martaraczynska

martaraczynska, 11 march 2013

Odbicia

Ubywa nas, Alutko, więc zamknij drzwi.
Tyle marców schodziłyśmy w tym domu na pamięć,
aż kołyski powyrastały w progach. Zaokrągliły się
brzegi, kąciki i skraje – już nigdy nie krzykniesz,
 
uderzając łokciem o stół. Wyschniemy lada dzień,
niech tylko skóra przylgnie do kości, a języki do podniebień.
Podniebnych pościeli. Jak ścieli się ciało pośród rosy –
opowiesz mi, jak zmysły traci spięte klamerką;
 
czy tak właśnie spięte jesteśmy, przyklejone
do okien w noc, gdy cała okolica gaśnie niby świeczka?
A gdy za obraz wtykasz wierzbinę? Gdy biją pioruny,
stapiają łańcuch, leczą? Ubywa nas, Alutko,
 
lecz chyba już nic nie możemy zrobić. Ze wstydu i żalu
zapadamy się w ziemię, dachówka po dachówce.
Niedoczekane jak pokolenia, których nie stworzysz,
a które ja rozsieję we mchu i okruchach cementu,
 
by uwierzyły własnym oczom. Koniuszkiem palca
dotknę chorego miejsca na mapie, oznaczę rozstajne
drogi, mosty. Kuchenne światła tlące się w kałuży.


number of comments: 23 | rating: 23 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 19 february 2013

Matrioszka

Wypełniamy coroczny rytuał odchodzenia. Tej nocy 
zaorane pola będą gorączkować po blady świt. 

Całując mnie w czółko, przywołasz po raz enty te same historie. 
O dziedzicu, niemieckich sklepikarzach albo styczniu 1945, kiedy zrośnięci jęzorami wód
nie mogliście pójść na żywioł, a polodowcowy kraj
jak obraz dokonywał się czystym cięciem w rozrzedzonym powietrzu. 

Opowiesz mi o grodach sterczących w strefie przyboju:
pełnych praśmieci i śmierci. Bezimiennych, nieopisanych. Dzikich
kaczek. Opowiesz mi, a ja taka rozespana i drżąca
wyczekiwać będę narodzin swojej matki –

zupełnie jakby to było zależne ode mnie.
Kreacja poza wszelką dialektyką. Rozpruwanie ziemi
uwikłanej w następujące po sobie wyże i niże baryczne.
Zgrzyt i zatrzask. Zębów, drzwi albo okien,

które wypuściły kolejnych domowników, znacząc odległość 
stąd do nieba, rozbłysku supernowej, zgruchotanych kości.


number of comments: 8 | rating: 16 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 18 february 2013

Kręgi. Wiosna

Może nie zdajemy sobie sprawy, może
nie zdążyliśmy zagrzać wszystkich barowych
stołków w zachodnim kwartale miasta, lecz
 
bieg rzeczy jest zmienny. Coś pęka, topnieje
na czołach starców rysując bruzdy i zakola.
Wiślane bulwary. Marzec wydmuchiwany
 
naprędce jak dym podczas przerw, między
pierwszym a czwartym piwem, przez sen albo
ucho igielne. Mnożą się perspektywy,
 
które nanosisz na papier i nie ma w tym nic
dziwnego, że wiosna przychodzi do Krakowa
spóźniona, kładąc się na schodach
 
cuchnących kocim moczem. Marcuje
się, kwietniem wrasta do ust. O tyle jesteśmy
nadzwyczajni, że potrafimy obudzić się
 
na właściwym przystanku. Bierzesz mnie
na język, smakujesz, by zaraz wypluć jak
pestkę i sprawdzić, skąd tym razem powiał
 
maj. A ja kicham na wszystko.


number of comments: 37 | rating: 19 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 11 february 2013

Credo, quia absurdum est *

Tamtego dnia byłam bardzo blisko. Na skraju łóżka zwinięta
w ślimaczą skorupę. Widziałaś mnie nagą, zapadającą się w próchno
i zapach parafiny, w gładki pokost naskórka. Stanowiłyśmy
 
niepodzielną całość, a może zlepek figur, kształtów wklęsłych
i wypukłych, układających się wzdłuż poziomic; kartografię pełną
szaleńczych urwisk i łagodnych, jasnych przejść między obrazami.
 
Przez tyle lat odnajdywałam nas i gubiłam, odtwarzając
słoneczne układy linii papilarnych, zmarszczek okalających jedną
jedyną myśl; którą dzisiaj wdycham razem z pyłem, z lipową
 
drzazgą wbijam pod paznokieć, zdrapuję ze ścian. Trwamy
w bezruchu, do spokojnego snu szykując się w łonie ziemi łupionej
przez barbarzyńców. Rzym upadł. Zawierzając niedorzeczności
 
nigdy już nie odkryję, nie wypowiem twoich imion, dziwactw
i chorób, których nie dostąpisz.


* łac. Wierzę, ponieważ to absurdalne


number of comments: 18 | rating: 20 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 2 february 2013

Grzęzawisko

Plamka na płótnie, przecinek w oddali. Słowa kurczą się
z pokolenia na pokolenie, pustą przestrzeń wypełniają portrety,
przyciężkie noce, kości lub mokre drewno trumienne.
 
Pięćdziesiąt lat z górą. Pójdziesz ze mną za wszelką cenę;
na chorobę, na wojnę, na przemiał. Oto jałowość. Ciepłe słone
jezioro, plusk, dryfujące włosy. Biały przecinek, na płótnie
 
plamka, co rozkwita, kiedy podchodzisz; pełna pozorów,
zwiewna i jasna, puch topolowy, okwiat wełnianki.
Przypomina ci matkę, więc sączysz jej sól jak mleko,
 
nie zamierzając wcale dorastać. I wiesz, że mógłbyś
być najtęższym konarem głównej linii rodu, wspierać się na ramionach,
w koronie kwiatu przekazywać życiodajne soki. Tymczasem
 
z trudem unosisz się na powierzchni, każdego roku
płodzisz jeden wiersz, ścierając pył z kamiennych kręgów.


number of comments: 25 | rating: 17 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 29 january 2013

Tomasza dziennik podróży

Szóstego dnia dotarłem do jaskini. Ruch powietrza
we mchu, chłodny strumień na policzku otwierały drogę do
miejsca narodzin, spełnienia i kaźni. Podążyłem za stadem,
zupełnie zbity z tropu. Gdzieś pośród zawalisk
 
mijając się z własnym odbiciem; oddany kłom i pazurom
pod misterną konstrukcją żeber, w czeluści, do której
nie docierał żaden dzienny promyk ani głos, w pierścieniu
korytarza zaciśniętym wokół cieni tak mocno,
 
że zdawały się zlewać w jedno. Siódmego dnia określiłem
położenie względem Zuzanny i pozostałych ciał niebieskich.
Światło z wolna sączyło się przez skórę, biel pleców
pojawiających się i znikających sprzed moich oczu.
 
Jak kwarcyt rozkwitało na jej włosach; lwiej sierści,
szorstkiej, pełnej przebarwień. A potem w jednej chwili
obrazy nałożyły się na siebie i zgasły. Zrozumiałem, że
Zuzanna również utraci całą swoją głębię, kontur.
 
Jak spod kalki wyrośnie ze mnie, przemierzającego
wilgotne usta doliny Ardèche.


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 24 january 2013

Czuwanie pana Tomasza

Tkwiłem w tobie po uszy; nie będąc wcale pewnym,
czy zdążyłaś pojąć cokolwiek, zapytać: skąd przybywasz
i dlaczego klęczysz nade mną? ze zdziwienia to?
ze strachu? Gdy tak milczałaś, moja Zuzanno, przez wiele lat

wydobywałem na światło wszystkie drobinki ciebie,
najdelikatniejsze organy opasłego cielska ziemi.
Niejeden kręcił nosem, a ja wpadałem jak w kleszcze,
zapamiętale, składając kości, paliczki rozsypane

nieśmiało na wysokości bioder. A teraz każesz myśleć, że
wszystko spełzło na niczym, że koniec albo kamień w wodę,
Zuzanno, kiedy mi rąbek sukni odejmujesz od ust;
wieczór nasunięty na koniuszek języka, gdzie jedno

jedyne słowo: przepadło. I nikt nie wątpi, że na zawsze,
choć nie przestanę wwiercać się w grudy, odkrywać
wypustek, zimnych, powleczonych patyną wybrzuszeń.
Pamiętam: pełna i nieustanna, jak wstyd wynurzona

z pierwocin, jasnego zielnego matecznika; śniłaś.
Zlizano z twoich łydek ślady zarzewia, tuż przede mną
obrócono w proch ostatnie jędrne słowo: miłość.


number of comments: 8 | rating: 12 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 10 january 2013

Przesiedlenia

A nie mówiłam? Dnie powtarzane zawzięcie
przeobraziły się w brunatne plamy na skórze.
Wszystko, co tutaj widzisz, jest nowe. Nowy
twór. Coś stwarza się, lęgnie po kątach albo

przyłazi nie wiadomo skąd; takie nieugłaskane
wygłodniałe kocię. Dzikie ptactwo, które obsiadło
wezgłowie łóżka. To wszystko, co tutaj widzisz,
mieszka z nami od zeszłej wiosny. Moja wina:
 
okno zostawiłam otwarte i wpadło, całą chmarą
opuszczając młode, wilgotne ciała murszowisk.
Jeszcze dziś zbierze się do powrotu; uleci prosto
z chorej wątroby - zgryzoty naszej. Zaczekam
 
nie pytając, czemu cię tak nieznośnie ubywa.
Zagnieżdżę się w tobie, wyzbierawszy wszystkie
okruchy: płochliwe, niedokończone żywota.


number of comments: 1 | rating: 11 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 8 january 2013

Kompozycja z otwartym oknem

Zresztą to nie był finał, to była uwertura. *

 
Słońce zlizało zimę z dachów. Nic więcej.
 
Mieliśmy parę gwoździ i drewno kruche niczym
czerstwy chleb. Tak mało nas było, choć każdy wieczór
zbierał czyjeś cienie z poszycia. Nie uwierzysz, tatku,
 
mijał rok, a modlitwy wciąż niosły zapach krochmalu.
O świcie sen-jaszczurka wpełzał pod kamienie;
ciążył na skroniach, niedośniony jeszcze.
 
Kiedy nadszedł maj, koła wrzynały się w błoto,
w żywą ranę. Dwie mile, droga u stóp miasta, twierdzy.
To w maju przyjechał stryj. Prosto z Davos. Wiecznie
 
z papierosem w ustach. Całował piersi Maliny i moje
włosy. Trzeciego dnia zwieźli fortepian, czarny jak śmierć,
mogiła matki po roztopach. Brzezina pęczniała w deszczu.
 
Nie wiem, co dalej. Baby mówią, że pogoda.
Mamy dwa krzyże i okno otwarte na oścież; powiało
od wschodu i mówią, wyschnie – gościniec, ściana,
 
grób. Jeszcze sny nie te. Ale kiedyś zelżeją.
 
 

* J. Iwaszkiewicz, Brzezina


number of comments: 35 | rating: 26 | detail

martaraczynska

martaraczynska, 4 january 2013

Retrospekcja

Chcieliśmy nauczyć się anatomii nieba, z czarnych
trzewi wyjąć poranek. Cienie tuliły się do zmurszałego
drewna, wszeptując noc do bram. Obsiadaliśmy
wszystkie zbocza na wzór dzikim jabłoniom; za karę
 
ramiona wyrosły nam wokół głów, wypuściły liście
lepkie jak spocona skóra. Stare drzewa oddychały
w ciemności. Czuliśmy zapach iskier, które zatrzymały się
w tańcu, by zlizać mannę z naszych kolan.
 
Kiedy zasypiały, zbieraliśmy się do powrotu
rozprostowując nogi i kręgosłupy. Potem już tylko gruz
kruszał pod butami, skrzypiały belki stropowe. Błękitna
ściana stała bez podpory jak niemy świadek.
 
Dwieście lat temu ojciec strugał koziołki ze świerka,
matka czesała len. Przed śmiercią wetknęli pod dachówkę
sieci rybackie; tak, żeby nikt nie znalazł i nie zabrał
do innego domu. Teraz garną się do rąk bezpańskie
 
w oczekiwaniu na kolejny przypływ.


number of comments: 20 | rating: 14 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1