tolekbanan, 4 june 2014
może i mam ambiwalentny
stosunek do seksu
do związków też
ale przynajmniej nie bredzę
o biologicznym zegarze
nie przestraszysz mnie
filozofią naturalnej selekcji
znam swoje miejsce w świecie
wolnym od stereotypów
z tobą też rozmawiam
bez uprzedzeń chociaż
wisisz jak małpa na płocie
chrześcijańskiego zaścianka
gdzie milosierdzie podobno
ważniejsze jest od człowieka
a tak ich trudno przekonać
że miejsce w Pociągu Adopcji
jest wolnością i szczęściem
tolekbanan, 23 may 2014
babcia miała kafejkę
na rogu karmelickiej
urządzoną ze smakiem
w czynszowej kamienicy
dwa sklepy w ścisłym centrum
dostępne całą dobę
trochę złota w szkatułce
ukrytej pod podłogą
majątek całkiem spory
dawał dochody stałe
stroje bale i karty
wnet babcię pokochały
kiedy przyszła godzina
prosiła siostry radźcie
jak ratować ruinę
która miała być spadkiem
pomyślały ciotunie
innego wyjścia nie ma
najlepszym rozwiązaniem
korzyść z ubezpieczenia
dom spłonął sklepy puste
szczęśliwe dni złodzieja
wiarygodne lamenty
że zaczynam od zera
chciałam podjąć pieniądze
agent zaciera ręce
spaloną kamienicę
dostałam w testamencie
nie mam żalu do babci
ni do starczej demencji
pod deskami podłogi
znalazłam też pamiętnik
z aptekarską precyzją
instrukcja rozpisana
jak czterech mężów oskubać
i cieszyć się wolnym stanem
tolekbanan, 13 may 2014
gorzko brzmi w uszach przyrzeczenie
składane wśród wybuchów śmiechu
by go dotrzymać nie utopić
połykam łzy nad garścią ziemi
doceniasz gest pełnią poznania
zefir przytula twym ramieniem
nie mogę w żart obrócić skłamać
rozumiesz więcej niżbym chciała
nazywasz po imieniu świętych
szczególnej pieczy powierzając
a gdyby mi się krzywda działa
w strzępach zostanie boski rękaw
tolekbanan, 5 may 2014
ostatnio częściej bolą go plecy
sypia na dywanie
brązowym w jaśniejsze plamy
i gdyby nie chrapanie dziadek
sam wyglądałby jak plama
zostawiam strażniczkę zuzię
lalka nie marudzi
gdy dziadek się obudzi pogłaszcze
jasną główkę dojrzy uśmiech smutny
wychodzę za mamą do kuchni
wkłada butelkę do lodówki
wyjmuje kubki i przy herbacie
w skupionej ciszy czas upływa
dorastam w w cieniu emerytury
z niechęcią do ciepłego piwa
tolekbanan, 2 april 2014
jesteś myślą
dłonią odciśniętą w kamieniu
ledwie widoczną w szarej masie
w połowie z nią walczysz
w jednej trzeciej tłumaczysz
ale nie ignorujesz
nurt nie ignoruje rzeki
płyniesz nagi
zostawiając innym szafę
pełną słów
zbyt zajmującą żeby chronić
iskrę niesioną dla tych
którzy cierpliwie pocierają
o siebie dwa patyki
tolekbanan, 1 april 2014
brzemienna wenus w zwiewnej sukience
puszczając oko do kupidyna
bezgłośnie szepce mistrzu zaczynaj
od tamtych dwojgu w parku na ławce
plącze się zefir w kartkach historii
w świat ścisłowiedzy szyję zapuszcza
do pocałunku układa usta
w rytm kakofonii stu starych dzwonnic
od dzisiaj zawsze i na zawsze
choćby nie pijąc i nie jedząc
spokojnie do najgłębszych zmarszczek
miłością przyszłość swoją rzeźbią
godząc talentów swoich krańce
maturę zdali z botticellego
tolekbanan, 26 march 2014
jesteś pomnikiem
w połowie
może w jednej trzeciej
świadomym działania bezruchu
wystawiony na kaprysy ptactwa
i spojrzenia przechodniów
przyjmujesz drobniaki wpychane
w szpary między kamieniami
niezmienny w ruchliwym centrum
punkt odniesienia
idea na której stopniach
wiąże się but do jogingu
albo wypija butelkę wina
tolekbanan, 27 february 2014
jesteś kartką
zapisaną w połowie
może w jednej trzeciej
zamkniętą w naczyniu z cennego szkła
płynącą z nurtem rzeki
z rzadka pod prąd
oglądasz podobnych sobie
krzyczące nagłówki
za których fasadę
nie masz ochoty zaglądać
na chwilę zatrzymuje cię
kursywa albo tłusty druk
czasami z nudów czytasz to
co drobnym maczkiem
przeskakując od słowa do słowa
omijasz tętniące
ezoterycznym życiem spacje
skupiony na wypełnieniu
mądrością własnych treści
płyniesz nadzieją
że dobijając do brzegu
poruszysz wody a rzeką
wstrząśnie nabożny szept
podpisał się własnoręcznie
tolekbanan, 8 january 2014
zgubiłam cień
a przecież był do mnie przywiązany
szpagatem
szpagat był ulubioną pozycją
na naszej liście
tylko nie pamiętam czyją
została melodia
dynda pod sufitem
zawieszona na kluczu wiolinowym
nasadowy zniknął
zniknął też klucz do rozwiązania zagadki
łapię za klamkę
kiedyś klamkę cień założył
w mojej obronie
facetowi na przystanku
ten wyciągnął nogi
chyba dla wygody
oddychał ciężko
ale i nam nie było lekko
odpoczywaliśmy oparci o latarnię
chociaż cień nie był latarnikiem
raczej statkiem
czułym na zmianę oświetlenia
układał statki tak by lśniły w słońcu
potem nalewał wina
czasami czuł się winny
może dlatego wyparował
pozacierał ślady i ślad po nim zaginął
może poczuł się wolny
wolno poszedł przez łan pszenicy
może go oczarował
warkocz bereniki
może błąka się jak cień
nie znając drogi swojej
zapomniał że zostałam
że czekam w pokoju
tolekbanan, 7 january 2014
układam w hekatombę
słowa zakute w lodzie
zakładasz nogę na nogę
jestem żywiołem
składam podanie o pracę
że chleb że czynsz że raty
poprawiasz niemodny kapelusz
jestem czasem
na strunie g gram żonie
choć marny ze mnie skrzypek
siadasz na moich kolanach
jestem życiem
co z ciebie za dama że karmisz
przez miesiąc pieczywem czerstwym
nim dmuchniesz w skroń przed zaśnięciem
jestem
tolekbanan, 4 january 2014
promienie wymknęły się kontroli
odsłaniając kolejną plamę na słońcu
eksplozja poranka nie poruszyła biegunów
nikogo i niczego nie zatrzymała w miejscu
tylko we mnie łamie wiekowe gałęzie
tylko twój but w błocie drogi grzęźnie
noc rządzi się własnymi prawami
plącze jawy i zjawy obnażając słowa
niepowtarzalnie wypowiadane przez tysiące
pożyczone nie wiadomo na jaki procent
pewnie wstaniesz lżejszy o kilka gramów
pewnie zignoruję ognie wszystkich elmów
nie będziemy oglądać się wstecz
wyznawcy Wielkiej Grawitacji
z wiarą w stateczność dwunastu miesięcy
stworzymy małe sprawy małe stabilizacje
tylko czasami siądziesz do walca na cztery ręce
tylko czasami powieszę drugi ręcznik w łazience
tolekbanan, 24 december 2013
sąsiad taszczy choinkę
na chwilę się zatrzymał
słyszałaś dzisiaj wieczorem
Maria urodzi Syna
dziewczynka niecierpliwie
ciągnie ojcowski rękaw
spokojnie córciu zdążymy
zanim urodzi Panienka
tradycja wypełniona
stół zastawiony rodzina
czego mam życzyć dla nas
Maria dziś rodzi syna
płynie kolęda pod dachy
z cherubinami w zawodach
jak łzy szczęśliwej kobiety
Dziewica zrodziła Boga
w Betlejem mrok zapada
anioł zapala świecę
prowadzi mędrców by mogli
odnaleźć Marię i Dziecię
tłoczno się robi w stajence
Józef aż głową kiwa
wracają do bydła pasterze
niech Maria odpoczywa
i goście się rozchodzą
wraz z nimi idzie nowina
do wiosek miast do ogrodów
słyszałeś Maria ma Syna
tolekbanan, 20 december 2013
przynosisz plotki i nową sukienkę
wiosenna nawet w grudniu
lustra nie kłamią
podaję szarlotkę
przykrytą warstwą puchu
odsuwasz talerz słodyczy nie przełknę
siedmiu byłych w jutowy worek wiążesz
gbury podszyte trwogą
śpią albo liczą
ty to masz szczęście
częstuję konfiturą
nie jest inny herbatę słodzisz miodem
kolejny raz płaszcz zakładasz
w uściskach toną rozmowy półnagie
bezwiednie podrzucam jabłko
dokoła pachnie sierpniowym sadem
tolekbanan, 7 december 2013
od kuchennego blatu
tak jak cię uczono
zaczynałaś wędrówkę
dniem i nocą znaczoną
do chwili gdy przyklękałaś
przy krawędzi łóżka
dziękując za wszystko
zmęczone plecy schylałaś
nad córki kołyską
nikt oprócz ciebie nie widział
jak dokoła jest czysto
kuchenny blat krawędź łóżka
pojęcia pomieszały
kołtuneria z bohemą
mentalność kształtowały
nie modlę się i nie miotam
po ścianach naszego trójkąta
pewna miejsca na świecie
chociaż brwi unosicie
celebruję ciszę
kołyszącą jak pustka
od kuchennego blatu
aż do krawędzi łóżka
tolekbanan, 30 june 2013
w twoim kraju płomienie świec
pną się wyżej niż wieże kościołów
nie na tyle wysoko żeby spojrzeć w oczy
liżą stopy w klapy marynarek przypinanej
królowej której nikt nie pyta o zdanie
może nie potrzebujesz pielgrzymek i sztandarów
ani miejsca w walizce między pętami myśliwskiej
żeby nad renem czy nad tamizą
stać się łączniczką z krajem domem i rodziną
spal nas lub ogrzej w ogniu świec
władczyni nadwiślańskich lasów
i miast w których za bierność
człowieka wyrzucają z pracy
tolekbanan, 2 june 2013
nie ma takiego miejsca w świecie
gdzie nie postawisz stopy
najlepiej bosej po co buty
tylko krępują ruchy
ciekawość świata jest silniejsza
niż bezpieczeństwo bliskie
najczęściej jednak oczu błyski
zdradzą diable pomysły
kiedy wtulony w moje ramię
przemierzasz tomka szlaki
jesteś odkrywcą wielkim
a przecież mały taki
czasami westchnę żywe srebro
lecz każdy dzień osłodzisz
o wszystko możesz prosić
dzisiaj to chciałbym lody
tolekbanan, 27 may 2013
lekarz poprosił cię o rozmowę
chociaż ciągle jestem czuję myślę
to tylko ciało zaabsorbowało się życiem
którego nie powinno w nim być
rozmawiasz z lekarzem
chociaż przestałam wierzyć
wszystko co mówisz brzmi jak
piosenka z winylowej płyty
popiskiwanie aparatury nie uspokaja
otwieram i zamykam oczy
zaciek na suficie nie chce odsłonić twarzy
ciągle ma kształt czarnego worka
tolekbanan, 10 may 2013
gdybyś Ty chociaż wiatrom kazał
wiać siać i żąć w ugorze
mógłbyś ze światem się dogadać
jeśli zapomniałby o głodzie
prawdopodobnie jeden umysł
wzorem na zdrowie oświecony
zgiąłby kolana osób dumnych
ale to Ciebie nie obchodzi
a może jeśli arsenały
wyczyścisz z ostrej amunicji
to zamiast przekleństw starej wiary
usłyszysz śmiechy dzieci
gdybyś Ty chociaż swoje sługi
(tu w język się ugryzłam)
ubierał jak zwyczajnych ludzi
może i ja bym przyszła
tolekbanan, 29 april 2013
uszczypnąłeś mnie w tyłek
taką pieszczotę ona chętnie by przyjęła
dostała kwiaty
w nich list za którym tęskniłam
nie dostrzegasz w mych oczach
co w kobiecie najświętsze
w jej oddechu nie czujesz
co oddałaby chętnie
codzienne się myląc budzisz zniechęcenie
obojętnym się staje
twoje niespełnienie
tolekbanan, 25 october 2011
wyciągnęło
mnie za rękę z chaosu
objęłam złożoną
ufnie na ramieniu głowę
niepotrzebne
ostrogi ani wodze
nie chce iść
wzdłuż strumienia pod górę
jakby temat był
nieco wstydliwy
i ulegam gdy
obiecuje że pokaże mi połoniny
czasem w
żagle zawinę się myślą
czy im dane odnaleźć
przystań
toczy pianę
lub rży ze śmiechu niesie na wrzosowiska
kostką cukru
zamyka usta
nagradzając za wiarę że życie
jest
odkrywaniem tego co dawno odkryte
tolekbanan, 17 june 2011
wszystko już
przecież napisano
przeczytać
wszystkiego nie sposób
szkoda czasu
na studiowanie stu stron
żeby spotkać
się z jednym zdaniem
chętniej
więc czytam biografie
obdarzonych
mądrością samotności
w zgiełku
ulicy w znajomych twarzach
bardziej odkrywam
że mniej mi zależy
pewnie
romanse są takie jak miłość
czasochłonny
zjadacz ostrości widzenia
wygodniej
jest być pragmatycznym
w seksie z
pewnością jest jakiś sens
przyniosę
świece wino i wiersz
tolekbanan, 14 june 2011
nie żałuję tamtej jesieni
brzegu morza na brzegu oporu
miała odejść nim liście opadną
wciąż nieśmiało dotykam kolorów
nie spłynęła deszczami nie wyschła
nie stężała w kapryśnym grymasie
wzrok powoli oswajała z bielą
wiatry ukrył czas szatniarz pod płaszczem
obrazami potrząsa w pudełku
miesza daty znaczenia i twarze
tylko po to żeby się przekonać
czy wpływ miała na przebieg wydarzeń
kadry filmu układam spokojnie
pewna tego że nic się nie zmieni
ciepły spokój śnij wiosno w łóżeczku
nim pobiegniesz w głąb swojej jesieni
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
16 may 2024
1605wiesiek
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
1505wiesiek
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma