Yaro, 7 maja 2016
w okopach
w uścisku mrozu
niełatwo się uśmiechać
gdy tylu chłopaków ułożyło się do piachu
ostatni pocisk dla siebie
nie wierzę w wierność kobiety
karabiny sterczą lufami do góry
na warcie strach podsyca ogień nadziei
mam dość gonitwy myśli
gdzie mój dom
czy mama czeka
przywiozę jej chabry i wrzosy
na stole obiad
jedna myśl po głowie
pamiętajcie o mnie
kilka lat może dni rzucę pocisk w piach
Yaro, 1 maja 2016
nie płacz nie czekaj
więcej nas dzieli mniej łączy
błyszcza smutkiem oczy
wypatrując zmroku
by się ułożyć nie koniecznie wygodnie
z butów wystaje wioska
zapach rumianku w powietrzu
zabielił ranek jaśminem
w nozdrzach czuć rozgoryczenie
na sercu odrobina smutku
już cię nie ujrzę nie wysłuchasz
może i ględzę ale mam duszę
kocham i ziarno w sobie chowam
Yaro, 25 kwietnia 2016
nostalgia osusza łzy
czas nie ma znaczenia
wszytko dookoła zakręca wolniej
na niebie ptaki jak myśli w głowie
wyznaczają początek nieznanej drogi
na dłoniach nosisz ślady życia
w sercu ból po stratach
radość jak gość wyczekiwana
nadchodzą dni których niewiadoma jest sens
wszystko co było co jest znaczy wiele
my tacy sami choć nie raz nie rozumiemy siebie
życie proste człowiek je skomplikował
zaznaczył jak żyć i cieszy się ze strachu i leku innych
czas jak papier biały poszarzały
smutno nam nam gdy odchodzimy
Yaro, 25 kwietnia 2016
dzieciństwo zabrał czas
jak kradnie złodziej
za szybko zbyt cenne chwile
koledzy z piaskownicy
z chlebem w brudnej dłoni
zapomnieliśmy o sobie
każdy wybrał inną drogę
kilku zmarło
kilku za oceanem
dziewczyny patrzą w przeszłość
kochały były na miejscu
myślały o nas
szukaliśmy czegoś innego
wciąż wracają do miejsc dobrze nam znanych
nie warto zapominać
o stół oparte łokcie
w głowie sprzed lat obraz
podtrzymują cały kawałek świata dysk
nie usnę tej nocy nie wybaczę sobie
dlaczego uchwyciłem tak mało
mogło być dobrze całkiem należycie
skrycie płaczę nie uwierzycie
los ukradł skrawek mego Nieba
odeszli gdzieś
tak mocno ich kochałem
oddam wszystko może będzie dobrze
Yaro, 25 kwietnia 2016
rozbieram się z życia
na krawędzi krzesła krawat
w objęciach Morfeusza
dwie skarpetki
głusza po z mroku
w serduchu nadzieje na lepsze
gorzej być nie może
a kiedy się ułożę wygodnie
oderwany od spraw przyziemnych
poczekam na świt
zapatrzony w oczy żony i dzieci
tylko deszcz na sercu
żal
Yaro, 29 marca 2016
kochanie czy mi dasz
na browara czas
szwagra nie widziałem pięć lat
poskładamy kilka zdań
puścimy słowa w przestrzeń
na kamieniach zapiszę je
wyryjemy w sercu znak spotkania
gdy ktoś przeszkadza wypędzę dziada
tyle do powiedzenia
niektóre frazy wycinam nie warto wspominać
nadciąga noc
kobiety marzną potrzebują ciepłych słów z męskich ust
wszystko zbyt krótko trwa
bez sensu
niech milczenie wybawi nas ku lepszemu
czasu brak dla ludzi których my
kochamy tak jak siebie
Yaro, 23 marca 2016
miłość zakwita zawsze bielą
białe paki jasne myśli
płatki sadem niesie wiatr jak marzenia
brązowe wypustki trzymają rękojeści
szare spękane matczyne dłonie
kiełkuje zielonym listkiem
mądrość ukryta na niezdobytych szczytach
zielone łąki przy rowach kwiaty
napasę wzrok przesz szkiełka
niosę w ręku zamknięty świat
byśmy nie zgubili się wśród miliarda traw
na koniuszku języka uczuciem pawam
nasycony niczym listek lakmusowy
teraz wiesz że zaufanie
buduje się na szczęściu
by je nieść każdego dnia
chleb powszedni światłem ciała
dusza nocą widzi sen
świt przegania koszmary
budzi szczęścia łyk spragniony
Yaro, 23 marca 2016
tyle kłamstw jak tu spokojnie spać
życie niełatwe komplikują się sprawy
żałuję że szybko dorosłem
zrozumieć nie umiem nie potrafię
gdy w oczy kłamią zasłaniając się sztandarami
z głową w chmurach nie będę z koniem walczył
zajaram choć i tak mało kto legalnie mi pozwoli
nisko nie będę nosił się do walki gotów od zaraz
szumowiny konfidenty na szafocie kiedyś spotkam cię
uważaj na słowa podpadłeś za cięty język
nauczyłem się być człowiekiem
Yaro, 23 marca 2016
nazywaj mnie robakiem
którego rybak nawleka na haczyk
kim jest człowiek w nas
od dziecka niszczą miłość w nas
kłamstwem żywią wycierając łzy
każą
nieść sztandary bić pokłony
uczą nas się bać
kolory nienawidzić
bez rozróżniania barw sensu słów
fałszywi bogowie ze skały Ziemi
pałace zła oszklone
chowają się w nich
uczą jak żyć
manipulują emocjami
kontrola uczuć przez słuch przez wzrok
zbędne obrazy a jednak im wierzymy
grzech zaszczepiony a nam chce się żyć
nie potrzebuje nic prócz matczynych słów
ciepłych twoich dłoni gdy sami
rozbieramy na czynniki noc
smutne to że tutaj nie można żyć
Yaro, 2 marca 2016
czasem tak po prostu
lubię napić się
piwko ewentualnie dwa
gdy sobotę
prawie chwytam w dłonie
w głowie układam plan
koledzy niczym królowie
wyciągają mnie jak kij z wody
grubo imprezę napędzam jak starą lokomotywę
na stole dragi by noc miała moc
bez spiny rozkręcam by otwarte było
ściskam w dłoniach krowę
związany z nałogiem na wersalce salto robię
nie lubię na drugi dzień
ślubna do kościoła wygania mnie
a ja nie lubię modlić się
tak do siebie gadam
pacierza i piwa nie odmawiam
żegnam ciepłą pościel
ratuje się wymówką
kilka czułych nie złożonych ciepłych zdań
niedziela wieczór a ja wyczuwam poniedziałkowy dół
jeszcze jedno piwo ewentualnie dwa
na chwilę targa mną dziwny stan
unosi ponad przestrzeń wyobraźni jaki jestem mądry
dlaczego tak krótko trwa wszystko co dobre
nie rozumiem czegoś bez dwóch zdań
czekam sobotniej nocy
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
11 listopada 2025
normalny1989
11 listopada 2025
sam53
11 listopada 2025
wiesiek
11 listopada 2025
Weronika
11 listopada 2025
AS
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
wiesiek
10 listopada 2025
Toya
10 listopada 2025
ajw
10 listopada 2025
sam53