Ryszard Kowalski, 6 september 2010
Mężczyzna nigdy nie płacze?
Czemu więc kartka taka mokra?
Łzy z deszczem mi się wymieszały.
Kiedy oderwiesz mnie od okna,
którym cierpliwie oczy wypatrują,
twojej postaci, twego kroku,
nadziei, którą mi przyniesiesz.
Tak wypatruję cię od roku.
Twój wizerunek czas zaciera,
bronię go w coraz większym trudzie,
ale mi ciężko, coś umiera.
Tak mija styczeń, lipiec, grudzień.
Mówią, łzy męskie to jest święto!
To u mnie świąt cały rok z górką.
Obrywam listki akacjowe.
Przyjdziesz - nie przyjdziesz do mnie?
Moja córko.
Ryszard Kowalski, 25 september 2010
Najbardziej mnie złości piękno w ułomności.
Tym Panie posądzam o manię wielkości.
To jakbyś stworzył coś na kształt kwadratu
z kanciastymi brzegi, zabrał kolor kwiatu.
A Ty przecież parasz tylko ideałem,
miej więc litość nad pięknem, daj zachwycać ciałem,
które może nie dla mnie w brzydocie zrodzonym,
ale daje rymy mym zmysłom natchnionym
i nie wmawiaj: "- To perła w twoje środowisko!".
Mnie wystarczy patrzeć i pisać, to wszystko.
Ryszard Kowalski, 6 september 2010
Matka to taki dziwny twór,
nadziei iskierka mała,
że choćbyś zrobił milion bzdur,
zawsze Cie będzie kochała.
Zawsze przytuli, ciepłem obdarzy,
wysłucha krętnego tłumaczenia,
choćbyś zawinił wiele razy,
to od niej oczekuj przebaczenia.
Czasami bywa smutna, czasami wesoła,
czasami spłakana, lecz nigdy nie sroga.
Jak wierna swej królowej pracowita pszczoła.
Pójdzie się za ciebie pomodlić do Boga.
Szanuj ją i wielbij, bo święta istota,
powiedz coś miłego, kup kwiaty czasami.
Na nią wydana procentuje kwota,
kiedy jej zabraknie, zalejesz się łzami!
Ryszard Kowalski, 21 december 2010
Nie umiem zapomnieć twojego uśmiechu,
ten wulkan radości z odchyleniem główki,
chłonąłem cię całą, wolno, bez pośpiechu,
wiedziałem, nie uniknę uczucia głodówki.
Blond włosy i nosek godny Kleopatry,
dwa bystre turkusy dopełniały reszty,
jakieś ciepło klimatem Jawy, czy Sumatry
z zielenią szaty, którą żywił deszczyk.
Gładź ciała marmurem a biel alabastru,
wszak godne by było ozdobić pałace,
a słodycz pasiecznych dorównuje plastrów,
całując, jak bartnik, czułem sie bogaczem.
Twoje stópki ozdobą każdego bucika,
Herostratos porzucił by haniebne myśli,
nawet gdyby zrobił ci sandały z łyka,
to sława z fortuną by do niego przyszły.
Rzuciłaś szczęśliwca twojej obecności,
uznałaś żem stary dla twojego wieku,
te kłamstwa, dąsy, gniewy i krnąbrności,
dziw, ze tyle jadu jest w pięknym człowieku.
Ryszard Kowalski, 13 march 2011
Oni tam juz mieli czas Apokalipsy,
pewnie tak wyglądał będzie koniec Świata,
pozostały w ustach niezjedzone chipsy,
zanim serce w piersi przestało kołatać.
Młodzi pozostali w miłosnym uścisku,
jakby los z cynizmem był przez wieki zżyty,
już nie zwieńczą dzieła bujaniem kołyski,
trucizna w nektarze, napój hipokryty.
Boże, tylko trawi mnie jedno pytanie,
pozbawia spokoju, sen odbiera nocą,
jeśli odejdziemy co się z Ziemią stanie
i po co to było? Odpowiedz mi, po co?
Bo jeśli grzechy nasze wywołały gniew,
jeśli Twój azymut mylnie odebrany,
karzącą, wielką wściekłość ma ostudzić krew,
pójdziemy w pokorze na rzeź jak barany.
A tak się starałem o moje poletko,
lewa ręka chora, budowałem zdrową,
koiłem złość książką, lekką szansonetką,
Ty odpowiedzialność stosujesz zbiorową.
Jeśli przyjdzie nowe na człowieczych szczątkach,
wtedy znowu przyjmiesz tę starą doktrynę?
Oprzesz swą ocenę na marnych wyjątkach?
Potop im urządzisz za jednostek winę?
Ryszard Kowalski, 1 november 2011
Ciągle chcesz być wolna, nie chcesz mi tłumaczyć,
dlaczego niepokój splata nasze dłonie
i ciągle się lękam czy zechcesz wybaczyć,
i zechcesz osłodzić bo wszystko tak słone.
Dlaczego mi nie chcesz powiedzieć ni słowa,
jak z kim czas spędziłaś kiedy cię nie było?
Jesteś dla mnie wszystkim, taka wyjątkowa,
teraz podejrzenie się rodzi, rodziło.
Jeżeli masz kogoś i jemu oddałaś,
oprócz swej wierności, wszystkie wolne chwile,
proszę nie okłamuj, bo przecież kłamałaś
i płonnej nadziei dawałas mi tyle.
Będę musiał znosić i brak SMS-a
i braki twych wizyt na które czekałem,
jedynym pocieszeniem, że zostanie kiesa,
czucie, że ty na nią...mam i zawsze miałem!
Ryszard Kowalski, 27 april 2012
Otwartym balkonem weszły do mnie dźwięki.
Nie miały prezentu, nie podały ręki.
Zagościły, jakby od dawna mieszkały
i było mi miło, chociaż pokój mały.
Zaanektowały wszystkie kąty moje
w pokoju powiało przyjemnym nastrojem.
Zadźwięczały wróblem, ale jak radośnie,
chwyciłem w ćwierkaniu, że chodzi o wiosnę,
wraz nadzieję w głosie uszy wyłapały,
ten dźwięk, lek na chandrę iście doskonały.
Pliszka w drugim kącie "tsillip, tsillip" woła
w oczach łebkiem kręci, natura wesoła.
Rudzik zaczął tykać do wtóru z zegarem,
modraszka wraz z ziębą napełniły gwarem
pokój, co przez zimę był wyjałowiony,
"pi pi cici, cit cit tjut tjut" w cztery strony.
I nagle przyjemnie obudzić się z rana,
zimą tylko woda gdzieś szumi po kranach.
Z tą lekkością, która młodemu przystoi,
poczułem, że starość mnie się jeszcze boi.
Wyszedłem na balkon a tam dźwięki w roju,
czekają na wejście do mego pokoju.
I zieleń wybucha i kwiaty w rozkwicie
i trochę mi smutno, że mam jedno życie.
Ryszard Kowalski, 1 january 2011
Pamiętasz? Podeszłaś. Jak ty mnie poznałaś?
To zielona czapka? Nie była na głowie!
Ale intuicji chyba zaufałaś
i coś ciągnęło nas chyba ku sobie?
Czułem się jak sztubak na cenzurowanym,
lub jak maturzysta w kasztanowym parku,
nie chciałem zwyciężać, lub być pokonanym
z twego uśmiechu pragnąłem podarku.
Skąd kościół mi przyszedł jako miejsce schadzki?
Pomnij neofitę przy głównym z ołtarzy.
Jego oplątały dobrej wiary macki,
mnie brakiem wiary twój profil obdarzył.
Jesteś taka ładna na moje marzenia,
godne pożądania ciepło twego glosu
a mnie tyle barier przyjdzie wykorzeniać
i to w realu - bez cudów, patosu.
Są samarytanki, są wolontariuszki
i są też przysięgi co piorą sumienie,
sa w polu stacje, na przykład Koluszki
z szansą przesiadki do stacji "Marzenie".
Ryszard Kowalski, 14 november 2010
Tak za oknem jest ponuro,
pozostało mi to pióro,
bo ta mżawka nie pozwala nawet wyjść.
Żeby chociaż jeszcze wrzesień,
dając park na moją kieszeń.
Nagie drzewo, czarny gawron, zgniły liść.
W szyby dzwonią krople deszczu,
zimę srogą w radiu wieszczą,
wielkie śniegi na podproże mają przyjść.
Ja nie mogę siąść na sanki,
tylko w oknie mam poranki.
Nagie drzewo, czarny gawron, zgniły liść.
Obok ciągnie jesień życia,
jutro czekiem bez pokrycia,
ludzie coś tam sobie mruczą, żeby zbyć.
Żeby choć w podeszłym wieku,
mróz zatrzymał coś w człowieku.
Nagie drzewo, czarny gawron, zgniły liść.
Ryszard Kowalski, 8 september 2010
Wśród starych murów cicho stąpasz
i błądzisz, szukasz swojej ścieżki,
i wypatrujesz swego kąta...
A może przystań twa w poezji?
Może zamieszkasz w moich zwrotkach?
Tu ciepło, miło i bezpiecznie.
Tu możesz czułość tylko spotkać.
Zamieszkasz, napisz mi koniecznie,
czy ci niczego nie brakuje,
czy słów miłości ci dostatek,
czy jeszcze słowa poszukujesz?
Chętnie zapłacę ci podatek,
za balsamiczne twe ramiona,
za uśmiech i za twoje łzy.
Rozgość się proszę na mych stronach.
W szafie ubranie z lekkiej mgły.
A obok w szafce botki z mchu,
bielizna - żart babiego lata.
Ja będę z parku biegł co tchu,
żeby twój azyl strzec od świata.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek