Belamonte/Senograsta, 13 october 2017
nerwy, świadomość zapuszczona w ciele
w nerki i głowę, stamtąd tajemnicze echa bitew dochodzą
pierwszych rozprysków czaszek, spotkań przy blasku ognia
stamtąd z ognia i wody samotność niczyja
dudnią kroki smoków, biegnie kościotrup
osamotniony w liściu, w księżycu, w ciele
dobijający się do wrót nocnego nieba
zapuszczająca korzenie roślina, wytrysk ognia, podróżnik
rzeka, w sobie się zagnieżdża z równą dozą obcości
wampir szukający ciała, w panice odpychający miłość
bardzo źle się czuje w sobie i w ośrodkach oprócz tej jednej
siostry, na chwilę spoczynku
kurczę się do ciała, chcę się skurczyć do jakiegoś
schronu, granicy za którą zatrzyma się ból
umrzeć od urodzenia chcieć, narodzić się to znaczy
zbudować gniazdo jak na wiosnę ptak
Więc czekam jeszcze, wielu chce tego, wielu
dla nich trzeba ciągnąć wózek ze śmiercią
dla nich zmieniać świat, prostować linie, krzywić, dawać jeść
nosić otuchę, potem..
głosy tych co odeszli i nie spełnili swych pragnień
się w nas wczepią, rozegrają partię
i zadecydują
Belamonte/Senograsta, 11 october 2017
I nastanie wiek maszyn
I maszyny umożliwią człowiekowi powrót do natury
A ciało jego będzie ciałem dowolnego automatu
Ale rozmnażać będzie się w kształcie ludzkim
I założył Belamonte winnicę w Sandomierzu
I przeszedł przez Bramę Opatowską
I gatunek ludzki w Belamonte odnalazł przyjaciela
I Belamonte nauczył się szczęścia
A szczęście było - być dla dla każdego przyjacielem
Znać każdego, pogadać z każdym
Stać się częścią małego miasteczka, zamku, wsi
I założyć winnicę
I wyprawiać wesela
I mieszkać w Rodzie jako bóstwo domowe
I zostać zaakceptowanym przez kota z Sandomierrza
I być wyplutym przez rzekę zmarłych przy końcu czasów
W kamieniu, liściu, bucie, aniołem, duchem
Jedną myślą, ciągiem myśli, ręką, wargą
Słyszeniem bicia dzwonu, drżeniem rozkoszy narodzin
Bo śmierci już nie będzie, umierania nie będzie, bólu nie będzie
Bo południe wrześniowe wstąpi, ta chwila trwania wstąpi
Wstąpiła, jest, zawsze była
Bo takie miasteczka odnajdują wieczne trwanie
I oto znikła dżungla
I oto chciwiec, cwaniak i partacz już nie operuje
Nastało oddanie pola walki
Chciwiec, cwaniak i partacz został zabity przez własny skalpel
Kto mieczem wojuje od miecza ginie
Dziecko robi erotyczne rysunki na lekcji matematyki
Maluje swoją przyszłą żonę z drugiej strony
Gołąb z drugiej strony powraca w cieniu gołębia z tej strony
Odnajdziesz prawdziwego gołębia w cieniu gołębia
Chcesz prawdy badaj cienie cieniów
W nich powraca świat pierwowzorów
Kwiaty przemówią, góry i doliny
Stary but rozpocznie drugie życie porzucony u studni na rynku
A podjęty przez żebraka z Sandomierza
I zacznie się sobie przypominać
I odda pole walki wspomnieniom i się sobie przypomni
W innym, obudzi i zaśnie
I odda się świtom i śmiejącym, objętym dziewczętom
I zniknie w teraz
Nieopisywalnym, nieokreślonym
Kamieniu rzeźbionym z cętek na skórze rzeki
Teraz
I zatrzyma się czas dla tego co stał się czasem
Ubrania się zrastają z nosicielami
Wszystko tworzy nowego-starego Boga
Który budzi się i zasypia
Kot z Sandomierza
Byt
Nicość
Belamonte/Senograsta, 10 october 2017
księżycu, spełnienie snów
chora, najbardziej wątpliwa
muzo ostatnia
martwy żywy przedmiocie
mej troski
w którego przychylność do końca
nie uwierzę
składniku wilczych modlitw
poronień i tęsknoty
na pół przecięta
z niebem w oczach i nogami na ziemi
na pustkowiu ratuj słońce w nocy
na dywanach starych łazienek, kołysanych wiatrem
i w bluszczu skąpanych
pij ze mną piwo po nocy kupione
bo jeszcze żywię swą śmiercią obrazy gatunku
przesyłam wnukom posłania
wszczepione w promienie słońca
ożywiam przyszłe trupy w elegancji
szczerych ale delikatnych rozmów
w miejscach dla tych co cudownie
roztrwonili życie
posyłając w świat odblaski żywe z lędźwi -
dzikie dobre dzieci
wolne niewdzięczne troskliwe
akceptujące biednego lisa
przechodzącego przez rzekę
szeroko rozlaną w blasku
księżyca
A ona mnie spamięta
Da mi tą posługę Ciosem w kark uśpi
Tulipany złoży i będzie pamiętać
O te pamiętanie chodzi, skąpane w życiu
wziętym ze sobą na głębię, na środek morza
a nie zostawionym
na brzegu
O te pamiętanie chodzi
To jest posługa ostatnia
Nie o dobicie na prośbę
w blasku twych oczu czynioną
zanim prosić nie będę już umiał,
nie o tulipany, muzykę,
wymoszczoną trumnę i wiarę
w moją obecność na ceremonii,
ale o to pamiętanie możliwości
zaistnienia Belamonte.
Belamonte/Senograsta, 8 october 2017
Szedłem na cmentarz do grobów z miejscami pustymi, czekającymi
tzw. otwarte grobowce, zwyczaj tu taki w Piotrkowicach, ziemia sucha
położyłem się na wolnej pryczy i wtuliłem głowę do ściany
rozmyślając o piersiach podanych mi do ssania
Wiedziałem że nie wyleżę przez to w spokoju
co za rzeczy niepokoją ducha, starca
pora życia, pora rozmnażania, odciskania pieczęci
Zrywam się, będę szukał tych piersi
rozpytywał na cmentarzu i w okolicy
bo przez nie nie mogę zasnąc
za wcześnie, ale leżę przy ścianie
Brama się otwiera, stary mur, dwoje liści gubi formę
gdzieś jest ogród wiecznotrwały, w przejściu widoczny
w murze, leżę na jego krawędzi, zapadam się
szykuję się do skoku
Tam są te piersi
zrywam się, biegnę do wsi, do kościoła
do parku, do bramy..
Belamonte/Senograsta, 7 october 2017
gdy zapalam staję obok
oni i ja patrzymy na mnie
ona śmiała się i była mile zaniepokojona
jego ręce drżą
spojrzenia wypełniają luki własnej świadomości
rozmowa jest dostosowana męska
rola odgrywana oceniana poprawiana
w drżącym ciele wśród braw
kosmyków wiatru wdzierającego się przez szczeliny
- "Kurwa, psuje mi się samochód" - śmiechy.
- "Wypierdalać, koniec przedstawienia" - Ha, Ha.
- "Za mało, kurwa, zarabiamy". - Ja nie mogę - mówi ona.
wnikam w ten śmiech stłumione łzy
znaki zapytania i łagodne spojrzenie
przytulam się do niej, niezwyczajny
co robić chce to co wszyscy, wreszcie wyrzucić coś na śmietnik,
wykluwające się piskle, chwila narodzin
chwila spróbowania ludzi, siebie, przedarcia się przez zasłonę
w obecność podstawy, wody, ciała
próba, skromna, nie triumf, bez mądrości
bez szumnych zakazów w głowie, bez słuchania ich
oni wiedzą że jestem inny i że nie chcę już dłużej taki być
że teraz chcę być inny inaczej, bliżej, dym łączy ludzi
spojrzenia wypełniają luki, popełniłem błąd
Nie chcę go więcej popełniać!
Potrzebuję jego ciała, jej ciała, swojego ciała,
zwyczajności.
Belamonte/Senograsta, 6 october 2017
chodzi o bycie
odwagę i refleks i ostrożność
i lgnięcie
i bycie bycie bycie
o czystość w czasie
czysty czas, czas pełny pustej
gotowości przyjęcia
bezzwłocznie
cudowna lekkość bytu
odkrycie teraz
obecność w ciele, w czasie i w umyśle
rozgoszczenie się we własnym umyśle
jak w fotelu
jak delikatny smok w składzie porcelany
cudowna lekkość bytu
gołębie rano po orkanie
szukały we mnie upewnienia
że wszystko jest ok
wszystko jest ok
wszystko jest jak było
nie bójcie się
odpalam samochód, brama się otwiera
będą te same gałęzie i my
choś trochę inni
pobędziemy
moi bracia więksi i starsi
cudowna lekkość bytu
to co jest dobrze jest
wszystko będzie dobrze
po staremu
po nowemu
teraz jestem a mogło mnie nie być
nie ma mnie teraz a jestem
jestem po tym jak mnie nie ma
tak to jest
cudowna lekkość bytu
jem pączka, obejrzę w niedzielę mecz, wypiję piwo
idę do domu, wszystko jest po dawnemu
drogie gołębie
Belamonte/Senograsta, 5 october 2017
myśli zderzają się w głowach jak chmury na niebie
niebo umysłu to toń wody, powierzchnia
ale też tunel, głębie pokoleń
skojarzeń moc, magazyny energii
wola, a może zbiór cząstek co nie jest metrem
co nie przepuszcza pociągów żadnych
wyschłe koryta rzek i strumieni
strumieni tu nie było, zabrakło
przejścia, koryta i strumienie przepływu,
a strumienie to już koniec przejścia czy nadal przejście? -
- koniec, przezroczystość materii
dla magazynów energii - pamięci
jeśli to wszystko skorupy,
to gdzie jest początek mocy? -
- w złączeniu tkwi? - czy złączenie
to tylko wytwór przypadku? -
- co generuje skutek?
ale niektóre rzeczy to magazyny - pamięci i energii
ale może to tylko inna forma i bodziec
z innego czasu Wszystko jest jednością,
choć coś jest nośnikiem a coś strumieniem - duszą -
mniejsze cząsteczki co wychodzą z większych
Może wszystko to taka rzecz obecna i pamięć zarazem
Różnice skal, kogoś połknął wieloryb, a ktoś wieloryba
krew krąży w żyłach, a ludzie po ulicach
ulice po głowach i miastach, a Ziemia wokół Słońca..
wszystko jest nośnikiem czegoś
coś śpi w rzeczach
życie, ciało jest nośnikiem świadomości
świadomość to może forma energii
wszystko jest nośnikiem energii
kamień też
wszystko coś w sobie zataja i więzi
wszystko zmierza do wybuchu
energia jest najznikomsza i najżywsza
co drobne zmieści się wszędzie
coś co ma pęd, wolę i pamięć
To zgrupowanie atomów życia ma cel
ma cel wspólny, to się objawiło w nas
w naszych ciałach i psyche i chce nawet iść dalej
dusza czy idea czy krew czy białko
chcą iść dalej
Ta wola wchodzi w koryta
korytem kamieni i ciał płynie rzeka wizji
jeśli już się złączyło kilka kulek i wytworzyło Boga
to potem ten Bóg chce iść dalej
moc płynie, koryta drzemią
nie wiem co było na początku
nauczają jedni innych właściwych podwieszeń
w pustce, dróg przejścia znikąd do tutaj
przezroczyste płachty skór i głazów
odbicia zegnane na siebie
gruzłowate śmiechy, rozpylona w kosmosie myśl -
przewodnik i..
masz cenić zakupy w Realu, masz uznać Jahwe
kto bruździ Pedałom jest Żydem
kto myje ręce będzie jadł pieczeń
gorszy ateisto, gorszy dzieciaku
dlaczego nie uczysz się, nie uznajesz świąt
i tego że Jezus nas zbawił, dlaczego
nie dajesz się przekonać naszym racjom,
naszym rojeniom?
kulki się zderzają i przekonują, czasem jedzą się
czasem kopulują, pierwsze zasady - dekalogi
bez Biblii Jednak ja nie dam się przekonać
dziecko zakatowane, czemu coś musisz uznać? -
- bo tego wymaga rozum lub serce
przekonane w Tobie Inaczej spadaj
krwiożerczy carze
schwytać trzeba za rękę rękę złoczyniącą
zło czyniąca ręka niesie ból i śmierć
ręka tamę stawiająca narzuca swe prawo
innej myśli celu mocy
rację prawdziwą ustala kwiatostan
w porozumieniu bez słów
z wolą naczelną..
Belamonte/Senograsta, 4 october 2017
na bezdechu
pomiędzy ostatnim wdechem i wydechem
gryf i wieża
pomiędzy ostatnim wydechem a wdechem
gryf i wieża
ocean oddechów, spojrzeń, pięć się
przodków
a my to udziałowcy piekielni i podkręcacze piłek
zalani w trupa
oświeceni w trupa
lubiący różne czynności
zaplatania warkoczyków i koszy
zarzynania bydła i odsysania tłuszczu
biegania
różne maszyny i ich typy ruchu
typy zasypiania
stukot kół pociągu
warkot silników
pieszczota wiatru na skórze szybowca
ssanie palca przed snem
gitara wystukująca metaliczny rytm
typy wspinania się na szczyt
i ta dziwna forma głosu w nas
- co ludzie powiedzą? - paraliż gatunku, diabeł - pełna iluzja
wiem że kiedyś coś wyszło ze mnie i że było ciemne i zwierzęce
a ten diabeł go pokonał - bestia ludzka -
potem został kapłanem, lekarzem
Lecz zwierz to ja bardziej
i on zdobywa i ratuje księżyc
i ze środka musi się powstrzymać
i z bestii ciemnej stać się królewiczem
ale zawsze jest też King Kongiem
pierwszym innym dwuznacznym
bogiem - małpą, bykiem, przodkiem, maską -
gryfem i wieżą
na końcu to dostaje nieludzko-ludzką twarz
na końcu jest krzyż i krzyk
na końcu jesteśmy my
Belamonte/Senograsta, 3 october 2017
pożre was ogień, pożre was powietrze
wieża biegnie upadając w poziomie ku górze bo zanik wyszczupla
robi ostrze
ostrze na końcu, grubość u początku - podstawa
kręgosłup to oś, wokół niej coś narasta - jest strzałą
strzała celuje do środka przestrzeni, w środku jest dom
za wapieniem w wapieniu
wejścia strzeże ogień i powietrze - gryf
w środku jestem i na zewnątrz
kraty nas oddzielają i nie ma szans na przejście
nawet po ich wyrwaniu, bo chodzi o wejście w taflę
gryf na szczycie to głowa małpy, małpy której nie ma
zwieńczenie kopuły, trofeum łowcy głów i jego głowa
twarz, bez wątpienia inny bóg; lecz granica od niebiologicznego do biologicznego
od ludzkiego do zwierzęcego, od ognia do powietrza odbitych w wodzie
jest spinozjańska
więc oddaję cześć innemu
nieznanemu
mnie samemu
Sziwie, małpie, Bogu, gryfowi
zwieńczeniu gitary, drzewa, horyzontu
myśli
stara upadająca kaplica na cmentarzu i te drzewa odbite w wodzie
tworzące kręgosłup, pierwszą piramidę Puruszy
skoki w obłoki, kamienne schrony i więzienia
drzwi, okno dzieciństwa
odczłowieczony ale ten sam
embrion w kamieniu, pożarty przez ogień i powietrze
jakby w wieczności
nienarodzony ty
Belamonte/Senograsta, 2 october 2017
wiaderko pełne grzybów
przygoda jesienna
szturm grzybów na miasto
ich armie ustaliły strategie i łapią ludzi z wiaderkami i są wyrywane z kół
kół gatunków swych, swych żyć nieprzerwanych łańcucha
oddychają na słońcu za szybą samochodu i nadal rozwijają kapelusze
miały rodzić i opalać się
ale niestety zawołały mnie że chcą być zjedzone
pełne wiaderko to cała historia
fakt który czekał na swoje pojawienie sie
można odtworzyć marszrutę hipotetycznego zbieracza, ducha zbieracza
wśród brzóz, iglaków i mgieł leśnych
przywołano zbieracza sprzed wieków
lubię się opalać, chcę się wygrzać na wiór, w pył dróg
solidne porcje wody, przestrzeń, rozwieram kapelusz, pachnę
weź mnie dla Renatki, na zimno jestem lepsza
weź mnie w swoje koło, zaprzyjaźnimy się
znasz mnie, już urodziłam
atakujemy miasto, otwieramy się
tak mówiły, inne mówiły żebym sobie poszedł
ich strategie zaplanował mocarz większy niż Kim Dzong Un i Trump
tak czy siak rozmnażamy się, opalamy, otwieramy
i swobodnie rozpadamy
nie jesteśmy białym małżeństwem
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 november 2025
wiesiek
5 november 2025
wiesiek
4 november 2025
Jaga
3 november 2025
wiesiek
2 november 2025
absynt
2 november 2025
wiesiek
2 november 2025
ajw
1 november 2025
wiesiek
31 october 2025
Jaga
22 october 2025
Jaga