze
jednak
koleiny pana boga
nie zawsze prowadzą z górki
teraz utykam
kulejąca dola nie daje oddychać
kiedy miłość rozdziela
chłodem duszy licząc do stu
wszystko tak naprawdę dzieje się na niby
zapętlony krzyczę w rozpaczy
ubywa mnie wraz z twoją siłą
pod przymkniętymi powiekami
rozglądam się za powietrzem
którym chciałaś mnie nakarmić
pragnę tu zostać
wtulony w magię leśnego poranka
kiedy razem na rowerach
wybierzemy się w trasę na podbój świata
jadąc prosto przed siebie
w przebudzenie
Arti, 9 april 2013
koniecznie teraz
przekładam na inne noce
paskudne zwyczaje serwowane w twoim menu
z puszki po drobnych ulatnia się nowe ścieranie
siebie punkt wyjścia bez napiwków
klarowny wątek kiedy chcesz mnie owinąć
szkoda palców
zastanawiające są też twoje loki
ćwiczysz na nich
diablico na wysokich obcasach
szafując aniołami
wyglancowany na wysoki połysk
podgalam pekaesy z aureolą u paska
nie dam się zwariować
nie znam komend
nie umiem szczekać na zawołanie
aportować też nie potrafię
za to wiem jak kochać
i tu jest
Arti, 23 july 2013
przechodząc przez otwarte drzwi
zabierz mnie w rozchylone usta
to nie jest manifest
szybowanie ponad światem to próba zarysu
oczekiwań na coś więcej
kiedy w twoich oczach zapisałem swój strach
dziewczyno z bukietem zielonych liści
w dłoniach daj mi skrzydła
bym nawet w gniewie złowrogiej ciszy
wzleciał ponad betonowy chłód
a potem nurkując w azylu pozbawionym łez
stał się poławiaczem twoich pereł
zabłąkany nie pamiętam pieszczot
cieszę się tylko wtedy kiedy czuję
zawieszony w rzeczywistości pod prąd
płynę do ciebie na ślepo
ufając że miejsce w czasie jest możliwe
wiązka brzegu to kuracja odwykowa
tam delikatnie coraz bardziej
reinkarnuję w wierzbę
która nie potrafi już płakać
uciekając bezkresną plażą
żeby nie utonąć
na piasku utrzymuję się na leżąco
kochaj mnie
tak bardzo chciałbym
być widokiem z twojego okna
w kalejdoskopie wzlatujących ptaków
człowiekiem który bawi się niebem
teraz jem trawę z puszki
ale nadejdzie czas ocaleń
wtedy
tęsknot kilka ot tak
wypłowieje milimetr po milimetrze
położę głowę
Arti, 10 june 2013
nie potrafię się uwolnić ujarzmić zakrętów
bardziej lub mniej skośnych niż rozmowy z lustrem
czasami mając wrażenie że pewnoś
jest jak wiersz o płycie chodnikowej
stąpam kolejnym pierwszym
trotuarem kroki pocałunków
naprawdę nie mają znaczenia pod nogami
i tak beton istnieje jedynie na twardo
sobie piosenką z opóźnioną melodią
gdzie zapłon pokochał samotność jak zawsze
otwieram ramiona
by przystanąć pomiędzy gałęziami
kiedy na wierzbie rozpłakały się kotki
pierwszy odkrywczy poranek
ukradłem bez konsekwencji
tożsamość liści została zachwiana
bitwą na nagość i latawce które zapadły w sen
kiedy zapytałaś
czy wszystkojużbyłość więcej się nie powtórzy
odpowiedziałem że nie
ale letniobajkowe noce na hipodromie
w dużej mierze zależą też
Arti, 11 june 2013
zabłąkany pośród schematów
otworzyłem oczy na szerokość odbić
lustra już nie straszą
na przekór spotkaniom przy drodze
z zakątków drogowskazu twoje oczy
przemówiły siłą
imienia wypowiedzianego nad ranem
w tańcu zmysłów słodkie grzechy
zieleń kwiatu paproci
grzeszność i chciane zmiany
wszystko nie musi być jak spotkanie z elvisem
to takie oklepane telewizja kłamie
pójdźmy trochę dalej
wejdźmy w coś więcej niż zwykły sen
właśnie w tej chwili powiedziałem sobie
dosyć facet
zaprzeszłych upokorzeń w tonacji oddania
siedemset pokoleń zmutowanych motyli
musi umrzeć
tak samo jak wypłowiały księżyc
i mimowolne ucieczki w poświęcenie
jolka jolka pamiętasz
znalazłem
lato ze snów żywy portret przemieszczenia
doskonałość skrzętnie skrytą w bieszczadach
pod sklepieniem myśli twoje niebo
moim
przysięga i przyszłość
nowe diamenty zakręciłaś mną
w światło dzienne noce pod gwiazdami
znalezione niebem
są w zasięgu wzroku nasz sad
i rzeczywistość w oknie otwartym na jutro
widzisz ten dom bez limitu?
to my
po drugiej stronie iluzji całe życie
podświadomie na to czekałem
pojawił się głośno
cichy szept nowych drzwi
prosto w twoje ramiona
Arti, 11 june 2013
z trzech minut apokalipsy
absurdem układanka sumień
za horyzontem nie widać zmian
tylko wilgotne policzki nie potrafią udawać
szelmy niechciane chciane
krople wypływające z wnętrza
oka i jeszcze głębiej sięgając wędrówek
po tajemnicach
serc za mało aby zrozumieć
dwa gramy duszy uwięzionej w leśnej bajce
spływające nietolerancją na smutek
tęsknota rozwija skrzydła
miłością spełnieniem i krokami w nieskończoność
żyjemy tak blisko a tak często obok
czasami zalegając na podłodze
wylewamy brylanty na wieść o trzęsieniu ziemi
pewnym tsunami
albo jeszcze w odmiennej formie
na przydkład bo kocham na zabój
historią kasztanowych ludzików
cudownie niepokornych urokiem
które tak bardzo są jak twoje włosy
wiesz co?
róbmy to wszędzie
czy to jest tylko krajobraz spóźnienia
a może wylewasz ot tak po prostu
ze szczęścia z otchłani czasu
wydobywając minuty specjalnie dla nas
kiedy jesteś tuż tuż
taka namacalna
jak pewność pachnąca konwalią
w milczeniu słów bo więcej nie potrzeba mówić
pozwól
jeszcze raz zagramy o przyszłość
od teraz dni są po to aby noce
z bukietem róż
ułożonym w próby otwartych okien
skrzydłami ufnych ptaków
abym mógł
powiedzieć to w co wierzę najbardziej
już nigdy więcej nie płacz uśmiechnij
jesteś bezpieczna
wyjdziesz za mnie?
Arti, 14 june 2013
miłością
ja wiatr północny
tworzę własny świt twoich ust
z grzechów sumienia
księżyc oczekiwany pragnieniami
wciśnięty w horyzont
niczym twoje
oczy moje
mówią do ciebie
teraz nie płacz bo tu miejsca brak
na to żebyś wiedziała znała moje myśli
w tańcu zmysłów tango
idziesz za krokiem głów
skierowanych w azymut nocy
który prowadzi anioły na pokuszenie
ja wolny kozak stepów
akermański kaskader
oddaję ci się na pokuszenie
w kolczatce zniewolenia
za tobą
pójdę wszędzie
tam gdzie nieskończoność
wiara nadzieja i miłość
okiełznałaś mnie jak dzikiego
ogier to zbyt mało
by oddać się tak do końca
jak ja bez przemieszczeń
twoją wolnością doskonały
zbudowany z twoich
snem
Arti, 2 july 2013
zaplątany w nocne krajobrazy
napisałem dla ciebie wiersz
kilka słów o niespodziankach zaproszeń
jeśli tylko zechcesz
będziesz go nosić w tylnej kieszeni dżinsów
podlewając jak kwiaty na parapecie
które kwitną tylko asymilując z prawdą
wcześniej czy później
przebudzona ze snu dedykacji na odległość
tęskniąc za radością odczytasz
tym co pomiędzy nami
wyjmując czas z tylnej kieszeni dżinsów
na tle słońca
perspektywami słownych orgii
nie wymuszając promieni
opowiem ci światło
nawarstwiasz się we mnie
narastasz
drobne zawirowania zostawimy na potem
wchłonięty po brzegi
piszę słowa mówiąc szczęście
zarumieniona liczysz spadające gwiazdy
w tylnej kieszeni dżinsów
namiętnie chowając przebudzenia
trwam w nich urodzony by na powrót
rozpisać cię wierszem w gorącym cieniu ogrodu
przyzwalasz więc jestem
nie poradzę
Arti, 22 april 2013
zabajony nie pukam
smakujesz bez pytania
wchodzę
w ciebie twoja nieobecność
dylematy cierpliwość i apostrofy
też mają swoje granice
karmisz
na północ od wschodu
księżyca terytorium tymczasowe
jak miłość w czasach zarazy
kolorowa dostaje skrzydeł
kiedy tylko się pojawiasz
nasze części ciała
ułożone w puzzle
to jest takie fantastyczne
a wtedy
chmury są jeszcze bardziej
odblaskowe mogę więcej
po drugiej stronie tu i teraz
smak magdalenek
początkiem sensu
i tylko wtedy kiedy się pojawiasz
nienazwana a jednak
w tobie
chcę żyć i umierać
aby być
za każdym razem głębiej
Arti, 27 june 2013
kobieto zapisana wierszem
za bramą najcichszego przedmieścia
wypływasz z dna oka
uciekam tam gdzie gasną światła
złudzeń przed strachem w barwność snu
zamknięty widokiem z okna
karmię gołębie póki ulotność skrzydeł
zapowiada pełnię
przyznaję niczego nie potrafię
nauczyć się od życia dlatego
wciąż próbuję nauczyć
życie
życia
wyciągam podręczny alembik
żeby nie zniweczyć destyluję wtedy jest łatwiej
odnaleźć siłę we wgłębieniach powietrza
nie chcę opowiadać bajek
ale nad ranem gdy się we mnie wtulisz
pomruczę o nocach pełnych tajemnic
skalecz mnie mocno do ostatniego świtu
tak bardzo jesteś gdy nie ma cię wcale
niezwykłość to matnia
po drugiej stronie mnie
preludium ciebie
nowy artyzm
gdzie przemilczenia są obecne
bardziej niż nieobecności
banał
ale jakże w szponach
aromaty telenowel to lekcja życia
kartka z otoczenia
destrukcja sprzeczności
mój głód twoja północ
jesteś
wyrażona na mapie twarzy
kiedy sprowadzasz na manowce
Arti, 3 june 2013
świat jest taki na wyciągnięcie
rąk za mało aby go pochwycić
nieobecni ledwo widzą kartkę
w czasie apokalipsy
kiedy obecni piszą wiersze
niepokonani pokonani
zmierzają przed siebie nie patrząc
na niewiadome dwa albo trzy kapcie
wystarczą
by poczuć moc ukrytą w stopach
idę przed siebie
bosy ale w ostrogach
zawsze wartość szczęścia odmierzając ponad
czasem zdarza się że płaczę
jednak moje perły są żywą prawdą
legendą o utraconych snach
tęsknotą za porankami zakochań
ludzie mówią pomidorowe serca
ale cóż znaczy warzywo
kiedy tętno mknie z predkością światła
wokół zamieci i zawieruchy wyznań
miejscowe podtopienia nie mają najmniejszego
znaczenia nabiera się dopiero wtedy
kiedy zechcesz dowiedzieć się kim jesteś
silna sobą
nawet w dzień kapitulacji
karmiąc słowa nad białą kartką
jak nigdy jesteś tak blisko
twoje oczy śmieją się do mnie
warkocze włosów plotę w marzenia
ostatnia prośba do zarozumiałych
kiedy zamykam oczy
nie pytajcie kim jestem
ona wie
Arti, 26 april 2013
coś się stało
nikt nie ogląda wzlotów i upadków
jedna dostała szczęście od pana
boga mając za nic
wypłowiałe myśli to herezja naturalna
pogodzony z fałszywym czasem
widzę w lustrze pragnienia lancelota
kiedy ty sztuką ścierwologii
przeszłaś na ciemną stronę perwersji
nie mów nikomu
jutro nauczę się wszystkiego co wiem
przy dźwiękach innej muzyki
zatańczę jak nigdy
na świeżym powietrzu
nowy obiad
więcej powiedzieć nie mogę
dobrze wiesz
Arti, 29 may 2013
wiara w nieznane
kiedy bose myśli podążają twoim śladem
w stronę światła
dźwigam brzemię bycia śmiertelnym
kilka słów wstępu
niepokonana ofiarowujesz nowe
życie ciszą wiatru
walczyłem z nim pod prąd naiwnych
głosem obłąkanej duszy
krzycząc o dom który mógł być we mnie
a który szczodrym pięknem
potrafi wskrzeszać nieśmiertelność
jeszcze za wcześnie na smak lata
w naszym ogrodzie dopiero zakwitły
białe kwiaty są takie cudowne
nadejdzie czas
że pestki nie będą nam potrzebne
przy tobie czyste łzy tańczą nawet w ogniu
kominek płonie jak ty
dotykasz nadziei
i wszystko staje się jasne
nadchodzę
Arti, 10 april 2013
usiłujesz czarować
minęły czasy cyganów i kart tarota
gdyby wiosna zamieszkała
w naszym domu nie musiałabyś
rozniecać szarości na kolory
na stałe czyli na zawsze
rzucać uroki na to
czego zazdroszczą nam ćmy
wystarczy
kwitnący wieczór pełen owoców
obrączka z trawy
i motyl w kieliszku igristoje
w ogrodzie nocy gdzie czereśnie
wskrzeszaja poranki
które nie krztuszą się pestkami
Arti, 1 may 2013
tęsknot kilka ot tak
wypowiedzianych requiem dla wracajacych pod prąd
milimetr po milimetrze
lustrzana postać znad rzeki
czterolistna suniesz sama
jak dziewczyna z bukietem zielonych
listków w koniczynie za mało
kiedy oczy ostatnie
łzy utrzymują się jedynie na leżąco
a gdyby tak
zgubić siebie zapachem domu
deszcz taki mały taki duży
słońcem rebelia drżeń po świt
a na polu maki
i znicze
płonę wraz z motylem uczepionym twoich włosów
świat pustoszeje od życia
nie chcę niczego więcej nie siegam ponad niebo
pełne dylematów nie wskrzesza
w błękitnych orgiach bezbrzeżne szaleństwo
kolorowa wycinanka bez podtekstów
i szafa gra
na czym do jasnej
cholery to polega powiedz
że brocząc z głową w chmurach
pragnę całować
a szczęście w klepsydrze zamknęło czas
na cztery spusty jestem tylko po to
by życie z tobą
spłynęło z lekkim mruczeniem
Arti, 8 april 2013
królewno
smutna historia wybacz
ślub marzenia umowa i te sprawy
przetrwanie poniżej pasa
wszędobylski nie byłem idealny
na drodze postawiłaś krzyżyk
spłowiałe słońca
i tęsknoty karmione zupą
tylko nic nie mów wiem
świat naszych kłótni idzie w zaparte
okruchami uśmiechów
nagi król
Arti, 11 april 2013
mam takie myśli raczej nie do końca uczesane
bardziej potargane nawet niż ustawa przewiduje
nad urwiskami na spacer idziesz w obcasach
ku przeznaczeniu durne muszelki motyle i kaktusy
w oddali przy oknie zielone niebo zmęczone czasem
twarze w hadesie i pejzaż z wisielcem w tle
oskubanym przez ptaki które żywią sie padliną
negatyw zdarzeń
wracać nie wracać
mam takie myśli
kiedy idę do kiosku by kupić grzebień
tylko nie wiem czy starczy mi śrutu bo przecież
ogoliłaś mnie do zera
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek