Deadbat, 14 march 2016
Kłamstwem słów duszę prawdy usiłuję ścigać
W ciemność patrzeć bez lęku i widzieć
mimo że wpół-ociemniały
a on jest nieledwie szczenięciem
narodzonym dopiero co przed chwilą
może przed stu laty
(czas taki nic tutaj nie znaczy)
Nie widzę celu w ciemnościach samotny
Szamoczę tu i ówdzie zostawiając swój zapach
szczenięcy wilgotny i ciepły
Po polu biegnę wyimaginowanym
z włosem czarnym rozwianym
Po polu pustym i cichym
(którego istnienie potwierdza wyłącznie fakt że ja zaistniałem)
i rosa czarnej nocy chłodzi moje łapy
i wiatr wieje często zimny przenikliwy
Po drodze biegnę którą w bez znaczenia czasie
(kiedy życie wprowadzało zmiany
może przed stu laty)
tak wielu biegło i wielu
deptało tą trawę
lecz biegnę przecież wciąż naprzód choć taki nierówny
tak smutnie nieudany
to zaraz bez granic szczęśliwy jakbym dostał puchar na rasowej wystawie
(bez granic - znaczy formy i czasu -
nieświadomy - nawias się nie zamknął lecz przeformułował i zanikł zupełnie
Nadal nieświadomy lecę
(we własny oddech zasłuchany)
miliardów tych co biegną z boku tam przede mną
i tamtych za mną
co wkrótce rozpoczną swój wyścig
Po drodze drepczę
formuje znaczenia i je formułuję
Odpowiedź a może czasem zapytanie
zaklinam nieświadomie w jedynie sobie możliwy systen wierzeń
ja - jednoosobowe stado plemię z jedynym przedstawicielem
w zamroczeniu z własnej zwierzęcej formy emocjami
ja dzban stłuczony źle wypalony i źle uformowany
biegnę z nim w dzień co niczego nigdy nie rozjaśnia
odu świtu do zmierzchu
(aż Odpowiedź unieważni wszelkie moje pytania)
Idę coraz boleśniej świadomy
że w pustkę i nicość biegnę
własnej bez-formy uformowanej przez fakt samego trwania
lecz kierunku już zmieniać - nie warto - nie będę
I tylko ten jazgot ulic
tylko ten cichy skowyt
cichy żałosny i milknący skowyt
Deadbat, 7 march 2016
Błogosławieni poszukujący sprawiedliwości
głodni jej i spragnieni jak wyjałowiona suszą ziemia
bowiem oni znaczą drogę Ponad
Błogosławieni ci którzy próbują nie zabijać
ani zwierząt rogatych ani świń ani małp ani bażantów ani kur ani szarańczy ani mrówek w celu ich pożarcia
Uciekają i stronią od maszyn niosących śmierć
jakiemukolwiek stworzeniu
Powiedzą bowiem
Oto Ci Którzy Nie Pragną Niczyjego Cierpienia
i nie godzą się z nim świadomie
i dla własnej korzyści
przez wzgląd na własne przekonania
albowiem kiedy nadejdą Ci Którzy Nadejdą
Którzy posiedli Mądrość większą nad Mądrość Człowieka
niż ta którą ponoć człowiek góruje nad świnią
(czyniąc go zdolnym ją rozmnożyć utuczyć i zabić)
i kiedy użyją Człowieka na swój pokarm
zgodnie z odwiecznymi zasadami Życia
Ci jedynie będą mieć prawo zakrzyknąć:
Hańba Wam wieczna ponieważ niewinnych Pożeracie
swoją odmienność stawiając ponad Dobrem
Prawdą i Prawem
albowiem my wiedzieliśmy że niesłusznym jest czynić cierpienie
i zabierać życie by własne zycie umacniać
/Ofiarę z innych czynić dla własnych przekonań/
I niegodne jest Rozumności stawiać ponad jakimkolwiek Życiem
ale Słuszne jest użyć jej jako bramy do chwały na cześć cudu wszelkiego Bytu
jakie Był Jest i Będzie
Oto dlaczego zeszliśmy tego dnia z drogi tchórza i obłudnika
i podjeliśmy trud jakiego nikt od nas nie wymagał
i którego od nas nie oczekiwano
Bogosławieni Ci którzy nie zniewalają aby posiąść
pomimo wyższości swojej nie wywyższają się ponad Innego
albowiem Ci jedynie nie upadną na duchu w dniu Zagłady
Bowiem Śmierć nie może mieć władzy nad Sprawiedliwym
I nadejdzie dzień który owszem już przeminął
I każdy go ujrzy jak ja go ujrzałem
Dzień niewyczerpany i nieskończony poza Dniem i Nocą
I wszystkie ziarna Prawdy zbiorą się na brzegach Wiecznego Jeziora
I Pani Jasna będzie im przewodniczyć koronowana Błękitem i Chwałą
Tam zaznają słodyczy Prawdziwej Mądrości Radości Wszechogarniającej
zakończą tam Nieskończoność i rozpoczną nowy Cykl
Aż po kres Stwarzania Światów
A wszystko co powiedziałem jest Prawdą
Deadbat, 26 august 2015
Z każdym nowym wdechem
Z każdym serca ruchem
Z każdym tła powiewem
Z każdej róży różem
Obrazem
dotykiem
smakiem
zapachem i dźwiękiem
Przychodzę na świat
odmienny tak nieodmiennie
uważnie nieuważny
Świadomie nieświadomy
Wywyższony nad nieba
w otchłań pogrążony
sobą milczący siedzę
naprzeciw stojącego krzyczącego siebie
Trwam nietrwale
Byle jak od deski do deski
czekam nieoczekując niczego
poznaję niepoznawalne
rozczulam brutalność
aż w łagodność zmięknie
barbarzyństwo uczulam w zapale
w całkowitych ciemnościach brodzę ociężale
otoczony biegającym światłem
I zdarzam się coraz częściej
czasem ciągle aż po jestem stale
(jak jakaś śmieszna klatka w cudzym filmie tuż tuż przed pożarem)
raz za razem
raz za razem
Deadbat, 17 may 2015
Znasz ludzi
Ci co emocje w słowa przekuwają
w kuźni życia pałace stawiają własnych świętych racji
im starsi tym pałac bardziej złożony i trwalszy
Oni sami w nich służą i duszą i ciałem i chcą by im służono
święcie przekonani w tym pijackim widzie
że świat tak działa tak jak wyrozumieli
nieszczęśni narzędzia z dziełem myląc
czasem dumnie trwają uwikłani w błędzie
wtedy zobaczysz ich w poniżających rytuałach
pełnych przywiązania i poddaństwa
bałwochwalcy
Oto przecież sobie tylko cześć oddają
i cierpią gdzie źródło cierpienia
ty nie ujrzysz a oni nie znają
w siebie uwikłani sobie przecież złorzeczą
nienawidzą szydzą ostatecznie
boją i pokłony biją
raz za razem
(Jeśli to nie śmierć i piekło to ja nie wiem chyba co te słowa znaczą)
...
W tym szaleństwie tęsknią przecież za harmonią
i struna niestrojna brzęczy im fałszywie
W świątyni nadziei
oczekuję że jutro jakieś światło ciemność dziś rozświetli
mocą prawdą radością popiół ich rozgrzeje
rozpali aż stanie się słońcem i życia i sensem i chwałą
nakarmi serce zdumione swym szczęściem w każdej chwili
prawdziwy i godny człowieka cel się uwidoczni
miasta wojną spalone z zgliszcz się podniesie
i wskrzesi martwe prawa którym miłość najmądrzejszą panią
w radość zmieni bezgraniczną rozpacz płaczącego dziecka
wdowca i wdowę pocieszy oddając im ich serce
Ciemność stanie się złudzeniem
Zło marną anegdotą o dawnym błędzie dla przyszłości zachowanym skrzętnie
Cierpienie maszkarą i złym snem w otchłań zepchniętych niewiedzy i niezrozumienia
Dziś jednak
Posiedliśmy pamięć więc ludźmi jesteśmy
to ciężkie brzemię i wielkie zadanie
Być może kiedyś z wdzięcznością w innym życiu zapłacimy za nie
a może przyjdzie polec i głowę położyć pędząc w niebyt/Szeol
Oby nim się to stanie człowiek był nie gatunkiem ale stał człowiekiem
nie zabijał innego dla groszy kilku marnych
nie zjadał innego przez wzgląd na swoją korzyść
nie gwałcił innego dla chwil kilku swojej przyjemności
nie szukał korzyści własnej w powierzonej władzy
nędzy nędzą nie leczył i zranionego bardziej nie kaleczył
nie bił bezbronnego
nie kopał leżących
nie pogardzał najmniejszym swej skali nie znając
nie widząc własnej małości i nędzy nie wyśmiewał z mniej obdarowanych
...
próbujemy żyć sobie jakby Bóg nie istniał
(reklamą próbować trud życia zastąpić
to jak starać jeść zamiast dania papier)
W swojej ucieczce w niebyt pustych niczym cymbał choć smacznych słodyczy
dekalog dziś jest przestarzałym dawnych czasów świadkiem o którym więcej niż mówi się milczy
naprawdę?
kogo to obchodzi
Deadbat, 17 may 2015
Szosy należą do gołębi
/- nie wiedziałeś?
ganiają się po nich
przeganiają nawzajem
błądzą jakby nie starczało im nieba
zapomniały o skrzydłach
Kwiaty dziko rosnące
należą do motyli choć dzierżawią je pszczoły
/- nie wiedziałeś?
kiedy się przeradzały
obficie uszczknęły ich piękna
nawet jeśli to jad snu wiecznego krystalizuje się na ich skrzydełkach
są piękne
więc nie próbuj ich chwytać
Wiesz o kotach
noc im przynależy i jest ich poddaną
niewidzialne walczą głoszą i kochają
miękko stąpając po napowietrznych drogach
przenikają łagodnie z mroku w mrok najgłębszy
z ciszy w ciszę najczystszą
poszukują
wiedzą
...
Człowieku
do ciebie co jeszcze należy?
Deadbat, 17 april 2015
Odpowiadam
Nie byłem
nie jestem
nie będę
Stając się kaleczę przestrzeń
fałszywym rozróżnieniem
Tak skłamałem
mówiąc sobie
nie cierpię
i pisać nie będę
To już nie moje brzemię
Dziś spotkałem się z człowiekiem
Takim śmierdzącym bezdomnym
On nadal je niesie
Wiem
Nie ma potrzeby
Wiem powinienembyćwdzięczny
O cudzie
ja nim nie jestem
Deadbat, 23 november 2014
Moje myśli
płytkie sadzawki angielskiego ogrodu
Moje słowa
nic nie znaczą nie służą nikomu
Słucham melodii
przecież śpiewać każdy może
Kiedyś wyrwę z duszy bratnale
i od drzewa oderwę swoje dłonie
Do tej pory tkwić muszę
w tej grząskiej norze
mojego umysłu
Deadbat, 20 november 2014
Czasem nie mówię wam nic
choć czasem chciałbym coś powiedzieć
może
nie mówię nic wiedząc ze nie masz ochoty mnie usłyszeć
Ściszam wtedy głos i wypowiadam to
badam sam czy tylko bolesne jest czy też prawdziwe
czasem jednak usłyszysz coś łaskawie
Jeśli krytyką nazwiesz to co powiem
natychmiast straci całe swe znaczenie
(ile razy słów tych niewinnie spalonych żałowałem)
Jeżeli pochwałą momentalnie zapomnisz
że stały się ciałem
Ja wiem
Polubisz moje słowa jeśli przyklasną
Twojej bieżącej zabawie
dostarczą rozrywki
Kochasz słowa
Lubujesz się w słowach
niekoniecznie prawdziwe rozstrząsasz wciąż treści
nie szkodzi na końcu przecież nie dbasz już o prawdę
zatem niepoważną zabawą są Twoje słowa wszystkie
a ja stwierdzam - pozwolisz przy swoich zostanę
wciąż sięgając sobą poza swoje i znane
co rusz głębiej i dalej
Tobie czas prędzej zleci
mi zostanie pytanie
Deadbat, 17 november 2014
Tyle chciałbym ci powiedzieć
zostań
Tyle chciałbym dziś jeszcze odkryć w tobie
doznań
Poniżej szeptu i powyżej huku tego miasta
słowa
Niewypowiedziane w noc tą zakutane
zostań
Tam na zewnątrz zimno tu przy mnie ciepło przybiera nową
postać
Tam pustka tu wielości rozmaita
forma
Nie wiem dlaczego wciąż milczę rzecz jest przecież
prosta
Na teraz na dziś i na jutro na wczoraj znów tak trudno nam się
rozstać
Nie wypowiem słowa co tak ciąży
kocham
Deadbat, 17 november 2014
Miałem iść spać
miałem odpocząć
Miałem nauczyć się żeglować
miałem popłynąć po wodach
Miałem czasem czas znaczyć
Poza czasu niewolą
Miałem sen dobre sny poznać
sny co rany goją
Miałem być silny waleczny i mądry
miałem garniec złota wyjąć spod podłogi
Miałem sobie wybaczyć
I wybaczyć Bogu
Miałem czynić co dobre
nie szkodząc nikomu
Dzisiaj wiem już że nie ma takiej możliwości
wobec braku tejże nie mam powinności
nic nie mam wszystko miałem
więc z niczym zostaje
Oto rozpoczynam swoje królowanie
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt