Yaro, 20 lutego 2018
wejrzała przez okno
zamarzła chwila
w widocznym cierpieniu
zapach łez dreptał pokojem
głęboko zanurzony
w oczach jak diamenty
brak twarzy odsłaniał czarny kaptur
-zbieraj się nadszedł czas
koniec drogi
-zmęczyłam się mimo że
duch lekki
bezgrzeszny
-ciało zwrócę Matce Ziemi
duszę ukoi spokój wieczny
Yaro, 19 lutego 2018
była piękna
o poranku dźwięk piosenki
piękna jak poezja
zapamiętałem jej słowa
zbyt szybko z małym angażem
spakowała się wyjechała
z mojego serca
nigdy jej nie ujrzałem
choć nie raz byłem blisko
stykaliśmy się myślami
tyle miejsca na świecie
kosmos taki wielki
a nasze serca maszerują drogą
wzdłuż brzegów marzeń
natchniony zamykam oczy
czas popiołu szarych zdarzeń
idę inną drogą zamknięty
wybaczam sobie że nigdy
nie spotkam się z tobą
Yaro, 19 lutego 2018
z kolejnym dniem
za oknem męczący
deszcz
skapuje na twarze
na progu kot z mruczanką na pysku
pręży grzbiet jasny
z podsuniętą miską mleka
zaparzony zapach kawy
przynosi ukojenie
inny wytarty nie rozgarnięty
zamykam oczy by zniknąć stąd
dość pazerności zębów wilczych
w uśpieniu idę przed siebie
niby z celem co raz bardziej wątpię w to
w rzeczy ważne
bezsilny skryty
ratować próbuję sumienie
uspokoić bicie serca
wyciszam powolny zgon
w kubku przeterminowany posmak smrodu
Yaro, 18 lutego 2018
samotność jak ta jedyna
pochwyci cię w ramiona
najgorzej gdy brakuje zdrowia
choroba przemawia do sierot
co robić
kim się stać
nie rozpaczaj
nie jesteś sam w dolinie
pełnej słonej wody
niebo błękitne
słońce w zenicie
zawsze świeci dla ciebie
podnieś brodę i idź
są ludzie dobrej woli
wyzwól z siebie złą karmę
natchniony przywitaj się
kochają cię ci co kochać chcą
nie jesteś sam w dolinie
pełnej słonej wody
niebo błękitne
słońce w zenicie
zawsze świeci dla ciebie
samotność to
tak jakbyś wyparł z serca Boga
On czuwa przy tobie ty wątpisz
anioły tam są i człowiek
Yaro, 15 lutego 2018
dzień rozstania
zapamiętałem
upalne lato
kroplami łez
upiłem się
nieprzytomnie
wylałem pół
na dno serca
by
osiadła esencja
wspomnienia
zostają w
samotni marzeń
Yaro, 14 lutego 2018
kiedyś się w tobie kochałem
wiedziałaś o tym
a ja nie zapamiętałem
przypomniałaś sobie o mnie
po przeżytch latach
i tu był błąd
jestem zajęty
jestem mechanikiem
sprzedaję
części zmienne
zamień mnie na czajnik
on też ma dzióbek
całuj do bólu ile się da
on nie powie że nie
że zmęczony
że wypił albo jakoś tak
nie będzie też wdzięczny
co najwyżej pokryje go rdza
wtedy wiedz że
wyręczy cię Celit Bang
ave Krystyna to nie ja byłem Ewą
Yaro, 14 lutego 2018
człowiek stary człowiek zima
skrzypi jak śnieg pod butami
gdy wraca z pasterki
stary pali skręta zamyślony
przepalony życiem zasuszony kwiat
wiele uczyć
wiele wybaczyć by
jeśli tylko by
możliwe było
dziadek zima dziadek mróz
mówi trzymaj na dwa kartony fajek
odeszła komuna nie ma kartek
on nie uwierzy
ważny zapas nie ważna niepogoda
spaceruje wolno z palcem na cynglu
spogląda tkanka pół żywa
wiele uczyć
wiele wybaczyć by
jeśli tylko by
możliwe było
Yaro, 11 lutego 2018
upadamy
nie podnosimy się
brniemy w upadłości świata
mało nas mało próśb
nadchodzi brzemię przyjmiecie je z radością
zaślepieni zauroczeni jak szkiełkiem błyskotką
to co się dzieje naprawdę nie istniej
prawda ukryta nie poszukujesz jej
oczy nie widzą uszy słyszą bieżące wieści
całe dnie praca ogłupieni telewizją
internet topimy się im głębiej wchodzimy
muzyka która nie jest muzyką
znaki znamiona na niebie ziemi na skórze
oddzielenie ziarna od plew
choćby zebrać po ziarnku od każdego
nie wystarczy dla wszystkich mąki na chleb
miłość pomylona z cielesnością
duch umiera razem z ogniem serc
wyrywamy chleb by nie podzielić się
segregacja na lepszych i gorszych
nienawiść chciwość buduje nowy świt
nie wystarczy być
życie nie bajką
życie walką ze sobą
wytrwać ciężko
znacznie gorzej miłować
i nie ulec
Yaro, 10 lutego 2018
żyło mi się grubo
żyło mi się tłusto
ociekało po ustach
jak po pączku masło
spływały dni
do przodu biegłem
po schodach w górę i w dół
odeszły chude lata
w kieszeni sałata
zamiatałem pod dywan kurz
wydzierałem dniu lepsze chwile
ty milczałaś wiedziałaś
że dobrze nie skończy się noc
umarłem Bóg przechodził obok
widziałem postać i znaki na niebie
byłem wolny a to był blef
wytarłem życiem krew
sumienie drżeniem rąk
upadłem ciężko dźwignąć czas
zapomnieć świat
on przypominał sobie mnie
odeszły chude lata
w kieszeni sałata
zamiatałem pod dywan kurz
wydzierałem dniu lepsze chwile
ty milczałaś wiedziałaś
że dobrze nie skończy się noc
żyłem jak umiałem
prowadził mnie ktoś
uciekałem robiłem dym
wlewać płynną ciecz
cierpiałem a ty byłaś daleko
jak nieodkryty ląd jak wyspa marzeń
nieosiągalny zmierzch horyzontu
gdy słońca blask
spogląda przez niedomknięte okno
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
13 października 2024
Jesień zaczyna się wierszemsam53
13 października 2024
W deszczu spadających ptakówArsis
13 października 2024
Lustrovioletta
13 października 2024
samotnyYaro
13 października 2024
patrząc w gwiazdysam53
13 października 2024
1310wiesiek
13 października 2024
Uczucie kosmiczne (wola kosmiczna)Belamonte/Senograsta
13 października 2024
październikowa miłośćsam53
12 października 2024
Bytowania (dżonsonek)Belamonte/Senograsta
12 października 2024
1110wiesiek