Yaro, 29 lipca 2024
inżynierowie
płyną przez morze
porzucając czarny ląd
budować nową Europę
takie rzeczy nowe projekty
będzie nasz leczył
czarny człowiek
zdobędzie szacunek
życie wygodne za nasze pieniądze
piękna apokalipsa
usypia świat
płaczą pociechy
wspaniałe widoki
placz troski
o przyjaciół
Yaro, 29 lipca 2024
wspaniałe miejsce na ziemi
posłuchaj szeptu kolegów
których pokrył biały piach
pochłonęła czarna ziemia
fajnym był nasz mały świat
używki wpędziły w ciemny las
inni wyszli niektórych porwał
dziki szał muzyka programy
wystarczy wyregulować reklamy
jesteś sprzedany kupując
ten wiżajn czas trącił w środku
targało flakami miłość rozkwitnie
bądźmy pierwszymi Indianami
Yaro, 24 lipca 2024
o żołnierzu co pisze wiersze
o żołnierzu co pisze nie zabija
w dłoni rozkwitła róża
broń zardzewiała pogubił naboje
o żołnierzu co
walczył piórem słowem
zmienił się człowiek
zaświeciło słońce
a noc nabrała barw
pośród blasku gwiazd
księżyc też tam był
żołnierzu na kamieniu
oczyma myślisz
gdy kałach twój pożera rdza
z konserwy jadłeś pasztet
rozkazy padły razem z metalu
pustą puszką w krzaki
poszedłem spać by wyśnić pokój
a w nim pogrzebią z całą pewnością
nadzieję na lepsze jutro
pisałeś wcześniej o puszce
sercu w konserwie
Yaro, 22 lipca 2024
opuścił nas Bóg
ulicami przechadzał się przez jakiś czas
zatrzasną drzwi
nie chciał spojrzeć w naszą stronę
diabeł powiedział dam wam wolność
byście się wzajemnie pozabijali
świat przyjął go z otwartymi ramionami
za oceanem zbroją się by gnębić biednego
czarne złoto napędza zło
Yaro, 21 lipca 2024
cicho w telefonie
taki sposób
nowy projekt
słyszę twój szept gdzieś we śnie
mówisz że kochasz nas sens
życie płynie w żyłach krew
dziękuję za dzień święty
w którym rodziła się się nasza pociecha
dałaś wszystko co jest co kwitnie
kocham Cię
nasz ogród kwitnie w nas
raj bez wrodzonych wad
pominmy grzech
wyzwoleni ode zła
Bóg prowadzi w dobrą stronę
nasze dusza nie umrze
w środku nadzieja na lepszy czas
bo dobro wspólne wyzwała
niech chwila trwa chwilę wieczną
Yaro, 21 lipca 2024
gdy mówiła
pękła szklanka
po szkle płynie strużka krwi
mojej krwi
w ustach słono mi
zatrzaśnięte drzwi
kocham Cię
wyrwij odrobinę tego dobra
zmuszony dławić zło
wydaję z gardła ostatkiem sił
oddech staje na baczność
nogi drżą
Yaro, 19 lipca 2024
może masz sławę
jesteś kimś ważnym innym
może masz lekcje
ja zawsze wracam do domu
bo rodzice na mnie czekają
może ich zabraknąć
może nie być
świat poznawać lecz duchowy
miło mieć w sercu miejsce
zamiast wielkich pieniędzy mamony
zbudowany mam dom
z dobrych myśli
płyną cegły mych ust
słowa mają moc
nie sprzedaje się
za parę zgrabnych groszy
idę może drogą
otwórz drzwi kocham Cię bardzo
skarbie bo wszystko inne jest nie ważne
nie ma mądrego leku na śmierć
choroby są dla ciała
oszalały duch w środku nas
gna wyobraźnię dziecka od lat
obudź mnie w sobie
w środku nocy
myśli płyną z okazji urodzin
nie ma nas w oczach czytam
to właściwie jest takie, że życie
zaskakuje kochaj mnie
Yaro, 15 lipca 2024
stalowe drzwi się otwierają
płynie krew wysycha Eufrat
że wschodu zło dźwięk metalu
zamiast wschodu słońca
budzą się gniewni strażnicy
człowieka zaślepienie
człowieka upadek
umiera ciało płonie duch
w wiecznym ogniu w ciepłym dniu
ogród kwitnie chcę tam być
wybaczam wszystko wszystkim
co złego to nie ja w pokucie trwam
proszę o pokój nie słucha nikt
mamona na oczach w moich słona woda
Yaro, 14 lipca 2024
w kwiaciarni zakupiłem zwykłe kwiaty
dla kobiety życia kochanki
dla serca matki wybranki
czułem ich zapach
zmieszany z zapachem sosny
smakiem lasu
z poziomkami w ustach
rozpływa się miłość
niesamowite wrażenie
jakby pogrzebał mnie świat
by stać się lepszą duszą
mgłą tajemnicy nad górami
kwiaty najlepsze najpiękniejsze
twoje imię długie włosy zmieszane i
moje śmierdzące papierosy
w przeplatance na nadgarstku
bransoletka w stylu reggae
kwiaty w wazonie zapach w salonie
prawdą jest że kocham Cię
kwiaty przekwitną miłość rozkwitnie
w oczach z radością
Yaro, 14 lipca 2024
płoną mury babilonu
weź życie w swoje dłonie
płynie płyta płynę pod prąd
obalimy złych rząd
niech odejdą stąd
patrząc trzeźwo na świat
pomimo własnych wad
nie bierz nie pij
żyj z całych sił
narkotykiem życie
wodą w strumyku
weź się w garść
dotknij palcem ziemi
narysuj znak bądź jak ptak
wolniej popłynie dzień
każdy ostatnim
ostatni pierwszym
usiądźmy przy stole
pachnie lasem dębowym
w twoich oczach zaiskrzyło
żarem wprost z ogniska
rozmowa krótko trwała
bo nas rozebrała
nalewka z czeremchy
trzeźwo myśleć patrzę na ciebie
widzę na tej podstawie świat
bez nienawiści bez wad
pocałunkami obsypuje cię
powiedziałaś że wszystko kwitnie
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga