Kasiaballou vel Taki Tytoń | |
PROFILE About me Friends (23) Poetry (99) Prose (16) Photography (10) Diary (13) |
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 27 october 2014
jesień jesień
nie znoszę rudej dziwki w stanie odmiennym
zamiast rodzić uśmierca
grabię martwe liście na wypłowiałym trawniku
wypalanie nie użyźnia a jałowy dym
tylko morduje pędy ozon i moje libido
jestem zdarta do kości skąpa dla drapieżników nawet
pasożyty spieprzyły do wdzięczniejszego żywiciela
mówią że złota a ja dodaję: chujowa pogoda wredna meteopatia
nawet kiedy przestaje smagać i tak padam na pysk
prozak popijam myślami o wiośnie wtedy nos mi zakwita
a feromony łaskoczą w pięty
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 25 august 2014
Mówią że jest ślepa jednak
wcale nie trzeba przecierać kontaktów
żeby zauważyć brak
przyborów do golenia zjechanego krążka
czy torby na siłownię. Kobiecie niepotrzebna
witamina A żeby dostrzec niekochanie.
Wystarczy powonienie i nieobecność
podejrzanych zapachów. Wtedy wie
że na jej terenie panoszy się obca
którą bezskutecznie spłukujesz
dodatkowym prysznicem zmywasz w kałuży
spędzasz deszczem. Z małych niedomówień
duże przemilczenie.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 26 august 2014
w tamto południe
umarło dla mnie słońce. pozbawiona nawet cienia
cieniem kładę się
do milczącego łóżka. głęboko
w dół zimnieję martwieję żeby nie powielać
czego nie można wykrzyczeć
nawet w noc i w dzień
wychodzą zawieruszone po kątach
szepczą szepczą
przypominając jak bardzo nie wolno
kochać niewczas
to zabija światło.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 20 august 2014
pisze się we wnętrzu dłoni
zabieranej z obawy
przed niespełnialną bliskością
mimo to rozmieszkałeś doliny
na stałe wpisany w życiolinie
które nigdy się nie przetną.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 2 august 2014
Twój pies daje radę. Ja chyba też. Przeszliśmy szkolenie
z posłuszeństwa. Nadal warujemy
chociaż tak naprawdę przestaliśmy czekać. Piotr
mówi że z obsesji można się wyleczyć. Tak jest
z natręctwami. Jesteś wyczuwalnym śladem
na wciąż zaróżowionej skórze. Egzemą w sierści
której nie powinno się drapać. Piotr teraz bywa
bardzo ważny ale nie wydaje poleceń. Wie
że reagujemy tylko na twój głos. Smaruje blizny
czasem donosi świeżą karmę. Oszukuje
że się dobrze goimy. I bierze nas. Mopsa na spacer
a mnie na wytartym progu. Nie wchodzi dalej. Pies
warczy a ja mam dobry pretekst żeby wyć.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 31 december 2014
Armandowi
Glajtem ponad młynami Kładem przez skansen
gdzie Frasobliwy krzyżuje drogi rozpamiętując rozjazdy
żeby w opłotkach wysłuchiwać skarg wypatrzonych
za tobą oczu Zabrakło łez
nad mijającym dlatego nie zamrugam
Do Siego z którym znowu przyszło się witać w zajeździe
Pod Zziębniętym Kominem
bezpański zapiecek i sękata ława w puste misy
nie zwiastują ocieplenia przy nieporuszonej
pierzynie Gaśnie łuna nad jeziorem
ostatni kłusownik dusi palenisko Tak jak ty
wszelki ślad po zapomnianych
sidłach Jestem tutaj żeby pozostać
niepodebraną zwierzyną
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 29 june 2014
pod moim oknem koc
wilgotnieje na zmianę pogody
już się uodporniłam
przed moimi drzwiami wycieraczka
zarasta kurzem na deszcz
jeszcze przyjdzie czas
ale zanim wytrze buty
zwinie koc i wynajęte panienki
spod mojego okna
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 1 august 2015
tyle słów tak wiele obrazów
a nie potrafię uchwycić twojego profilu
rozmywasz się giniesz
w spoconych porankach
może zbyt intensywnie wysypiam cię w sobie
schowanego za migotaniem przedsionków
przytulonego do piersi nachylonego
nad łonem gdzie osuwasz się mój pępuszku świata
po linii bioder ku ogrodowi
który dawno nie zaznał czułego dotyku sadownika
tyle nadziei tak wiele oczekiwań
a nie potrafię nawilżyć twoich warg podzielić się
wszechobecną wilgocią która wsiąka samotnie
w osobne przebudzenia
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 27 july 2014
dzisiaj jest ten dzień kiedy składam pokłon
bogom za cud stworzenia Achillesa z piętą
w chmurach.
dzisiaj jest ta ulotna chwila kiedy składam dłonie
przed boginiami za stworzenie Achillesa z piętą
złożoną między moimi piersiami.
dzisiaj jest ten moment kiedy składam wszystko
co do poskładania za dar wszelkich słabości Achillesa
z piętą pod pietą z dwojga serc.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 5 july 2014
poznasz po galopce. stare druty oplatają
młode gały a leciwe dewoty rzygają same
chętne do nadstawiania ale metryka
rzuciła wąsem pod nos zamiast
na podpiździe. zmanierowane oseski odmawiają
wpierdalania mięsa zapominając na czym wyrosły
maturalne szczeciny na klatach. w obawie przed rakiem
celebrytki obcinają cyce a dziewczyna z brodą pomniejsza
chuja nadmierną gestykulacją. dzisiaj jestem inna: pierdole grzyba
w sutannie i pożeram kurczaki nabierając przekonania
że cierpiały mniej od życia zafundowanego przez refundowaną
profesurę.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 27 march 2015
Chrystus piechotą przeprawił się przez wodę podobno
pokonał kręgi wiary i kartę dziejów Moja prababcia też
przekroczyła Bug żebym dziś mogła napisać: Warszawskie Dzieci
nie pochodzą tylko znad Wisły - biorą się
z obrzeży mapy Pytasz czemu
nie całuję prałata w pierścień a biorę
w usta Zastanawiam się dlaczego adorujesz
za popem wokół ołtarza chociaż znasz smak
łechtaczki W akcie pojednania
może weźmiemy cywilny Uświęcimy profanum
aktem z liberalnego magistratu
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 16 august 2014
Postanowiłam cię udomowić. Weź moje rękawiczki
zabierz parasol. Zostaniesz osobistym kleptomanem.
Chcę mieć pewność że nie zmarzniesz nie przemokniesz
kiedy postanowię spacer w siebie. Tam jestem
najbardziej wilgotna chłodna bo wymagająca.
Rozpalisz ognisko przez pocieranie. Stara technika
w wydaniu domorosłego skauta. Rozgość się tak
żebym poczuła w sobie obce ciało.
Kiedy wyłonisz z sinusoidy euforie i depresje
urok zsuwanych rękawic porzucanego parasola
zaczniesz mnie rozkradać od początku.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 4 may 2015
szeptucha ciężko odrzuca lekki grzebień
z kości słoniowej. już nie będzie rozczytywać
barwnych kosmyków. rozkłada bezradne
ręce nad puklem bezpańskich myśli: puste
i takie ciii sza sza. nikt nie tłucze
szklanek nie zgarnia rozsypanej
soli. leży na progu obok cukru i siarki
nieprzybita podkowa. zabrakło guseł
żeby cofnąć albo tylko sercem przekierować
słowa jak parowozy na mniej ślepe tory. para
uszła bocznicą omijając gwizdek. niemy
peron na zapomnianym dworcu. bezdomny czas
zasnął pod ławką. zabrakło czcionek na prozę
i nikt nie pochyla się nad wierszami ale jest tekst
ponad pojemną i całkiem głośną KROPKĄ.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 20 may 2015
zanim zwiniesz się w kłębek poszukując początku
na zakończeniach nerwów nie przegap impulsu
który swoim tempem pozwala składać dłonie
ale nie w domek dla ślimaka. uważaj na obrastanie
chityną i wznieś się proszę ponad pancerz
żebym mogła uścisnąć. nie poznasz smaku
bezdroży z chałupą mięczaka na grzbiecie.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 28 march 2015
Tak wiele prozą powiedziane
a wciąż nie bliżej nam lecz dalej
w naręczach wierszy pokutujesz
z ogromnym żalem dziś rymuję
i nie zbuduję żadnej twierdzy
i nie zatrzymam cię frazami
ani sekwencji całą garścią
jesteś już cieniem coraz dalej
przebiegasz obrzeżami myśli
topniejesz lodem na języku
może byś chociaż mi się przyśnił
przecież nie zastawiłam wnyków
mogłabym wyśnić nasz ułamek
zmieścić uczucie gdzieś pod kreską
a licznik oddać ci kochanie
żebyś zaprosił po sąsiedzku
poczułabym się bardziej ważna
obdaruj proszę mnie swym czarem
a potem odejdź wraz z porankiem
czas wskaże jak postąpić dalej.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 2 april 2015
nie dzielmy się niedzielnym
jajkiem ale codziennie częstujmy
Nowym które potrafi przytulać
Ziemię do Nieba i nie tylko
Słowem i niekoniecznie po
burzy
w koszykach w plecakach ryby różnobarwne
kłódki spod mostu teraz na łuku
Dawida
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 10 august 2015
za trzecią górą gdzieś w ciemnym lesie
zamieszkał skrzacik co Jankiem zwie się
kiedyś był drwalem siekierką machał
chciał dom budować lecz zleciał z dachu
mówiła sowa że spadł z wrażenia
kiedy wypatrzył ów cud marzenie
włosy anielskie twarz malowana
myślał że nimfa no leśna dama
lecz kiedy w oczy spojrzał dziewczynie
coś nim szarpnęło i po drabinie
runął jak długi wnet stał się mały
czary prawdziwe no nie do wiary
co miała w oczach ta białogłowa
nie wie ni zając ni wilk ni sowa
od tamtej pory stał się odludkiem
kto by tam zechciał być z krasnoludkiem
lecz nie wie Janek że w zagajniku
jest mała norka po lisim smyku
w niej pomieszkuje polna mysz szara
kiedyś dziewczyna lecz jako mała
wpadła w odmęty złego wodnika
ten się oświadcza dziewczyna czmycha
łotr za ucieczkę czar na nią rzucił
i jasne liczko w mychę obrócił
sowa co w gwiazdy często zagląda
dziób tylko marszczy gdy ją oglądam
nasuwa mi się takie pytanie
czy się spotkają i co się stanie
bajka nerwowa w mocnych rumieńcach
trzymajcie kciuki za tych odmieńców
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 13 august 2014
Bez względu na pogodę warować
przy uchylonym oknie czekać
wzdychać tęsknić. Podawać drób
faszerowany wyznaniami. Uzupełniać
dietę o witaminę Pe i podrapywać
w punkcie Gie. Kiedy się wybiera
na kicie zapalać światło
na tarasie a kiedy wraca
piać z radości. Piłować pazurki
swoim ulubionym szklanym pilniczkiem
nucąc przy tym metalową muzę - nie żeby drzeć
koty ale energicznie wyczesywać
pod włos grzebieniem gęstym
od wzruszeń. Czyścić uszka
wilgotnymi zapewnieniami
o uwielbieniu nie szczędząc
przy tym komplementów. Zwierzać się
z braku piątego palca u trzeciej stopy
a inność z pewnością zostanie zrozumiana
i doceniona. Pozwalać na hodowlę pcheł
oraz na sadystyczne harce z białymi myszkami
nawet w pościeli. Okazywać podziw
względnie spolegliwość. Czyścić kuwetę
deklamując poezję. Oznaczać jego teren
ulubionymi perfumami.
Tak dopieszczony będzie
dobrze żarł i nagle
zdechnie.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 28 april 2015
jestem kolorowym ściegiem. biegnę z tobą
w bluzie z kapturem. chowamy się
przed szorstkim światem hałaśliwych reklam
smartfonów tabletek na pozorną bliskość
i podobnie karykaturalne szczęście.
kochamy w wewnętrznych kieszeniach
składając los w dłonie gotowe razem
wyplatać przędzę. ofiarować sobie to
czym cerujemy podziurawione mostki.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 9 august 2015
oczekujesz aż z ust popłynie lepka strużka. chcesz się sączyć
przełykany do ostatniej drgawki. sięgasz po tytuł
najlepszego szermierza. sprawdziłam na własnej organice. miałam cię
aż po skurcze posiadając pod piórem dosiadałam
w słowach obracając lubieżnie oblizywałam się z ciebie. przyjdź
pod moje okno z nagą szpadą. będę wyglądać cięcia
w okolicy podbrzusza skoro nie zostało nic
z profilowanych ostróg którymi jak nikt inny
ujeżdżałeś nie ciało ale serce syreny. teraz oczekuję tylko rozognienia
przerywanego pchnięciami stalowego chłodu i wyhamowania tuż przed
żeby po chwili przyspieszyć. mogę droczyć się
między niestosownymi przygryzieniami języka. najbardziej rozchyla mnie
pewność że pomimo jęków jednak nie przestaniesz. oczekuję wyciszenia
zanim zdecydowanie dobijesz
do ostatniego bastionu i zdążysz skłamać o febrze
która dopada podobno nie tylko lędźwie. a teraz odsuń się
chcę zapomnieć
że byliśmy na oddech.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 14 august 2015
jeśli z naszego drzewa pozostał popiół
a iskrzenie można wpisać między bajki
dlaczego wciąż czuję cię w sobie. upajasz się
zaprzeczeniami że nie pomieszkiwaliśmy w tropikach. zamówiłeś zimny kontener
na gorące albumy i krążki z koncertów. nie chcesz żebym była częścią duszy
drżeniem ciała pikselem wpisanym w pamięć więc jakim cudem
każdej nocy przynosisz pod okno garść ciem. gaszę światło
bo lękam się oczu dookoła głowy. dręczy odwłok skorpiona
który dzwoni o bruk. sen o tobie połyka wspomnienia
pożera dobre wróżby i tu nie spotkasz żadnych krasnoludków
a jednak bez ciebie jestem niczym
baśń pozbawiona morału.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 8 august 2015
a kiedy zapragniesz powrócić ucieszy się zdezelowany komin
na którym chrust oczekuje przywrócenia świetności. pamięta
że tylko ty potrafiłeś tak wymościć gniazdo. wyglądając przez okno
wietrzę pierze żebyś poczuł że jestem z tobą chociaż dzielą nas
horyzonty. przesypuję przez palce puch wyobrażając sobie
że to twoje włosy. poprawiam niesforny kosmyk
pod którym w mimicznych zmarszczkach zapisane myśli. obiecaj
że kiedy już zechcesz pobyć wyartykułujesz te najprostsze
a złote zachowasz na kolejną rozłąkę. wiem o tobie więcej
niż zeszłej wiosny i nie przeszkadza mi że nie przynosisz dzieci
ani kolorowych snów o wspólnych tropikach.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 15 april 2015
- Armandowi -
jabłoniowy sad: tam najedzeni grzechem porzuciliśmy
lniane koszule. w dolinie rozkoszniał nasz jordan
gdzie z duszą na ramieniu chrzciliśmy chętne ciała
wyznając wiarę w siebie bo przecież chodziło o przetrwanie
niejednej pustynnej burzy. pamiętasz jeszcze? rozwiązłość myśli
na wzór ostatniego kuszenia albo roztargane drzewo
którego dziupla skrywała intymności niczym skarb azteków
wykopany na skraju epoki. biegliśmy w wirtualną erę
niczym w deszcz mając gdzieś meksyk daty i szerokości
żeby boso przyprawiać planetę o kolejny obrót. tak pisze się
bitmapowa historia prastarego uczucia które ma siłę
wznoszenia i moc obracania w ruinę. zliczasz cegły? ważysz
spoiwo? odmierzasz baryczne niże? na widnokręgu
wśród łatwopalnych słów dwa cienie turlając się gonią horyzont. niedojrzałe
owoce zerwane przed czasem przez porywisty cyklon: co w nas
z tamtych gejzerów? tylko szlam i garść popiołu? w pamiętniku
bladozielone notatki wciąż pachną papierówkami i obietnicą
że nie przestaniesz wpisywać mnie w siebie. dlaczego nie dostrzegasz
kolorów? rozciągasz panoramę na czerń i biel. składam pocałunek
jak pieczęć pod ostatnim słowem z twojego zero-jedynkowego e-booka.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 31 july 2015
w rześkie poranki gorące południa parne wieczory tropikalne
noce - pragnę
i nie musisz być dla mnie
mocarnym atlasem półboskim achillesem zmysłowym parysem
wystarczy że popatrzysz jak oczekując kwilenia wiję
na surowej skale
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 8 july 2014
przynoszę rozgrzebane serce
na odciętej dłoni. niewidome oczy
wpatrzone we wczoraj. przynoszę
garstkę fraz i uncję wspomnień
niewidomym oczom po odciętej dłoni
rozgrzebane serce.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 20 august 2015
wysypiałam twój t-shirt. był ze mną
za dnia karmiliśmy łabędzie. kochają tak
że kiedy drugie pochłonie styks popełniają
samotność. w sklepie
z bielizną łaskotał kark a podskubywanie
przypominało niesforne palce właściciela. przytulał się
do piersi kiedy puszka ulicznego grajka zadźwięczała
rozmienianym sumieniem. zaczęło smagać. biegliśmy
pod nabrzmiałymi chmurami
a on ujawniał przechodniom krągłości
których nawet ty nie jesteś w stanie ukryć
w dłoniach. po kąpieli
wybierał balsam i padło żądanie
obecności na poduszce. szwy drażniły zaułki
którymi pozwalasz sobie przejazdem
pobłądzić. parowanie zapachniało
brzoskwinią a rozcieranie aż po
gęsią skórkę śnieniem o mocowaniu
na krawędzi zmysłów. podtrzymywałeś
przybijając do śliskiej ściany. sięgam otarć
które nie pozwalają na słowo
więcej.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 21 august 2014
pojechałam po bandzie. za ostro jak na martwą
arterię zbyt otępiała na żywą ucieczkę. zawiodły hamulce
między ołowianą stopą gorącym lewarkiem chłodnym
palcem na ustach. pękałam bezgłośnie miażdżona obrazami
ze wstecznego lusterka: klimatyzowane wnętrze grudzień w środku
lata i czerwień niebieskiego gabinetu na tyłach. czarny tatuaż
falujący na brzuchu tamtej kobiety. odjeżdżałeś w niej
w śmiertelnie euforycznej pozie.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 26 august 2014
Odkąd nauczyłam się oddychać nie tylko tobą
już tak nie boli. Potrafię reglamentować odruchy
kontrolować mimikę i nie dzielić się doznaniami. Piotr też
robi postępy
w pojmowaniu na ile można płodnie nie znosić
czyjejś obecności między nami. Coś mi mówi
że po wszystkim
powinnam sobie znaleźć jakieś zajęcie. Wiesz
skoro nie można transparentnie po żyć
chciałabym chociaż poumierać w sobie
wykrzyczeć cię
z imienia.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 25 july 2014
jeszcze parę wierszy niechlujnie przewieszonych
przez wspomnienia. dosychają beznadziejnie
wypatrując dłoni które zebrałaby je przed deszczem.
kilka fraz piosenki jeden refren o ciągnięciu w górę
chociaż toczy się nam odwrotnie
ku kolejnej ciszy: siąpi bez widoków
na przesilenie bez perspektyw na porządną burzę.
coraz dłuższe włosy coraz krótsze chlipnięcia
pod nosem nucenie bielejących nut happysadu
i już wiem że tylko osamotnienie jest tak trudne
do wyrażenia.
Kasiaballou vel Taki Tytoń, 12 january 2015
wielkieś mi uczyniła pustki pod klęcznikiem moim
moja droga Sutanno tym zniknieniem swoim
mnogo w nas a jakoby nikogo nie było
jedną fioletową Stułą a tak wiele ubyło
dziś Młot twój w całej ozdobie wspominam i opisuję
bo tęskno po tobie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
0505wiesiek
5 may 2024
N2absynt
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek