Yaro, 15 maja 2020
obudziłem się całkiem niewyspany
zmęczony ciemnością
całymi dniami włóczę się po budowie
ktoś woła mnie
ktoś każe nosić pustaki
dość wyzysku za parę stów
dość słów niewypowiedzianych
ukryć się za odległym lądem
w czasie pandemii w czasie zieleni
idę środkiem popychany niewidzialną mocą
wydalam słów nieporządek
zamykam oczy odpływam w nowy świata początek
w nowe oblicze ciepłych dni nie zliczę
zamykam drzwi przed tymi złymi
odsuwam gorycz słońce na niebie
pali plecy ogromem ciepłym
zamykam się w chłodnym powiewie
wyciągam dłonie na nie coś dostanę
bóg jest bliżej niż dotykanie
słów prawda boli na początek
wystarczy uwierzyć
Yaro, 14 maja 2020
co mógłbym tobie dać
prócz wiatru nieba łez
nie rzucam słów o ścianę
nie obiecanki lecz człowiek
liczą się przeżyte dni
wybacz mi niewybaczalne
uciekam przed sobą
jeśli masz ochotę
biegnij ze mną
są lęki i powodzie
będzie dobrze nie obiecuję tobie
smutny to dzień gdy odejścia nadejdzie pora
wyciągam fanty pokaż swoje talenty
damy radę tam gdzie nie mogło nas być
biegnijmy nie bacząc na wstyd
kochajmy się jak dzieci tak bez słów
nowy rozdział wciągał z każdym oddechem
wyjmij mnie z pamięci bólowi sprawiasz ból
choć do mnie tak na wyciągniecie ręki
uśpieni wypaleni ale wdzięczni Bogu za trud
w stworzeniu takich nas
Yaro, 13 maja 2020
zamknięty świat
w kawiarni cztery ściany
klimat dla ciebie utrzymany
po schodach nadchodzi
w butach bordowych
zaklęty w nich czas
ile kroków dzieli nas
blisko nam ku sobie
w tańcu stykają się policzki
mijamy się ocierając raz po raz
po schodach nadchodzi
w butach bordowych
zaklęty w nich czas
ile kroków dzieli nas
Yaro, 14 kwietnia 2020
w zamyśleniu chowamy sekretne sny
gdzieś w głębi nas zatrzymany czas
na sercu ciernie zepsutych chwil
znaczysz drogę krętą do prawdy
szukam siebie wspólnych słów
spijamy wprost z otwartych ust
nadejdzie dzień by spotkać się
ucałować stęsknione dłonie
Yaro, 11 kwietnia 2020
co człowiek musi czuć
gdy zapukali do drzwi
skrępowane dłonie
rodzina taborem na wschód
jakże zimne sny przez głowę skute lodem
w Katyniu
poznałeś drogę na drugą stronę
modlitwy kilka słów
strzał w potylicę
nie widzisz nic
zaćmienie w głowie
strumień krwi na rękach
obmyli brudną wodą
ziemia wydarta na grób
jak strona w zeszycie
pochowali jak zwierza
patrzyłeś z góry
na nieśmiertelnik z numerem zapisany
zapukałeś do bożych bram
święci witali okrzykiem
Jeden jest Bóg
jedna miłość
kilku wrogów z kilku stron
wybacz im
ród twój dalej będzie żył
zapalam znicz
płonie ogień w sercach
nigdy więcej wojen
Yaro, 8 kwietnia 2020
nie pakuj walizek
zostaw świat na nieurodzaju
peron pusty nie odjedziesz w nieznane
obudź serce na inne serce
wiedz że będzie dobrze
sumienie obudzi noc
dzień zakwitnie nową nadzieją
Bóg wyjdzie na przeciw
powitajmy Go w duszy radośnie
uśmiech nie zgaśnie
pokochajmy życie bo nie przemija
świat przemija rodzi się dziecko
niewinne czyste jak łza
słona prawda jest dobra
śpij miła obudzę cię w ten czas
w ten dzień zaśpiewamy pieśń
Bóg uśmiechnie się na naszej nowej drodze
Yaro, 8 kwietnia 2020
zamykam powieki
by nie widzieć
między nami niedobrze
zaciśnięte zęby sączysz słowa
trzaskasz drzwiami
przed nimi nienawiść kwitnie
szary próg przenosiłem
byłaś uśmiechnięta
myślałem że wnoszę światło
wycieraczka każesz okryć się nią
na sercu bardzo ciemno
żegnaj
szary dzień szary murek
pies i kot
smutno
kocham życie mimo to
Yaro, 5 kwietnia 2020
zjadała ogryzki jabłek
spijała sok z ust węża
z pestek wyciska arszenik
by wcisnąć ci do ust
jutro
będzie gorzej
niż zwykle
Yaro, 2 kwietnia 2020
cicho przyjemnie
strach goreje we mnie
gdy zamkną samego w sobie
nie będzie czasu na odpowiedź
powiodą własną drogą
nie tam gdzie pragniesz
tam gdzie chcą byś umarł
pragnąc nie ciała lecz ducha
ułożą z bieli kości pasjansa
światło jest życiem a życie słowem
słowo jest u Boga
Bóg pozwolił by zamieszkało z nami
zepsuł się człowiek tak działa robot
nie na wszystko mamy czas
jeśli myślisz
obudź się
spójrz w Niebo tam twój dom
Ziemia odmieni oblicze
zło zapala znicze samo sobie
na skrzydłach lat niesiony świat
ciemno z wszech stron
przeklęty kto wierzy złotym cielcom
znaczą sobie czoła i ręce
by żyć
ciała ich żyją wspaniale
duch umarł trwale
nie bójcie się to potrwa chwilę
ból szybko mija by napić się wody żywej
spocząć po walce uczciwej
Yaro, 28 marca 2020
zwykły dzień
narodziłem się nagi
bez szans na lepszy sen
życie niosło mnie jak konar
dziką zburzoną rzeką
ocierałem się o brzegi
po drodze mijałem się z Tobą
śniłem sen o Suzie
stęskniony popychałem los
przez zaciśnięte zęby
szczęście omijało
biedny karłowaty świat
który dla mnie zasłonił światło
człowiek bieda z nadzieją
nie rozpieszczony
w słowach słoma skryje ból
miłość żyje swoim snem
otul mnie wodo co niesiesz brud
wszystko kończy się gdy człowiek więdnie
gdzieś na dnie mojego serca Suzie
umarłem z nadzieją niesiony kłamstwem słów
oszukałem siebie a teraz
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 września 2025
sam53
21 września 2025
ais
21 września 2025
Belamonte/Senograsta
20 września 2025
wiesiek
20 września 2025
Sztelak Marcin
20 września 2025
dobrosław77
20 września 2025
Belamonte/Senograsta
19 września 2025
jesienna70
19 września 2025
absynt
19 września 2025
wiesiek