Belamonte/Senograsta, 22 september 2025
To miejsce ma cechy stałości
To prześwit między gałęziami drzew
z widokiem na niebo
ekran w chmurach, gwiazdach, kolorach
Wszystko gna, ta rzeczka to miejsce, leżak
są moją wartownią, kotwicą
odwiedzają mnie zwierzęta, brudzą na stół
sprzątam, piszę wiersze, jem posiłki
daleko żaglówka, w tle las, na sznurku spinacz
szczotka oparta o ścianę, a wzrok myśli o Paulinie
i szuka jej tam, między tymi gałęziami
do tego doszło, a ona przecież jest cieleśnie obecna
sama jest taką twarzą, włosami
biodrami, ruchomym obrazem
gdzie ona, tam te gałęzie i skrawek nieba
każda góra czy rzeka to ona
ale wolałbym ją we własnej postaci przy tym stole
Kto porzuciłby swoją przystań, gdyby...
Czy w ogóle zważałoby się na dziwactwa
ona dotknęłaby kamieni, ja ludzi i drzew
Może byśmy wspólnie znaleźli
ona dobre miejsca przyciągające dobrych ludzi
ja dobrych ludzi przyciągających dobre miejsca
znaleźlibyśmy miejsce dla siebie
siebie w jakimś miejscu
Los pomieszał miejsca, zwierzęta i rzeczy...
Belamonte/Senograsta, 22 september 2025
Jesteś tym pięknym czarnym motylem którego
minąłem na ścieżce
podczas jakiegoś biegu przez las
Teraz spełnia się czas
tracę głowę
płaczę nad swoimi ograniczeniami
chcę cię prosić o pomoc
w zdobyciu cię
Skąd się wzięłaś - z cierpliwości, harówy,
życzliwości,
z błyskawicy,
którą sobie rozsnułem
pomiędzy chmurami i kamieniami
przez śmietniki okna chodniki, oczy psa i sarny
biegnącej
Belamonte/Senograsta, 22 september 2025
Co mogą jej biodra które rodzą przyszłość.
Dzwony, na jaką urodę życia mi bijecie?
z piersiami, dużymi tyłeczkami, skórą opaloną
Czy na wąską talię i tatuaże?
a cmentarze stare z Gór Czarownych
i groby otwarte w piaskowej glebie
opuszczam rzeczywiście?
witam się z wieżycami szturmującymi niebo
z obłokami z dzieciństwa się obejmuję
z ich dziećmi dziś znów zarzucam sieci
na motyle
tarcza i włócznia czekają, sidła i okrucieństwa
w służbie Królowej
Wiatru, Morza, Gór?
Nie umiem snuć planów innych niż
wyczuwanie dawnych aur miłosnych
dzieciństwa, spojrzeń rzuconych tacie
przez jakąś panią
i potem mojego odtrącenia przez córeczkę
tej pani żenującego.
aż ktoś postronny był zawstydzony,
jakaś starsza wynajmująca nam mieszkanie pani
dostało mi się za tatę za odrzucone awanse
Dziewczynka to mnie nawet lubiła
Ale Dionizos nic sobie z tego nie robi
Ale ja opowiedziałem tacie. Po co?
Syreny, lisie jamy, ruda dziewczynka ze szpitala,
z którą graliśmy w karty
pachnąca truskawkami, poparzona
dziewczyna z kościoła, żywe skrzypce
z kręconymi blond włosami,
za którą zawsze stawałem
i ta z boiska szkoły średniej, znowu z lokami
jak baranki na niebie, nieosiągalna dla zera
Gnaszyn mojej chrzestnej, koń, kuzynka
znad morza
wyprawa do lasu, ja pod kocem, deszcz,
wołam ciocię
„Gdzie jesteś stary grzmocie?“
a była burza, a to było złośliwe ze strony
mojego chrzestnego,
że mi tak kazał wołać
Ale może Peruna wzywałem
A życzliwość cmentarzy, domów i jej
narcystycznej duszy
wyłaniają z tego bicia dzwonów jakąś
nową przeszłość
piękne biodra
piękno klatki schodowej
biegi po schodach
za kotami
i na szczyty gór
do kładek na rzece
w kotlinie najniższej, w świecie ważek
zarośli, dzieci obłoków sprzed lat
w zmieniającej się scenerii
mikrokosmosu rzeczki
niżej tylko jaskinie, Weles, nasze zwłoki
tutaj tylko łódź czasu pędząca przez Kosmos
pod szkłem na biurku jakiegoś Boga
z widoczkami
i wodą i śniegiem
i spadającymi liśćmi
pory - wiosna, burza, ranek, śnieg
odpłynięcie w głąb ziemi lub nieba
apokalipsa na tronie jakiegoś boga.
jego żona mówi mu. nie rozdzielaj ich.
daj im się złączyć w obłokach i na kamieniu.
zastanowię się. może biologia ciał
obali lęków mur.
odrobina wszechstronności w miłości
jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
ona w świątyniach hierodulą była.
a on zbawcą dzikiego ogrodu.
Belamonte/Senograsta, 22 september 2025
gdzie sie podziała ta dziewczyna co jeździła na ścigaczu
i robiła tatuaże
co chciała być aktorką
Balladyna Odsłonięta twarz uczuć
dobrych złych Przed czym ucieka Czego się boi, wstydzi,
żałuje
Co chciała jeździć na łyżwach i być
podziwianą przez tłumy
Co ścigała się z ludźmi na złamanie karku
Za bardzo chciała być piękna
i za bardzo szczęśliwa?
Za bardzo kochana?
Za bardzo słuchana?
Może Kraków lepszy niż klasztor na antypodach
Może tam zostałabyś czarną madonną, czarnym motylem
Przedziwnym zmartwychwstaniem tamtej wampirzycy
Co będziesz robić w pustelni?
Bieganie co dzień Spokój Szczęście z nim Z dala od matki,
z którą masz na pieńku Z synkiem skarbem
Jeśli to jest możliwe to jedź
Balladyna przechodzi w Alinę
Byle nie w matkę Joannę od Aniołów
Belamonte/Senograsta, 21 september 2025
ryba dąży do początków,
do radosnego pluskania się,
blisko gnicia i pierwszej wyprawy,
zawsze musi być gdzie matka woda
i sprawuje opiekę nad płodem,
płód jest w wieczności
kozioł jest Ojcem, zabierającym Lucyferem,
niesie światło i wytłumia żądze,
a ma te swoje cele, osiągnięcia, kontrolę
Poskramiam go. Poskramia rybę ona, Chatterley,
chory mąż, opieka nad wrogiem duszy, drugim kozłem
choroba jego jest albo jej nie ma,
pogrzebanie żywcem, został tylko duch
Opiekuństwo, despotyczna pułapka, Fałsz,
efekt świetlistych uprowadzeń na szczyty gór
i w mrok ich jaskiń,
plus duma pieniądza i pogarda dla początków
w wilgotnym stawie,
dla instynktu bycia razem
spotykają się pycha kozła, oziębłe serce, z dobrem ryby
pycha ryby, wyuzdanie, z dobrem kozła
gdy nie tworzy się państw i więzień tworzy się zasady
bycia razem
nagich ciał na plaży, papużek, jaszczurek i ryb
gdy się nie zjada i nie poluje, przytula się z sercem
Woźnica, Ryba i Kozioł
Chrześcijanin więc wybierze raczej rybę
Czarnego rumaka
A ciało zmartwychwstanie
Belamonte/Senograsta, 20 september 2025
To dziecko z koszmaru, tuptające bosymi
nóżkami po podłodze i śmiejące się, to
mogło być implicytne wspomnienie
dziecka, którym byłem.
Powróciło w noc pełnych nienawiści,
atakujących się twarzy, w przestrzeni
bezsnu.
Czego się bała przyszła czy przeszła
motocyklistka wycofana teraz w siebie?
Ślimak raz wystawia, raz chowa rogi...
Wciśnięty w fotel przez kosmatego potwora,
drugi ojciec przy szafie, wiem że to nie on,
boję się, drugi ojciec a kształt ojca -
potwór wciągający do ściany, gdy biegłem
za tatą ciemnym korytarzem,
to chyba był towarzysz podróży -
dobry Mister Hyde, ten trzeci.
Dzieci dobre nie są.
Wiedzą o ty koty, żaby, psy,
jeśli nie wiedzą to nie żyją, albo
dowiedziały się i zmarły albo przeżyły
i są mądre,
a więc nie niewinny anioł jest krzywdzony,
ale zwierzę -
zwierzę zaś może stać się człowiekiem,
aniołem, bogiem, demonem -
demoniczny krokodyl, niedźwiedź, słoń,
człowiek
podły zabójca podłych -
Hough!
A ona teraz ma koszmary, że coś się
wdziera do jej poszerzonego mieszkania
ze snu
innych żyć, tych prawdziwych ale śpiących.
Lecz piękna kotka robi Meow
przegania ich, przegania świat
zamyka okienko w łazience
chciani, nie chciani intruzi
nienawidzenie pragnienie
Meow
Ja ojca znienawidziłem, chciał zniszczyć
moją naturalność i wolę.
Nie mam zaufania do jego ducha.
Na pewno każdy, kto mi go przypomina
będzie znienawidzony.
Ona twierdzi, że go kocha. Że jako dziecko
była nieśmiała, że dzięki niemu pokochała
góry i samotność.
Oni zrobili z nas dziwaków.
Belamonte/Senograsta, 30 july 2025
motyle na ścieżkach odlatują i przysiadają
parę takich powtórzeń każe mi myśleć
że się ze mną bawią
rozstajemy się bez wielkich żalow
i nadziei...
jakby nie chciał być tylko minięty
a zauważony powiedzieć „...“
Belamonte/Senograsta, 29 july 2025
Dumni samotnicy
wcielone w ptaki Piękno
lot chód, wszystko z gracją
bez pośpiechu we fraku
na ustroniu
Żeby nie mieszać się z plebsem
który budzi lęk i obrzydzenie
nie dopuszczają kochanków
nie dopuszczają fotografów
Krzyczą, dziwnie się informują
na wielkie odległości
o zbliżaniu się obcych
Krzykiem oznajmiają też
kogo przyjmują do swego grona
a kogo odrzucają
Z kim chcą być, a z kim nie
Rodzina, troje żurawi
trans samowystarczalności
wyższości
wcielone piękno
Naprawdę szczęśliwe?
Zakochane?
na pewno piękne
P.S. ja wiem, że to ptaki
że piękne i płochliwe jak jaszczurki
Ja przepraszam żurawie
Ja uwielbiam ich dziwne krzyki
niosące się brzegiem lasów
O, kiedyś były może moimi rodzicami
Są na pewno arystokratami
Ciekawe czy wiedzą, że są piękne
Tak się noszą, jakby wiedziały
Belamonte/Senograsta, 29 july 2025
Żurawie
2024.
Ostre dzioby żurawi
zraniły Jezusa wiszącego na krzyżu.
Czy widzisz to ciało pocięte?
Ich głosy są połączeniem tajemniczego
plemienia przez połacie czasoprzestrzeni.
U wrót lasu obrzędy, wśród picia
kopulacji jedzenia, tak samo
widział je przodek, któremu opaska
biodrowa przesunęła się na oczy.
Byle dalej, byle dalej od oczu ludzkich
klatki.
Młody żuraw nie szukał samic i samców.
To w końcu mieszkań nie nauczył
się umeblowywać, aż w końcu
powróciły natręctwa, objawy wypartej
seksualności. Ciała nie wyleczył,
świata nie zdobył. Do świata
wyśnionych żurawi nie dołączył.
Natręctwa powróciły. Ostroga ostatnia,
aby się zmienił, wyszedł poza świat
marzeń, oczekiwania, utraty więzi.
I zrobi to kiedyś, kiedyś zacznie
uprawiać seks, ale nie będzie czerwony.
Co mu zostało zabronione, czego by sam
sobie nie zabronił?
Rozpieprzyć, nie ruszać. Ani, ani -
ewoluować. Trzecia droga, Jezu,
Hołownia. Będzie artystą z Montmartre,
z francuskich kafejek, francuskim
outsiderem. „Nasza historia” - chce się
z panem pieprzyć, bo ma ładną twarz,
bo wino wiatru krąży we krwi.
Belamonte/Senograsta, 29 july 2025
z tomu Odwaga na pstrym koniu jeździ
Bobry mądre
Żurawie za lasem lądujące Nad lasem kołujące
klangor do czegoś nawołujący
spotkania się i założenia smoczego plemienia?
Krowy łaskawe, ciekawskie, myślące
zmieniające poglądy ale łagodne
gdy muczą budzi się Chłopiec z morza
i wraca do podziemnej wioski
zasypanej naszą wioską
wynurza się pąk z rzek drzew
chłopiec ten to ty, to ciebie malował Pan malarz
- mówi tata - chyba był tam nad rzeką ze sztalugami
kiedy pozowałem do tego portretu nie wiem
ale ponoć to mój portret
dżinizm mówi że różnica między szczególnością a ogólnością
jest względna a nie absolutna
więc Chłopiec w słomkowym kapeluszu od tej pory dawnej
to ja do tej pory
bobry mądre, łaskawe krowy, mściwe psy, wielkoduszne wilki
węże zimni, nosiciele wyższej idei i wszystkie one
pozamieniane cechami, czyli poszczególne wyjątkowe ja
skowronek chyba dostał zawału, spadł jak kamień
Czy to się zdarza?
zawał serca u ptaszka w dzień mądrych bobrów pochowanych
i żurawi szykujących się do obrzędu drogi krzyżowej
albo rozpalenia ognia pod żeremiem
smoczy ludzie, waleczni budowniczowie, niełaskawi
białe bestie czyhające z igłami i pastylkami na nas
w pobliżu zlotu żurawi jest dom dziewięćdziesięcioletniej kobiety
której ostatnio się pogorszyło, ale do szpitala nie chciała pojechać
choć lekarz proponował
przyszedł więc ksiądz, poświęcił, ale jej się polepszyło na wiosnę
bo lepiej umrzeć w domu - jak to powiedział mi, że ona powiedziała -
rozmówca sąsiad dziś w porze biegania
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
31 october 2025
wiesiek
31 october 2025
Jaga
30 october 2025
wiesiek
29 october 2025
wiesiek
28 october 2025
wiesiek
25 october 2025
wiesiek
24 october 2025
wiesiek
23 october 2025
wiesiek
23 october 2025
wiesiek
22 october 2025
Jaga