Yaro, 28 września 2015
nie robiłem nic na siłę
z cierpliwością za pan brat
brnąłem boso w szerokości świat
los prowadził widział bojącą twarz
dostać w kość nie jeden raz
i na plecy przyjąć bat
naprawdę
może nie jestem dobry
czasem zły sam na siebie
otwarły się miłości drzwi
gdzieś po drodze
spotkałem cię na krańcach horyzontu
z widokiem prosto w błękit
moje oczy mówiły że
Kasiu aniołem jesteś mi
utuleni w ludzkie troski
przysłoniłaś świat
bez zazdrości dbamy o kwiaty uczuć
na progu przeżyć
zawsze obok siebie
nie omijałaś trudnych sytuacji
czasem nie było co zjeść
smakowaliśmy siebie
pomocna dłoń wyciągała mnie z dna
gdzie ogień wypalał ostatki złej karmy
dzieci potrzebują twardej ręki
serca matki ciepłych słów
Yaro, 27 września 2015
przed zmrokiem gdy ciemności przenikają smutek w oczach
szary beton wielkich miast bez uśmiechu za rogiem czyha strach
jestem niewolnikiem uciekam przed nieznanym od reala oderwany
naciągam bluzę na suche kości białe od wybielacza wciąganego nosem
w kapturze słuchawki zamkniętym świecie nagranych płyt
włóczę się całą noc spotykam się czasem z rozmową z tobą
czym mnie dziś zaskoczysz potykam się o ludzkie troski
ulice latarnie mówią do mnie kolejne epizody
zatrzasnę drzwi przekręcam klucz układam w fotel słabe kości
na stole popielniczka słabe światło po obłokach dymu kroczy
zgaszony dniem nabieram mocy każdy łyk osłabia drżące ręce
wyjrzałem przez judasz zobaczyłem powiem innym razem
Yaro, 22 września 2015
najważniejsza szczerość
budzę w tobie świt
to już było
nie zawsze jednak tak samo
pocałunek niech trwa wieczny czas
idę drogą
nieraz częstuje mnie los
niewybredny biorę to na zimno
jakoś to będzie
porywa mnie taniec róż
zapachem otuleni
widać tylko oczu blask
łączy nas wspólny cień poznanych chwil
kilka słów uśmiech nie znika
tak mi mów
jesień
zawsze chcę być bliżej
zapachu twoich włosów
patrzeć w ogień ognisk
pachnieć dymem i smakować taniej kiełbasy
w tej dolinie zakwitłem i zostałem sam
ty się nie martw mam komputer mam co jeść
idę sobie na swój sposób kocham życie
kocham mocno cię
najważniejsza w życiu szczerość
bez niej nie przełkniesz prawdy łyk
Yaro, 20 września 2015
kiedyś przestanę się bać
patrzą na mnie jakbym był nie stąd
dokąd drogo prowadzisz
gdzie zatrzymam wzrok
biec zroszona łąk i nie od łez
zrywać błękit niezapominajek
czerwienią maków zawstydzać dzień
uciekać przed cieniem
łakomych nienasyconych wejrzeń
kiedyś nadejdzie czas który skończy bieg
jak pociąg na dworcowym śnie
idąc ulicą nie lękam się
muzyka na sen na ból na trend
włosy dotykam jedwabne
pachną nieskoszonym sianem
nabieram powietrza płuca pełne ciebie
miłość zakwitnie zawsze wiosną
odejdziemy w zapomnienie
mówić o nas będą kamienie
Yaro, 19 września 2015
co zrobiliście bluźniercy synowie wilków
otworzyły się pieczęci
ostateczny czas
przyszło nam to widzieć
ludziom wierzącym w siebie
Bóg patrzy łaskawym okiem
drzewa świadkami zniszczenia Ziemi
piekło skleiliśmy z Raju
w rzekach płynie odpad ludzkiej chciwości
na niebie smog
nie ujrzysz gwiazd wielkich miast
człowieku dokąd idziesz i skąd
nienawiść śmierć sztuczny lateksowy luxus
i zeszły Demony Ciemności siać spustoszenie
i strach przenika psychikę pergaminową
zepsuty świat
zapach benzyny otacza przestrzeń
nadchodzi pożogą smród
fala złych ludzi
to nie islam ani żadna inna wiara
wyznanie jedno
jeden Bóg
jedna droga
w sercu miłość kto jej nie ma
przegrał życie wygrał śmierć
ona nad nim się pochyli
przyjmie go pod szkła i skrzydlaty splot
pozamiatamy prochy
okryjemy kości zimnym piachem
krzyż brzozowy zodartej kory szare
nic nie znaczące inicjały
naznaczony po nas ślad
z napisem tu mieszkał człowiek
jakże zły zły
wydawało się mu ale mylił się
teraz my NOWYM ŚWIECIE
Yaro, 15 września 2015
przed nami
babie lato skrada się nieśmiało
jakby czasu było mało
szybko leci
na krzaczkach
na drzewach korę przyodziewa
za nami żniwa
szare pola kurz tumany wznieca
w lesie na kolanach grzyby zbieram
muchomory czerwone zakrapiane białe kropki
na nóziach falbanki skoczne
do tańca chcąc zaprosić proszą
wolny jesienny czas senny
promyki skradają się wprost z nieba
człowiekowi naprawdę niewiele potrzeba
kocham błękit nieba
kocham drzewa
skarbie starzejemy się powoli
a jednak
każdego popołudnia brak mi rozmów uczuć ciepła
co nas czeka życie głęboka rzeka
babie lato szkoda wszystko mija
w kajecie zapiski
z każdej troski
z każdego słowa rozmowy
jesienią na ryby na łąki
siano skoszone zapach
napełnia nozdrze masuję skronie
chodź dalej jesli cię po proszę
tutaj miejsce na ogród do południa słońce
później słabsze zachodzące za lasem pisze historię
zawsze o tej porze
najgorsza zima bajam chyba się położę
wybacz mój Boże nie ogarniam wzrokiem piękna w tej dobroci
Yaro, 14 września 2015
pamiętasz mnie zdaje się
wlepione ślepie w czerń nieba
kilka gwiazd bez twoich źrenic
wulgarny nie jestem
czasem urwa wyrywie się
z kopyta rwie zepsuty słowotok
ale to czasem wybacz mnie
przeklinam się mam kłopoty
nie umiem żyć w świecie złudnych iluzji
nierealne luksusy szelest liści
budzi mnie koszmar apokalipsy
a ty z innym układasz pasjansa
nie kochasz go
nasze dłonie w niebie
spotkają się jak pomoc w potrzebie
na niebie wiele miejsca dla miłości
zakwitłem wiosną dla ciebie
Yaro, 12 września 2015
ucieka pomiędzy palcami czas
jasny światła blask pryzmat
wszystko przez ciebie
jestem tutaj ciągle zatrzymany samotny
bez nadziei na łatwiejszy czas
łaskawy los nie oszczędza mnie
wypadł mi ząb
nie stać mnie na sztuczny zgryz
idę wolno do przodu
z tyłu dym przecina mrok
Yaro, 12 września 2015
łyżeczką odmierzam czas
dni bez ciebie zwiędły kwiat
ostudzić herbaciany dzień
słomkowy kolor grymas na twarzy
malowany sen nie budzi się
umiłowany szczerości powiew
zieleń otula zmartwienia spod powiek
wiatr osuszył policzki pustych chwil
bez ciebie żyć nie potrafię odpowiedzieć
gdy pytają mnie co jest
Bóg zesłał mnie na ziemię
w niebie nuda bez ciebie
w kieracie wspomnień i zdarzeń nieopisanych
wracam do bram dłońmi przy twoich skroniach
dotykiem nacieszyć ciało
spragnione miłosnych doznań i pragnień
w bezkresach skrytego kosmosu
w ogromie przestrzeni
przestrzelić na wylot głębię spojrzeniem
wyobraźnia nieskażona życiem w lęku
z drżącą ręką w spodniach
papieros gaśnie na dnie łyk kawy
przy świecach bez prądu
chowam pustą butelkę
z miejscem na list w żółtej kopercie
wysyłam w eter sygnały spotkajmy się latem
przy twojej bramie pójść brzegiem jezior z marzeń
czas nas rozliczy
już nie istnieję bez twego oddechu na szyi
chwile miłe i te mniej kochaj mnie
Yaro, 10 września 2015
pod nieba dachem
gdzie śmiech miesza się ze strachem
obłoki lekko jak motyle drgają w powietrzu
napełnione parą bawią się w niedźwiedzie
za horyzontem morze
błękitem patrzy spod twoich powiek
dzieli nas odległość czas i pieniądz
promienie słońca rozpraszają pryzmat ciebie
woda zawsze mokra krople na soplu
gdzie sny gubią rytm
nieskończone miłości kwiatem gdy przynoszę ci
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
14 września 2025
smokjerzy
13 września 2025
sam53
13 września 2025
wiesiek
13 września 2025
sam53
13 września 2025
dobrosław77
12 września 2025
sam53
12 września 2025
Yaro
12 września 2025
wiesiek
12 września 2025
ais
12 września 2025
smokjerzy