Wojciech Jacek Pelc, 11 march 2015
a teraz istniejesz w twarzach innych kobiet.
wystarczy kilka piegów, odpowiedni zarys ust
albo kosmyk włosów, który opadnie na ramiona.
tak jak opadał tobie, gdy go przesuwałem dłonią.
i nieważne czy to będzie ekspedientka w sklepie
„Wszystko po 5 złotych”, czy wyfiokowana pani
zza szyb kasy parabanku, pasażerka autobusu,
która przypadkowo dziś usiadła naprzeciwko.
możesz mnie odwiedzić rano, w dzień, w południe,
w miejscach, w których pachnie cynamonem
albo tam gdzie chodzą koty. możesz iść i podjadać
zapiekankę, szukać kluczy, nie podnosić wzroku.
możesz też przeprosić, bo niechcący
potrąciłaś mnie koszykiem w całkiem pustej hali
sieci Lidl. możesz nawet mnie zaprosić
na jednego drinka. (pewnie przypomniałem ci faceta,
który kiedyś tam, odchodząc, niezbyt mocno
trzasnął drzwiami).
barman pyta, czego się napiję.
„obojętnie” – odpowiadam. byle tylko smakowało
tak jak ty.
Kościan - marzec 2014
Wojciech Jacek Pelc, 16 february 2015
najpierw odejdą zapachy ulecą
przez otwarte dni szczeliny w tygodniach
i skostnieją jak kawałki słoniny zawieszone za oknem
w mroźny poranek
potem rozpłyną się kanty rozmażą obrazy
wyostrzy się tło już wtedy będziemy oszukiwani
pory roku przespacerują się w dowolnych konfiguracjach
miesiące zasną w tej samej pościeli
na koniec przestaniemy odczuwać
wyposażeni w osłonę przed jasnym niebem
całe lata nie dostrzeżemy kamieni przy stopach
gęsich naskórków prądów z powietrza
tylko czasem spotkamy jeszcze człowieka
widywanego dawniej na torach
lecz on akurat tak łatwo nie zginie
za horyzontem
Stare Pole - luty 2014
Wojciech Jacek Pelc, 20 january 2015
ulica jest letnia drzewa przy niej zielone
dołem przebiega życie jakby nie chciało
utracić biletów wykupionych last minute
nadmiaru bagaży
kobieta bez pleców przewieszona przez balustradę
jak ręcznik w narożniku nokautowanego boksera
mierzy wzrokiem odległość
od desek pełnych odwagi do rogu z poniżeniem
z nosa kapie jej krew spada między przechodniów
zwiastuje białą kredę na przytulnym asfalcie
od dawna już nie nadąża nie wyczekuje
rumaków gołębich piór na skroniach
na scenę wkracza jej facet mocno chwyta za rękę
wymierza trzeźwe spojrzenie
i z cienkich ust kobiety wypływa mleko
a z piersi niteczka
za chwilę wyjdą stąd
razem
wleją się w ulice jak dopływy
jak strumienie grawitacyjnych kłamstw
mężczyzna wytrze butem
kropelki krwi na asfalcie
Żuławka Sztumska - styczeń 2014
Wojciech Jacek Pelc, 28 november 2014
naturalna kolej rzeczy
że jeśli między dwojgiem ludzi pojawi się miłość
to prędzej lub później zrani
*
budzę się sam w świecie bez tytułu
nie posiadam początku ani końca
nie przynależę do żadnej litery
nie zostawiam śladów pestek piętna
nic mnie określa i wypełnia
jak szmata kukiełkę
trwam
i nikt mną nie porusza
Złotów - listopad 2013
Wojciech Jacek Pelc, 5 november 2014
chłopaki z mojej ulicy mają twarze
jak stare cytryny, przepijają hektolitry złomu,
rozkwitają rdzą. śmieją się rzadko,
ale jeśli to zawsze pełnymi haustami.
chłopaki z mojej ulicy chodzą cały rok
w tych samych marynarkach. w bocznych kieszeniach
ukrywają szczęścia i szanują najdrobniejsze
nominały, jak starzy żniwiarze podniosą każdy kłos.
chłopaki z mojej ulicy nigdy nie odczuwają zimna,
nie odczuwają gorąca, reagują jedynie na dotyk;
chłodny, gładki, smukły i szklany. budzą się równo
z odbiciem kapsla, a zasypiają na sucho.
chłopaki z mojej ulicy najbardziej ze wszystkiego
na świecie nie lubią patrzeć na dno,
kiedy z ogniskującej trzeźwość soczewki wyziera
okrutna prawda, że nic nie daje się już wycisnąć.
innej prawdy o dnie, chłopaki z mojej ulicy,
nie poznają.
Żuławka Sztumska - listopad 2013
Wojciech Jacek Pelc, 3 november 2014
teraz już nic ją nie czeka. tylko brudne
podarte koszule, z rzadka szelest papierów,
wybór kolorów szuflad i wpływ
na rozstawienie luster, w których wciąż znajduje
wyraźny brak głębi, taflę swojej twarzy.
przez chwilę będzie szamotać się w sieci,
jak syrena wabić przygodnych marynarzy,
napisze historię o białym okręcie,
o tym jak rozbuduje port i zwiększy połowy,
a potem sama w nią nie uwierzy.
zostaną jeszcze wspomnienia klejnotu w koronie
świadomość podróbki, błyskotki, która traci blask
wyciągnięta z wody. dłonie jak haki
na rybackim sznurze zaczepią coś jedynie z przypadku,
palce przyzwyczają się do mokrych traw.
czasem dotknie dna, lecz nigdy nie skoczy.
zatrzyma ją krew, młoda świeża ikra.
Żuławka Sztumska - październik 2013
Wojciech Jacek Pelc, 29 october 2014
niedomyty, przechlany, wałęsający się
między knajpianymi stolikami.
otoczony wianuszkiem tanich dziwek
chłonie życie od spodu.
pisze tylko nocami
przy lichym świetle,
w oparach
i towarzystwie siedemnastu niedopałków.
gdzie ja się szlajam?!
spotkałem już setki współczesnych poetów
lecz żaden tak nie wyglądał.
Żuławka Sztumska - październik 2013
Wojciech Jacek Pelc, 22 october 2014
ten chłopak w brudnej, podartej koszuli
kiedyś stanie się mężczyzną. zamieni
zielone liście na szeleszczące papiery,
a trawę, którą teraz tak beztrosko rozchyla,
co najwyżej będzie palił.
ułoży wszystko w lustrzanych szufladach
zamykanych na srebrne rzeźbione kluczyki,
połączy się ze światem cienkimi jak pajęczyna
słowami i wypłynie na głęboki ocean,
który cały pomieści we własnym mieszkaniu.
lecz teraz przemyka pośród znajomych
twarzy jak ryba w koloniach korali.
czasem zmąci dno, schowa się w pierwszej
napotkanej jaskini, by za chwilę wyruszyć
za błyskotką w wody pełne sieci i haków.
wyciągnięty na brzeg będzie musiał wybierać,
między blaszanym więzieniem a losem rybaka.
Żuławka Sztumska - wrzesień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 18 october 2014
jest późny wrzesień późne popołudnie
idziemy brzegiem morza
które się pieni jakby wyraźnie było na coś złe
lecz dostarcza nam tylko przyjemnych wrażeń
Iwona opowiada bajkę o szwedzkich rybakach
Laura tworzy napisy które i tak za chwilę
znikną pod pianą
Bartka nosi po całej plaży
a Kasi jest co chwilę troszeczkę mniej
w tym czasie szukam samotności
jest dobrze ukryta wśród piasku i śladów stóp
prawie udaje mi się do niej dotrzeć lecz wtedy
Iza robi zdjęcie naszych cieni
tworzy z nas grupę
za chwilę słońce schowa się
pod spienionymi falami
Iwona powie coś o artyzmie
Stegna - wrzesień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 14 october 2014
siedzieliśmy z kumplem na łączce pod jabłonią
przepijaliśmy browarem
on o nic nie pytał
ja nie miałem ochoty niczego wyjaśniać
czas podarował nam jabłko
ktoś to wszystko sprytnie obmyślił
młodość dojrzewanie niezawodną cykliczność
przyszłe dni których kiedyś się obawialiśmy
a które teraz tak łatwo oswajamy
i pamięć
tuż obok życie zapierdalało jak zwykle
nie zatrzymując się nawet dla wybranego owocu
było w nim jakieś brutalne piękno
tajemnicza konsekwencja umiłowanie i pokuszenie
zdecydowanie podobne do śmierci
Studzianki - sierpień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 10 october 2014
byłaś niewinna jak loki małego Chrystusa
jak oczy dzieci z Biesłanu
mówiłaś głosem który zamiast rozchodzić się otaczał
wpływał niczym biały żaglowiec
w środek butelki po rumie
świeżość mięty puch wigilijnego śniegu
subtelny aromat poranków
to była wyłącznie twoja zasługa
i jeszcze te słowa unoszące się w karmelowym powietrzu
dopieszczone nie ostateczne
*
powiedz Anno co ci zrobili
bezbarwni piewcy idei równych stolików
rozkładający karty według zwykłej kolejności
sprzedawcy ubogich instynktów
poławiacze księżycowych świateł
gdzie leży granica rozszczepień
odartych wyrazów braku woalek
kiedy ją przekroczyłaś
Żuławka Sztumska - sierpień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 24 july 2014
młodzi mężczyźni pokazują swoje ciała
i rzeźbione możliwości
dziewczęta jak w dyskotece
wpadają w oko i chcą tam pozostać
kobiety prażą się w słońcu
pomazane kremami i myślą
że ich faceci którzy właśnie uganiają się wzrokiem
za jędrnymi pupami bywalczyń dyskotek
przyjechali tutaj popływać
mówisz że to stereotyp
który na dodatek rzadko się sprawdza
zapewne masz rację
miałbyś także ochotę nazwać to dziecinadą
ale dzieciaki właśnie bawią się w wodzie
w najlepsze
Swornegacie - lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 20 july 2014
wszedłem, bo wciąż nie zamykasz drzwi,
bo jeszcze raz chciałem się ogrzać
przy twoim kominku. w Europie
mamy teraz czas kurzu, przestrzeń światowa
lewituje i nikt nie jest w stanie ocenić,
jak długo będziemy beneficjentami
nie swoich oczekiwań, jak długie
są korytarze pozbawione jakichkolwiek nici.
a przecież wystarczyły mi twoje włosy, głos
i zawsze dochodziłem do jasnego punktu.
po drodze zbierałem obrazy, miejsca,
układałem je w słowa, dopasowywałem do map.
i żaden M czy K, a nawet B nie potrafił powstrzymać
mojego zapału, nie zakazywał ptakom śpiewu.
przegrałem dwa życia, lecz łudzę się,
że limit jeszcze niewyczerpany, że grę zaczniemy
w miejscu ostatniej skuchy.
ty dobrze wiesz, jak łatwo jest wejść
w nałóg, więc nie dziwi cię mój widok tutaj,
kiedy skulony, jak kłębek, wyciągam ręce do ognia.
Lubaczów – lipiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 20 june 2014
na stoliku w miękkim futerale leżą okulary
Anna trzyma w ręku książkę wokół niej
wszystko idzie w swoim rytmie leniwie toczą się sprawy
noc jest krótka cienie są długie powietrze stoi
wyrazy stabilnie utrzymują się na powierzchni
w książce jakiś mężczyzna bardzo kocha
jednak nie uszczęśliwia swojej wybranki
na drodze wciąż występują trudności gromadzą się ściany
sprawy się piętrzą i miłość szaleje
a słowa są wielkie nieokiełznane
w Annie jednak tkwi cisza rysy ma bardzo kamienne
obok futerału stoi filiżanka taka od pary
kiedyś były tu dwie lecz drugą on potłukł
mówił że nie chciał że śmierć przyjdzie razem
(kawa jest z mlekiem w palce nie parzy)
powiedział też z tą kurwą to już jest koniec
Żuławka Sztumska - czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 5 june 2014
zima to stada wron na szpitalnym dziedzińcu,
matka, która ciągnie dziecko za zbyt małą rączkę,
przez podwójne okno pokazuje ojcu; zobacz
jaki duży, to przemoczone buty i fastfoodowe
żarcie, czekanie na te cholerne autobusy.
to eksplozja wieczornej tęsknicy, kiedy
niczym śledczy pies rozpoznajesz zapachy,
łapiesz w nozdrza przyszłość i nie liczysz ofiar.
widzisz jakie to nieszczęście posiadać hormony,
budzić się nazajutrz z wykończonym wczoraj?
tylko w swoim łóżku może to wykrzyczysz, że już wszystko
było, że na giełdzie passa i nie rodzą w niebie
semantycznych ludzi. tam się nie odchodzi,
tam gniazduje ptak, który obrósł w pióra
z zasad. nigdy nie odleci, bo któż by ich dotrzymał.
Przytoczna – czerwiec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 28 may 2014
są jeszcze schody i miejsca
położone wyżej
nieopłakane pokoje
które nie widziały naszego zdziwienia
są autobusy
to do nich kiedyś wsiądziemy
i spóźnimy się na jakieś spotkanie
na swoją życiową szansę
a potem będziemy gonili
aż zabraknie tchu aż zabraknie
logiki
są jeszcze poręcze
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 27 may 2014
jest czerwiec zanosi się na deszcz
jadę z Izą do Rapocina
wsi której już nie ma na mapie
na miejscu witają nas samotny kościół
zmarli i owady szalejące w powietrzu na ziemi
w gęstwinie traw
witają tak jakby chciały udowodnić
że ich królestwo jest z tego świata
Iza jest innego wyznania więc do kościoła
wchodzę sam niestety nie zastaję tam Boga
nie ma także człowieka ani najmniejszych
oznak żywej natury mszę odprawia stęchlizna
w ławkach zasiada omszały gruz
zatem szerzej otwieram oczy i widzę ofiarny stół
pasterza w uniesieniu oraz dusze (białe
niektóre są lekko przybrudzone) wszyscy modlą się
w jednym kierunku i widzę ściany
ubrane w bogate obrazy i czuję chłód posadzki
surowych kazań
w uszach dźwięczy cisza kościelnych dzwonków
a przez witraże wpadają prawdy niebieskie
potem już na zewnątrz rozmawiam z grobami
o czasach tuż po wojnie przesiedleniach
pierwszych komuniach i ostatnich mieszkańcach
o hucie która wszystko zabiła
a drzewa pochylają się nad nami nad murem
nad nieistniejącymi budynkami i zdają się
bardzo powoli dostrzegać zmiany
zaczyna kropić królestwo owadów jest
mniej ekspansywne wracamy do miasta
z oddali wieża i dach świątyni wyglądają
jakby tętniły na zwyczajnym uboczu
drzewa usłużnie wyznaczają skraje dróg
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 19 may 2014
mężczyzna nie wybiera łatwych zdobyczy
nie poluje w kapciach i ściśle określonych godzinach
zawsze jest gotowy czujny wrażliwy
na znaki zapachy sygnały głosowe
nigdy nie posiada do końca nie tnie
głównej aorty wie że przyjemność daje się mnożyć
dlatego nie zwraca uwagi na meble
liczą się żywy stan i możliwości przestrzenne
dla niego kobieta to dżungla w której
liany pnącza i deszcz tworzą wciąż nowe połączenia
w której natura co chwilę rodzi nieoczekiwane
szybko wycofa się z piasków
ponieważ mężczyzna jest jak nóż
potrzebuje przy sobie mieć kamień
na którym będzie się ostrzył
Żuławka Sztumska - maj 2013
Wojciech Jacek Pelc, 21 april 2014
oboje będziemy unikali życia
miejsc gdzie rodzą sie kontakty
i roszą nasze ciała jak robi to woda
kiedy stoimy obok fontanny
ty zamkniesz swoje ego w wysokiej wieży
będziesz cierpieć i wypatrywać
białego konia bez jeźdźca założysz stalowe
rozwiązania i okucia z gotowych formułek
skostniejesz
ja stanę na warcie niewypowiedzianych
słów które scementują nas jeszcze bardziej
osadzą w ceglanych piwnicach i stęchliźnie
wyuczonych zobowiązań będę jeździł
po twoich kościołach aż do zgryźliwych tonów
niczym zbyt szybki tramwaj nad ranem
nawzajem przestaniemy się uczyć przyzwyczajeni
do razów założymy pokutne stroje
a dłoń nie zrozumie już bólu
podawanego jak wieczorny posiłek
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 2 april 2014
stoisz na balkonie i ronisz łzy
pod tobą przejeżdża kolejny Romeo
wkłada cię w ramki wciska w schemat
w miłości najważniejsze jest to co na wierzchu
jeszcze przez chwilę się z tym nie pogodzisz
będziesz zrywać obicia skórzanych foteli
ale łzy przecież kiedyś obeschną a pustka
zaboli bardziej niż zdrada rodziców
Żuławka Sztumska - kwiecień 2013
Wojciech Jacek Pelc, 5 december 2013
wracaliśmy z pasterki.
nie było śniegu, za to trzymał siarczysty mróz,
jak Otto von Bismarck stawiał otoczenie
na baczność. kuliliśmy się.
to wtedy Anna powiedziała,
że życie należy chwytać za wszystkie rogi
i choć przez chwilę poleżeć w każdym jego kącie.
ach! jak ja kochałem ją za te słowa.
te, wszystkie poprzednie i każde,
które dopiery miały nastąpić.
nazajutrz narodził się Chrystus i spadł
śnieg. chociaż mróz nadal zakuwał
w białe kajdany najmniejsze oznaki egzystencji,
otwarci wybiegliśmy na świat, przebudzeni
jakąś nieodgadnioną siłą odbitych iskier.
tylko Anna zamknęła się w pokoju.
pewnie leży teraz w jednym ze swoich kątów.
pomyślałem i zapomniałem, że jeszcze wczoraj
nie rzucaliśmy planów na trzeci wymiar,
nie uznawaliśmy przyszłości dalszej niż świt.
Żuławka Sztumska - marzec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 29 october 2013
czytaj mnie bardzo powoli jakbyś
spieszyła się do kraju w którym czas nie zakwita
dopóki nie dotkniemy go razem wyobraźnią
tam - specjalnie dla ciebie - poukrywałem miejsca
i stare zeszyty w nich rozpisałem wszystko na akty
na sceny. i tak
nakazałem lampie samotność drzwiom wyznaczyłem
role strażników w odpowiednim momencie krzesła
mają ruszyć z kopyta a wieszak będzie trwał na posterunku
czy wiesz że kołdra sama z siebie potrafi
odegrać monodram albo jeszcze lepiej pantomimę
w teatrze jednego spektaklu nie liczy przy tym na poklask
nawet na akceptację chce tylko być reżyserowana przez ciebie
więc proszę czytaj mnie bardzo uważnie i nie słuchaj
podpowiedzi złych suflerów a swoje pomysły
na kolejną premierę zapisuj leniwą czcionką w didaskaliach
Zamość - marzec 2013
Wojciech Jacek Pelc, 22 october 2013
właśnie skończyliśmy się kochać
mówisz że dobrze ale myśli
chowasz pod kluczem
zegar powoli inkasuje sekundy
owady wlatując przez uchylone okno
nie znajdują różnicy środowisk
brzęczą jednostajnie
z podwórka dochodzi echo bitego dywanu
i dzieciaków które tworzą najnowszy projekt
w ich głosach wyraźnie pobrzmiewa podniecenie
więc leżę na wznak i wyłapuję
możliwe szczegóły
składam je w kalendarzową całość
a zegar dobija następne sekundy
i wyraźnieją ci zmarszczki
kiedy tak oddychasz obok mnie
coraz mocniej
zamknięta pod kluczem
Żuławka Sztumska - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 14 october 2013
jeszcze
dalej jeszcze
szybciej jeszcze
aż ślady
nabrzmiewanie form i lepienie ciasta
okrąż cielęcina
albo miąższ
pomarańcza
nadgryzione jabłko
Strzelce Opolskie - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 10 october 2013
nosisz tam ziemię i ból
po stracie siostry, nieskonsumowaną miłość,
przyjaźń ciężką jak kłoda,
niedokończone szkoły, nastoletnie ambicje, plany
na drugą, tę mniej głupią czterdziestkę.
robisz też miejsce dla dzieci,
chociaż one prawie dorosły
(a może właśnie dlatego), na świadomość,
że wkrótce będziesz drapał w czyimś imieniu
i wciąż nie odpuszczasz tych jedynych,
własnych, najbardziej swoich.
receptory opuszek zapisują terabajty życia
(czyszczenie jest właściwie tylko złudzeniem).
utwardzasz je solą, by jeszcze
bardziej nie zapominać.
bo jeśli ktoś, kiedyś zapyta:
gdzie jest ten cały twój świat?
pokażesz mu dłonie i bez wahania odpowiesz:
właśnie tutaj - pod paznokciami.
Żuławka Sztumska - luty 2013
Wojciech Jacek Pelc, 6 october 2013
od kiedy Oprah Winfrey w swoim talk show
opisała magiczną moc jagód acai
rosnących dziko w niedostępnych zakątkach amazońskiej puszczy,
rodzinie Brego żyje się lepiej.
ilość witamin, mikroelementów oraz przeciwutleniaczy
zawartych w owocach składających się praktycznie
z samej pestki obleczonej skórką powoduje, że przemysł
spożywczy i kosmetyczny pierwszego świata
wysyła wciąż więcej zamówień.
praca przy zbiorach jest niebezpieczna
i wymaga dużej sprawności fizycznej.
tę zbieracze zawdzięczają acai.
sprawność duchową zapewnia mit o legendarnej księżniczce,
która poświęciła nowo narodzoną córkę,
by przebłagać bogów podczas wielkiego głodu.
(Iacę znaleziono później z pękniętym sercem
pod palmą, na której rosły energetyczne owoce.)
*
dziś amazońscy Indianie nie muszą zabijać dzieci,
aby zaspokoić swoje pragnienia, dlatego rodzina Brego
mówi: obrigado - bywalcom cywilizowanych dyskotek,
klientom sklepów z kosmetykami. mówi to
z pełnym brzuchem i bez żadnej zmarszczki na twarzy.
Żuławka Sztumska – styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 29 september 2013
zapewne każdy Chrystus, nawet ten nieogolony,
ze strużką krwi wyciekającą z ust i oczyma
jak zamknięte wrota statku kosmicznego
w kolejnym odcinku Star Treka,
potrafiłby ostatecznie rozwiązać kwestie niemiecką
podczas drugiej wojny światowej.
lecz przecież żaden nie był, nie jest
i nigdy nie będzie nazistą.
taki Chrystus, narysowany przez młodego
krakowskiego artystę
pochodzenia żydowskiego – Ryszarda Apte'go -
w zeszycie odnalezionym po latach na jednym ze strychów
starej wielickiej kamienicy,
nie pomógł mu nawet podczas ucieczki
z obozu pracy w Stalowej Woli, gdzie został zesłany
w ramach czystości aryjskiego człowieka.
(młody Ryszard zginie gdzieś w podkarpackich lasach
schwytany przez swych nadludzkich prześladowców,
piewców idei gradacji rasowej).
mimo iż w tamtym czasie, także wcześniej i później,
boży syn nie był antysemitą.
20 stycznia 1942 roku na konferencji w Wannsee
fanatyczni przywódcy niemieckiego państwa
przypieczętowali los wielu podobnych artystów,
i kandydatów do tego miana, w całej Europie,
tylko dlatego, że w ich żyłach płynęła krew
potomków Dawida. nikt z nas nie policzy
ile w ten sposób straciliśmy nie napisanej literatury,
obrazów, które nie zawisły na żadnej ze ścian,
nie obejrzanych i nie oklaskiwanych dramatów,
kształtów, zadziwiających swą doskonałością.
a nawet, by być bardziej bezczelnym, nie policzymy
utraconych zysków z nie dokonanej sprzedaży
dóbr kultury, które nigdy nie zaistniały.
a powiadają, że życie jest jak złota moneta
bez wybitego awersu, kosztuje tyle, za ile ktoś
zechce nas zabić. tylko, że Chrystus
raczej nigdy nie miał ambicji zostać szmalcownikiem.
dziś, gdy we współczesnych relacjach międzyludzkich
tak wiele jest agresji i nienawiści,
Chrystus znów nic nie robi. nie zbawia nam świata,
zostawia wszystko na pastwę człowieka,
jakby święcie wierzył, że jego ojciec nie mógł się pomylić
tworząc coś
na obraz i podobieństwo.
Żuławka Sztumska - styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 27 september 2013
to były czasy! jeździłeś do stolic
wybudowanych na wolnym powietrzu, do Tennessee,
kruszyłeś maski z wapienia i atramentu.
twoje wiersze jak nietoperze
nie musiały nikogo uchwycić, stopy
nie zostawiały śladów w marmurze.
i tak lekko, bez żadnego wysiłku, bez włożonej
pracy i wyciskanej siódemki
płynąłeś zawsze do wyznaczonego.
sam, sobie...
jakby po niewidzialnych szynach,
a tramwaj, który nigdy nie został nazwany
zatrzymywał się
tylko na twoim przystanku. na pożądanie.
Żuławka Sztumska - styczeń 2013
Wojciech Jacek Pelc, 25 september 2013
schowana w gruczołach jest zawsze bezkształtna
bezbarwna niczego sobą nie wyraża nie kreśli
jasnego obrazu jak deszcz który spadł nocą
a twarzą jego kałuże na ziemi
lecz wystarczy ją przenieść i będzie burzyć
set letnie opinie zgniecie byle człowieka
i wytatuuje go niczym żywą reklamę naszego oburzenia
skaże na wieczne proś o wybaczenie
na koniec wbije nóż od strony kręgosłupa
może wszystko
jeśli tylko masz ten dar
wplatania jej między języki
Żuławka Sztumska - grudzień 2012
Wojciech Jacek Pelc, 24 august 2013
to będzie wiersz o drogach których już dawno nie ma
albo zdarzają się niezwykle rzadko
o ich nieregularnych brzegach popękanej strukturze
o pracy jaką wykonały maszyny rolnicze i bydło
aby je uformować także o wydeptaniu i butach w kałuży
ten wiersz opowie o miejscach do których te drogi prowadzą
oraz o miejscach które tam tylko były
o pobliskich rowach z mętną wodą
w której żadna niecnota nie jest w stanie się ukryć
o krzakach nad nimi które niczego/nikogo już nie maskują
w tym wierszu wszystko będzie podane na tacy
nie ujrzysz nawet cienia drugiego dna
nikt nie zaczai się za zakrętem i równiutko
wers po wersie niczego nie będzie przemycał
a już po wierszu będziesz mógł się przejść
jak po drodze na której jeszcze nigdy nie byłeś
albo po drodze do której nie miałeś dostępu
albo zwyczajnie jej nie pamiętasz
Żuławka Sztumska - listopad 2012
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma