Kvasar, 23 września 2012
Nie wiń mnie o chłód
Nie żal że nie chcę cię przytulać
Spójrz
Widzisz?
Tak
Od dawna już nie mam skóry
Którą ma każdy człowiek
Boję się umrzeć z bólu
kiedy będziesz w moich ramionach
Wiedz że czasem i tak parzy mnie twoja bliskość
Twoje słodkie ciepło
Staję tak sparaliżowany póki nie zemdleję
Z rozkoszy czy bólu – sam nie wiem
Nie chcę wiedzieć
Nie oskarżaj o dziwne słowa, czyny, gesty
Tak dawno nie widziałem drugiego człowieka
Nie znienawidź mojego milczenia
Obce są mi słowa ptasiego trelu
Jakim raczysz moją zastygłą
skamieniałą w ostatecznej trwodze postać
Nie dziw się że uciekam na twój widok
Znaki kolorowe na skrzydłach motyli
Pędzą wtedy wprost do moich oczu
Nie mogę ich odgonić
Są zbyt szybkie
Oślepiają i ranią
Żądłami tęsknoty
Nie obwiniaj mnie że nie chcę nic mówić
Że melodia twego głosu to jedyne upragnione dźwięki
Pragnę ich jak dziecko
chce znów usłyszeć głos matki
Dawno zabitej
Nie uciekaj przecież ja pragnę cię widzieć
Jak dawno zaginiony na środku pustyni
Pragnie widoku innego człowieka
Nie dziw i nie obrażaj gdy uciekam
Kiedy mówisz o ciele
Tyle lat już żyję jak poza swoim ciałem
I zapomniałem tak wiele
Nigdy cię nie okłamię
Lecz twoje kłamstwo pierwsze
Zabije mą miłość i spali
A tylko popiół zostanie
Iskry nie wskrzesi huragan
Nie próbuj zrozumieć
(Czy widzisz jak bezgłośnie błagam?)
Ofiaruj mi bieg po nieskoszonej trawie
Zanim świt nastanie
Ofiaruj twoją cierpliwą obecność
Cichą świadomość gwiazd
Nie zbliżaj za bardzo
I nie uśmiechaj
Bym się nie uzależnił
Kiedy odejdziesz
Musiałbym umrzeć
... o tyle chcę cię dziś prosić
...
Lecz Ty... och!
Uśmiechasz się tylko złośliwie
Cóż dziś wystarczyć mi musi
Twoja szczera niemawiść
Opuszczasz już moją celę
Ale zostawiasz łańcuchy
Będę niecierpliwie oczekiwał aż wrócisz
W bezgranicznym przerażeniu
Kvasar, 24 września 2012
Kolejny raz napiszę o niczym
To wszystko co dziś mnie spotyka
Nic nie znaczące słowa
Nic nie znaczące zdania ze świata znaczeń
Nawet uczucia co błyszczą
I gasną po chwili
Bez śladu
Bez sensu
Wśród ciszy nocy
Jestem
Jestem wart
Wartę pełnię
Jak księżyc
A oto mój grób
Anioł go strzeże
(Upadł jak ja
na ziemię)
Za drzwiami
Niewiadoma
Matka nicości
Zagłady
Kvasar, 18 sierpnia 2011
Biała plama
Tym jest kartka
Sięgam po pisanie
Twierdzisz że jestem zbyt
wyuczony
moralizatorski
dydaktyczny
zepsuty
smutny i
Upadły
Jestem
zbyt
zbyt
zbyt znaczy że za bardzo
Analizuję
Przekręcam
Przeinaczam
Wydziwiam
Rozcapierzam i rozszczepiam znaczenia i rzeczy
sprzeniewierzam
Nie spełniam
Odrzucam
Nie przyjmuję
Igram niepoważnie
Nie doprecyzowuję
Zbyt poważnie
podchodzę i
traktuję i
zero luzu i
bez luzu człowiek jest niczym
sprzedany w niewolę
I choć częściowo przeczą sobie te idee
Słowa w tym tekście zawarte
W tych pseudozdaniach
Te przykre frazesy
Grubiańskie
Niezręczne
Myślę sobie że masz rację
I zakłopotany w mrok odchodzę przecież
Nadzieja tam świeci
Niewidzialna w świetle
(Tanich świetlówek jakimi nas raczą)
Dobro prawdziwe dumne niesprzedane
Bezgniewne
Bezsłowne bo niewyrażalne
Więc wybrałem upadek
Choć go nienawidzę
Lub właśnie dlatego
Sam to oceń proszę
Jeśli tylko wyrokiem
musi być słowo Twe ostatnie
Kvasar, 30 września 2012
Siadłem
oparłszy przedramię o miniparapet
spojrzałem przez szybę na zewnątrz
Milczeniem jestem kiedy autobusem
przemierzam przystanki dawno zapomniane
Weszła kobieta ta co milczeniu wroga
i wstałem by dusz naszych godnie bitwę przyjąć
Ciszą jestem o głos błagającą tak samo
jak wy co stoicie w mroźnej otchłani a przecież płoniecie nieustannie
Milczenia pełną płomienną modlitwą
Ojcze nasz mówioną ustami oprawcy
Dotykam powietrza
i unoszę ponownie
Do tego błękitu
i płonę
płonę
Płonę
Palcami przemierzam przestrzeń
strach nagle zaciąży każe dłoni uchwycić się czegoś
co spada wraz ze mną i wraz ze mną płonie
Spadanie w tym świecie nieuchronne
a przecież wciąż jeszcze jadę
Przed siebie
przed Siebie
?
W kolejnej daremnej próbie by siebie ogarnąć
i w sposób skończony zawrzeć siebie w sobie
wraz z nim i tak go pokonać (pokochać?) zanim sam istnieć zaprzestanę
...
Muzyka sfer w moich uszach
Muzyka sfer - posłuchaj
Kto raz tej harmonii zaznał ten na zawsze
pragnie zanurzony zostać w jej toni przeczystej
Świętości mrocznej rozjaścionej tylko wzruszeń kolumnami
prawdy słów szelestem
Niczym ogniste słupy na pustyni nabrzmiałej ciemnością
tam gdzie namioty narodu o ucieczce marzą
W owej chwili o nieznany Bycie
chciałbym cię zaprosić
ukazać ci wnętrze
(tej świątyni Pańskiej od wszystkich najświętszej
W które arcykapłan raz jedyny w roku ma szansę
wstąpić w czystości przebogatych szatach
aby błogosławić swój naród
aby spojrzeć Bogu
Miłości
prosto w twarz)
I naraz rytm już wystukują palce nieświadome
Usta moje w melodię same się ułożą
i zanim pieśni zarodek dojrzeje
umysł niecierpliwy myśl znajduje nową
i nową zabawkę
Jestem bliski celu
już widzę przystanek
Kvasar, 15 sierpnia 2011
Zdanie
Nie wartkie
Drobne i zimne
Rozognione
Wciąż unoszę nad głowę
(Puchar mój pełen jest po brzegi)
O wieczny świecie
O cicha rozpaczy
która tak skrycie szemrzesz między ust
stopami
Chcę oczy pełne szarości dziś wypełnić tobą
I do domu donieść
Niełatwo to sprawić
Przepływają bez skargi
I giną
bez śladu
W tym lesie staję i pytam
Czy mogę zawrzeć się w tobie
Pytam się Ciebie dzisiaj bo wyrok wydany
Tylko odroczeniem jest dla mnie ta chwila
Kto nas uniewinni
Kto zawrze nas w sobie
Która wieża obroni
Kto słowom da ciało
a myślom znaczenie
My nieskończenie prości
I puści bez miary
Na wieczność dybiemy
I na nieskończoność wciąż się zamierzamy
na cóż
na cóż plany
Patrzymy jak umyka
Stacza się ze skały
I jak spływa w dół
W kipiel chaos niepoznany
Nic nie wiemy sami
I nie rozumiemy
Nie dane nam pojąć
Zdanie Światem całym
Janie
Cóżeś uczynił
Czy trony i panowania
Czy Hymny i gwiazdy
Aniołowie i starcy
To duszne omamy?
Kvasar, 15 czerwca 2012
Nie napiszę pięknego sonetu
Nie ubiorę w słowa myśli tak subtelnej
że cisza krzyczy o nią
niczym doprowadzona do ostatniej granicy
kobieta
Niczym - słowami kopię dołek
Próbuję zakopać się w piasku
Schować przed nadchodzącą zagładą
Albo chociaż usypać wał przeciwogniowy
Nakryje się kocem z nadziei i wiary
Za mały wiem wciąż za mały
Może jednak nie spłonę
Może wiatr rozgoni duszącą chmurę
Zanim się uduszę
Teraz już wiem
Wieśniacy wypalają pola
Płoną trawy i lasy
Nie dla mnie przetrwanie
Zbyt późno by uciec
Za wcześnie by żegnać z życiem
Czekam
Piszę
Kvasar, 23 września 2012
Oni milczą zza zasuniętych płyt
Najliczniejsza grupa
Potwierdza słuszność swoich racji
Grobowym milczeniem
Ich ciała odeszły w niebyt
Nikt nie wie czy dusze czy umysły
Czy wiara i miłość
Trwają
Trwają?
Gdzie i jak realizują swoje marzenia
Pragnienia i żądze które były ich
drogowskazami
Kiedy rozbijali się na
autostradach życia
Czy jeszcze nie wiesz
Oni mają ostateczną rację
Powiedz co możesz póki jeszcze jesteś
Zrób cokolwiek bo za chwilę
Nic zrobić nie będziesz mógł
Szepczą
Szepczą?
Pokochaj
Bo za chwilę
Za późno będzie na wszelkie uczucia
Żyj bo za chwilę za późno będzie
Na jakiekolwiek życie
Myśl bo za chwilę zgaśnie
wszelka myśl świadoma
Alarm
Alarm
Alarm !
Kvasar, 16 maja 2012
Oto rozgadany
Jestem jak niedokończony
Pieniek wycięty ze stu różnych twarzy
Gdzie o jednej tożsamej możesz sobie marzyć
Wrzuć to do rzeki z mostku
I uciekaj przecież
Ten kto się potknie i upadnie
Umrze jeszcze tego roku?
Albo puść jak wianek na wodę
Przepłynie do morza albo zderzy z brzegiem
Może to i ciekawe ale cóż oznacza
I czy to znaczenie ma sens samo w sobie?
Ach tak wyrwać się z siebie
Tak wprost z korzeniami
Otoczyć światłem w miejsce burej ziemi
Otoczyć zrozumieniem w miejsce cichej grozy
zasnąć na jej brzegu
Zawarłwszy ją w sobie
Smakować milczenie?
Kvasar, 31 sierpnia 2011
Aniołom ręce same
Wzlatują ku niebu
Wiatr kołysze nimi
W podniebnym wiecznym tańcu
W podmuchach wieczności
Cisza zaległa wkoło
Kiedy anioł tańczy
Owinięty w światło
Nie śmie się poruszyć
Ziemia ani niebo
Czy jestem aniołem
Czy jestem upadły
Sprzeczność sama w sobie
Łączyć z sobą te nazwy
Spleść się pragnie w uścisku
Dobro ze Złem odwiecznym
Strach i Nieświadomość
Jego drugie imie
Dwuznaczne się zdaje co odwiecznie
Wrogie
Nie czekaj aż miecz wytrąci ci z ręki
Moc nieubłagana
Nieustanne uciski
Niepojętego umysłu
Niewidzialne klatki
Bariery bez granic
Nieistniejące brzemie co tak samo ciąży
Posłuchaj
I zgadnij
Szydzą z nas i drwią sobie
Nie nie aniołami
I nie Upadłymi
Ale ludźmi jesteśmy
Tak samo samotnie
Kvasar, 17 czerwca 2013
"... oddal wszelkie przeszkody,
wewnęrzne, zewnętrzne i ukryte w drodze do celu" (z modlitwy buddyjskiej)
Chciałbym opowiedzieć o pięciorgu
co stało się trojgiem
ale jak wyrazić swoją szczerą rozpacz?
Chciałbym opowiedzieć o zgubie
o smutku i stracie żalu i odpłacie
lecz to tony zbyt płytkie
żałosne trywialne
wobec wciąż Nienazwanego
nie ośmielę się wyśpiewać tego
Banał dni które spędzam
prostota rzeczy które nazywam
jest najlepszym lekarstwem
Na wszystkie wielkie uczucia
Leczy na równi miłość i nienawiść
wielką radość i bezdenny smutek
Utarty schemat dnia każdego
Wskazuje wyraźnie
konstrukt wewnętrznego szkieletu
Możesz nadal spokojnie przeżuwać
swój dawno czerstwy kawałek
i tak
Nikt i nic co żyje
na pewno nie wyjdzie
z tego pokoju
Kvasar, 15 czerwca 2013
Ten wiersz to nie wiersz
ponieważ chcę napisać prawdę
Tysiąc jest ich tysięcy
każdy stanowi wyzwanie
zagadkę
Nie powiesz że boli rozstanie
piszesz
ptaki czarne sfrunęły z świetlistego gniazda
zanim oznajmisz jak tańczyć wspaniale
stwierdzasz że w ruchu jest piekło i niebo
jedno drugiemu obce i jakże niedalekie
dlatego nim miłość wyrazisz najtrafniej
jakże to niejasne jakie pogmatwane
Twoje myśli wrażliwość otwartość sumienie
gust słów smakowanie w beztroskim zapamiętaniu
rozumienie i czucie materii i źródeł
tworzenie intencjii
ta oddziela
tamta szaty rozdziera
ta przystanęła
ta pędzi
ta zabiera
ta daje
ta tłumaczy
ta na nowo wciąż stawia pytanie
Zanim wszystko co żyje
bezczelnie przeminie
Najwznioslejsze najpierwsze
zacznie trącić banałem
opiszę że jestem
poznaję to po tym
że wątpię we wszystko
o czym napisałem
Kvasar, 15 maja 2012
Po raz kolejny pisać będę nieprawdę
Wstyd
Wstyd mi bardzo
I proszę
Wybaczcie
Nie dlatego ją piszę że kłamię
Lecz dlatego że pragnę mocno mówić tylko prawdę
Jednak słowo każde jest niczym miganie
Jak masz zrozumieć skoro inaczej jak ja je poznałeś
Nagrody zbierać będą co najbliżsi sobie
Reprezentowani najliczniej
Czytaj
Nieprzeciętnie przeciętni
Ja nie wiem jak mam mówić prawdę
Ja już nie potrafię
Każde najprostrze słowo a tysiące znaczeń
Jeśli nie rozumiesz - ja nie wytłumaczę
Pragniesz lecz ja pragnienia tego zgasić nie potrafię
Czym jest czuć się niemową w kraju w którym dorastałem
Czerwienić się gdy mówię kocham
Wątpić mówiąc oczywiście
Jakie mam jedyne wyjście
I mówię to co pragniesz słyszeć
I wstyd mi że tak Cię potraktowałem
(Wstyd mi kiedy widzę Twoją pozytywną reakcję)
Nie da się inaczej
nie da się inaczej?
Jeżeli więc piszę o miłości wolnośi i wierze
Czytasz w moich słowach nie mnie lecz przeze mnie - siebie
Jeśli będzie o grozie i pięknie
O potęgach i chwałach
O trawniku i gatunkach rodzinach i szczepach
Malutkich i wielkich
Głośnych cichutkich szczupłuch
Grubych
Owadach i liściach
Michałkach i kwiatach
Ten cichy dysonans
Ten uparty refren
Inne nastrojenie
Już zmienia to wszystko co pragnę powiedzieć
Nie żyjemy wiecznie abym mógł pół godziny opowiadać przecież
prostą myśl
Nie wszystko co proste jest biedne
Jak trudno przełożyć znaczenie na słowa
Jeśli jednak masz umysł wypełniony spokojem
wolny od zamętu
Zapraszam
Choć świat nie dzieli się jak chcą symbole na czarne i białe
jakże piękne czasem rosną drzewa znaczeń
Jeśliby je w języku swym uporządkować
Pielęgnować w swych ogrodach pamięci i myśli i zdarzeń
Można je podziwiać
Zachwycić się czasem
Rozkochać w ich smaku
I z czasem
Odłożyć w najsłodszą niepamięć
Niech na lepsze poczekają czasy
A my nowych głodni a my wciąż zachłanni
Lub zrealizować
I - dobrze jeśli - zdziwić się że w życiu jest całkiem inaczej
Mężczyzna uśmiechnięty z reklamy
Napis - Muzyka której nikt nie słyszy nic nie znaczy
Cóż ża prawdziwe kłamstwo
-Albo krzyk rozpaczy
Kvasar, 15 sierpnia 2011
Moja głowa nie twoja
A Twoja nie boli
Powiedz i skłam
Rozpal ogień w sobie
(I mnie daj iskrę jak zdołasz)
Siądź siądź wygodnie
Posłuchaj
I stań się Słuchaniem
Niech Oczekiwanie Twoje będzie Nieoczekiwaniem
Wyrzuć ręce oczy uszy dłonie serce
Rozum poplącz z szaleństwem
Jasność świtu zgrzytem
Noc satyrą marną na ciemności
Przecież
Będę teraz przemawiał
Będę mówił do ciebie
Oto go zawezwę
O okaż się Taki
Przybądź Jednooki
Całkiem inny
Nieoczekiwany
Rozpal moją kuźnię
Pustkę i ciszę lodowej komnaty
Mojego więzienia
Stop stalowe kraty
Jak rozum umiłował myśli
Jak dłonie miękkości
Jak oczy pragną światła
Uszy dźwięku
A serce uczuć prawdę
Tak w gwoździach Twoich tkwi oczekiwanie
W narzędziach kaźni pragnienie
W cichym smutnym starcu
Upadek
I cisza
To nieme pytanie
pali
pali
Pali
Czy sen ten się skończy
Czy skończył się właśnie
Kto mu wyśnił koniec
I czyje omamy
tak nas karzą wielce
Chociaż ukarani
Wciąż zrywamy więzy
Rzucamy się w przepaść
W przód w przód i do góry
Pod nieboskłonami
I wciąż chcemy więcej
I skrzydła swoje rzucamy na wiatr
Ponad światem całym
Wicher je podrze i słońce wypali
Nasze serce
Moje
Chce lepiej więcej i bardziej
Choćby ten raz jeden
Choćby był ostatnim
Tutaj skłonił głowę
zasnął
I odszedł w niepamięć
Kvasar, 6 października 2011
Szybko biegła przez ulicę
Potknęła się o ciało starca który biegł tędy tuż przed nią
Może poślizgnęła na jego krwi
Nagle strzały ucichły
Wtedy ogień płonących ruin kościoła oświetlił moją twarz
Spokojną jak zawsze
nachyliła się i zapytała szybko
Kim jesteś?
Ja jestem tym który
Nie pokazuje niczego
Łamie wszystkie obietnice
Najświętsze
Te złożone sobie
Tej wojny nie można wygrać
Teraz to wiem
Skażony przez cierpienie
Zarażony jestem smutkiem
Uciekaj
Zapomnij
Ratuj siebie
Choć wiem ponieważ cię tu widzę
że dla ciebie także jest za późno
Za daleko znalazłaś się od domu
W miejscu o którym bóg dawno zapomniał
Być może nie miał dośc sił by pamietać
Być może jest ranny krzyżowany
nagi
Nawet przetrwanie jest tutaj wartością zbyt ulotną
Jednak nie wachaj się ją wybrać
Umarli nie mają żadnej racji
Spójrz ich truchła puste
zanieczyszczają ulice
To magowie mędrcy artyści wszelkiej maści
alchemicy słowa obrazu i dźwięku formy i wartości
Królowie i władcy co sen śnią nieprzespany
Ich głodne duchy błąkają się wszędzie wkoło
Sami jałowi i zimni śmierci teraz zaprzedani
Nami pragną się nasycić
Tutaj przemoc jest królem
Nienawiść królową
Zło jedynym błaznem
Rozweseli raz twoje serce
I przyłączysz się do upiornej obławy
Po drugiej jej stronie
I polować zaczniesz na nas
jak na wściekłe wilki
Nie ma wyjścia z tej ponurej twierdzy
Dopóki płonie w twym wnętrzu
Morze goryczy gniewu i żalu
Spójrz
Już cię zobaczyli
Już biegną po ciebie...
Kvasar, 2 października 2012
Co mogę ci powiedzieć drogi przyjacielu
byś nie umarł ze strachu jak przed tobą wielu
Urodziłeś się przecież już wiesz co to znaczy
z głębiny czerpać szczęścia a czasem rozpaczy
Mówisz sen miałeś kiedyś i że ten się spełnił
otworzył drzwi przed tobą i wszystko wypełnił
Tak jak wypełnić może zazwyczaj jedynie
tylko to co wprost z serca i wprost z duszy płynie
Znak prawdy śmierć niesie a czasami życie
Użyźni twoją ziemię czy uderzy skrycie
i złamać może lemiesz co miał być narzędziem
utworzonym ku próżnej chwale i potędze
I nie odnajdziesz prawdy w księgach wszechwiedzących
bo samotna i dzika pośród ludzi chodzi
więc wiedz i zrozum dobrze usłysz i spamiętaj
wciąż czeka na zarosłych ścieżkach twego serca
Na jedno słowo ciche i twój znak pokoju
Zbudzi nową potęgę i ruszysz do boju
Kvasar, 8 września 2011
Niebo zbyt wysoko by dłonią dosięgnąć
Ciche nietoperze myśli dzieci światła
przemierzają dzisiaj mroczne korytarze
Spójrz jak ponad drzew koronami
Świecą światła zdarzeń
Dziękuję za Twój kolor
Dziękuję za Twoją życiodajną barwę
Dotykam czerwieni i purpury
Błękit próbuję wplatać w dywan
Spleciony z nici barwy dymu
Bez słowa
Powróćmy do domu
do nieba
Nauczmy się marzyć
Raz jeszcze
Odkryjmy że piękno jedyne
Skrywane jest w prawdzie
Kvasar, 27 września 2011
Nie wiem czym jest ten smutek w moim sercu
Nie wiem co oznacza ten smutek w moim umysle
Nie wiem dlaczego podszewką mojej skóry jest płacz
Kiedy utraciłem Jerozolimę
Czy kiedykolwiek ją miałem
Dlaczego stroję smutkiem moje struny
Obce umysły mówią mi śpiewaj pieśni radosne
Ja marny ptaszek urodzony w klatce
Nie dla mnie pieśni wolności i szczęścia
Ukradziono mi skarb i goryczą napełniły się moje dni i noce
I nie wiem czym on jest ani jak wygląda
Płacz suchy i rozpacz bez słowa skargi targają mną bezustannie
Opromieniają każdy dzień zimnym trupim światłem
Jak długo
Ile jeszcze
Czy jest jakaś siła
Kto odpowie na moje skomlenie
cichą skargę
Gniew
Czy jeszcze kiedykolwiek skarb swój odzyskam
Czy umrę zanim się dowiem co straciłem
Kto jest mordercą mojego serca
Gwałcicielem duszy
Wściekłość
duszna atmosfera pełna fałszywej radości
atak lub ucieczka
co wybierasz
co jutro wybierzesz
Kvasar, 9 sierpnia 2013
Oczy patrzą
Umysł widzi dostrzega lub pomija
Uszy słuchają
Umysł słyszy wzmacnia lub zabija
To nie tobie jest zimno
To on karze cię zimnem
Ono jest w tobie
Ogień nie jest gorący
Ten żar płonie w tobie
I nigdzie indziej
A jednak mówię
Jak zimno
Jak gorąco
Jak to słońce świeci
Jakże ciemna ta noc
jakże jasna ta gwiazda
Jak pięknie wygląda świat
Jaki on jest szpetny
Jakie to dobre
jakie to złe i głupie
Jakie to smutne
lub jakie wesołe
...
Wiecznie nietrwałe
prawdziwe kłamstwa
Kłamstwem wypaczone prawdy
Kiedy patrzysz czy pamiętasz co widziałeś kiedy mrugając zamknąłeś oczy, czy jest to czas bezpowrotnie stracony?
Kvasar, 21 czerwca 2013
Słowa zaplatane w kosze
Meble
Mniej lub bardziej zręcznie
poustawiane po kątach salonu
Piszesz
płynie
Piszesz
lepiej
Wbijasz palce w zagłębienie
i ciągniesz
Takie jest tutaj prawo
lecz co rządzi tym prawem
i kto je sporządził
Czy ten system
jest dość płynny
dość dobry
i kto go ocenia
Super-Platon płonący w cieniu Pra-Idei
a może cicha śmierć i matka ziemia?
Kvasar, 22 września 2012
Liścia szczery szelest
Szum bezgłośnie cichy
Opaczna strona znaczeń
W cichym rozróżnieniu
Patrzą w stronę wzgórza
Niczym szary wilk
W ostatnim oddechu
Kvasar, 10 listopada 2012
Rozpromieniły się słońcem
I rozdyszały żarem
te myśli nieskładne
tak piękne tym latem
Oparty o liny
Na żaglowce patrzę
Piękne białe kwiaty
Wysłane wprost z marzeń
Dajcie mi siłę wiatru pokonam przestworza
I dajcie fali siłę pustynię przemierzę
Jestem ogniem i lodem siłą niemoc zmierzę
I w dal się wpatrzę zanim nagle cicho skonam
Kvasar, 27 stycznia 2013
Gniew wydrzeć z niemocy
Gniew z gardła i serca
Gniew krwistoczerwony
Gniew płonący ogniem
co duszę spopiela
Ręce w górę wznosi
z mieczem
Nie chcę poprawności
Mam gdzieś co pomyślisz
W ciszę szpony myśli wbijam
z nadzieją na jutro
Zanim mnie zabijesz
krzyknę
uwolniony
wyrażę swój Gniew
Wy co nie rozumiecie
Co stoicie wkoło kręcicie głowami
Szepczenie Oszalał
I zażenowanie osób tak prawych godnych
poważnych
jak jedynie Wy sami
powiecie
Po co gniew lepiej zjedz kanapkę
Wypij alkohol i połóż z kobietą
Zjedz coś jeśliś głodny
za bardzo przeżywasz walczysz jakby było o co
Walczysz o złudzenie
lecz ja nie chcę chleba
Nie chcę niewoli myśli
A tylko te mi zostały
Walcząc z nimi siebie nienawidzę
Stąd gniew wobec tego co tylko marnością
(A cóż nią nie jest?)
jeśli wbija pal pomiędzy mnie a miecz
w mojej ręce ( to ostrze śni sen o wolności)
Nie dla kresu
Dla prawdziwych narodzin
Kvasar, 16 sierpnia 2011
O jakże dobrze jest jechać, lecieć frunąć lub biec
Ponad czasem
Jakże dobrze odczytać sen list myśl książkę werset
niecodzienną prasę
Wprost z serca
(codzienna zbyt ponura dla mnie)
Dowiedzieć się że wszyscy i każdy z osobna
Szczęśliwi jesteśmy, żyjemy beztrosko
...
Tylko
Skąd te chmury na Twoim kochanym obliczu
Ukochana moja
jest dziś tak roztargniona i smutek uwięził jej serce
I usta uwięzione drżą płaczem
Dlaczego
Gniew zaciągnął chmur tabun i cień pokrył nasz ogród
Czy będzie jeszcze kiedyś mi dane skosztować miłości
owoców
Zanim moja dusza skona z głodu
I uschnie moje ciało
Spójrz na ptaki i drzewa jeśli ludzkie losy cię trapią
Spójrz na gwiazdy i nieba jeśli wciąż Ci dokucza
Samotność
...
Zwyczajnie spójrz w serce
Tam twoi rodzice są wiecznie i wciąż wierzą w Ciebie
Tam cicho i niezłomnie trwa ich miłość trwalsza niż kamienie
Najtwardsze
Nieskończenie jaśniejsza niż diament
Łaskocze syna
Dumny miłością rozświetlony ojciec
Patrz z jaką czułością jakże delikatnie
Za miesiąc odejdzie choć nic o tym nie wie
Wiedzieć nie chce nie może że się z nim rozstanie
Zauroczony nieznajomym światłem
Świętość wielka wielkie przyciąga zgorszenie
Tam gdzie wielki smutek wielką dobrocią obrodzi
Tam przyjmij ode mnie skromne zaproszenie
Mimo mojego kalectwa mimo słów powodzi
Mimo że Cię nie znam i nie poznam przecież
Przyjmij ukochana
To dobro
To dziecie czystej dobrej woli
Nową ewangelię
Pozwól wypełnić się światłu nie czekaj nie marudź
Biegnij na jego spotkanie
I niechaj nagie będą stopy Twe i dłonie
Tak być musi
Po prostu
Chociaż słowa brzmią pysznie to co najpiękniejsze najsłodsze
Pozornie wygląda zwyczajnie i szaro
Porzuć wszelkie złudzenia by prawdę odgadnąć
Tylko w niej żyć warto
Tylko nią jest piękne
Kvasar, 9 września 2011
Sztuka konwersacji
Ta krótka chwila pomiędzy usłyszeniem słów przyjaciela
A odpowiedzią
Jeśli nie jest zaślepiony gniewem strachem lub pragnieniem
Jego odpowiedź to znak pokoju
To znak miłości
Usiadłem na skraju wielkiego pokoju
Tylko on mieścił się w tym wielkim domu
Nie było mebli
Z uszkodzeń na lakierowanych deskach podłogi
Czytałem minione życie
W obcym kraju
W obcym domu
Nikt mnie nie przegonił
Tutaj stała kiedyś miseczka
Musiała być gorąca
A tutaj wytarta podłoga wskazuje
że ktoś często siadywał
Ciekawe co robił
Jak to dobrze
że zdjąłem buty nim wszedłem
Siadłem zasłuchany
...
Kvasar, 24 grudnia 2011
Z ciemności
strach wyszedł
I
ciemność wszelka ze strachu się rodzi
Nie rozpoznała bowiem czym jest światłość
Dlatego po dwakroć została przeklęta
Ze światła
miłość wyszła
Ponieważ
wszelka jasność w miłości się rodzi
Rozświetla serca umysły i dusze
Jako jedyna prowadzi do życia
...
O
Bezimienny
Kiedy
wybierzesz dobro
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz pokój
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz szczęście i powodzenie
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz godność
Pamietaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz wolność i wolną wolę
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz miłosierdzie
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz przyjaźń
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz gościnność
Pamiętaj
o mnie
Kiedy
wybierzesz prawdę
Pamiętaj
o mnie
...
Abym
i ja pamiętał o Twoim Imieniu
O
Alfo i Omego
O
cała niepoznana Reszto
Niezbadany
i Nierozpoznany
Wzgardzony
i Odepchnięty
Wyśmiewany
poprzez i wewnątrz ciemności i strachu
Ucieleśnienie
jedynego wiecznego światła
Które
nigdy nie przeminie
Jedyny
który przetrwa zagładę wszelkich słów i myśli
Kiedy
wybierzesz dobro
Pamiętaj
o nas
Kiedy wybierzesz pokój
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz szczęście i powodzenie
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz godność
pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz wolność i wolną wolę
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz miłosierdzie
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz przyjaźń
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz gościnność
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz wytrwałość
Pamiętaj o nas
Kiedy wybierzesz prawdę i zrozumienie
Pamiętaj o nas
...
Pamiętaj o nas i wszelkich innych bytach
Abyśmy i my nauczyli się je wybierać
Ponieważ jak niematerialnymi umysłami
Stwierdzamy że istnieje materia
Tak w swojej własnej skończoności
Odkrywamy Głębię i Prawdę
Konieczność i Oczywistość
Twojej Nieskończoności
Amen
Kvasar, 3 marca 2012
O czci właściciela chciałbym pisać
O chwale władcy do którego należę
Do mocy niepoznanej żadną mocą
Żadnym ludzkim rozumem
O mojej najszczerszej nienawiści
Patrzcie z jakim zapałem macham ogonem
Brzuch odsłaniam przed wami
O gniewie swoim pragnę krzyczeć niebu
O cichej rozpaczy wyroku mej formy
Och gdybym mógł tylko drżącą ręką tą decyzję ostateczną podjąć
By zakończyć wszelkie inne obmierzłe wybory
Powiedzcie gdy zgrzeszę
Lub nim spadnę strzelcie
Zanim z ziemią się zderzę
Zakończcie niech uchowam w pamięci
Te nędzne resztki godności
Które niesmiało szepczą - on nie wiedział
bez gniewu lecz też bez litości
strzaskajcie byt marny szary niepozorny
podobny milionom
Niech żal wam wyższego celu nie zasłoni
Nie zwlekajcie za długo
Nie każcie mi cierpieć
Przeczysta ofiara
Nareszcie sen nadchodzi
Wieczny
Kvasar, 11 maja 2012
O aniele zagłady
O najmijszy którego czarne szpony
Pachną ponad kwiaty różanego krzewu
Twoje puste oczodoły dziś wskazują mi cel
I drży we mnie serce
Jak skrzydła motyla na wietrze od morza
Jak mam wstać z ławki na której usiadłem
Jak zdjąć melonik i złożyć parasol
Jak w tą mgłę dłonie wcielić
Pochwycić rozpostarte i ponad
i poza
Ukłonić żółtemu poblaskowi żeliwnej latarni
Sięgając po bagaż
Nic nie wiem o głoskach
Taktach melodii starej pozytywki
Jednak odejść muszę
Kiedy czas się skończy
Zanim jeszcze na dobre się zaczął
Chciałbym posłuchać baśni
Takiej pięknej o prawdziwej miłości
I wiernej przyjaźni
Ojcze
Dlaczego już muszę odchodzić
Więc chwyć mnie za ręce
Moje serce blisko
Krwinki przez tętnice przetaczane z hukiem
Och jakże znużone
Jak bardzo chcą spocząć
Ostatnie spojrzenie na światło ostatnie
Zachodzące słońce którego dziś nikt tutaj nie chce
Ja jeden go szukam duszą i spojrzeniem
Zanim całkiem
Umilknę
Kvasar, 3 maja 2013
Wpadam tu jak pies dopada drzewa
Tyle że
Pies z pełnym pęcherzem jest pełen
a ja jestem pusty
gonię bo resztki życia wiedzy myśli uczuć
wołają czasem z mocą o kolejne dawki
zanim mną rzucą na własne kolana
zanim z wiary miłości nadziei zacznę płakać
wydalić
wylać
wyrzygać
wyrzucić
ja
Apostoł śmierci
Ujrzałem byt własny we śnie
wyrok wydany wciąż leży przede mną
nieustannie - widzę je za twoją twarzą kiedy na mnie patrzysz
kiedy do mnie mówisz
kiedy mnie pragniesz
Jaskrawo płoną na nim czerwone litery
niespokojny będę nim się nie dopełni
pełnia mego czasu
wyrok z dawna wydany
To jedno wiem jedynie i pewnie
Nie dla mnie nie dla mnie
Jęczą w udręczeniu myśli gdy życie zobaczą
za duże zbyt złożone formy
każda za wiele zabiera wolności
Świat w którym tak klniecie na przemoc
w głównej mierze przecież składa się z przemocy
Świat zbyt zimnym jest zbyt ciemnym
za bardzo kupczącym jak na moje wpół-umarłe oczy
I tak często miłością nazwiecie interes
Nienawiścią tak samo ekonomię grozy
zaprawdę zbyt marnym bytem jestem
za słabym w swoim człowieczeństwie
by jeszcze się czymkolwiek gorszyć
ja tylko patrzę próbując nie widzieć
Czasem nie upilnuje jedynie wstydu i żalu
Że poza kilkoma wizjami szalonych poetów
Nie ma nie ma tu ducha nie ma jego skarbów
Szaleństwo się staje chłodną kalkulacją
Tu będąc grób więc odwiedzacie
grób poniekąd pusty lecz wciąż pełen przeczuć
Niech więc dobrym uczynkiem nazwą to prostaczkowie
pokój jego duszy
Tak pociąga wieczność
Kvasar, 26 maja 2013
O przezabawne towarzystwo Bogów i Bogiń
jakże prześwięt(n)e są dziś wasze prześmiewcze głosy
Zaprawdę godni jesteście czci i uwielbienia
tymczasem w liczbie waszej wśród prawdziwych Ludzi
Człowieka spotkać jakże rzadki to zaszczyt i choćbym
niczym Sokrates zadał tysiąc pytań
aby milionom się przyjrzeć różnych odpowiedzi
nie zdołam chyba jednoznacznie stwierdzić
kto wrogiem moim a kto przyjacielem
Czasem ten przecież który nienawiścią zieje
lepszy jest u celu niż inni i dalej zawiedzie
a taki co poklepie złagodzi doradzi
Podobieństwem wszelkim pracowicie różnice zatrze
aż to co sobie obce słusznie zda się znaczyć to samo
i sobie być równe zgładzone tak dalece że nic już nie znaczy
Ideałem moim jest byt niezależny
wyrwanie z klatki więzienia kołchozu
obozu bez murów w którym tkwimy wszyscy
najżałośniej ci co nie widzą drutów
w obłędzie pogoni i swobodnym spadku
lecąc wgłąb przepaści podziwiać widoki
pośrodku obłędu cieszyć oczy uszy ręce dusze
słowa
słowa
słowa
reszta jest milczeniem
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
1905wiesiek
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek