Greg Essential, 19 grudnia 2010
niespokojne są zwierzęta
strzygą uszami, kopytami przebierają
nozdrzami węszą krew
czują, że nadchodzi już
przeklęty świąteczny czas
z ludzkości cuchnącego chlewu
dobiega kwik zarzynanych świń
tabun oślepionych starością
niedołężnych koni
spada w przepaść ostrą
jak noże do mielenia mięsa
szum się podnosi
w kniejach i oborach
ławice karpi uciekają
z polskich wanien
płynąc do rzeki Jordan
stada krów ciągną do Indii
osły uciekają do Egiptu
noc się zbliża
oszukańczy Bóg się rodzi
bydło truchleje
w stajenkach
przekrwione oko z nieba
obojętnie patrzy na rzeź
zaprawdę dobra to nowina -
pasterze szlachtują baranka
na świąteczny stół
Greg Essential, 19 grudnia 2010
prawdziwy Bóg nie ma imion
więc nie nazywa się Jahwe, Allach, Sziwa, Manitou czy Wirakocza
i nie można go wzywać
Bóg nie jest osobą
nie jest więc Ojcem albo Matką ani nie wydał z siebie Syna
nie jest ani Dwójnią ani Trójcą
i nie mieszka w świątyniach
ani w pozłacanej skrzynce
Bóg nie ma ego
więc nie żąda ofiar
i nie trzeba mu służyć ani go chwalić
- choć zawsze można mu złorzeczyć
Bóg nie ma uszu
więc nie słyszy naszych modlitw, trąb ani dzwonów
czy próśb papieża
- ani moich przekleństw
nie ma oczu
więc nie widzi ołtarzy, świętych obrazów i posagów
uczynków dobrych i miłosiernych
- ani tych tchórzliwych i występnych
nie ma rąk
więc żaden Palec Boży nie działa z nieba
i nie podpala krzaków
nie jest okrutny
więc nie mógł poświęcić własnego Syna
może Bóg to jedynie
promieniowanie reliktowe zewsząd przenikające Wszechświat,
pozostałość po Wielkim Wybuchu
albo też prawdziwy Bóg jest
- jak chcieli gnostycy -
kaleki i niedoskonały, ślepy i głuchy,
pochłonięty własnym obłędem, bezczynny i bezwolny
nic nie wie o moim istnieniu
nie wie nawet, że zapisałem te słowa
Greg Essential, 16 listopada 2010
tej bezsennej nocy
przewracałem swe ciało
z boku na bok
z prawa na lewą
potem z lewej na prawą
kobieta obok delikatnie chrapała przez sen
kusiły jej ciepłe piersi i łono
a ja przekręcałem swoje ciało
z boku na bok
z brzucha na plecy
z pleców na brzuch
i w pozycję embrionalną
– nie mogąc upaść
w jamę snu
uwierało mnie ciało
przerażała potworność formy
pompa tłoczyła krew
obrzydliwie
rów-no i mia-ro-wo
męczyłem się pół nocy
aż w jednym błysku
zrozumiałem nad ranem
że to nie uwiera mnie ciało
ale – zatrzaśnięta w nim dusza
Greg Essential, 9 listopada 2010
na grób twój
nie przyszedłem
tego roku
albowiem piłem
i te słowa „będę szczać na twój grób”
też wybacz
gdziekolwiek teraz jesteś
bo w złości były
a jeśli cię nie ma
już ostatecznie
to nie ma
sprawy, Matko
tylko czasem trochę
tęsknię i ruskie
pierogi wspominam
i twoją zgrabną dupę
w tej lamparciej sukience
miałaś prawie 40 lat
a jeszcze gwizdali za tobą
na ulicy
tacy gówniarze jakim
byłem tego poranka gdy
śniłem, że pieprzę się
z kobietą od tyłu
a gdy odwróciłem ją
miała twoją twarz
Greg Essential, 5 listopada 2010
świeczka w popielniczce
obejmowała migotliwie ogryzek
po jabłku
radosne były
martwo naturalne
okruchy na stole
któż mógłby odkryć? - zwykły nóż
a tyle transcendencji w ułożeniu
cierpliwym i kształcie
na parapecie siedziałaś za firanką
niewidoczny muślin - palce moje
milczałem zza zasłony
jak aluminiowy, a w dole tak pusto
dwoje ludzi i samochód na skrzyżowaniu
na butelkach buczeć atonalnych
łagodność to duża jak syntezator
stroiłem więc instrument
wodę upijając z Aretuzy kranu
i tak buczeliśmy samotni w pokoju hotelowym
z bliska się mijaliśmy
- a ja udawałem parowiec
Greg Essential, 4 listopada 2010
wygraża pięścią Bogu
którego przecież nie ma
idąc ulicą pluje na krzyż
na którym wisi
ten pokraczny długowłosy blondyn-Żyd
który nikogo nie zbawił
zasypia myśląc o Matce Boskiej
co by z nią zrobił
gdyby był rzymskim legionistą
lecz jego oślepione i chore nasienie
przecieka w brudne prześcieradło utraconej łaski
tak jak bluźnierstwa
trafiają w puste i martwe oblicze boga
nie zapłodni już żadnej
przygłupiej nastoletniej dziewicy
w tych nędznych
czasach ostatnich
Greg Essential, 4 listopada 2010
wykręcone ręce
skuty w kajdanki
prowadzony schodami w dół
we własną ciemność
rozpieprzone pięścią lustro
nigdy wiecej cię nie ujrzy
jak wygładzasz na udach
nową sukienkę
mocniej, jeszcze mocniej
wypluwam ciebie z siebie
w alkomat
tak czule mi się oddajesz,
że aż wymaga to obdukcji
leżę na pryczy w izbie
kaftan ledwo okrywa zwiedniętą męskość
złamana łodyga
wielkiej miłości
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga