Yaro, 22 listopada 2019
pchnął mnie Bóg radę dasz
masz tu płaszcz
idź w świat
tutaj nikt
nie pokocha cię
wsiadłem w malucha
wiał wiatr szaro nie do życia
dojechałem aż może i do
spotkałem Katherine
drwili z nas
nie osiągnie nic prócz bólu i łez
na pewno rozpije się mówili
dziś w domu ciepło rodzinne
zapiera dech
im przecieka dach
zazdrość
kominem dym
mercedesem na celownik
biorę złe dni
Bóg oddzielił ziarno od plew
Dowbor wyremontuje wasz dom
Yaro, 22 listopada 2019
wiatr rozłąki wiał
miłości szary płaszcz
okrywał nas
płoną ogień ciał
usta dotykały ust
szalone noce
spokojne poranki
zapach kawy rozkładał na pierwiastki
bambusowy stolik
zbliżał się wieczór ciężka noc
zmarszczony czas naszych twarzy
boli mnie życie zimne dłonie
ostatni pocałunek
byłaś taka zimna tamtego dnia
jesień przyszła nazbyt szybko
umknęło coś
czego nie potrafiłem dotknąć
nie potrafiłem wytłumaczyć
nasze dzieci wspólne zdjęcie
w głowie jest nas pełno
zostałem sam
było nas dwoje zostało jedno
sercem dotykam serca
dziękuję za lata za zimy
wiosną kwitnę
na jesień
bez ciebie umieram
z nadzieją że odnajdziemy się w pośmiertnym śnie
Yaro, 21 listopada 2019
widzisz
kochanie wybacz opiłem się
nie podnoś zwłok z podłogi
ona świętą jest
po niej stąpam będę tak leżał
pomiędzy kuchnią a światem kobiety
podłoga chłodna milczy
na niej śpię przytula
okryj uszy moje
krótkim przekleństwem
powtarzasz
wstawaj do łóżka
znów się ochlałeś to siódmy tygodniu raz
odpocznij
zadzwonię
jutro wystraszy cię moja mamusia
wyłoży niebieską kartę
trzeźwość lub bilet pod most
noc z nietoperzami
wybieraj
zamknięty rozdział
Yaro, 20 listopada 2019
będę się z tobą bawić
nie słucham mamy
ona nie znajdzie nas w ziarenkach piasku
wśród zabawek w zgiełku miasta
zbudujemy zamek
wielki jak Wawel
smok ochroni nas
ochronimy go przed szewcem
zieje ogniem
broni dzieci
broni słabych
kipi piana wiślany brzeg
już ciemno musimy biec
w kierunku gwiazd
księżyc szuka nas
po niebie ciemnym od łez
skulone sierotki wyczekują
rodziców zajętych życiem
Yaro, 20 listopada 2019
dzisiaj preferuję podreperować świat
parę kluczy w garażu mam
podkręcę śruby wszystkim
nagwintuję rury sprawdzę stan
idę autorską drogą
kilku kumpli mam
ufałem sobie sam
nie chwycisz mnie
każdej nocy sztorm
zatapiam wiatrołam
statek nienawiści
płynę z KSU pod prąd
reperuję wszystko co się psuje
rwę z kratek kanalizacyjnych klocki
podreperuję dzień i noc
tak grawituję by dobrze było
lecz wszystko psuje się
człowiek sprzęt AGD
idę autorską drogą
kilku kumpli mam
ufałem sobie sam
nie chwycisz mnie
każdej nocy sztorm
zatapiam wiatrołam
statek nienawiści
płynę z KSU pod prąd
Yaro, 20 listopada 2019
zieleń łąk pasie pejzaż głodnych oczu
popielaty brąz pól zaoranych ma jakieś znaczenie
ślady na ścieżkach drogach barbarzyńskich
soczyste stawy żyją ryby pływają szare kaczki
przydomowe rowy skąpane w wodzie zielonych żab
leśne drzewa usypiają na noc
palą się ogniska w sercach iskra
nadzieja że wyręczy mnie świat na lepsze
idę drogą boso bosy wydany na świat
nagi staję przed tobą poufale
nie mam kieszeni są w spodniach
nie mam pieniędzy są w bankach
nie mogę nic kupić ochrona bije mnie po pupie
jakby na plecach brakowało miejsca na plakaty
gdzie zło krzyżuje ludzi bliżej słońca
udają bogów a są wilkami
smarują twarze odchodami
wkładają palce w środek zwieraczy
otwieram piwo zapalniczką
smakuję wolności
dotykam cię ustami
płyną dźwięki
lecą ptaki całkiem wolne
w miejscach niedozwolonych zatrutych
zgniłe serca pełne sejfy guzy na płucach
umieram w tym świecie nie sam
tam dokąd brnął prośby
nie będę sam cudownie
wszystkich znam uwielbiam ten stan
Yaro, 19 listopada 2019
drobny deszczyk
po ciele gładzi
jeszcze ciepłe
zrosi szare trawy
listek z drzewka odpadnie
spadanie swobodnie
pod butkiem zaszeleści
pęknie gałązka
pod naporem
pod ciężarem
echo poniesie
głos borem lasem
dalej i dalej
tylko echo
może ktoś usłyszy
odpowie bez żalu
w słowach ukryty sens
jak zabłąkany wiatr
pośród rozrzuconych wierszy
Yaro, 17 listopada 2019
wyjeżdżam na jakiś czas
zostawiam
ciepło na dłoniach
dotyk w pamięci smak ust
telepatyczny błękit
w oczach
będę wiatrem wodą
musnę włosy tańcem
boso
Yaro, 15 listopada 2019
płuca ziemi
na wzgórzach Santos
gdzie kawa puszcza korzenie
Brazylia w słońcu rozkwita
małe listki tkliwe
prosząc o dotyk dłoni
kawa dojrzewa w opuszczeniu
a jednak ktoś o niej myśli
by ją zerwać wysuszyć
potem zmielić
pobudzi aromatem
nie jednego a wielu
poranek bez kawy
to jak spóźnić się na ważną uroczystość
smak zapach
na lepsze samopoczucie
energia
życie wolne od wolnych rodników
Yaro, 12 listopada 2019
telepatycznie widzę błękit w oczach
słowa zbędnością wyrażają cię
postać nade skromna podoba się
wyjeżdżam na jakiś czas
wyobraź sobie ciepło na dłoniach
dotyk w pamięci smak ust
wzajemności brakiem zastąp ciepłą czekoladą
wracam przez jeden długi dzień
droga skrócona w obliczu wieczności
rozpływamy się w myślach
czuły jeden gest jedno słowo
będę wiatrem wodą
objąć cię w ramiona
usnąć tak na jeden rok
kocham rozpuszczony we włosach pośród tańcu
odliczam kroki rytm bitem na skroniach
bez ciebie znikam zapadam się pod gruntem
wspominam lato boso było nam
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 maja 2025
wiesiek
17 maja 2025
dobrosław77
17 maja 2025
violetta
16 maja 2025
sam53
16 maja 2025
Toya
15 maja 2025
sam53
15 maja 2025
Bezka
15 maja 2025
wiesiek
15 maja 2025
violetta
14 maja 2025
Toya