Gabriela Iwińska, 27 june 2012
-
-
- czy to wszystko?
- to jest nadto.
- może to rozwiniesz.
- morze rozwija się w ramach przypływu.
- chyba nie rozumiem.
- chyba zgubiłeś pomysł na rozumienie.
- tak wygląda koniec?
- nie. tak wygląda początek.
- czego?
- początek sznurka o dwóch końcach, który ktoś przeciął.
teraz ja mam swoją głowę i swoją stronę, a ty masz swoją głowę
i przeciwną stronę.
Gabriela Iwińska, 26 june 2012
jest odpowiedzią na niepostawione pytanie
skraplaniem łez w kamień
cudotwórczą reakcją o niewyjaśnionych właściwościach
miłość nie jest od kochania
ani od tęsknienia
jest od posiadania nadziei
nie jest listem czy mokrą poduszką
jest trudna do wyliczenia
jest opaską na oczach wędrowca
książką bez rozdziałów i bez zakończenia
niepohamowanymi przed niczym słowami
i ciszejącym milczeniem
miłość to gęsia skórka
to zamyślone okno
to znak w obydwie strony
to jakby przestać na chwilę cokolwiek
i słuchać szelestu zbliżającej się duszy
nawet spod ziemi
Gabriela Iwińska, 26 june 2012
Nie mam pytań.
Nie znam żadnych dobrych odpowiedzi.
Nie szukam nerwowo kluczy w torebce.
Nie planuję trzasnąć drzwiami.
Nie stapiam się na popiół.
Nie zamarzam w kamień.
Nie słucham ani nie wymawiam słów.
Nie ma we mnie milczenia.
Wznoszę ramiona z przymrużeniem.
To wszystki atak na bombardujące z nieba cierpienie.
Gabriela Iwińska, 26 june 2012
Są konkretne i ogólne.
Są niewykorzystane. Są wszystkie.
Zadając pytanie stajesz się martwy
jak strach przed brakiem odpowiedzi.
Odwracalne odgryzanie języka.
Pytania zadaje człowiek pewny bądź nie.
Leżący na kanapie lub stojący pod ścianą.
Są milczeniem lub potokiem słów
płynącym w stronę ku rozjaśnieniu.
Pytanie to chwila słabości, zawahania.
To bezruch, wstrzymanie oddechu.
To twoje sumienie przebijające się przez krtań.
To bezsilny rozum.
Pytania się nie stawia. Je się usadza.
Zbyt duże prawdopodobieństwo złego echa.
Gabriela Iwińska, 24 june 2012
Skóra pęcznieje.
Puchną policzki i powieki.
Dłonie silniej odczuwają grawitację,
nie mając siły się poddać.
Nogi klękają i się nie podnoszą.
Próbują tak brnąć dalej, choć czują, że boli.
Wzrok przykuwa do siebie to co nieruchome.
Mam sucho w gardle, mimo że obok stoi pełen kieliszek.
Trzeba nauczyć się uśmiechać od początku.
Znowu nieznajomy został nieznajomym.
Gabriela Iwińska, 23 june 2012
Odchodzenie wychodzi nam prędko.
Niedopakowana walizka, niepozamykane okna.
Adieu pod rzęsami. To nie pierwszy raz.
Blikości nic nie może oddalić.
Odległość jest tylko silniejszą przyczyną
wyczuwania zapachu w wietrze.
Nic się nie zmieniło.
Uśmiecham się w ten sam sposób.
Tylko podskórnie przeczuwam, że jeszcze we mnie siedzisz.
Gabriela Iwińska, 27 may 2012
milczymy kolorowo
jak nam się uda w zależności
od powodzenia bądź ilości wódki na stole
ja zasypiam czarną ciszą
i budzę się z białą
nigdy nie czułam szczęścia
przeźroczysty ty
ile trzeba razy się spażyć
aby usłyszeć prawdę o tobie
jak znowu przyjdziesz
nie staraj się być
ja zaniemówię wciąż na tak samo
Gabriela Iwińska, 29 april 2012
papiery porozrzucane w sprawach dotyczących bliskości
ostatecznie studiów i planów na połowę życia
sterta książek i nauczonych w głowie wzorów
po to by raz napisać
i puścić dalej mimo pamięci
dalej nieczyszczone od dwóch miesięcy okulary
do czytania przemądrych kazań poetów po nocach
zapaskudzone czymś w rodzaju łez
jednak co to za łzy gdy się płacze o powrót do snów
cogodzinne szperanie w lodówce
i kładzenie się plackiem przed przyszłością
zaglądanie w głąb i szukanie opłacalnych rozwiązań
setki prób odgadnięcia przeznaczenia w imieniu
i zawsze o jeden więcej ręce bezsilnie wyciągające sie do góry
trzeba było zostać dzieckiem
a nam się zachciało dorastać
Gabriela Iwińska, 3 march 2012
Przesyłam tylko parę słów,
bo nie ma dużo miejsca na rozpisywanie się.
Chciałam cię serdecznie pozdrowić,
zanim cię doścignę przypadkiem prawdopodobieństwa.
Jestem w miejscu, gdzie koty chodzą na dwóch łapach,
a ulice wieczorami otwierają usta gotowe do pocałunku.
Tu wszystko pachnie reakcjami pomiędzy dwojgiem.
Mieszkam tu trochę jak cień, którego nikt nie rzuca,
bo przecież jestem bez ciebie.
Czasem zawieje mi przez uszy tęskność,
ale przechodzi o czwartej.
Wiesz, ranki wstają wcześnie
i nawet potrafią mruczeć i chcą być głaskane.
Dlatego ja zawsze do nich wyciągam ręce,
a one się łaszą i odchodzą, bo ludzie wychodzą z domów do pracy.
Skończyło mi się miejsce do pisania.
Nie martwię się, że nie przeczytasz, bo przecież
tylko sobie ciebie wymyśliłam.
Gabriela Iwińska, 25 february 2012
Przymykam oko na to,
co ma wyjść za oknem.
Kaloryfery starają się grzać,
tylko nie ma już czego.
Niepogoda wychodzi zza chmur.
Ciągle nie mam parasola,
ale ze względu na bliższy niż dalszy koniec
mogę sobie zaoszczędzić.
Za odłożone pieniądze
(które pochowałam po różnych kątach myśląc
o wrażeniu, kiedy je w końcu będę musiała znaleźć),
kupuję sporo piachu, dwa pióra i sznurek.
To na mój bliższy niż dalszy koniec.
Pióra wiążę sznurkiem i stawiam na sobie krzyż.
Zostało ostatnie: Amen.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek