| Belamonte/Senograsta |
PROFIL O autorze Przyjaciele (10) Poezja (224) Proza (12) Fotografia (7) |
Belamonte/Senograsta, 26 grudnia 2024
ruch wiatru w wietrze zamiera
tylko z zewnątrz widać a raczej słychać że coś się przemieszcza
zewnętrzny obserwator - ale jak słyszy, co?
masy powietrza trą o kamienie i drzewa
a więc drzewa śpiewają?, a w kominie cegła
a może to atomów powietrza dźwięk
przestrzeń gra pocierana miłośnie
wszelki ruch śpiewa a królowa wiatru to -
kamień na pniu pod lasem
biegnąca na odsiecz z dzidą
napadająca
czarne sprężyste ciało
znałem ją w innej erze, zmieszani ze stadami
rozpuszczeni w plemieniu w legendzie
dziś się sobie przypominają gdy ja ściskam kamień
a bieg wytwarza dźwięk - świadectwo ruchu dla duszy
wczoraj przed snem o tym myślałem, o czym?
nic nie grzmi, a w duszy gra
psychologia zjawisk, zmysłologia
struna i ucho, muzyka wiatru, muzyka ruchu dla kogoś
na bezludziu jej nie ma, na bezżyciu skomplikowanym
Chcę być gwiazdą, roztopić w bezruchu zajmowanej granicy
tysiąc zderzeń zdarzeń istot wypalać łączyć rozdzielać
w gwieździe jest się wszystkim i niczym, albo tylko
nieokreślonym wolnym żywiołem
do gwiazdy zdążają i z gwiazd wyruszają wodospady
ptaki i kochankowie, łona rzek i gór
i ci co na nich zażywają wywczasów
Dlatego chcę być gwiazdą
przez sekundę, przez wieczność
zanim przyjdzie pierwszy Robinson
wytwarzać od podstaw formy głody pokarmy
Jak ja zazdroszczę że zaczyna od podstaw, biorą z ręki
matki natury pierwsze substancje -
kamień drzewo skórę i dłoń
My kupujemy jajka, ok, ale mąkę robi rolnik Robi Sam
Robi Syn Robi Sen
Rolnik jest Robinsonem odbierającym jajko od matki
Przychodzimy na gotowe, nie mamy wiedzy
ale możemy się nauczyć co robili Ribinsonowie
Możemy na powrót odkryć chleb
Możemy jeszcze płodzić i rodzić
Ale możemy to też zlecić automatom
Możemy sami stać się automatami
Belamonte/Senograsta, 25 grudnia 2024
pociąg ranny kraków mars
godzina 4 zabiera cię w sen
w miąższ, rzekę, czas
wąż się wije, ziemia, podziemie,
zamienia w ptaka, rybę
z lustra patrzy, patrzysz
za oknem bogini of black tapes
to na pewno coś czego pragniesz
a więc jesteś – wąż, wpełzasz w jaskinie,
to las, wybiegasz z mroku na światło
widzisz świat po raz pierwszy
jesienne kolory, ukojony ssiesz somę
wróciłeś
Belamonte/Senograsta, 23 grudnia 2024
„Z prawa miłości niczego nie odjęto, za to wiele dodano.
Przeklęty jest jednak przez siebie samego ten,
kto zabija w sobie kochającego.“
Carl Gustav Jung „Czerwona Księga“ (Nox Tertia)
Niemożność oddzielenia się od rodzica.
Tyfon i Delfyne krępują Zeusa Laokoona.
Pan Go uwalnia krzykiem.
Rozdziela dzieci i Ojca. Pan to Abraksas.
Wie jak łączyć i rozdzielać.
Królowie tylko jak władać.
Syn i córka określają to, jaki, jaka mam być.
Córka dla Ojca, syn dla Matki to, jak mam ustąpić drugiemu,
jaki Świat, relacja z Nim, ma być.
Królowa Wiatru była córką Angeli Braun,
władczej i uległej, suki.
Córką Królowej Wiatru jest Gabriela.
Przewodniczka dusz na drodze łączenia i rozdzielania.
A więc i córka Pana, Animusa Angeli Braun, Abraksasa.
Jej bratem Jezus-Gabriel. Połączyć coś to nie spętać.
Prawo Miłości.
Gabriela wyśniona i On to oddech życia.
To oddech ich wszystkich, święte słowo.
Ale dla Abraksasa zapanowanie to nie tylko Prawo Miłości.
Ono może być niewystarczające.
Musi On być poza tym Mądrym Wężem.
Królowa Wiatru jest władcza, to cisza w oku Burzy,
czyni mnie Królem, broni i wspiera,
to dzieje z poprzedniego, nie zaistniałego do końca życia.
Zaś Angela Braun czyni mnie szaleńcami, ofiarami
przemian życia.
A jego Panem czyni mnie Abraksas.
Z Gabrielą wyśnioną i wcieloną zaś znajduje Raj.
Wcielenia Jej i Jej córek i mężów
Spotykało się w młodości.
Spotyka się i dziś.
Podwójnie urodzeni - z łona i z otchłani.
Samo żyjące życie chyba nigdy się jeszcze nie pojawiło.
Może to Godzilla.
Chociaż na dyskotece z młodości ta brunetka.
Nie, Ona to była córka Angeli, Królowa Wiatru.
Gabriela wyśniona wcieliła się w Gabrielę od maseczki i treningu.
Belamonte/Senograsta, 21 grudnia 2024
Istnieje pewna mgła pojmowania
z której wyłaniaja się rzeczy, myśli chmura
która ma ręce, albo wygląda jak dotyk
dziewicza płodność,"włos z korzeni“ (Rilke)
siostra i brat, Jezus i Gabriela, Tyfon i Delfyne
Dopiero po przekroczeniu granicy, brzegu
pomysły, decyzje, osoby, oddzielają się
Grupa Laokoona, węże i ludzie, kamienie i ludzie
wężowi rodzice i dzieci, sarna-sowa
moc, chmura, podnóżek, przeszłość i przyszłość
Wstaniesz i pójdziesz walczyć z szarańczą
albo szarańcza rozerwie cię na strzępy
albo węże oplotą w biały dzień na plaży
Zanim to nastąpi jesteś nimi wszystkimi
Granica horyzont zdarzeń
metafizycznie bez podmiotu
przed działaniem, przed pożegnaniem
Sarny i Sowy, Calineczki i lasu mówiących drzew
Gabrieli i Jezusa, dzieci i rodziców
ludzi i nieludzi
Belamonte/Senograsta, 19 grudnia 2024
Przed indywidualizacją
Wytrwałe dzieci szepczą wciąż za oknem
bawią się w piasku już od 5 lat, od kiedy tu zapuściłem korzenie
w kółko powtarzają, że trzeba się uczyć nawijać nici na drewniane
szpule ze swych snów
Dzieci te nie zapomniały języka w gębie, gdy zjawił się
koń szaropióry – Pegaz Złotousty, wieloręki orzeł wiatru pustych przestrzeni
Już tak się rozsiadły na krawędzi mego czasu, że
tracę z oczu brzeg. Moje dłonie zatapiają się w suknie
jej twarzy. Wyśniona Gabriela splata nas z żywym
ogrodzeniem. Pojawia się trzecia i czwarta osoba
A ona wciąż umiera w swoim zaciszu
Morfina, kofeina, bóstwa naszych starych lat
Zniszczone sita ciał, rozpadłe struktury
Los, wyrok, opowieść o znajomej co umarła na raka
I ja tam byłem krew i wino piłem, a czego nie
widziałem, to się objawiło w mojej skardze bezimiennej
Nagle jedno z tych dzieci oddala się na kwiecie lotosu
płynie w górę rzeki z wstecznym prądem czasu,
marzy. Te wielkie połacie, te części świata – to dzieci, morze,
piasek, droga i rodzące kobiety
Zostawiają nas z naszą gonitwą i trwają jak
podstawy, centra, przyczółki, bazy. A my gonimy jak te osły,
którymi w istocie jesteśmy
Nasze rozwoje, nasze punkty docelowe nakładają się przezroczystą
opończą na te wielkie płaszczyzny zapomnienia o misjach i celu
I właściwie przechodzi myśl przez głowę, że stamtąd patrzę na siebie i
znane osobistości tego świata wzrokiem poważnym i boskim przez odległość
Pragnienie odpoczynku mnie im przywraca, rozkoszy płynu,
ciszy która ma oczy i brzmi jak oczy, albo podobnie się pisze,
czyli wygląda
Gdzie by nie pójść te dzieci i ich tajemnicze gesty, zaklinania i
zabawy i przyjaźnie. Jak tu nie wierzyć w reinkarnację?
Kończę wątek, czas najwyższy oszczędzić słowom rozbiegu,
bo zagadka może się ulotnić w dopowiedzeniu, którego nie ma
Bo na pewno moja łódź nie chce osiąść na mieliźnie sensu,
czy jakiegoś bólu, co mnie gdzieś sprowadza. Nawet obozowicze śnią.
Belamonte/Senograsta, 18 grudnia 2024
„ Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.“
Ewangelia wg św. Jana
Psa przygarnę
Naturalnie tęskniący za młodością życia staruszkowie,
chcą iść do szkół, nie by odnajdywać Prawdę i
Naturalność, czy jakąś życiową umiejętność,
ale Centra Pomiędzy Nogami,
czyli Moc, Somę
a raczej Lwa, Rycerza
Lew na pewno
Czy Rycerz może być naturalny
Musi by cieszył i przebudzony
jak za dawnych lat Godzilla
mieczem samuraja Wołodyjowskiego
Da się przeprowadzić wilka poprzez szczenię do owczarka
Da się przeprowadzić lwa poprzez dziecko do Treści rycerza
Da się preprowadzić burzę poprzez sen do Godzilli
Da się ludzi poprzez słowo przeprowadzić do narodu
Zbioru rodzin wychowujących poprzez słowo dzieci
Mówi się do psiaków
Psiaki i papużki mówią do nas
Belamonte/Senograsta, 17 grudnia 2024
czy nie nauczyłem się urzeczywistniania realności w rzeczywistości.
ciągle czekam aż coś się samo spełni.
odwaga przybliża do celów. jestem statystą.
obserwatorem życia na które czekam aż się we mnie obudzi.
albo z zewnątrz zjawi jak sen.
Dlatego tyle śnię że przywołuję życie. Polizałem lody (w dzieciństwie).
Pamiętam. Rozbudzanie majsterkowań i gotowań (nie knowań).
Przyrządzanie dań.
okazje we współdziałaniu z innymi w tym co właściwie
nie ma związku ze snami.
Idzie wojna. Każdy ma swoją.
Jest na niej ofiarą szczęścia i nieszczęścia.
Życie się urzeczywistnia.
Przyglądanie się nie wystarczy na wojnie.
Pośpiech wskazany. Pośpiech niewskazany.
Druga trzecia czwarta młodość.
Osoba nie jedna (przed i po indywidualizacji (i indywiduacji)).
Niech przewodzi najaktywniejszy. Czy to najsilniejszy.
Były lody. Może będą znów serwowali albo już nie będą
(czas. bogowie. życie. sny. los. przypadek).
Nevermore. Do szkoły. Na wojnę.
Sanatorium pod klepsydrą czy u.w.r.r (urzeczywistnianie w rzeczywistości realności).
Może wesołe będzie życie staruszka. Wojna. Roślina się przebudzi.
Fanki poezji wiele mogą. Masaż. Miraż. Dziś to już wypiję.
Psa przygarnę.
Belamonte/Senograsta, 16 grudnia 2024
Gabriela jest po treningu, ramiona silne, robi sobie maseczkę
Jest prawie wyśniona
Spaja nas z żywym ogrodzeniem
z przodkami
w łonach się budzą i wyłączają nas
odgradzają od tego drugiego
z którym się nią dzieliliśmy
Spojrzała na niego tak srogo
mężczyzna i kobieta zakochani
należą tylko do siebie
zazdrość jak sztylet
Wyśniona Gabriela to mój i życia sen, który śni nas
Ten, kto zjednoczy się z Gabrielą wyśnioną to człowiek zróżnicowany
Odróżnia się, ale i jest w tym drugim, zachował się
Pocałunek ust i łon, tylko ona, tylko on
Wyśniona Gabriela, już dziewczyna Hitlera
Gabriel, sen Maryi, z którym poczęła
Gabriela, mój sen, który otworzył mi drzwi
Mój sen, mój syn, moja córka, moja chmura
Belamonte/Senograsta, 15 grudnia 2024
ciężar, decyzja - wdech
czysta gra - wdech, zatrzymanie oddechu, wydech
zatrzymanie oddechu - coś się równoważy, spokój,
godzina południa
lekkość - wydech, owoc
zima - pożeglowanie oddechu w dal
okręt bez woli
morze bez okrętu
fale zbóż i wiatr
szukające ognisk plemiona
szukająca się żądza
wieczne odpoczywanie...
owocem życia jest śmierć
Belamonte/Senograsta, 13 grudnia 2024
Skrzypce grają w oczach sarny-sowy,
która wyznała mi swe grzechy,
która wyznała mi swą miłość – na płocie, za domem,
skąd uciekł wielki zielony świerszcz, by napić się ze źródła,
gdzie pstrągi wyskakują z wody, na spotkanie słońca, by napić się powietrza.
Jej ramiona oplotły mnie jak jasna śmierć,
a noc objęła nas oboje jeszcze jednym ciaśniejszym uściskiem.
Zaśpiewał jakiś samotny wilk.
Załkał jakiś samotny ptak.
W milczeniu dookolnym łąk i wzgórz
dwa szukające się po omacku ciała
i dalekie granie świerszcza znad rzeki.
W sidle tej zagrody wśród traw i gwiazd
spoglądam w oczy sarny bez kpiny.
Oczy sarny to zaklęty krąg, wnika weń cały zapach łąk,
to puchar pełen naszych słodkich mąk.
Błądzi w nim wiosna i pożera nas oczami.
To oaza spokoju,
ciał trących się, aż tryska z nas sok
i ślizgają się po sobie – te dwa? – samotne ognie.
Aż spowija ich mleczna droga.
Ślina, jak duch, przepływa ode mnie do Ciebie, od Ciebie do mnie.
To dzban stworzony ręką ślepca w chwili wielkiego pragnienia.
Lecz jej ręce to węże moich skrupułów i groźba i szantaż
i słodka niewola.
Moje uszy łowią czyjeś krzyki znad rzeki.
Pragnę tam biec, uciec do nich, rozbić dzban.
Ręka ześlizgnęła się z jej piersi, zatracił kształt tego ciała,
od oczu sowy powiało oskarżeniem,
od kącików ust rozsnuł się dym,
zaczajona melodia skrzypiec przeszła w przypadkowe zgrzyty,
a potem jeden wielki syk-krzyk,
na skrzypcach zjawiła się księga, a na księdze czaszka,
sarna-sowa odskoczyła ode mnie,
jeszcze chwilę patrzyła na mnie, po czym uciekła, odleciała.
Poszedłem powiedzieć Ojcu, że przepędziłem ją,
a ten długo, do późnej nocy uspokajał moje sumienie,
bo nie mogłem zasnąć.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 maja 2025
Marcin Olszewski
25 maja 2025
wiesiek
25 maja 2025
violetta
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
sam53
25 maja 2025
Belamonte/Senograsta
25 maja 2025
Yaro
24 maja 2025
wiesiek
24 maja 2025
violetta