15 lutego 2013
Wiersz z La Manchy
Początku nawet nie pamiętam,
co się właściwie wtedy stało,
chwila musiała być odświętna,
coś równocześnie w nas zagrało.
Lecz to niczego nie tłumaczy,
do dzisiaj tego nie miarkuję,
dzwoniłaś potem do mnie z pracy,
aby zapytać jak się czuję.
Na sukces nie mam wielkiej szansy,
trudno jest w siodle się utrzymać,
bo mi brakuje Sanczo Pansy
i narowisty mój Rosynant.
Czasem się smucisz, czasem śmiejesz,
dni płyną wolno i powszednio,
powiedz mi co się z tobą dzieje,
mnie przecież nie jest wszystko jedno.
Skoro we dwoje, to nie sami,
nie wiem skąd się to wszystko wzięło,
w codziennej walce z wiatrakami,
stałaś się moją Dulcyneą.
5 listopada 2024
Wierszyk specjalnyMarek Gajowniczek
5 listopada 2024
0511wiesiek
5 listopada 2024
Klub Kawalerów OrderówMarek Gajowniczek
5 listopada 2024
"W żółtych płomieniachJaga
5 listopada 2024
Jesień.Eva T.
5 listopada 2024
AgnieszkaYaro
5 listopada 2024
odczuciaYaro
4 listopada 2024
WiewiórkaMarek Gajowniczek
4 listopada 2024
0411wiesiek
4 listopada 2024
z ręką w gipsiesam53