Yaro, 10 grudnia 2017
piękny kraj jak w cudnym ogrodzie
trzyma tutaj i przyjaźń i rodzina
praca się nie opłaca
nie wystarcza na życie i nałogi
wybierasz zachód
autsajderzy Bieszczady
wyjeżdża żono nie wzdychaj
przywiezie plik eurasów
pójdą najpierw na piwo po to by
rozładować emocje
potem wyjazd za miasto
dzieciom powie że zatrzymała zabawa
albo korki przecież to Warszawa
takiego życia się nie spodziewał
państwo niegdyś kolesi
teraz gwiazdka nadziei
tli się co raz jaśniej
polej żono po kielichu na jutro na lepiej
wyciąga wnioski wraca do wioski
orać hektary i żyć od świtu do nocy
z dziećmi
żoną jak winorośl
zadowolony usypia na plarzy koło Marsylii
z przytuloną głową do worka po cemencie portlandzkim
Yaro, 6 grudnia 2017
będziesz miał dość
a świeca będzie dogasać
dokup kochana
choćby jeden znicz
światła nigdy nie za wiele
dłonie się ogrzeje
wieje po co do cholery
a miało być tak pięknie
umieram serce więdnie
usycham zagryzam wargi
dokąd pójść nie wiem
jakaś siła pcha mnie
wyciągam dłonie
lecę czarna dziura przestrzeń
nie ujrzysz mnie nie posłuchasz
ciągle jednak żyję i jest dobrze
Yaro, 6 grudnia 2017
dłonie na zimnych kratach
widok na parapet dalej
stare dęby czarny asfalt
strach wymalowany na twarzy na zmarszczkach
od dziś nie liczy się nic
od dziś nie liczy się z tobą nikt
od dziś nie liczą dni
tabletki trzy jak porcji gram za gram lecz bez sałaty
pamiętasz bramy szarych kamieniczek
zaszczane ściany nie przeszkadzał zapach moczu i kału
gazety przeczytane jak grzyby papierzaki
od dziś nie liczy się nic
od dziś nie liczy się z tobą nikt
od dziś nie liczą dni
najlepsze czasy
najlepsze wiersze napisane przez życie
w nie najlepsze czasy
najlepsze wiersze mimo wszystko
piszą się
na drzwiach w toalecie w
na dziewiątce w psychiatryku
Yaro, 5 grudnia 2017
odchodzi za ciasne miejsce
mała wieś wyjeżdża do miasta
praca kariera
Stefan wygląda czeka
wylewny obgryzł paznokcie
u palców i stóp
nie pisze nie dzwoni
ktoś inny leży obok jej kości
sprzedana za parę groszy
mogło być pięknie inaczej
płoszyć dzikie bojaźliwe gołębie
nocą zliczać gwiazdy nasłuchiwać żaby
ubierać chińską lalkę zamiast choinki
palić świece puszczać wianki w noc Kupały
teraz
samotność układa sny do snu
przy stole cisza czarna herbata
kadzidełka żar i popiół
zapach Indii okolice Delhi
zielone łąki ty i ja
jednak czegoś brak
brak słów uśmiechów
dłoń w mojej dłoni
czekam wyrywam nerwy
nic nie ugasi pożaru
serce płonie
spalam się
eksploduję
Yaro, 1 grudnia 2017
patrzę w gwiazdy wyliczam plejady
kaskady słowa łka woda w strumyku
płyną obmywają kamienie
drzewa nad wodą zwisają gałęzie
zaczerpnąć choćby łyk
żółte kaczeńce mówią że
możesz patrzeć
iść szybko krokiem w defiladzie
człowiek szkodzi
włada burzy tworzy
cyganka czyta z linii papilarnych
w oddali ktoś krzyczy
nie rozumiem słów
idę cicho nikt nie zauważy
cień wyobraźni wciska mnie w kąt
Yaro, 14 listopada 2017
kiedy przyświeci myśl
że tak naprawdę w życiu
nie osiągnąłeś nic
prócz próżności
paru złotych
niechcianych kobiet
gdy aniołowie
przed próg Boga
poprowadzą cię
nie wystarczą łzy by przyznać rację że
poświęciłeś życie na sprawy błahe
niewarte
trwale
zapominając o Bogu
zapomniałeś o sobie
Yaro, 2 listopada 2017
życie niech płynie
bije źródłem wiecznym
niech nie stanie się suchym
sypkim piaskiem pustyni
użyteczni manipulowani
kreujemy świat nieprawdziwy
nierealny
najłatwiej zapomnieć kim jesteś
i poddać się destrukcji marzeń
stać się robotem dla nich
ulec chciwości i ideologi
Bóg widzi nas
widzi jak pielęgnujemy grzech
mam wolną wolę
pragnąc być wolnym
uciekam od niewolenia
On mnie prowadzi
życie niech płynie
bije źródłem wiecznym
niech nie stanie się suchym
sypkim piaskiem pustyni
Yaro, 30 października 2017
ubywa
w dzbanie wody
z każdym dniem
z płytkim oddechem
ubywam jest mnie mniej
do zdobycia tyle
do wypicia też co jest
uciekam
już mnie nie ma
tylko chwile
ze mną zapamiętaj
schowaj słowa gawędziarza
uciekam wracam
teraz może być inaczej
gonię jak pies z wioski
słodki i beztroski
uciekam
pozostawiam zasuszone
na stole kwiaty
coś wygania mnie
ktoś na mnie czeka
nie wiem
kto i gdzie
Yaro, 30 października 2017
umieramy z naszym światem
nie licząc na pochwały
dokąd odchodzimy
nie wiem
chwila zadumy
był człowiek i nie ma człowieka
nie licząc na pochwały
wysyłamy światło do nieba
białe chryzantemy
raczej nie pachną
napełniają kieszenie
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
11 września 2025
absynt
11 września 2025
sam53
11 września 2025
wiesiek
11 września 2025
Sztelak Marcin
11 września 2025
smokjerzy
11 września 2025
wolnyduch
10 września 2025
sam53
10 września 2025
Sztelak Marcin
10 września 2025
sam53
10 września 2025
smokjerzy