Deadbat, 10 october 2024
Idziemy po gwiazdozbiorach
Których chwilowe skupiska wypromieniowuje z siebie miasto
Chłoniemy krajobrazy nocy
Przesiąkamy z wolna jej zapachami
Podaję ci oliwę tymiankową
Kiedy Twoje oczy przenikają mnie do kości
Gubię więc oddech i zmysły
Co mam powiedzieć o Piękna o naszej miłości
Upodlę się aby móc leżeć u stóp mojej Pani
Albo wstanę z obojętną miną i otrzepię spodnie
i nic więcej nie wyrażę
Stanę wówczas po stronie milczących
Na przekór sercu krzyczącemu w agonii
Nie ma tu słodyczy jest tylko cukier
Na wagę i za odliczoną gotówkę
Brudna brama
Czy kuluary teatru
Jakąż stanowi to różnicę
Jeżeli to człowiek jest miarą
To jaką
Jak mam oznajmić wartość tego spotkania
życia za mało aby poznać korytarze
Nie wspominając o pokojach naszych jaźni
Więc brudna brama
Czy kuluary pięknej opery
Co za różnica
mój skarbie
Deadbat, 3 august 2024
Dlaczego
Zawisło w istnieniu niczym preludium nadchodzącej burzy
Niepokorne
Oderwane
Ciężkie chociaż błahe
Przez jego umysł przemknęło rozczarowanie
Rozczarowany jestem tobą o Wszechmogący
Tobą
Światem
Życiem
Ani to monumentalne
Ani ważkie
Tu wskazał na małe drobne życie
konsumowało aktualnie inne
mniejsze oraz słabsze
Oto Twoje prawo
Oto to co naprawdę nam dałeś
Dlaczego więc miałbyś mi zakazać
Powstrzymywać przed zagładą tych którzy nie zechcą
służyć mi jako moi niewolnicy
przed zaspokajaniem na nich wszelkich chuci tego ciała
oraz okrutnych zachcianek tego oto znudzonego umysłu
które Ty sam wszak stworzyłeś
W jakim celu miałbym się samoograniczać ja
wraz z narodzinami skazany na zagładę
z choroby
przez wypadek
z ręki innego
czy przez starość
Prochem jestem i oni wszyscy jak ja na równi prochem
Ty wskazujesz na dobro i brak dobra
sens i brak sensu
światło i brak światła
Lecz stworzyłeś mnie tak
abym chciał doświadczać
bezsens w sens przeobrażając
Tak aby śmierć i życie czy to swoje czy obce
na moją modłę i w moją zabawkę
Co jeśli zatem zapragnę
poczuć krew wrogów w moich ustach
siedząc na tronie z ich drgających kości
poczuć bijące jeszcze serca ich potomstwa
na mojej wyciągniętej dłoni
Ty mi nie zabraniaj
Cóż bowiem dane mi być może więcej doświadczyć za życia
W zamian za tą marną chwilę triumfu
Cóż mi oddasz Panie
Za potop seksu szaleństwa przemocy
za to chwilowe chociaż słodkie zapomnienie
o własnej niemocy
Oh jakąż satysfakcję odczuwać musi drapieżca
kiedy dopadnie śmiertelnie ofiarę
Czy szalę zrównoważy rozdarcie wewnętrzne
Które my ludzie nazwaliśmy moralnością
Ja widzę ja jako słabość
narzuconą samemu sobie
tylko dla współistnienia
z sentymentu
z empatii
Współczuć może jedynie człowiek człowiekowi
Ci co stoją na szczycie
mordują narody
bez mrugnięcia okiem
Tak jest i tak było
A mordowany w ten sposób człowiek
milczy
bo jest słaby
Musi on spełniać najniższe życzenia tego który go morduje
dlatego tylko że zabicie go wyszło taniej w czyjejś kalkulacji
I choć dłuższą może chwilę pracuje żyje jeszcze i być może mówi
Nie wie po prostu jeszcze że za chwilę jutro za tydzień jest martwy
Śmierć oto wspaniała jest
jest to najbardziej tolerancyjna siła
Nasza prawdziwa Pani
Śmierć
Nie ma względu na wiek płeć rasę zasługi przymioty czy braki
Czy to gorąca dżungla czy otchłanie tajgi
Jeżeli ten kto nad tobą ma władzę mówi że nie żyjesz
Umierasz bez skargi
Oto jak marnym robakiem jest człowiek
Oto jak marną siłę jestem w stanie zgromadzić
w moim wciąż obumierającym ciele
Jakże tej pogardy mam więc nie odnosić do reszty ciał takich samych posiadaczy
Tych zjadaczy chleba w przeogromnej skali
bezrefleksyjnych i próżnych pożeraczy ziemi
półnagich i ślepych
pełzających słabo wszędzie naokoło
z ustami wciąż pełnymi żałości i skargi
zanim zginą marnie
Czego więc chcesz ode mnie
Boże
Cóż ja mogę uczynić
w świecie dekadencji
...
Deadbat, 23 july 2024
Och płaczcie łzy moje
Och słowa płaczcie wyrwane niemocy
Z ciemności ten dym i płomień co wokół płonie
W tej ciemności co skrywa potężne wezwane demony
Gdzie świątynia twoja o Jeruzalem
Gdzie pamięć i prawo
Gdzie światło i prawda
Gdzie słowo wybrania
Oto pyłem byłem i pyłem zostałem
Nic nie znaczy żadne moje dzieło
Choćby najwięcej najgłębiej znaczące
Pyłem i miałkością naznaczone wespół
Więc płaczcie łzy moje
I wy słowa wyrwane niemocy
z gardzieli bestii z którą czas się zmierzyć
Lecz której z was żaden nie zdołen pokonać
Czy jest słowo co odda żal tak niezgłębiony
Znak co wyrazi tej rozpaczy przepastnej otchłanie
Jak ptak co skrzydeł w ogniu pozbawiony
świadomy że nic go niebu przywrócić nie zdoła
Tak i ta rzewna słów pełna modlitwa która woła
płaczcie płaczcie łzy moje
płaczcie płaczcie niemocy sił resztką wyrywane słowa
Deadbat, 13 july 2024
Przyjacielu
Mówisz mi ci dobrzy a ci źli
mówisz mi ci zdrajcy a ci złodzieje
To są mordercy a to gwałciciele
mówisz że wolność największym z problemów
To jest prawda
Tyle że jest nim brak tej wolności
Czasem przerastają nas umysły które noszą nasze ciała
Czasem robimy rzeczy niewypowiedzialne
Tchnące zgnilizną wstrętu i grozy
na wiele z nich nie zdobyłoby się nawet
najbezwzględniejsze zwierzę
masz rację
Tak jesteśmy do nich zdolni
...
Lecz piętno nie zniszczy występku
I przemoc nie zniszczy przemocy
I bezskuteczna jest twoja nienawiść do złoczyńcy
I ten Bóg karzący w wszechpotężnym gniewie
Bo żadne piętno nie zatrze występku
I żadna przemoc nie zmaże przemocy
Wyzwaniem jest wolność
I wyznaniem ludzi wolnych
Ludzi gotowych za nią oddać życie
Wolnych od nienawiści
Wolnych od przemocy
Ci co umierać potrafią bez gniewu na ustach
z wolną myślą w głowie
To Nieustraszeni
To Niepokowywalni
Oto Prawdziwie wolni
Deadbat, 14 june 2024
I rozpadły się wieże pamięci
Rozpadły
I nie jestem już tamtym człowiekiem
Nie jestem
Grzebie rękami w popiołach wspomnień
niegdyś jeszcze tak ciepłych
Z wstydliwą nadzieją że sparzę się jeszcze jakimś
niewygasłym węglem
Iskrą bodaj iskierką co została z pożaru
który niegdyś pożarł ściany mojego domu
W jakiejś niezdrowej nadziei
że mnie jeszcze ogrzeje
Zdumiony brakiem ich substancjalności
jestem
Jakież ulotne są one i lekkie
...
Jest mi zimno i wieje
Deadbat, 22 may 2024
Za śmierci tych dzieci przebacz nam Boże
Za nasz bezwład i chęć zwyczajnego życia
Przebacz nam Boże
Za to że w Ciebie nie wierzymy
Przebacz nam boże
Za żołnierza co cieszy się widząc dziecięcy bucik pośród ruin
Przebacz nam Boże
Że zostaliśmy obojętni kiedy nam się to opłacało
Przebacz nam Boże
Że jesteśmy tylko zastraszonymi zwierzętami
Wybacz nam Boże
Że wypieramy swój lęk udając że należy do kogoś innego
Przebacz nam Boże
Że uznajemy siebie za niewinnych a winnymi widzimy wszystkich pozostałych
Przebacz nam Boże
Że karmimy się obłudą hipokryzją i zgrozą
Przebacz nam Boże
Wybacz że jesteśmy obojętni wobec cudzego cierpienia
że tak szybko o nim zapominamy
jak szybko świat zapomniał o naszym
Wybacz nam Boże
...
Deadbat, 17 may 2024
Dziś tęsknię za Tobą Amy
Nie nigdy się nie spotkaliśmy
Tęsknię za tobą Amy
Dziś brak mi Twojego światła
Amy
Brakuje mi Twojego światła
Ty całe życie jadłaś czipsy
Amy
Myliłaś je z życiem
Albo miałaś rację
Dostrzegając ich piękno i klasę
Tak chcę w to uwierzyć że miałaś rację
Lecz to nie była prawda Amy
I umarłaś na próżno
Amy
Wierząc że tylko dla nich warto żyć
Dzisiaj płaczę za Tobą
i brakuje mi ciebie Amy
Nie tak to miało być
Wierzę że to nie tak mniało być
Bo ja też wierzę w czipsy
Amy
I choć się naigrywam i złoszczę i krzyczę i kopię
ja także w nie wierzę
Więc chociaż wiem że to głupie i niedorzeczne
Mam w sobie rozpaczliwą nadzieję
Pomimo że żadne z nas w to nie wierzy
że poznamy się jeszcze
w niebie
Deadbat, 26 march 2024
Sparzyło mnie każde słońce
Zgorzkniała mi każda ziemia
Trucizną stało się dla mnie każde pożywienie
I oto trwam jeszcze uwięziony w trwaniu
I nie ma już dla mnie realnej pociechy
Oto przed wiekami zostałem skazany
na zagładę
Niczym ten głupiec co zamiast arki pobudował wieżę
patrzę jak bestialski żywioł co dnia wypłukuje z jej murów kolejne cegły
Nieuchronnie zbliża się jej upadek
Jedynie sny na chwile oddalają wyrok
Jedynie gdy usypiam i staję na odległym krańcu
Wtedy bowiem zbliżam się do tej
która cała jest pięknem w przepięknym ogrodzie
Wdziękiem są wszystkie jej ruchy
Radosnymi dzwonkami każdy dźwięk jej głosu
Każde spojrzenie jej urocze jest i och jakże miłe
Nie ma być nie może i nie było innej
Śpiewaj więc miła moja siostro snu i powierniczko najgłębszych tajemnic
Niech twojego czar głosu
odsunie na chwilę przykry świat
sprzed moich oczu
Uchwyć instrument drgający każdą struną barwą wszechpotężny
Zagraj mi miła pieśń niech połączy nas ona na tą jedną chwilę nim spoczniemy na tym łożu
Zanim będę musiał zbudzić się i odejść
powrócić tam gdzie łoże tortur
I uśmiech kata co gładzi mą pierś aby znaleźć miejsce
skąd rwać mu będzie moją skórę lepiej
Oddzielać organy od mięśni
a kości od ciała
Aż usta moje wypowiedzą
Żegnaj ukochana
obcym pustym dźwiękiem
Deadbat, 18 january 2024
Dzięki Tobie niech będą Nibbano
Że zabierasz mi myśli słowa wreszcie mnie samego
Że uwalniasz od męki stawania się ciągłego
W praoceanie chaotycznych uczuć
Skazany bowiem jestem na śmierć od dnia moich narodzin
Dlatego
Oddaję ci z chęcią moje złe uczynki
Oddaje ci z chęcią również i te dobre
Nic przed Tobą nie skryłem nic nie przywłaszczyłem sobie
przeniknij mnie do kości i od najjaśniejszych szczytów do najciemniejszych krawędzi
zatrzymaj moje serce i uwolnij od niego
Obym nie musiał już trwonić czasu na próżne istnienie
Na rozdzielenie odłączenie i pustkę
Na odczuwanie nieistniejącego ego
Na puste gesty myśli i uczynki
dzięki tobie zrozumiałem je bowiem i je porzuciłem
jak krab porzuca nieużyteczną muszlę bez żalu czy smutku
Na wydumane rozdzielenie i nieistniejącą jedność
Na własne cierpienie którego sam jestem sprawcą
Na wydmuchane zasługi i zawyżone winy
które głoszą mi inne cierpiące istoty z tego uniwersum
Na własną niemoc kiedy patrzę na ogrom cierpienia które je wypełnia
Cierpień tych mrowie nie do wyrażenia wszystkich istot czujących rozdartych skazaniem na tymczasowe trwanie
Obym puścił się nieistniejącego parapetu
wraz z którym spadam od dnia moich narodzin
i odnalazł radość swobodnego lotu
Niechaj mój umysł stanie się niczym idealne lustro
i nie zatrzymam nigdy już dla siebie niczego
lecz zwyciężę byt niebytem
nienawiść zwyciężając miłością
Stając się w pełni sobą
poprzez zaprzestanie stawania kimkolwiek
Na miliard gwiazd bowiem
człowiek rozpryskuje się uderzywszy w nibbanę
Albo zapada w czarną dziurę pod wpływem własnej masy
Dlatego dzięki niech będą Tobie
Nibbano
Deadbat, 30 november 2023
Serce wyschnięte na wiór znów tętnić i krwawić zaczyna
Płyn lepki i gęsty w suchych krążyć żyłach
Czy nie było dla mnie lepiej pozostać umarłym dla życia
Czy wbrew losu kolejom wyjść i unieść swoje czoło
W stronę tego ognia co tak pali
..........................................co nie zna litości
Czy masz jakikolwiek wybór
Czy jakikolwiek kiedykolwiek miałeś
Ranią na nowo wzywane emocje
Rani na powrót przywracane słońce
Jak mam raz jeszcze wydać się na ogień
Jakże mi teraz opuszczać mój chłodny grobowiec
I żyję krwi pragnąc
I nie mogę umrzeć
I połykam zbędne mi powietrze
I jestem wciąż na nowo i wciąż na przekór sobie
trwam
W tańcu zapamiętany
Którego znaczeń odgadnąć od dawna nawet nie próbuję
Lecz oto na szwach mego serca
pierwsze widzę krople
i łzy pierwsze na twarzy swojej czuję
miła moja
Czy wiesz jak to boli
Nienaturalne to i wynaturzone
To co zapomniane i martwe przywoływać ciszą
Dlaczego więc czuć muszę kiedy nie chcę widzieć
Ryk mojego bólu wszyscy wnet usłyszą
Lecz
Snu twojego zrywać nie chcę abyś się z niego nie zbudziła
Każąc mi umierać na nowo kiedy będę widział
Oczy twoje pełne łez
Twoją odrazę gniew i trwogę
Jakie bowiem skarby wynagrodzą ci stratę
Jakie złoto i drogie kamienie sprawią że zapomnisz
Że dla wszystkich więc także dla ciebie
Umarłem przecież dawno miła więc żyć już nie mogę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek