Belamonte/Bożydar, 28 lipca 2017
Tyś Durga, wolna łódź przez toń nieprzebytą istnień
która we wszystkich istotach mieszka jako sen
która we wszystkich istotach mieszka jako błąd
Nasienie Świata, Najwyższa Ułuda
A zatem zechciej usunąć wszystkie przeszkody w trzech światach
(Durgasaptasiati)
1. wiersz
liść świata sfrunął na czoło matki
ten świat zmiennych kontyngencji jest kulą
która nie gubi z siebie niczego
drzewa gubią liście
skóra naskórek
ludzie gubią myśli, liście gubią drzewa
kobiece włosy opadają, ktoś zbiera liście, włosy, myśli
kajakiem wpływa w zakole rzeki, która poszła dalej
pogoń zgubiła echa, echa zgubiły pogoń
odrzutowiec zostawił dźwięk za sobą
pogoń i odrzutowiec i kobiety i drzewa idą
a maruderzy i harcownicy plączą się pod nogami rzeki i pod skórą czasu
jak wspomnienia pod czaszką, chwila dźwiga wspomnienia
i gubi wspomnienia
2. Kontemplacja
żywy jest całością, całość gubi plemniki, włosy, pot, resztki do wynajęcia
puste mieszkania w których zadomowiły się myśli, w zamknięciu, energia w krążeniu
naelektryzowana poduszka, światłoczuła taśma
ruch, musi być ruch by krążyło w kółko wspomnienie - przez czucie
przez ciało, przez eter, suma energii myśli to duch, całość energii życia to dusza
odłączona może się rozproszyć, odłączona może powrócić,
sam duch drapieżnik nie istnieje
hibernacja utaja energię, labirynt czeka na Minotaura i energię
ciało energia myśl - święta trójca
transmigracja energii wejście w inny system zamknięty na jakiś czas dom, macicę, drzewo
nie ma przeszkód by duch z duszą poszli w stare i nowe domy
czemu nie ma zbyt wielu historii o duchach w nowym przeklętym domu
bo resztki szukają opuszczonych miejsc, podróżnicy oderwani może tylko zasnęli
a przenoszą się tunelami w czasie w materii wszędzie są otwory
panteizm - niepełne życie i śmierć dla wszystkiego
trójca nierozdzielna i rozdzielna
3. sen
kajak pływa wszędzie pogubione myśli i lustra i liście - jej włosy
ruszają się wiosła i kajak wznosi się
żeglujemy w błękit nieba powietrze jest gęste a my lekcy
i zataczamy nad jeziorem koła jak ptaki
lądowanie na tafli żegluga podniebna by obejrzeć okolicę
a może wysiądziemy na drzewie, a może na chmurze
jesteśmy latawcami wracamy trzeba zapłacić za kajak
Belamonte/Bożydar, 18 stycznia 2018
Żyć wiecznie więc można by, ale trzeba
ciągle zapominać,
a zapominając tracimy wpływ,
ale pamiętając oddalamy się od szczęścia.
Coś jest czego chcemy,
to chcenia głębokie naszej istoty
i zawsze się one przepominają - póki żyjemy
pragniemy miłości i szczęścia, a zmiany, prawa
to raz dają, raz biorą.
Belamonte/Bożydar, 23 stycznia 2018
Na rozdrożu szukamy wskazówek zegara
Naszego jutra, naszego wczoraj
Noclegu na wieczność
Domów w których możemy zamieszkać
Tej jednej i tego jedynego
Nieb ciemnych i nieb jasnych
Sobowtórów
Ogniska które w nas płonie i które nas pochłonie
Pragniemy zostawić runy, ryty, pamiątki po sobie
Dla tych co przyjdą po nas
Badamy rysunki chmur i ślady węży na piasku
Każdy kamień, każdy człowiek wyważa nas z posad
W górę czy w dół, w lewo czy w prawo, w przód czy w tył
Węch ducha jak u psa
Wycie taniec
Zdajemy się na wiatr
Właśnie pisze się nasza historia
Prześwitujemy jak na niedoświetlonej kliszy
Rozdroże nie jest każdego dnia
Belamonte/Bożydar, 10 sierpnia 2017
świat się niedługo skończy
dziewczyny się uczą
rzęsy oczy tusze
welony i aury
uczą się
spokoju
w obliczu tysiąca najeźdźców
widzę jak nasza paczka
po rozpadzie wszystkiego
szybuje w przestworze
i nagle wzięta jak lwiątko za kark
przez dobrą matkę
przeniesiona zostaje
w ucieczce
na zawiązanej chuście skrzydlatej
w stronę Plejad
Belamonte/Bożydar, 1 października 2017
Nagłe zniknienie jej, forma zagubiona
i świat co trwa, dalsza treść bez treści
mgiełka wspomnień, obecność bez obecności
w nieba zmianach, w wietrze i wzgórz bliskości
we wszystkim, co jest tą naturą
obecność prześladująca - tym jest śmierć
Wielki świat ją wchłonie, nawet myśl, nawet odbicie
Chwal więc świat do momentu spełnienia marzenia o powrocie
do tamtych dni gdy w treść stworzenia
była też wpisana jej myśl zamknięta w naczyniu
Na razie to tylko czułe lęki o możliwej utracie, możliwego szczęścia
tego skrawka świata z tamtym i tym odbitym w głowie snem
przodków, bajek echem
Ale kiedyś będą właśnie już tylko te wzgórza, lasy
i perspektywy domów, jezior, wież, szyn stacji, dróg w polu
w czyichś oczach
i dźwięki w czyichś uszach
i wspomnienia w czyichś głowach
po nas
rozproszonych, bezdomnych
obecnych w nieobecności
pocieszających
opuszczonych
śpieszmy się więc do wtuleń magicznych w noc
wykradzioną z kalendarza
Belamonte/Bożydar, 6 sierpnia 2017
zieleń mglista w przebłyskach tęczujących
ciemniejsze ogrodzenie, duch drzewa na błękicie, zasnuta pajęczyna
linie, tu tam, żyłki obrazu, całość to tylko słoneczna poświata
wysoko dzięcioł stuka
tam mają swoje światy istnienia drobne
w oddali szczeka pies, ktoś tu jest ze mną
kaczki niedługo będą wracać na podwórko
i tak zapuściły się za daleko, ale lisa tu nie ma
dzięcioł, psy daleko, bycie
nie mam, jestem, mam tylko bycie
jest dobrze, nikogo tu nie ma, drzewa rosną bo nie umieją nie rosnąć
ale cisza, jak na Ornaku prawie, nikogo nie obchodzę (tutaj)
oczy, skóry, pełzania w wyższych partiach
ktoś by się tam mógł ulokować, jakiś niewidzialny stwór
ale prędzej na polanę obok wieży strzelniczej przybędzie Pan
w skórach z lamparta i z kielichem wina
rzecznik tego wszystkiego
drewno zagrody i drzewo gałęzi na plamie zielonej, rozmazanej
perspektywa zanikła, mgły, Pegazy i Jednorożce, błoto rozmokłe
pas startowy w błękit, szczekanie, spacer kaczek
cisza rozkoszna, że aż się odwracam, rozglądam za..
może wiele rzeczy mi nie wyszło, ale czasem jeszcze umiem być
jakby padało i grzmiało i latały jastrzębie było by to samo
tylko trzeba by większej wytrzymałości..
Belamonte/Bożydar, 16 lipca 2017
nie lubię się rozbierać po przyjściu do domu
to takie nieodwracalne
nie lubię zasiadać z książką w fotelu
to takie nieodwracalne
nie lubię się rozbierać do snu
to takie nieodwracalne
nie lubię się rozbierać, trwać i kłaść
kończyć
lubię zmywać naczynia
wchodzić do wody
otwierać butelkę piwa
kłaść się spać
rozbierać się przed bunga bunga
ubierać po bunga bunga
śnić śnić śnić
rozmawiać z konowałem nie lubię
to takie bezsensowne
zakupy lubię
lubię gadkę szmatkę - to źle
psy lubię
kotów nie
deklaracje gustów i sympatii lubię
myślenia rozwiązującego, zapadającego milczenia
reakcji w sam raz na daną chwilę
nie lubię
kłamstwa nie lubię
kłamstwo jest końcem
brutalna prawda jest końcem
półśrodki są dobre
połowiczność
niepełne zaangażowanie
zły jest koniec The End
lepszy cdn
biec do ludzi
nie izolować się
umierać wśród ludzi
i żyć wśród ludzi
spać w skarpetkach
okularach
zostawiać trochę z obiadu
na zaczyn
na żur
nie izolować się
zamknięcie może się stać
nieodwracalne
Ostatnio nie lubię kończyć mówić
Ludzie mówili:
"Och panie, nie chcę już żyć, jestem zmęczona, tyle chorób
wie pan, depresja, och, niech pan zobaczy ile leków
syn w szpitalu. Mówi pan, że pana mama też miała
by pasy. Ale, och Boże. Żeby już tak nie żyć."
"Miałam ochotę iść w pole i krzyczeć, wyć, tak to się zaczęło,
iść w pole i wyć. Tak to się zaczęło.
Miałam ochotę iść przed siebie i krzyczeć.
Tylko praca w ogrodzie mnie uspokaja.
O, panie, muszę brać leki."
Początek podróży, a nie powrót do domu
Natali
Co ty możesz wiedzieć o narodzinach wiecznego towarzysza
w życiu,
trupa, który jest z tobą
Jesteś czystością, niewinnością jeszcze
młodością
i zdrowiem
Natali,
Natali,
Natali
Może jakaś jedna myśl tkwi nieodwracalnie w głowie.
Może to ona zatamowała przepływ.
Koniec
"Nie mogę się na niczym skupić."
"Zawsze prędzej czy później ten ból, takie śmieszne swędzenie
szczęki powraca i spokoju nie daje."
Nie mogę się skupić. Nie mogę skończyć.
Koniec Kartki.
Belamonte/Bożydar, 24 września 2017
systemy obiegi wszystko ma krew i, albo jest krwią
nowe całości, nowe ja - zatracenia by ujść śmierci i może wieczności
nadzieja na ocalenie dla rzucających się w morze
byk Afrodyta wychodzą z fal i Zombie i maszyny
i nowa wspaniała firma, zamknięty krąg rąk
kamień śpi i i śni - agrafka zamknięta we śnie
wszystko inne jest agrafką niedomkniętą,
musi jeść, wprowadzać energię w obieg, podłączać się do wielkich kół
i wtedy może zostać porwane albo też przejść w nowy poziom ja i mocy
w dzień agrafki lekko otwarte podpinają się do cipek i hamburgerów i gazet
nocą szukają ust anielskich i zamknięcia obiegu z połówkami, ćwierciami, całościami
wyśnionymi przez ducha gatunku w nich
instynkt jednostki słabnie i pojawia się poryw ku wielkim obiegom, kosmicznym
to także poryw ja, jakaś część ja pragnie mocy - wola mocy realizuje się
w wielkim otwarciu
człowiek zamknięty nie przystawia ust do kranów innych ust, nie patrzy
na słońce i deszcze
ale się dopiął w garnitur poprawności politycznej i tkwi w sobie samym
a roślina ma obieg wspólny z ziemią i ze słońcem i wodą
ale ona nie cierpi, taki człowiek zamknięty cierpi bo zyskał skrzydła duszy
i zamiast je rozwijać pełznie w strachu idiolatrii
lecz tyle rzeczy chce w nas krążyć i tyle nowych żyć powstać
coraz więcej okien pragnie się otworzyć
duch Ziemi i Gatunku chcą się połączyć może
z zamknięcia obiegu, z połączenia obiegów kobiety i mężczyzny powstaje nowe życie
pełny stosunek polega na spięciu się genitaliami i ustami, na pocałunku i wejściu/
wpuszczeniu - i wtedy są jednym ciałem i duszą -
to ma wyższą energię i rozkosz płodzenia
fellatio jakoś nigdy mnie nie pociągało -
jako jedna z pieszczot nie najatrakcyjniejszych pełnego spięcia się agrafek
może ma sens
i tyle o agrafkach we śnie i w błądzeniu dziennym
Belamonte/Bożydar, 24 kwietnia 2019
Bobry mądre
Żurawie za lasem lądujące Nad lasem kołujące
klangor do czegoś nawołujący
spotkania się i założenia smoczego plemienia?
Krowy łaskawe, ciekawskie, myślące
zmieniające poglądy ale łagodne
gdy muczą budzi się Chłopiec z morza
i wraca do podziemnej wioski
zasypanej naszą wioską
wynurza się pąk z rzek drzew
chłopiec ten to ty, to ciebie malował Pan malarz
- mówi tata - chyba był tam nad rzeką ze sztalugami
kiedy pozowałem do tego portretu nie wiem
ale ponoć to mój portret
dżinizm mówi że różnica między szczególnością a ogólnością
jest względna a nie absolutna
więc Chłopiec w słomkowym kapeluszu od tej pory dawnej
to ja do tej pory
bobry mądre, łaskawe krowy, mściwe psy, wielkoduszne wilki
węże zimni, nosiciele wyższej idei i wszystkie one
pozamieniane cechami, czyli poszczególne wyjątkowe ja
skowronek chyba dostał zawału, spadł jak kamień
Czy to się zdarza?
zawał serca u ptaszka w dzień mądrych bobrów pochowanych
i żurawi szykujących się do obrzędu drogi krzyżowej
albo rozpalenia ognia pod żeremiem
smoczy ludzie, waleczni budowniczowie, niełaskawi
białe bestie czyhające z igłami i pastylkami na nas
w pobliżu zlotu żurawi jest dom dziewięćdziesięcioletniej kobiety
której ostatnio się pogorszyło, ale do szpitala nie chciała pojechać
choć lekarz proponował
przyszedł więc ksiądz, poświęcił, ale jej się polepszyło na wiosnę
bo lepiej umrzeć w domu - jak to powiedział mi, że ona powiedziała -
rozmówca sąsiad dziś w porze biegania
Belamonte/Bożydar, 18 lutego 2019
Młyn na wodę
Woda na młyn
Słoneczny młyn
Młyn śpi w wodzie
Słońce śpi w świetle
Wiruje i gdy skończy się czas mielenia światła zginie wraz ze swoim światłem
Gdy skończą się ruchy koła co będzie z ziarnami ?
nie będzie chleba, atomów
nie będzie w nas Słońca, wody, energii
Rozsiało Siewca
Nic nie ginie Jeśli wyschnie strumień zostaje stare koło
A gdy zniknie Słońce zostanie Czerwony Olbrzym, skorupa, szkielet, trup
Kto pochowa Słońce ?
Krzyż na miejscu Słońca zostaje. Czy był zanim ono się tam zjawiło na swą
bezlitosną i miłosną słuzbę ?
Młyńskimi kołami mielącymi ziarna jesteśmy też my
Papkę przynoszą do naszych ust nasze małe paleniska
Które zgasną kiedyś też
Póki płynie strumień porusza młyn. Póki młyn pracuje płynie strumień. Znikają razem
Rzeki ciągle się zjawiają i znikają
Słońca i ludzie wychodzą z mroków, z zakamarków, z toni, z szaf
ziarna pokarmu dla nowych rzek rozpuszczone w ogromie
duchy strumieni słońc ludzi drzew czekają na krzyże i pokarm
fale pokarmu przychodzą i odchodzą
Belamonte/Bożydar, 14 października 2017
Aż wreszcie przyszła wiosna i ciepłe promienie słońca.
- Kay umarł i nie ma go! - powiedziała mała Gerda.
- Nie wierzę temu - odrzekł słoneczny promień.
(Królowa śniegu)
zanim było patrzenie już były oczy
wypolerowane powierzchnie
zagubione odbicia, promienie
światy odbite, kałuże wody, energia w postaci delikatnej
w ośrodku coś co się czyta samo, co się samo pamięta
przechowuje
dzbany, naczynia na możliwe spełnienia
długo trwa czasem przelewanie z pustego w pełnie
wypełniają i zarazem przelewają
odśrodkowy ruch miesza się z dośrodkowym
równowaga zakłócana
świetlista dusza uwięziła promień
co przemyka, odbija wszystko, pułapka na wszystkie światła
jest lustrem i promieniem
złapany w labirynt wytrysł czułościami i pracą
przechodząc zabiera mnie ze sobą
jak się wszystko wyleje, zabraknie śmiechu łez i ..
póki co to się toczy dla dzieci, pamięć spotyka się ze swym wielkim magazynem
póki co dla rudej i dla mnie coś jeszcze jest
Lustrzani ludzie
dla mojego ojca przelewają się jeszcze rozmyślania
dziwna kałuża ojca rozmyśla o tym, że ktoś musiał stworzyć te góry i morza
- Ktoś to musiał stworzyć, mówi, polecę na księżyc na dwa tygodnie za dwa miliony.
Nigdy nie wyrzuciłem kawałka chleba. Przecież ja byłem w obozie, dlaczego muszę tak cierpieć ?
Czy polizał mnie pies, co za kobieta anioł tu przychodzi ?
A ta brunetka co tu robi, nie mogę przy niej pierdzieć.
Jak ją spotkasz nic jej nie mów, udaj że jej nie znasz.
- Mówi, że spotykam się z jakimś mężczyzną - mówi mama z uśmiechem.
- Ach żebyś ty ją widział tą moją żonę jak ona tu łajdacko tańczyła nad moim łóżkiem, jak kpiła !
- Danusiu, Danusiu - o 2 i 3 w nocy - a Danusia zrywa się by poprawić poduszkę na lepszą
pozycję.
Gazeciarz co przyniósł neonową gazetę z wiadomościami o romansie mamy
i coś jeszcze - Niemcy, postacie znikąd, płacz, wycie,
przerażenie znikaniem i myśli o mnie..
czy warto?
światy rozpuszczone, światy odbite, składane z promieni i atomów
znikają i się zbiegają, czasem jak w legendach
z odbić obraz, z oczu zdjęta powłoka, zdjęcia ożywają
życie z samych odbić
cieni duchów
zegnane na siebie nowe istoty, nowe całości
życia lustrzanego bytownicy, święci
znikają i się zbiegają
czasem wychodzą z luster by szukać utrwalenia ciał
nadludzie
Gdzie ja jestem?
układ nerwowy zapuścił w te gąszcza krwi swe wypustki -
obrazy fruwają, czują w sieci rozpięte - wnika w brzuch i jego ból
organy czują ból, ból to fantom, funkcja ciała to dusza (czujące lustro?)
ból to to i to w atomach.. przeskok do tunelu, do prosektorium i strzykawek
przeskok do dziecka wpatrzonego w sreberko i znów w ból
tym razem głowy, ciało się psuje? - świadomość czuje, świadomość się rusza
trzeba stworzyć naukę co ją uchwyci, to co podlega logice ciała i co nie podlega
co poza nią sięga i usypia w niej co noc
ruch obrazów, zderzeń łabędzi z krwotokiem morza
sens tej pracy światów czujących (w wolnych skojarzeniach - obrazach?)
światów znikających, ale romansujących z pracą mięśni i nerwów
za bramą snów jakieś porozumienia
porozumienia wolnych ciał używanych przez wreszcie wolne dusze
czy na odwrót?
- to coś zapuszczone w ciało odbiera bóle - ciało zapuszczone w ciało?
lustro? odbiornik? pozorna obojętność ja najwyższego na wyświetlany film
niższych form życia? widzenie jak najwięcej, wybór, spokój -
wola bycia panem - za podszeptem.. brak słów -
- ale to coś zdaje się być też zapuszczone w noc, jakby ta była mym ciałem
w strasznej pustce czasem te odbicia trwają zawieszone
w nocy, na morzu, na mrozie, nie zaczepione niczym o nic trwania
księżycowe błądzenie, ludzie z dala niedotknięci, lawa tryska obok
samotność, koła rodzajów, gatunków, dni, anioły narodów, rzeki ksiąg
- w ogóle nic nie porywa tego strzępka ciała
tylko zdaje się ból i próżna odczłowieczona aura
Medycyna
w mroku otoczonym światłami
nie chcą dać mi umrzeć
choć wcale mnie nie lubią
odwieczny lęk życia przed panią świata
każe im mnie ratować
w tym lęku trwają w swych staraniach
bez zasługi, bez miłości
bo stawiają siebie na moim miejscu - tylko
to nie jest empatia
to dobry interes
Wywoływanie duchów
porzuceni na brzegach strumieni, naczynia rozbite, skorupki
zastygłe, ożywcze prądy krwi i ożywcze prądy wizji odeszły za lasy i góry
w inne ciała, może i w inną skupione moc coś próbują stworzyć i stworzyły
- duchy - a te się ucieleśnią? - ból i łzy i śmiech "poza ciałami",
esencja tego co jest, iskra, ożywczy powiew
znad pustyń, znad rzek, dusze w pyle dróg, dusze w pyle ziaren, w mgłach? -
stoliczki mediów z rozpyloną mgłą, aż się stworzy świat duchowy trwały
- po co - zjawy, ominięcie praw makro
nie trzeba.. zachwyty psyche
Dusza (pierzasty wąż)
czyste oko widzi obrazy, grupuje formy
ruchem obrazów steruje jednak
pozaobrazowa, pozasłowna tkanka sensu - dusza zrodzona przez kosmos
określi wyjście w te formy i taniec form w lustrze
mieszka w uczuciach, w reakcjach
porzucone skóry, wężowe zgliszcza,
wciąż żywe
pierwsza była zanurzona w świecie, ostatnia
w sobie i w świecie
ostatnia posługuje się świadomą myślą, ostatnia rozmawia
z kim chce (nawet ze sobą) i jak chce i wnika w co tylko chce (nawet w siebie)
by poznać siebie we wszystkim, by spotkać siebie w odbiciach
(odbijać - po co? - złe pytanie, to dzieje się samo
u podstaw życia jakiś mechaniczny proces zachowawczo informacyjno przystosowawczy
jeśli pierwsza drobina nie miała układu nerwowego to co ją pchało do tego?
czy sama była już potencjalną świadomością?
A więc odbicie, proces, ale spokoju nie daje myśl o roli czynnika światła,
o iskrze, Lucyferze)
Zombie
dusza pod mikroskopem, może to granica do uchwycenia
najpierw badasz materię, a potem już duszę, bo ona też jest jakimś ruchem
.. a odnośnie strumieni co poszły i układów nerwowych opuszczonych
zapuszczonych w gwiazdozbiorów chaos -
ciała wiedzą coś, są osadem, są korytami, coś musi opaść na dno
to co odpada żyje, pokarm dla robaków, martwe źródło życia
trochę się wszystkiego wykrusza, trochę się wszystkiego przenosi dalej
Obiekty świata myśli
Za ukazanie się obrazu odpowiada ciało (nieświadoma siebie świadomość ciała)
Za świadomość oglądania obrazu (świadomość świadomego oglądania):
- ta sama świadomość ciała po stuleciach ewolucji skierowana na siebie w ruch
- skierowana na siebie w bezruch
dała by chyba pustą świetlistą istotę świadomości
(czyste lustro odbijające czyste lustro)
- skierowana na świat umożliwia ucieczkę promienia, lot anioła
taniec form w oczach - platonizm -
uwolnienie duszy? - oderwanie?
wolność w konieczności piękna narzucającej się, ale skąd..
nieodpowiedzialna zabawa człowieka dziecka - cielesność, duchowość?
logika myśli podłączona do słońca i wiatru
do słońca podłączonego do ciała
odgórna i oddolna
modlitwa
Cóż to za sens, jak działa na ewolucyjną tkankę sensu, podstawę piramidy?
Zanim było nazywanie
jest dążenie do obiektów świata myśli
Są tym czym jest od wieków życie tkanki sensu w świecie
puste filmy dla ryb i owadów, puste nawet dla nas
w stanie oddalania się -
same obrazy, nie słowa - mozaika
z dramatu tej twarzy - mozaika z czasem zanikająca
Nawet to coś według praw geometrii piękna uchwycone, co wybiegło poza,
człowiecze piękno posągu, nieczłowiecze piękno mozaiki
traci ostrość gdy braknie podłoża - braknie rozróżniania i braku rozróżniania
według "niższości" a względem "praw ducha" -
Lęk że wygasł człowiek, a anioł nie zszedł z promieni
Zakupy i Bóg
nie tłumacz mi porządku świata
kobieto o chmurnym spojrzeniu, krowim spojrzeniu Matki Materii
bo go nic nie uosabia
bo go na teraz nie ma w gotowości
nie wiesz czego jesteś częścią, a wzór właśnie się tworzy
wśród światów i oczu i istot, mrowisk i mrówek
jej piękne ślady na ziemi błyszczą, promień wpadł do hali wiatrów i żelaza
wdarł się z oczami, ze snami, ona odeszła z promieniem
promień odszedł z nią, został z nią, rozstał z nią, rozrósł się z nią
labirynty, krzesła, kamienie, owady, rzodkiewki, ziemniaki ( - Nie kartofle,
mów po polsku, jesteśmy Polakami..), ludzie (wszystko jest zahirem)
naczynia energii, nie ma skończoności w tym
Żywe światło, samotność moja
niczyje patrzenie, jej dobro
Atak zmasowanej dobroci może zdziałać cuda
- Czy ty wiesz jaki ty byłeś wczoraj piękny, jak śmiały się twoje oczy,
jesteś pełen życia.
Smutna noc. Wszyscy wokół zdają się być tacy silni
trójkąty, kwadraty, sześciany połączeń
kupująca, sprzedająca, współkupujący, przydawka ja
jestem panią za ladą, ona mną i nią
każdy wygłasza kwestię drugiego stając się nim
słuchając też i rozumiejąc całe otoczenie i siebie
z zewnątrz, z oczu, z ciał odbitych
w wodzie wyobraźni, w okamgnieniu
bez zataczania kół przez świat - teraz
w tej chwili - poczułem Boga
Kąpiel w słońcu
jakie to dziwne że światło rozpryska się tak wszędzie
że brodzę w nim w południe, że zatapia świat wokół, zalewa
oby być lustrem dla niego, oby nie być cieniem, ciałem doskonale czarnym
matowym chropawym, przekazywać dalej to coś
co się przekazuje z nasieniem, ogniem, obrazem
jak to robią ci nieliczni ludzie - doskonałe lustra,
naczynia przelewające się, naczynia na możliwe spełnienia
na nasze myśli pragnienia uczucia
jej świetlista dusza, która jest żywym promieniem
uwięziła cząstkę tego niebieskiego
była kulistym piorunem płaczu winy i śmiechu o brudnych rękach
krążyła zamknięta w ciasnym wnętrzu
jeszcze niczego nie chciała pożyczać
nie tylko dlatego odsłaniała się i zbliżała
Piramida
tunel czerpie swą moc ze strumienia czy z siebie
czy wolą dysponuje zbioru czy jest narzędziem mocy?
chcę to jeszcze raz powiedzieć - cały świat to koryta i strumienie
koryta są strumieniami
lustra światłami
walka skamienienia z przepływem
wygrywa przepływ
lustra i światło, światło zabiera lustra
niezliczone poziomy myśli i ciał w złączonych piramidach
piramida ciał z okiem
od podstaw mosty buduje iskra w ciałach
dąży do spotkania z samym sobą -
Ojcem
Porozumienie
Drabina
Rozbłysk na szczycie
spotkanie, ogarnięcie, wyjście w przestrzeń
wyższa forma świadomości
poziom najwyższy płonie
wnika we wnętrzności i wnika w zwierciadła promieni
zespolone na szczytach
porozumienie upadających wież
przy rozstaniu się z marzeniem sieć ostatnich kłamstw i smak zemsty
przenikliwe szukanie zła
dobro zawsze wróci w snach
Powtórki
Mój Ojciec nie poddał się nigdy
pozbawiony wszystkiego przed końcem
odbył jeszcze wielką podróż
w lata wojny, w lata dzieciństwa
do początków, do końca chciał jeść (prawie..)
bez oczu, drżący w bezruchu, prawie bez słuchu
mówił.. po cichutku przekazuje swe bogactwa
na zakończenie jeszcze myśl
Jedyny sposób - narodzić się do życia które jest w nas
Strumień marzeń
Nowe co go jeszcze nie było - co nigdy nie chce przyjść dokładnie,
ale przychodzi życie czasami,
wieczne deja vu, samochody, drzewa, niebo, ludzie
kręcące się koła tirów ku nieosiągalnej PEŁNI i wyrazistości
Belamonte/Bożydar, 6 lipca 2017
czym ona zawiniła
a może zawinęła, ech nie
jednak zawinęła
przestrzeń czas soki przodków
jej kępki nie wyrwiesz do korzenia
zawsze coś zostanie
taka trawa
każe odnajdywać pracę w ogrodzie
pozycję dającą zapomnienie
pracę dającą zapomnienie
wyostrza słuch widzenie
myśli puszcza na zieloną polanę
drzewa krwawią, ludzie puszczają soki drzew
motyl - pierwszy niewinny znawca win
za nimi przyjdą inni
nieszczyciele radości
świadomości
konieczności
i nauczyciele
ech, trawo, po co ci to było
Belamonte/Bożydar, 7 lipca 2017
liczenie sądzenie
ty sądzisz ciebie sądzą
drzewa liście szata kibel wzrok
w twarze się wpatrujesz
tancerka słoneczna na parapecie wesoło jest liczona
szkoda że to nie takie proste
dopadają cię i sądzą choroby radości a taktu w tym brak
harmonię znajdź takt, melodię swego życia, pieśń
daj się policzyć i osądzić
braciom w obłędzie, w rozumie, w sercu
wszystko i wszystkich dźwigasz na barkach, przenosisz
nośność twego słowa, twego ciała
jesteś Atlasem
liczyć sądzić
święci są liczeni i grzesznicy
każdy jest liczony
nie liczony jest liczony
nie chodzi, nie rusza się a jest liczony
musisz się zanurzyć w tę matematykę ruchów
uczuć, zanurzenie jest konieczne
nigdy nie przestaną cię wyliczać, liczyć
ale jeśli odnajdziesz takt i się zanurzysz
przestaniesz słyszeć tykanie zegara
minut, sekund, tańczyć - być liczonym
wielu jest słuchających tego dźwięku
toczonych, wleczonych
w pustce
tylko im tancereczka z okna została
tylko ich puls nierówny
zgubili pieśń, nieszczęście
marzycielstwo i nieszczęście
choroba i ból
głupota i samotność
wyrok - żeby chociaż pięć minut
daj się poruszyć sobie, licz
musisz, licz się, pisz, nie bądź liczony, pisz
nie musisz liczyć się, pisz
pająk rozpina ostatnią sieć przyjemności
nad otchłanią zwątpienia
Belamonte/Bożydar, 8 lipca 2017
duch jest oknem na zewnątrz
jaskinią mocy, w której śpi Minotaur z gwiazd
ty sam
oddalający się złożyć podpis pod drzewem
oddalający się łąką z głębi snu
narzucanego przez zgwałconego robaka prądom, liczbom, trupom
duszne, wnętrzne pokoje, więzienia, kryształowe komnaty
historia szczęśliwego listonosza z za tafli
dom, żona, działka i żeglowanie, wnikanie w męskość, kobiecość, w rój
odbicie, powtórzenie w podziemnych lustrach, jak oczy zmarłych, twoje oczy
opowieść o tobie z odsyłaczami
nie powinno się tam iść na spotkanie z tą, która jest tutaj
i może czeka
dach jest też tam, i ty, i wszystkie przedmioty i zdarzenia, kryształowe komnaty
sensów, bajek, historyjek (z Buble Gum? - "zabili go i uciekł"), czegoś co się w nas rozwija, gatunku
w biegu na oślep, boga wciskającego się w świat starszych bogów
boga zieloności przeciw bogom kamienia
młodość, dojrzałość, starość
podniecenie, spółkowanie, zagłada i narodziny
prezerwatywa uczuć i zetknięcie się nagich dusz
skowytów, drżeń oczu, zębów wilczych
masz w sobie świat i nie masz
patrzysz na zewnątrz a w siebie
z siebie wyprowadzasz
kiedyś były pagórki, nasiona roślin się rodziły dopiero (pseudopewnik?)
dobrze patrzeć, dobrze zrozumieć, wypełnić misję
buntu lub uległości - oto jest pytanie
gatunki to drabina Jakubowa
jest jeden duch w naszych oczach
mogę stanąć na wieży swego gatunku, na wieży wszechżycia
wcześniej tego nie mogłem
bo ubogość życia się nie miała czym i nie miała za bardzo czego objąć
nie było mnie i nie było opowieści (pseudopewnik?)
teraz mam tą komnatę i z niej wyprowadzam przeszłość i przyszłość
docieram do miejsca narodzin
nie wiem kto dociera, nie wiem kto mówi, po co
ale to miejsce zielonych bogów
zgrzyty i uskoki potworności znają chyba tylko paznokcie
te statki śmierci nie powiedzą więcej od zbawców, od Zielonych Ludzi
nie wyrastamy jak rośliny
wprost z ziemi - my zrywamy kontakt z łonem by żyć
tylko na chwilę snu potrzebujemy łon
to utrudnia przetrwania potopów i ogni
Deukalion i Pyrra - echo przeszłości
Noe - echo przyszłości
Androgynia - musimy nauczyć się snu wiecznego
budzenia i podróżowania jak rośliny
Nie przyjechał okręt, który miał nas zabrać w rejs
Dwaj chłopcy uczą się iść i iść i iść i iść i ć ś j po linie
Na chwilę do naszej trójki na pomost przylatuje wróbelek
nie chcę być szalonym magiem
ale szaleństwo leczy, wiara leczy, więc
jaki sens ma świat
i tak go sobie nie wprowadzę
nie wyprowadzę swego sensu jemu
miejsce spotkania i poszanowania
i orgazmu duszy z nieskończonością
zamykające mnie odzwierciedlenie umysłu, bursztynowa komnata
wzmocnienie umysłu, uwięzienie najdoskonalsze
"Równyś duchowi, którego pojmujesz, nie mnie" -
rzekł Duch Ziemi do Fausta
Belamonte/Bożydar, 22 kwietnia 2019
W śnie sprzed paru nocy był cykl powstawania świata i jego gruzy. Wielokrotne nabudowywanie, jak próby jakiejś sztuki. Byłem Conanem, bohaterem, był budynek, penetrowałem go wzdłuż szukając wyjścia, gdzie mogłem rozwalałem ściany, gdzie mogłem przeciskałem się, spotykałem urzędników Boga, istoty obdarzone połowiczną pamięcią porządku i swej roli, te trzeba było przechytrzyć, umieć z nimi rozmawiać jakby wszystko było na swoim miejscu. Właściwie był Ojciec Pan, wszystka młodzież była zbuntowana. Postać córki Pana była smukła i gładka, miała parcie na zmiany i bunt jak wszyscy. W jednym z pomieszczeń była głowa Statui Wolności wśród gruzów (a może Jezusa z Brazylii?). Reset oznaczał wszystko od początku, przed resetem broniliśmy się szukając wyjścia. Urzędnicy byli wykańczani lub wykańczali niepokornych. Dużo zależało od sprytu, dobrego grania ról. Byłem też takim Sylwestem Stallone. Chodził za mną chłopak, odganiałem go w poszukiwaniach. Ja upodobałem sobie w pewnym momencie tą córkę wodza Pana. Byliśmy w klasie już, bunty stłumione. Mówię do niej: - Wstań i przeproś Go, obiecuj poprawę, by nas nie zresetował. Zrobiła to prosząc: - Ojcze wybacz, ale daj nam szansę. Nie dał się przebłagać. - Muszę was wyczyścić, będziecie mieli inne szanse, ten porządek jest naruszony. I tak wyszliśmy z klasy. Ona blisko mnie, jeszcze pochodziliśmy, pogadali z urzędnikami, miałem poczucie że jej aura promieniuje ze mnie, że wnikam w nią. Jej bunt nie był tak pełny jak nasz, ona była jego córką, chociaż jedną z nas. Ja pewnie miałem do odegrania w następnej odsłonie znowu rolę herosa szukającego wyjścia z gmachu. Przez dziury w ścianach widać było niebo, dwaj strażnicy nie dawali się przekonać by nas wypuścić. W stronie wschodniej, węższej były szpary, za murem rzeka płynęła chyba. Tu się kończyła możliwość przedzierania. Gdybym miał materiały wybuchowe
Belamonte/Bożydar, 8 października 2017
Szedłem na cmentarz do grobów z miejscami pustymi, czekającymi
tzw. otwarte grobowce, zwyczaj tu taki w Piotrkowicach, ziemia sucha
położyłem się na wolnej pryczy i wtuliłem głowę do ściany
rozmyślając o piersiach podanych mi do ssania
Wiedziałem że nie wyleżę przez to w spokoju
co za rzeczy niepokoją ducha, starca
pora życia, pora rozmnażania, odciskania pieczęci
Zrywam się, będę szukał tych piersi
rozpytywał na cmentarzu i w okolicy
bo przez nie nie mogę zasnąc
za wcześnie, ale leżę przy ścianie
Brama się otwiera, stary mur, dwoje liści gubi formę
gdzieś jest ogród wiecznotrwały, w przejściu widoczny
w murze, leżę na jego krawędzi, zapadam się
szykuję się do skoku
Tam są te piersi
zrywam się, biegnę do wsi, do kościoła
do parku, do bramy..
Belamonte/Bożydar, 7 października 2017
gdy zapalam staję obok
oni i ja patrzymy na mnie
ona śmiała się i była mile zaniepokojona
jego ręce drżą
spojrzenia wypełniają luki własnej świadomości
rozmowa jest dostosowana męska
rola odgrywana oceniana poprawiana
w drżącym ciele wśród braw
kosmyków wiatru wdzierającego się przez szczeliny
- "Kurwa, psuje mi się samochód" - śmiechy.
- "Wypierdalać, koniec przedstawienia" - Ha, Ha.
- "Za mało, kurwa, zarabiamy". - Ja nie mogę - mówi ona.
wnikam w ten śmiech stłumione łzy
znaki zapytania i łagodne spojrzenie
przytulam się do niej, niezwyczajny
co robić chce to co wszyscy, wreszcie wyrzucić coś na śmietnik,
wykluwające się piskle, chwila narodzin
chwila spróbowania ludzi, siebie, przedarcia się przez zasłonę
w obecność podstawy, wody, ciała
próba, skromna, nie triumf, bez mądrości
bez szumnych zakazów w głowie, bez słuchania ich
oni wiedzą że jestem inny i że nie chcę już dłużej taki być
że teraz chcę być inny inaczej, bliżej, dym łączy ludzi
spojrzenia wypełniają luki, popełniłem błąd
Nie chcę go więcej popełniać!
Potrzebuję jego ciała, jej ciała, swojego ciała,
zwyczajności.
Belamonte/Bożydar, 6 października 2017
chodzi o bycie
odwagę i refleks i ostrożność
i lgnięcie
i bycie bycie bycie
o czystość w czasie
czysty czas, czas pełny pustej
gotowości przyjęcia
bezzwłocznie
cudowna lekkość bytu
odkrycie teraz
obecność w ciele, w czasie i w umyśle
rozgoszczenie się we własnym umyśle
jak w fotelu
jak delikatny smok w składzie porcelany
cudowna lekkość bytu
gołębie rano po orkanie
szukały we mnie upewnienia
że wszystko jest ok
wszystko jest ok
wszystko jest jak było
nie bójcie się
odpalam samochód, brama się otwiera
będą te same gałęzie i my
choś trochę inni
pobędziemy
moi bracia więksi i starsi
cudowna lekkość bytu
to co jest dobrze jest
wszystko będzie dobrze
po staremu
po nowemu
teraz jestem a mogło mnie nie być
nie ma mnie teraz a jestem
jestem po tym jak mnie nie ma
tak to jest
cudowna lekkość bytu
jem pączka, obejrzę w niedzielę mecz, wypiję piwo
idę do domu, wszystko jest po dawnemu
drogie gołębie
Belamonte/Bożydar, 4 października 2017
na bezdechu
pomiędzy ostatnim wdechem i wydechem
gryf i wieża
pomiędzy ostatnim wydechem a wdechem
gryf i wieża
ocean oddechów, spojrzeń, pięć się
przodków
a my to udziałowcy piekielni i podkręcacze piłek
zalani w trupa
oświeceni w trupa
lubiący różne czynności
zaplatania warkoczyków i koszy
zarzynania bydła i odsysania tłuszczu
biegania
różne maszyny i ich typy ruchu
typy zasypiania
stukot kół pociągu
warkot silników
pieszczota wiatru na skórze szybowca
ssanie palca przed snem
gitara wystukująca metaliczny rytm
typy wspinania się na szczyt
i ta dziwna forma głosu w nas
- co ludzie powiedzą? - paraliż gatunku, diabeł - pełna iluzja
wiem że kiedyś coś wyszło ze mnie i że było ciemne i zwierzęce
a ten diabeł go pokonał - bestia ludzka -
potem został kapłanem, lekarzem
Lecz zwierz to ja bardziej
i on zdobywa i ratuje księżyc
i ze środka musi się powstrzymać
i z bestii ciemnej stać się królewiczem
ale zawsze jest też King Kongiem
pierwszym innym dwuznacznym
bogiem - małpą, bykiem, przodkiem, maską -
gryfem i wieżą
na końcu to dostaje nieludzko-ludzką twarz
na końcu jest krzyż i krzyk
na końcu jesteśmy my
Belamonte/Bożydar, 28 września 2017
czasami drobna kobieta budzi wielkie pożądanie
czasami myślisz że złapałeś Pana Boga za nogi
a złapałeś tylko srokę za ogon
kochać siebie a kochać swoje ego to nie to samo
lepszy rydz niż nic
albo lepsze nic niż rydz
czy ptaki jeszcze zaśpiewają dla ciebie
nie znam żadnej osoby znam tylko duchy
to niemożliwe żeby nic z ukochanych nie zostawało
aneks do odbić, istota śmiechu matki i modlitwy
jej ciało na Rocha i jej różaniec w moim ręku
nie chcę się powiesić bo już nie mogę pisać, wyścieływać
sobie norki z niepewnych odbić i zapadań jesiennych
w której to norce zamknięty na haczyk rozmawiam z Bogiem
i wirem i tworzącymi się kulami, aniołami
- niczym i wszystkim
dusze muszą być niepowtarzalne ale i plastyczne
na tyle by wchłaniać w siebie odbicia innych dusz i grać ich role
lecz płacze i śmiechy są wspólne, dzielimy się nimi jak chlebem codziennym
więc satelity z naszymi odbiciami mkną ku Orionowi i żyją w labiryntach
naszych bliskich
którzy czują tą naszą obecność w sobie
obecność odbić, odbić nie tylko obrazów ale i myśli
gdyby myśli miały się w czym odbić były by to mgły podróżników
grupujące się z wyższych na niższe poziomy
powracające ze źrenicy bożego lustra, lustra przyłożonego do twarzy
wszystkich poranków i wieczorów
więc chcę z różańcem w ręku przywoływać duchy
bo przecież żyliśmy wspólnie, nie samymi sobą, podsycaliśmy kiedyś
ognisko,
nie chcę gasnąć w wyściełanych norkach
chcę odnaleźć to wspólne niebycie, obcowanie
czy tylko z siebie przywołujemy duchy
nie chcę wyściełanych nor, chcę różańców
jako zapięty tylko się dopalę
różańcem jest też rozmowa z Natali
urzeczywistnieniem wiersza życia,
pozbyciem się sznura
Belamonte/Bożydar, 25 września 2017
klawisz śmiechy magia rozmowa
policzki oczy uszy hej jak było.. jak..
czy Lola i Heniek, czy Wiola i Aurelia..
a widzieliście występ.. nowy eliksir życia i młodości..
te tipsy to jest to.. nowy Bóg jest całkiem fajny..
naukowcy połączyli wszystkich w jedną cudowną
telepatyczną sieć, znikło nie szczęście, Absolut się ziścił
nasączone gąbki ciał, lekiem i balsamem,
batonikiem i marzeniem, stykają się oto w próżni sieci
sieć zdławiła samotność, jeśli tego nie czujesz to coś
z tobą nie w porządku, wrażenia, których poszukujesz poza
Absolutem sieci nie istnieją, jesteś chory..
burdel na kółkach wjechał do miasta..
kopulujesz jesz i wydalasz zabijasz torturujesz
i modlisz się jednocześnie
słyszysz muzykę i coś głaszcze cię po plecach
już nie chcesz wyjść, masz cudowne ciało
i głaszczesz cudowne ciała, uszeregowano ci bodźce
są mocne, prawdziwe, wiele czytasz i pierdzisz,
pierdzisz i się modlisz
mózgi są potrzebne, w nich jest esencja, w końcu
to dla nich, Kongres Futurologiczny, Absolut, jedność
reklamy, fabryka marzeń, zakątki filozofów i poetów
nieliczne ale są, najważniejsze że nie jesteś sam
Postęp Kultura
Marzenia wszystkie się spełniają
Tylko zboczeńcy i pomyleńcy twierdzą
że nic się tak naprawdę nie dzieje i że są sami
Może to i jest naturalne, ale naturalne nie zawsze znaczy dobre i zdrowe
Ale lepsza chora naturalność niż zdrowa nienaturalność i czystość
Lepsze życie bez zasad niż zasady bez życia
Trzeba umrzeć
Mimo tylu pięknych idei
Belamonte/Bożydar, 21 września 2017
Gardziel w fontannach wyrzeźbiona
tamta strona - nicość
tu wtopiona
blaski i grzmoty stamtąd w koniach i ogniach
a konie i ognie w wierszach
przeszłość powraca w jaskini obrazach
rękami pierwszych posiadaczy malowanych
z głębokiej studni na dziecko wypadły zęby
dzioby pazury piły noże i maszyny
i krzyki pierwszej bitwy, zabrały dziecko
musi się uformować w drogę dla światła
Belamonte/Bożydar, 20 września 2017
gdy oni tam odprawiają swoje rocznice
ja czuję
gdy kłamią tysiącem głosów
ja tutaj czuję
gdy programują maszyny i społeczeństwa
gdy nasączają je lekami i ekonomią
ja czuję
gdy ktoś samotny umiera w umieralniach
gdy się ptaki przy drodze wydziobują ze świata
gdy nauczają dróg i norm
ja czuję
gdy się moje ciało rozpada
gdy przyszłość ginie w mrokach niepamięci
na przekór sobie, na pohybel światu przyszłości
ja czuję
To mój program niejasny
rozrywająca mnie choroba
manifestacja
cel
Belamonte/Bożydar, 19 września 2017
jak odważnego była ducha
zawsze stała w drzwiach i pilnowała swych kotów i drzwi do klatki
z amputowaną stopą staruszka, drzwi otwarte bądź zamknięte
tylko ona wiedziała jakie mają być
i by była cisza i by koty miały spokój
nie wahała się, zwracała uwagę młodym byczkom
narażona na wybuch, nie uważająca
drzwi, koty, nie wejście - wejście, nie wyjście - wyjście, tajemna wiedza
gdyby chociaż jeden gram tego ducha znalazł się we mnie
gdzie jest teraz ten duch ciała pozbawionego stopy
płci w zaniku, odwagi osiemdziesiątki, gdzie
koty mają już nowych opiekunów
ale jej duch jest wciąż na parterze
zamykam drzwi i czuję to spojrzenie
gdzie jest duch
jego historię pisze teraz zmierzch
roślina na parapecie
historie wyżyn i nizin i szlaków wilczych
co napełniały oczy saren przerażeniem
noży co się dostosowywały do serc
i serc co się dostosowywały do noży
i tańców układów nerwowych w uścisku śmierci
odcięte członki Dionizosa podawały sobie ręce
aż matka - oceany i ojciec - nieba surrealne
ją potworzyły - to była historia staruszki bojowej
poza skutkiem i przyczyną związek momentalny w skrócie
księga żywych w której była zapisana
a co dalej..
jakim to jest ziarnem oczu w przestrzeni, jakim napisem
czyim ciałem się stało tak do głębi swej istoty..
..rozproszenie
odbicia nieskończone
dzieci, kręgi na wodzie
Belamonte/Bożydar, 13 października 2017
nerwy, świadomość zapuszczona w ciele
w nerki i głowę, stamtąd tajemnicze echa bitew dochodzą
pierwszych rozprysków czaszek, spotkań przy blasku ognia
stamtąd z ognia i wody samotność niczyja
dudnią kroki smoków, biegnie kościotrup
osamotniony w liściu, w księżycu, w ciele
dobijający się do wrót nocnego nieba
zapuszczająca korzenie roślina, wytrysk ognia, podróżnik
rzeka, w sobie się zagnieżdża z równą dozą obcości
wampir szukający ciała, w panice odpychający miłość
bardzo źle się czuje w sobie i w ośrodkach oprócz tej jednej
siostry, na chwilę spoczynku
kurczę się do ciała, chcę się skurczyć do jakiegoś
schronu, granicy za którą zatrzyma się ból
umrzeć od urodzenia chcieć, narodzić się to znaczy
zbudować gniazdo jak na wiosnę ptak
Więc czekam jeszcze, wielu chce tego, wielu
dla nich trzeba ciągnąć wózek ze śmiercią
dla nich zmieniać świat, prostować linie, krzywić, dawać jeść
nosić otuchę, potem..
głosy tych co odeszli i nie spełnili swych pragnień
się w nas wczepią, rozegrają partię
i zadecydują
Belamonte/Bożydar, 15 października 2017
są chwile toku życia zdarzeń, wielkie koła
zahaczają i porywają nas i rośliny
coś się myśli, coś się wyśpiewuje, przetacza przez duszę
należa do tego śmierci i urodziny, ale życie to życie
i jego wzrok w śmierć niech nie sięga, każdy rachunek jest na teraz
na wielkie połączenie, w chwilę potem gdy znikasz, żyje pamięć i ślad
ale winniśmy zaraz przylgnąć do gładkiej powierzchni góry i darniny
rzucając w przepaść Do Widzienia !
wejść w wodospad, w koła zataczane przez zmysły, ciała, sny
okrucieństwo chwili, okrucieństwo prawdy
miłosierdzie bez wyrzutu, egoizm uświęcony
brutalność cielesnych funkcji, trening zbrodni i miłości
dla oddechów, dla chwil zachwytu w bliskości, w szacunku dla poświęceń
kobiet, psów, dzieci błądzących i nie kłamiących
bo jest to coś do czego należę wbrew prawu czarnych i białych kłamców
tylko kocham i nienawidzę
tylko sprężenie ciała w obronie
tylko próby pocałunków
tylko wspominania chwil podarowanych nam
przez dążenie oczu, przez dążenie zranionej duszy
przez te zmarszczki wokół oczu, ogień świetlisty w śmiechu
przez żywą część świata w nas rozpiętą wyobraźnią i czułością
nie analizować już nigdy, najpierw zdobyć
potem się odnieść krytycznie
ileż tych ścian do przebicia, ileż tych kół co się spotykają
okręgów wzbudzonych, królestw, światów, przez te ściany się przebiłem w amfibii
muszę na chwilę poczuć je wszystkie, jak przebiegają i nikną we mnie
w pustce, na horyzoncie
w koronach drzew na niebie
przez chwilę sztuk tysiące, lina, przepaść
krótkie uchwycenie historii świata, siebie, potem...
Belamonte/Bożydar, 8 października 2019
Ze snu
widzę rozproszone kłaczki, nierówną sierść przed zaśnięciem
z aurą doliny, wełny psa drzemiącego przed chatą
i dostępnością do jeziora oczu kobiet starców dzieci i kobiet
to wyprowadza na obłoków jeden krajobraz
też taki z dolinami i ścieżkami
dla ludzi kleszczy i mrówek
wędrujących w futrze we wnętrzu ku wnętrzu
karawany schodzące lawiny
sen i obłoki
dreszcze i zmarszczki na wodzie
z filmu z głowy potęgi obrazu co nie zatrzymał czasu, nie zatrzymuje
to przelewające się jarmarczne obrazki z wody i piasku i tak dalej
tajemnica że sierść i obłoki i smutek lub radość i ochota lub rozpacz
..ale spokój i radość jazdy konnej
głaskanie grzbietu, grzywy, ogona
to dlatego mówili że świat jest koniem
i oddawali konia w malignie wiary
by.. podtrzymać ogień
tak, doliny i trzęsienia ziemi i zapach
i dotyk
ogona i grzywy i sierści
koń wtapia się w obłoki, wchodzi w nie
rozpływa w horyzont i znika pod stopą dzieciny i węża
i czuje się go pod palcami i w oku na horyzoncie
jak odchodzą obłoki i przychodzą
ktoś szuka kleszczy, czyści świat
kupuje karmę dla zwierząt, mannę
bo z nich jest świat zbudowany
głębi
ze znaków które są zwierzętami w ruchu
jak patrzysz w otchłań otchłań spogląda na nas
i patrzy i boi się nas i kocha nas
odpoczywa w nas a my w niej
kleszcze - odpadają gdy się nasycą
i idą na pielgrzymkę
wciąż dalej i dalej
- wpite w ciało, kto wpina się w kleszcza?
koń mnie nie potrzebuje
ja potrzebuję konia -
jestem kleszczem?
przyczepiam się ale nie wysysam
i coś daję, głaszczę, pielęgnuję
nie chcę myśleć tylko o sobie
więc jestem karawaną
pasażerem w świecie
karawana ludzi w karawanie obłoków
w karawanie koni
wschód zachód
rytmy księżyca
amfibią
ludzie jak my nie chcą odpadać gdy się nasycą
tylko wraz z koniem obłokiem, w sierści, tęczami
po polu, w koło, w wirach
zamieniać się miejscami
zmieniać miejsca
wchodzić w senny obraz a może w materię
amfibią
podróże czegoś przez Pitagorasa koguta
wejść w senny obraz jako senna postać
gubić i znajdować ciągłość
zapominać zmiana przejście śmierć wybadać
do granicy aż jesteś.. ,kim, byłeś.. ,kim, będziesz..
koło
w ściany
w tym chodzi o spełnienie marzeń
a potem boskość
po przebiciu się przez ściany niemocy, bólu, chorób
przez drzwi
po ocaleniu duszy
bo stawką jest osiągnięcie nieśmiertelności lub los
służek Heleny z Fausta
„kto nie umiał zasłynąć..
ten jest cząstką żywiołów“
którym przeznaczone rozproszenie jako nawóz dusz
wysyłam swój sen poza te granice
wierząc w nieśmiertelność po śmierci
na zwiady jak konia
bo czymże jestem, może koniem właśnie, kaczką
To coś co idzie dalej
gdy ja tu utknąłem
nie jestże to sen
ta moja dusza
dzięki katapultom
Ale potrzeba jakiegoś przedmiotu, ręki, trampoliny
(może ból tym też jest - klamka)
za których pomocą to się przydarza
królestwo za konia
za długopis samopis
za ten jeden podmuch, świt
chwilę sprzed 100 tys. lat
To kosmici z moich starych wierszy
I po to jest ruch Amfibii żeby się spotykać na obracającym się kole
wymieniać miejscami (wszyscy i tak skończymy w zupie)
i spotykać siebie, kosmitów i zwierzęta
I może się jak Dan z Abrą z Doktora sen
by walczyć z zasilanym Furią, Szaleństwem niższego rodzaju,
tępotą bydlęcą i próżnością
- okrucieństwem wampirycznym, masz rację Erazmie
na końcu starcia
programów, słów, kultury, snów
jest miecz pięść strzelba
albo równocześnie
ale ostrze można odczuć tylko gdy
rozumiesz że to
starcie na śmierć i życie
na wszystkie argumenty
w tym na argument siły i kłamsta
Ty walczysz Prawdą
Głupcze Dartanianie
i teorii działania doskonałego
Najwięcej w tym jest przemian kolorów
studiów nad optyką i dźwiękiem
ruchu w dół i w górę
W tym jest sztuka i nauka zarazem
W tej podróży przez wiatry, czucia płytkie i głębokie, lody, ognie,
zapachy stajni
dlatego jakiś wierszyk o zachodzie słońca
i jakiś niciach pajęczych i o Matce
spojrzeniu sarny, pierwszej miłości
tłuczeniu kartofli czy o czymkolwiek
co należy do rozkoszy przejścia
jest czymś bardzo doniosłym
zdjęciem chmur
prognozą pogody na 100 lat wstecz
pomnikiem Boga
jeśli wierzyć Spinozie
w tej podróży
jeśli Nadaremność (Belamonte z tomu metafizyczne-bez podmiotu)
kłamie ci o samotności
pamiętaj że
„ból potrzebuje drzazgi
drzazga nie ma nic wspólnego z bólem“
Gospodarka bólem wiąże się z gospodarką rozkoszą
kto gospodaruje? - ano strzała (ja)
drzazga to miłość własna
tkwi w strzale
wyciągnięcie strzały z rany powoduje konanie
rana to ciało, to ból, to rozkosz
i nagrzeszenie myśli, bo
plułem ośmiornicą, czyli mądrością,
którą połknąłem z wodą,
która połknęła mnie,
ale którą wyplułem z siebie
jak pająka, który oplótł mnie
ale cały ten pająk, ta strzała
a raczej drzazga, ta ośmiornica
co sama siebie chce wyciągnąć za włosy
i ma trzy serca,
są zaplątane w gospodarkę bólem i rozkoszą
takie sieci, z których próbuje się
wyciągnąć ja, ale
- tą rybę, tą muchę, tego psa
- koniu, ty to zrób!
co można osiągnąć?
konanie to utrata ja czy przemiana?
jak długi to proces i czy ma sens, jeśli
ból może być bezimienny
- ból potrzebuje drzazgi
drzazga nie ma nic wspólnego z bólem
- a może
miłość własna może być usunięta, może
ma coś wspólnego z bólem
pewien ból więc może i tak zostać
po usunięciu strzały nawet
Może zostaje ta tajemnica gospodarki
bólem i rozkoszą,
tajemnicza gospodarka bólu i rozkoszy
potrzebująca pływaka
jeźdźca bez głowy, bez twarzy
głupca (szaleńca) bez strachu
Może trzeba, da się, wziąć tylko prysznic i
iść dalej
A ta chwila przed uchwyceniem pomnika w ruchu
to chwila przedśmiertnej skamieniałości
Więc nie można zawsze tego czuć
bo trzeba się ruszać
mniej czuć, mniej widzieć
nie dążyć ze światłem na krańce czasu
nie kamienieć
jak w Lekach na lęki rozpadającej się więzi, w Dalej
Andrzeja Kempy Bartosika równa się Belamonte
l dodane, d,z,j,p i r opuszczone
L - kolec - ukłucie pożądania, wprawiać w ruch, dynamizować,
studiować, nauczanie, przekraczanie, wysokość, określanie się,
tworzenie się, odkrywanie
Belamonte/Bożydar, 15 marca 2018
Godzilla księżyc matka fale
fale konania i porodu
fale morza i wiatru
fale wiatru Ojców, fale wody matek
Rodzi Matka i Ojciec
Ale oni nie tworzą fal porodu To jest natura
Rodzisz się w oparciu o boginie
To bije serce Godzilli
rodzą falują morze które trzeba poczuć
dać mu się urodzić
Dziecko łączy się ze starcem
Konanie i poród
Trzeba im się dać nieść Morze znaczy
„Odważyć się na rzeczy niebezpieczne“
Fałszywa osoba mówi czym jest kara
Złamanie przepisów fałszywej natury
Ojciec ma prawo wymagać, ale karać i się mścić?
To już nasze wspólne opętanie ideą kata
Murzyn - jeździł samochodem terenowym jakim jeździł doktorek co mi spieprzył staw
Balia - niegdyś utopili więźniowie kapo w gównie, cierpienie istot;
kiedyś Niemiec kazał wejść memu Ojcu-dziecku, co przekradało się z chlebem
przez granicę Generalnej Guberni, do beczki ze smołą, śmiał się tylko ale nie zabił;
balia cement łóżko więzy dziecko w balii, kapiel, kąpiel, wspomnienie drgawek Ojca,
że go zostawiłem, czy wtedy była kąpiel?, biel odtrąca, czystość, Dziecko jest niewinne,
ono podda się myciu, chyba nie chciał żebym się mył i uciekłem,
czasem zabrudzenie to umycie duszy;
balia łóżko konanie w gównie choroba moja nieobecność przy zgonie (Nie było konania w gównie)
Więc Murzyn nakłada się na obraz kapo z obozu, doktorka, mnie - to uprząż i czerń
Bycie na Wieży - pycha, fałszywa mądrość, biel, odgrodzenie
Droga w dół do Balii, prawdziwa wiedza - wieża staje się Szubienicą
Zwisanie, konanie, unieruchomienie, przybicie -
Dziecko w uprzęży w Balii, kąpiel w macicy cierpienia
Koniec jest jak kara, jak grzech, jak tortura
Ostrzegł kapo, czy więc kazałby mi tak cierpieć.
Więc ja sam też sobie to nakazuje. I buntuje się, ale co z tym dzieckiem?
Dziecko, niemowlę-starzec, ono może uwierzyć w sens, ono chce wziąć krzyż,
szubienicę, ono w to wierzy, je można skłonić. A może trzeba tak, może trzeba pielęgnować było.
Dziecko zostało zagubione w kluczowej chwili. On był jak dziecko. Należało go myć i pielęgnować.
I robiłem to z mamą. Była aniołem któremu w tym pomagałem. We śnie podbiegłem do niego.
Chciałem pomóc jemu-sobie. Był czarny, ale czernią inną niż czerń kata, cierpienie go oczyściło,
zbliżyło do mnie. Wtedy uciekłem, gdy nie chciał bym się mył, teraz go myłem, gdy leżał w łóżku-balii,
ale wyrzucam sobie nieobecność w tych strasznych ostatnich sekundach.
Nie wiem czy Murzyn był katem, ale kapo był
Wyniszczył mężczyznę, zamienił w dziecko
stłamszone w uprzęży lęku przed brudem,
a potem wyniszczyła ta uprząż mnie, też dziecko - wspólny rys kata -
Dziecko jednak broniło się przed fałszem zasad tortury,
ale i dziecko znajduje sens
Oboje są dziećmi stłamszonymi, ale tylko jako dziecko są zdolni do znalezienia się
w ruchu w dobru
do kolorów, do przyjęcia gamy dźwięków
Ludzka twarz Jezusa Dziecka
- Dlatego teraz ty to przeżyjesz - mówi do siebie
Wieża, upadek w dół do kloaki i balans, tracenie oddechu i łapanie
Konanie=poród, a raczej zejście do łona, do Balii
Ruch w dół, do wody, do Matki przyrody
Zawieszenie pomiędzy życiem a śmiercią
Utrata uprzęży
Cierpienie go-nas oczyściło
Zawieszenie w żywych wodach
..uciekałem przed jakimś Murzynem, było to gdzieś w lasach, on chyba szukał zemsty, naruszyłem jakieś prawa dżungli. W końcu zostałem schwytany i czekałem na egzekucję. Zbudowano wielką jakby szubienicę. Wieżę, było się umieszczanym jakby w jakiś szelkach, uprzęży i spuszczanym na dół, nogami w dół, głową do góry. Niżej była jakaś balia z wodą lub cementem. Śmierć chyba polegała na tym że spuszczano ofiarę do tej kadzi i miała utonąć lub ugrzęznąć. Oczywiście chciałem uniknąć kary, krzyczałem że to nieludzkie. Murzyn najwyraźniej uznał że posłucha moich błagań i dowiedziałem się, że w ofierze zostanie złożone jakieś dziecko. Protestowałem ale już się zdecydowało. Dziecko zostało spuszczone na tych linach, ja podbiegłem bo chyba chciałem je ratować, nie wiem czy zginęło ale przypuszczam że tak. Potem jakby ten sen zmienił scenerię i wiem że byłem w jakimś jeziorze, zniechęcony topielec, chyba utonąłem albo chciałem utonąć. Wtedy z głębi jeziora zerwały się jakieś boginie, miały tułowia łabędzi a kobiece twarze, były duże, wynurzyły się spod wody. Chciały mnie chyba wyratować, uniosły mnie z jakąś rozpaczą z tej wody i chyba wzbiły się ze mną nad wody tego jeziora krzycząc dziwnie "AJ WAJ". Wiem że to taki okrzyk żydowski, nie wiem, wyraża chyba żal, to brzmiało jak jakiś lament nade mną..
Boginie mojego rodu od strony matki „AI WAI“. Tam chłopcy umierali, nie umieli się utrzymać w tych kobiecych gałęziach.
Było ich dużo, babcia i mama i siostry i trochę chłopczyków 1.Ten w Niemczech syneczek co umarł 2. Andrzejek, brat cioteczny, co mu coś z rusztowania spadło na główkę gdy miał 5 lat 3. Dziadek od strony matki, surowy i oschły - reszta to kobiety, w tym jedna siostra matki która umarła jak miała 5 mies.
Nie czuję więzi z rodem Ojca. Ciągnie mnie do Grabowca, przyrody, do ziemi pochodzenia matki.
Jestem więc Żydem AI WAI. Nie jest to wielkie AI WAI, jest to tęsknota prosta, poddanie się naturze siostrom falom,
rezygnuję - tato, nie kpij, obecny też w tym głosie, nie przeszkadzaj tęsknocie.
Staję się wyniesiony, poród się dokonuje, odwrócenie konania. Kara nie była jakby bezsensowną torturą.
Idą z dna, z przeszłości. Siostry, fale, łabędzie - odwrócenie bajki Andersena. Tam sami bracia i słaby Ojciec. Tu same kobiety i słaba matka. Ale poprzez łabędzie matka dla mnie staje się silna. Dla Elizy powracają mężczyźni jako łabędzie.
Ona też musiała dużo wycierpieć, odnaleźć morze, spytać się staruszki natury o pomoc (sen o pałacu i jagody na jawie)
Więc wie, że szycie koszul z pokrzyw (ludzki kształt cierpienia, uprząż) przemieni łabędzie w mężczyzn i wtedy odezwie się do męża, do braci, pogodzi z męskością. U mnie łabędzie to siostry. Niosą mnie nad wodą, nad wodami. Fale nad głębią, z fal boginie, duchy nad wodami, jednak odzyskanie też męskości w tym AI WAI jest Bóg nad wodami we mnie (AI WAI nie podnoszę się sam z niczego).
Ale całkiem prawdziwe są zasady, fałszywy Murzyn jest teraz bratem sióstr.
Jego zaniosłyby do gwiazd. Mnie na ląd. Może część z nich poleci z Ojcem do gwiazd,
AI WAI tato, a część poszybuje nad wodami i opadnie na mój-nasz ląd.
Od Murzyna do Żyda i dalej lecą AI WAI.
W filmie też tak lecieli o Godzilli (VII odsłona). W siatkach nad wodą. To ta scena.
Godzilla też wtedy była obecna, płynęła dołem, matka, potwór dobry, ratujący.
Piękna Helena miała dwóch braci - jej matka współżyła z łabędziem, była boska - moja matka miała długą szyję, była ładna -
miała dwóch braci, mnie i tatę.
Siostry fale, matka księżyc - Podnoszą z dna, ruch do góry, z tafli lub może z toni -
zbierają i podnoszą, szukają lądu, pomiędzy wodą a niebem
Orlica wdzięczna za uratowanie pisklęcia wyławia świat
akt dobra następuje po akcie walki z trzema bestiami: czarną, białą i szarą
Syreny ratują Ulissesa
Odyseusz wyprowadza się na nowy podniebny ląd
Belamonte/Bożydar, 7 lutego 2018
Wstępowanie
w ogień lub wodę
kąpiel ożywcza w źródle i wylewanie się
Fetysz do zdobycia
owładnięcie
lub opłatek
Dusze to baloniki
złudzenia przechadzające sie przez świat
swój, nieswój
Niech Cię Uściskam
mówi Wąż
Obudził go ryk Hipopotama
Ukocham Cię do końca
Wiem że tego chcesz
Ofiaro
Za kratami ścieżki dla stóp
Pani Ryś spogląda przez okno
w swoje prawie ludzkie oddalenie od duszy
Życia do którego nie jest się zdolnym
albo w gąszcz lasu, który stał się wzywającą kaplicą
nieosiągalną dla naszej wody lub ognia
Tęsknota wody i ognia
za wodą i ogniem
i walka o trwanie w ruchu i zgodzie
Więźniowie
Upadli z gwiazd
Wolności chcą z ręki odległej Matki
Nie rozumieją idei zbliżenia między rasami
podnosi się wielki krzyk
rozszarpany Jezus, krew, zdjęcia, zastrzyk, kula w łeb
Nie chcą i nie potrzebują człowieczeństwa
krat
tylko żyć na łonie pająków i mchu
i żeby nikt nie robił im tej wielkiej krzywdy
odebrania życia za życia
to samo mówią te łagodne, niedrapieżne z dawnego przypadku
Morze pochłania każdy dramat
ślady na piasu
gruszki ulęgałki turlają się molem w nicość
Grawitacja ruchu w bezruch
w inny ruch, wieczny ruch
w łono morza
Ale możliwe jest porozumienie
Wystarczy otworzyć kraty
A pani Ryś pobiegnie
papugi polecą
węże popełzną
ryby odpłyną
woda płonie
ogień płynie
anioł ognisty blond, czy można ją siebie zadowolić?
Wcielenie Pani Ryś sprawia że
zająłem się ogniem
i chciałbym latać pełzać płynąć za nią
by się porozumieć trochę inaczej
niż porozumienie butów i nóg, łabędzia i gapiów
odpoczywających na jednej gałęzi owoców geniuszu
Człowiek jest w klatce
lęków obaw pychy żalów
a domem zwierzęcia jest cały świat
Belamonte/Bożydar, 26 stycznia 2018
A więc nie jesteś mądrą niewiedzącą niewiastą
nie spotykał cię Chrystus na drodze, nie obmywałyście go
nie próbowałaś nad nim płakać
to był błąd, niewiedza, ale podszepty uczuć cię nie zawiodły
wieczny naiwniak - wieczna troskliwa siostra
wieczny okrutny Ojciec - dawca życia zapładniający siłą myśli
wieczna matka - duch święty - rozpuszczony Dziad i Baba
wieczna obojętność świata a może tylko zaśnięcie
dalekość nadbiegających aniołów
biały potwór samotności i obojętności
Ale przecież kto się nie rzuca w wodzie nie utonie
Niestety litość i mądrość natury nie zawsze jest
Ręka Boga wyciąga się nad konającymi?
Biały potwór wraz z roztoczami
buduje obozy i wynajduje nowe bronie
i szczepionki na śmierć - żywy trup -
ostatnie stadium rozwoju ludzkości
pragnie niemowląt i żywych mózgów
Jeśli archetypy pojawiły się wraz z życiem
to czy przedtem świat milczał
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek