6 stycznia 2016
to co już było
tam gdzie już nie boli nie gojąca się rana
kamień ciepły w słońcu jak dialog naszych listów
dojrzewający w kształcie wiersza do poczucia winy
trudno pięknie coś zszyć zwłaszcza stare blizny
nie znam się na twoich snach leżących na krzyżu
na którym powoli zaciera się portret moich dłoni
odkładając czas na czarną godzinę dopijania kawy
pomiędzy łokciami wolnych niedziel i sobót
spóźnionych pociągów gdy świat znów przyspiesza
obudzę cię słowem zalśni drugie słońce proszę
usiądźmy przed upływem chociaż nam nie wolno
schodzić z tego co pozostało jeszcze w nas najlepsze
płonąc w żyłach jak w oliwnych dzbanach
żeby spojrzeć na wszystko w nowym świetle
kręgów na wodzie kołyszących odbicie klucza
zgubionego wraz z turkotem wozów
jest pusto ale i nic nie brakuje choć czasem
wyglądam jak wędrówka przez schizmę
gdy w pajęczynie cierpienia tęsknotą drży zegar
gromowładny przed pancerną ścianą
psy patrzą w oczy jakby zrozumiały sposób
jak można się wylizać z tego co jest to było już dawno
nanizane na sny synkretycznie słoną perłą w miejscu
wtulonym w samotność jak w znoszony sweter
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek
24 listopada 2024
0018absynt
24 listopada 2024
0017absynt
24 listopada 2024
0016absynt
24 listopada 2024
0015absynt
24 listopada 2024
2411wiesiek
24 listopada 2024
Ile to lat...doremi