Saranova, 27 february 2011
gdy pełni gniewu i pogardy
rozbiliśmy własny świat
na drobne kawałki
zewsząd docierały brawa
zachłystując się prawem wyboru
zaciekle piłowaliśmy gałęzie
domowego drzewa
dla zaznania samej radości lotu
nawet twarde lądowanie
na niegościnnych ławach dworców
bez prawa do aspiryny
nie powstrzymało szaleństwa
niepomni na los ludu priama
znów triumfalnie wprowadzaliśmy
konia trojańskiego próżnej wiary
w nasze zaciszne progi
przekonani o swych przewagach
oczekiwaliśmy od klakierów
ważkich dowodów podziwu
które odmienią nam życie
lecz wędka miast skarbów alladyna
zapaliła zimne ogniki nienawiści
w ślepiach odrodzonej bestii
niosąc nam zapowiedź apokalipsy
Saranova, 20 february 2011
pod słonecznym niebem
jaskrawa plama dachu
niczym lotnisko przyjmuje
białe szybowce mew
martwą ciszę odmierzają
obojętnym tykaniem zegary
zagęszczając pustkę istnienia
popiołem z resztek nadziei
ostrze świetlnej smugi
z wolna pełznie po ścianie
by niepostrzeżenie zniknąć
w ociemniałej tafli okna
a w mrocznej pętli czasu
pozostała już tylko namiastka
życia zawieszonego między
jednym a drugim marzeniem
gdy noc rozbłyśnie światłami
za każdym kręgiem lampy
przystanie na chwilę śmierć
wybierając kształty żarówek
Saranova, 30 october 2010
po raz enty z kolei
nieprzytomnie szybko
odwrócona klepsydra
przesypuje ziarenka
złotą jesienną nutą
żółto-zielony płaszcz
wiecznego drzewa
przesiewa słońce
z deszczem na przemian
babie lato roztańczone
w rytm hip-hopu
buntuje się zaciekle
przed mrożonką lata
zamykaną w słojach
pamięci dziecięcej
o lekkim płaszczyku
czerwonego kapturka
wyobraźnia podsuwa
kwiaty na szkle
towarzyszące drutom
migającym w dłoniach
na zimowym fotelu
rozbujanym leniwie
tęsknotą za słowikiem
w końcu szelest piasku
obudzi w klepsydrze
nową wiosenną baśń
Saranova, 13 may 2010
Ostre krawędzie świadomości
Kaleczą tętnicę nadziei
Tłok na targowisku próżności
Skórą szyderstwa linieje
Rozpacz utuli cicha modlitwa
Skamieniałych warg
Nieustająco trwa zacięta bitwa
Ziarenek dobra z gradem zła
Z marzeń utkana kurtyna
Otuli nasze znękane sny
Póki werk serca się nie zatrzyma
Wypaść nie wolno nam z gry
© Sar. 2010.
Saranova, 8 december 2010
eleusis
oto pieśń odbija się echem
od bieli skał
pachnących tamaryszkiem
co opadają terasami
ku gęstwie winnic
słowa cichną
spieszny rytm kroków
roztańczonego korowodu
przy fletów dźwiękach
radośnie dąży ku ogniowi
tryskającemu skrami
ku niebios potędze
a w oliwkowym gaju
amfory z winem krążą
suchość warg zwilżając
eleuzyńską ambrozją
opuszki palców drżące
muskają nagość ramion
z gron winnych
słodycz kroplami ścieka
na wzgórz alabaster
falujących oddechem
pośród miękkiej darni
ciała splecione uściskiem
cześć Demeter oddają
złocistych ud błyskiem
hołd życiu żarliwie składając
by nim gwiazdy zbledną
wszystkie cuda natury
złączyć spazmem
w jedno
Saranova, 5 july 2010
niepokojem oczekiwania znękana
tkwię między głazem rozpaczy
a szemrzącym strumykiem nadziei
wciąż niegotowa na rezygnację
niczym samotna kometa
przebiegam cały kosmos myśli
wybierając konsystencję słowa
odpowiedniego na pożegnanie
obracam je w ustach, smakuję
ciskam nim o kamienny spokój
płuczę w błotnistej strudze znaczeń
by w końcu wypluć z niesmakiem
głupia, po co ci w końcu jakieś słowo
samotność odchodzi w głuchej ciszy
nie zauważona wymyka się nocą
otulając mrokiem sporą garść porażek
Saranova, 21 may 2010
kremowa biel piasku
ostemplowana stopami ludzi
rozciąga się po kres
wystrzępione jęzory fal
kąsają chciwie brzeg
mlaskając coraz prędzej.
powoli rozwija się cień
olbrzymim sinym parasolem
brudząc kolorystykę obrazka
plusk jednostajnie przyspiesza
pomrukiem z głębin grożąc
sztormową czarną kipielą
źdźbła traw i kruche gałązki
wśród ziaren piachu lewitują
niesione mocnym podmuchem
ołowiany potwór szaleństwa
piętrzy się falami po wydmy
ciosy rozdając na oślep
pomruk gniewnego morza
z wichru złośliwym chichotem
nęka plamkę wyspy na mapie
Saranova, 1 june 2010
głuchy odgłos
stąpania potępionej
duszy
dudni rezygnacją
o sklepienie
jaskini samotności
pełnej tęsknot
a noc bez snu
okręcona smutkiem
jak katowskim
powrozem
co iskrę pokonał
zarzewia buntu
daremnego
budzi nietoperze
obietnicą
świtu bez nadziei
lśniącego martwo
czasu krawędzią
nierealną
echo zaklina
bolesnej drogi
prawdę nagą
pamięcią
kroków niezliczonych
zanim odnajdą
sens cierpienia
- piekieł bramę
gościnnie uchyloną
- tam nihil esse
prócz płomienia
Saranova, 6 june 2010
spojrzenie w szyby szklaną taflę
przygniata mnie gorzką tęsknotą
gdy opętana zazdrością patrzę
jak sobie stąpasz pewnym krokiem
podążasz do nieznanego mi celu
nie poświęcając nawet myśli żadnej
mechanizmowi ciała wspaniałemu
który pozwala ci iść tak ładnie
opieram na poręczach słabe dłonie
by mnie przeniosły nieco bliżej
śliskiego parapetu mignął koniec...
i oto znów spokojnym krokiem idę
Saranova, 18 january 2011
więc w końcu nadszedł ten dzień
z niespokojnym stukaniem serca
balansując wśród akordów zamętu
i przyprawiając nagie ściany o drżenie
kiedy łomot ciężkich myśli zaciskał
niepostrzeżenie obręcz strachu
czym będzie ten świat tak nagle
skurczony do czterech ścian
poczekalni na malutkiej stacyjce
ostatnich podróży mleczną drogą,
którą w dodatku trzeba dzielić
z niemądrą nadzieją na szczęście
a może już wcale nie będzie dnia...
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma