Yaro, 9 września 2015
czas płynie
nie ma później
jakoś się zacznie
oświeci słońce blaskiem
pomysły krążą po moim niebie
w głowie jakby głębiej
dusza skulona ledwo wstała prostuje ramiona
stara wierzba garbi się nie od dziś
dotyka ziemi też ja kocham
krew wrze płynie życie
zawsze w poniedziałek planuję
kilka spraw mało ważne
odkładam książki na półki
wszystko na jutro
poniedziałek włóczy się ze mną po łąk bezkresie
po głębi ciemnozielonego lasu
zbieram szyszki zardzewiałe
jak myśli w zakutej pale
jutro niech nie nadchodzi
mam dość wyzysku panów
żyć nie dają wymagania wygórowane
opłaty dzieci niespodzianki
kłody układają się jak szpały kolejowe
nie mam siły nie dam rady a jednak cieszy mnie brak dnia
ułożę szkielet na łożu
by spać cały czas
nie budzić snów
jutro znów jak pszczółki
do przodu gnać
bez pokrycia marzenia
chore leczyć ambicje
ucieknijmy brzegiem mego nieba
pod stopami dni jak piasek grzęźnie czas
lęk poranek pełen niespodzianek
szukam człowieka który zrozumie przesłanie
ile warta praca ile nam potrzeba nie ogarniam myślami
Yaro, 9 września 2015
uwierz mniej
e Kalyoppe gdzie twój sen
rankiem z wozu zerwał mnie
więzy namiętnej zasłony nocy
Alexiey uroczy syn psabrata
wyciągam wnioski
Paweł przecie z tej samej wioski
też podstępnie podkochuje się w niej
tyle radości wyciągami z zębów skręcone włoski
prosty chłopiec z wioski
marnuję cenny czas na amory
tylu chętnych bardziej obojętny
zaglądają jak szpak
pod sklepem z butelką w dłoni kocham się
odpływają asfalt kończy bieg
nadaremny śpiew wkurza mnie
Kalyoppe z kapturem na głowie
umyka w cień nocny sen
Yaro, 8 września 2015
idę od kapliczki do kapliczki
znam wszystkie pomniki
te dawne i te świeżo wystawione
co mnie boli co ściska
że nie jeden nie jest godny
zaszczyty zgubiły ich
postawię wszystko że mam rację
postawmy obelisk tym co wydaje się
człowiek wiele może
człowiek umiera w świecie świecących monet
ze złota lubię kolor złotego piwa
odchodzę w ciszę którą tak wielbię i podziwiam
uśmiecha się do mnie i w rzecze pierze moje spodnie
ognisko płonie podniecam ogień
sam sypiam okryty szarym wojskowym kocem
zjem konserwę jeszcze kilka mam
nim zacznę polować jeszcze czas
pomyślę wystawie pomnik tym
co pomnie będą wąchać pożogę
paskudny świat nie mam miejsca by zacumować
pełna łódź na niej tylko ja i wór pomysłów
kołysze mnie podnieca samotny dzień
kocham cię
Yaro, 3 września 2015
żyję na niby
kilku rzeczy żałuję
nie byłem nigdy lepszy
nie przeginam
miłość niegdyś inaczej pojmowałem
byłem w błędzie
wszystko przez ludzi
wredne społeczeństwo
przejrzałem na oczy wytrzeźwiałem
kobieta która kocham była zawsze przy boku
trzymała wartę czasem zapłakała
wybacza teraz wszystko co najlepsze mam jej dam
za darmo za krzywdy za blizny
dwoje dzieci trzecie w drodze
kocham życie na niby brałem świat
nie zbawię nie ukrzyżuję przeszłych chwil
zapisane w wiecznych boskich księgach
odpowiem spuszczę
wzrok nie wiele na wytłumaczenie
nie będę inny a jednak zrozumiałem
żyję według reguł miłości
kocham wszystkich wybaczam i mi przebacz
a jednak żyję w chaosie dobra i zła
Yaro, 31 sierpnia 2015
życie odwieczna wędrówka
bez początku i końca
włóczymy się pośród tych
co mają się za panów
łapiesz rytm
za jeden oddech
za łyk wody
oddam diamenty Nairobi
w życiu ukryty sens
by nie narobić się
nie robić kompletnie nic
po co mi wszystko
gdy piękno otacza mnie
czuję się tak bogaty
ślę uśmiechy szczere
duch wibruje słyszę czar po nutach biegnie rym
zabiorę cię na wyspę wyobraźni
gdzie wszystko coś znaczy
gdzie owoc słodyczą zaraża
oddaj się marzeniom
odkrywaj przestrzeń
myślą pochłaniaj mnie
miłość w każdym nie pozwól usnąć jej
nieskończenie kocham cię
pragnij życia takie to proste
Yaro, 30 sierpnia 2015
serce biegnie z życiem
swoim rytmem
w głębi duszy rodzi się sen
dniem zmęczone oczy
mocne ramiona
w dłoni ściekami dłoń
w dolinach ciemne cienie
światło rozprasza złe
spokojne spojrzenie łagodzi niepokój
zieleń łąki milionem kwiatów
z zapachem siana zamykam oczy niby że śnię
piękno na uszach muzyka natury
zakłócony spokój już od rana w poniedziałek
tania siła wmówili nam że tak ma być
praca nie czyni wolnym
skromnie żyć piękna rzecz
co więcej chcieć
pełne płuca
nie co mniej brzuch
ale z głodu jeszcze nikt
wychwalam cie Boże
miej mnie z każdym dniem
kocham Cię wiecznie będę szedł
ucałuje próg legnę u Twych stóp
przygarnij jak psa
Yaro, 23 sierpnia 2015
dość bzdur dość zjełczałego jadła
wytartych teksasów bandamek
dość czarnych skór i łysych głów
dość metalicznych strun
śmiała młodzież bez perspektyw
spalone na starcie drobne jak ważne marzenia
dość ściszonej muzyki
wszystko na full browar miłość
niech wali po ścianach stare wredne babsko
Irenka z dołu zwapniała zapadła na starość
przeszkadza jej nawet na klatce światło
na melinach gdzie zmrok
zapachem zupy na kościach ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień w naszej głowie
przy skalniaku półmrok ściskam flaszkę
patykiem pisane odciśnięte w dłoni
dobroć z sandomierskich jabłek
muzyka cykad żaby słabe
ciepła woda każdego szkoda
zbudujemy im żłobek tuż przy autostradzie
dziewczyny na tirostradzie między klientami
zabawia żabę inaczej muszę iść
ruch wzmożony przy ulicy polnej
pisać kolejny tekst kilka odważnych słów
oby rano zdrowe oko po libacji obok
Yaro, 14 sierpnia 2015
dość bzdur
wytartych teksasów bandamek
czarnych skór
dość ściszonej muzyki
wszystko na full
niech wali po ścianach stare wredne babsko
na melinach zapach zupy na kościach
ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień
przy skalniaku w półmroku
ściskam flaszkę patykiem pisane
dobroć z naszych jabłek
muzyka cykad żaby słabe
ciepła woda każdego szkoda
zbudujmy im żłobek tuż przy autostradzie
dziewczyny między klientami
zabawią żabę inaczej
Yaro, 1 sierpnia 2015
z zapachem ogniska
zapach zmieszany
ze smakiem pieczonego ziemniaka
iskrzy nadzieja wspólnego wieczoru
cała noc goni do przodu
zmienia się konstelacja gwiazd
wielki wóz mały wóz
jutrzenka czerwony mars
ciągle na fali
smak piwa powala
na kolana
ledwo ogarniam cały świat
zatopieni w kosmosie
szanujemy matkę ziemię
niebo widać spokojne
łaskawe bez sztormu myśli
na głowie kilka spraw nieważnych
ognisko płonie podniecasz ogień
Yaro, 31 lipca 2015
z powiewem wiatru
słowa ślę
wolność za nos
wodzi mnie
wolny jak ptak
powietrzem się nacieszy
nawet gdy ciebie nie ma
deszcz ciemnieją chmury
łąki srebrzą ciężkie krople
po włosach woda
na skórze dreszcz
jeszcze więcej chcę
nie potrzebuję wiele
nadchodzą dni miłości
serce otworzy drzwi na serce
niewidzialna nić połączy zbłąkanych
na strunach palec chce biec
możliwości wiele jeden przyświeca cel
wolnym być bez nakazów przekaz nieść
(wojny głód choroby wyzysk)
płynie łódź my w niej
statek tonie na dnie wielcy tego świata
świat nigdy nie był tak podły jak codzienny dzień
nie mówiąc o poniedziałkach których nie było
przed nami bramy otwarte
krążą dusze między niebem a ziemią
wolność przyświeca jeden cel
na łąkach zgromadźmy pozdrowienia dla siebie
kochajmy się
nienawiść co to jest
wolności gest przesłanie nieść
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
14 września 2025
smokjerzy
13 września 2025
sam53
13 września 2025
wiesiek
13 września 2025
sam53
13 września 2025
dobrosław77
12 września 2025
sam53
12 września 2025
Yaro
12 września 2025
wiesiek
12 września 2025
ais
12 września 2025
smokjerzy