Wojciech Jacek Pelc, 11 january 2013
(nie bójmy się, przecież nas nie uGryzie)
dżdży wieczór, siąpi zaoknie. całe
płaty ciebie spadają z fotela na podłogę.
spadają z pluskiem i nic nieprzynoszącą ciszą
popluszcza. w ramach sięgasz po maczek
z półeczki (ten poszarpany z prawej) i czytasz.
czytasz i czujesz jak wwierca się małymi,
szybkimi ząbkami, dobiera
do wewnątrz, na ostro, skalpelem
ślizga po cienkiej błonce żył, perforuje i już
po chwili sączy się krew, sączy się limfa.
kości dygocą i są niepoliczalne.
rozchodzą się jak stare sparciałe
małżeństwo. oczy biegają, uszy zamknięto
na cztery. ty truchcisz.
coś się tu dzieje, coś... trochę
to trwało, lecz zrozumiałeś: coś się
tudzieje!
nie szukasz pomocy, nie wiesz, że można.
i dobrze, gdyż nagle: zamarte.
wszystko zaMartę. masz ład i porządek, plus
pole do intercośtam. wbiegasz na nie. (a)tak,
a jednak, ugryzła cię!
ugryzła cię jedna z głów
Poezji Współczesnej.
Piątnica - kwiecień 2011
Wojciech Jacek Pelc, 9 january 2013
jest wiatr co targa włosy i plącze
myśli, jak artysta zostawia w nieładzie.
jest uśmiech – zaproszenie, powiedziałbyś; pierwszy
przebiśnieg, perlisty, miękki, sielski i błogi.
jest dziewczyna, która już dorosła
i staje się młodszą, gra z powietrzem, lekko, słowoczule.
są palce pod koronką, wzorki, lustrzane odbicia,
ramiona, które nie boją się powiedzieć: moje.
jest pewność i niepewność, granica z pergaminu,
a przed nią wyboiste drogi. jest kobieta...
i już zauważasz, gdzie kończy się spódnica,
zaczynają nogi.
Żuławka Sztumska - marzec 2011
Wojciech Jacek Pelc, 7 january 2013
pije dziś drugi raz (z synem się należy,
z nami nie odmawia). skośnieją mu oczy,
zmarszczki krągleją jak arabskie litery.
najwięcej Żydów to było w Kazanowie,
co drugi dom. jakiem rodzony scyzoryk!
wspomina chlewik i świnki-blondynki.
Scyzorykowa polewa; niby pijemy razem,
lecz ona, w ściśniętych wargach trzyma tajemnicę
kolejnej butelki. zna ją tez córka.
kieliszki przechylają nie unosząc wzroku.
za chwilę, kolejny raz się dowiem
jakim porządnym człowiekiem był dziadek.
ty Wojtuś też jesteś, a żonkę masz – ho ho!
co bym był młodszy. ale swoją kocham!
ojjj! jak ja ją kocham. no mamcia polewaj, polewaj!
jutro Stary Scyzoryk zapomni. przywita się
z Matką Boską przed drzwiami obórki
i podziękuje. teraz ma osiemdziesiąt lat, niewiele
wódki do wypicia i żonę, co odmierza czasem.
Stalewo - luty 2011
Wojciech Jacek Pelc, 3 january 2013
jest poniedziałek i jest zima. nocą
przyszedł nowy śnieg. teraz się puszy
jeszcze nie sprasowany podeszwami turystów.
najpiękniej robi to między murem, a zamkiem
wysokim, tam prawie widać jak cisza
wyłania się zza zakrętu i ciemnej
czerwieni. na średnim czterej krzyżowi
bracia odpoczywają od fleszy.
komnaty pozamykano. chcę dzwonić,
dzielić się kilkusetletnim milczeniem,
lecz najpierw wracam do ciszy.
pragnę zobaczyć jak wychodzi i stawia
pierwszy krok.
Głogów - styczeń 2011
Wojciech Jacek Pelc, 28 december 2012
mam niepewnych kilometrów całe tysiące,
kościół, spod którego zabierałem cię z rana,
wzrok a'la bolognese, w nim obawę
czy mi smakuje. głaskane policzki na śpiąco.
mam trzy krótkie noce i dwa wieczory,
Złote Tarasy od spodu, stadion Europy za oknem.
znam wyrazy twarzy, gdy jesteś już wyżej,
konstelacje piegów na twoim ciele.
zapisałem litery, których dotykałaś palcami
myśląc o mnie, i te nasze plany
niespełnione, trochę bzdurne: park, domek, jezioro.
setki listów, których nigdy nie przytulę.
mam myśli – od ciebie, aż gęste,
pustkę, gdy budzisz się sama (tak chcę
właśnie wiedzieć) i mokre poranki. wciąż
zbieram pamiątki po tobie. i tęsknię.
Tomaszów Mazowiecki - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 23 december 2012
momenty zapisują się same
odciśnięte ciężarem nakładanych lat,
wciąż mocniej, nie zawsze wyraźnie.
potem składają w jedno – wigilię
twojego dzieciństwa.
w niej wata z foliowych torebek
jak śnieg, tata walczy z rurami (zawsze zapychają się
w święta), ty – poszukiwacz zaginionej gwiazdki -
biegasz od garnków do okna, lawirujesz
między krzykami mamy.
wasza suczka urodzi szczenięta.
będą psocić, dumne, z datą
prawie jak Chrystus. skłócisz się z siostrą o włosy
anioła, a Anderson zaśpiewa, o drodze do domu
tak, że już zawsze będziesz pamiętał.
smaki, zapachy, miejsca
zbiegną się w jeden dzień, jakby nigdy
nie było różnicy. w sumującej się ciszy
dostrzeżesz, że wszystko jest niewiarygodnie proste,
gdy tylko przełamiesz opłatek.
Żuławka Sztumska - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 23 december 2012
lipiec, sierpień się zbliża. one już są,
duże, czerwone, tumanią i kurzą .
jadą od głównej drogi, od bram eskaeru.
szybko wkładam na bose nogi wytarte trampole,
w dłoni trzymam chleb ze smalcem i solą.
będziemy je gonić! będziemy słyszeć jak warczą
silniki, dyskutować: ku czyim polom,
który osiągnie najlepsze wyniki, czy zdążą
przed zapadnięciem zmroku. biegniemy.
za stodołą czekają stare akumulatory
(tyle wystarczy by stworzyć Bizona).
późnym wieczorem wysypie się z ubrań piach
i słoma. żniwa – mamę można jakoś przekonać.
*
dziś spotykam je gdy jadę samochodem
(moja reakcja – pedał hamulca pod nogą),
najczęściej są teraz zielone, a dla mnie -
zawalidrogą.
Kępno - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 18 december 2012
jesteśmy. i jak gdyby nic się nie zmieniło,
wciąż ta sama walka o terytoria. przypływy,
odpływy, przypływy i odwrót, przekazywanie
kamieni. na stycznej nieustanny ruch.
dojrzałość przywiozła tu płuca, ci we dwoje
dla siebie są sami, a młodość ściga się
z psem i wszystko wypełnione jest jodem. w tym my;
trochę zagubieni, trochę na siłę, wypracowani.
dzieciaki budują kanały, stawiają
tamy, znajdują dla wody najlepszą z dróg.
znów szukamy siebie na piasku. spójrz:
kolejna fala zmywa nasze ślady.
Żuławka Sztumska - grudzień 2010
Wojciech Jacek Pelc, 17 december 2012
przyjechał do nas z niujorku, albo
innego londonu (nie wypadało zapytać).
jak kaganiec założył wiedzę ogólną i brak
jakichkolwiek oznak zwątpienia. zostaliśmy
porwani. ramy protestu powędrowały na śmietnik,
za nimi wszelacy badacze drugiego dna.
na palcach pousadzał nieudaczników
i dalejże szukać jak najwięcej ojców.
przecież sieroty nikt nie przytuli, co najwyżej
zaklnie z nadzieją, że jeszcze się odgryzie.
Żuławka Sztumska - listopad 2010
Wojciech Jacek Pelc, 16 december 2012
czekam. autobusy mijają mnie
brudnoczerwone, rozdają bluzgi mniej uważnym,
przykładają hamulce do miejskiej ciszy.
… więc teraz się zdecyduje. tu, na Hetmańskiej.
bo jeśli nie nadjedziesz... jest; może luty,
początek marca i od sylwestra
nam nie wychodzi. od pierwszego pocałunku
w inne kwadraty składamy usta.
na różne sposoby wiążemy słowa.
twoja twarz potrafi rozniecić wizje, ja
jestem niby-lekarstwem na spalone skoroszyty,
lecz nie budujemy według tych samych planów.
wychodzi wieża Babel na dwa języki. ostatni -
ciebie nie ma. odchodzę lżejszy o nienarodzenie.
kiedyś opowiesz mi o następnym przystanku,
na którym znów stworzyłaś najmniejszą społeczność -
oczekujących.
Elbląg - listopad 2010
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
26 november 2024
0020absynt
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
2511wiesiek
25 november 2024
0019absynt
25 november 2024
Pod skrzydłamiJaga
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek