Stefanowicz

Stefanowicz, 8 october 2012

spowiedź dziwkarza

z sumieniem brudnym klękam wam u stóp w niedzielę
w wirówkach pralek piorę plamy z modnych gaci
bo za odpusty lekką ręką tak niewiele
bierzecie z góry po czym łatwo rozgrzeszacie
 
wam się wywnętrzam i spowiadam z niepowodzeń
z gorączki pychy i lenistwa które trawi
wypruwam flaki a gdy znowu nie wychodzi
jak zwykle mocno postanawiam się poprawić
 
nie chcecie słuchać a słuchacie moje święte
kiedy przelewam wolę w myśli ciutzepsute
wewnątrz i ponad ukrywacie mnie ze skrzętem
z kolejną plamą gdzieś w bebechach na pokutę
 
złociutkie moje wiotkowijne moje mleczne
kurewki piękne dziwki słodkie miododojne
spowiadam się na waszą chętność wszechwszeteczną
zadośćuczyniam to co umiem i co pojmę


number of comments: 47 | rating: 27 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 25 october 2012

o kimkolwiek

ściemnia się szybko i sennie smuży
niebo podwija kieckę do góry
a nic już nie ma pod tą sukienką
wycieka błękit światło i czas
 
spoconym drzewom zmierzch się wydłużył
na widok chwili miękną postury
lamp chodnikowych wreszcie cień sięga
bruku i lepko pada na twarz
 
jeszcze gdzieś przyszłość – jaka świetlana
spod mroku w hałas słabo zaświeci
na rany okien przyłoży ucisk
uśpi sumienia w słomianym śnie
 
kiedy wstaniemy będą tu dla nas
dzień trupy gazet pod próg zamiecie
skąd się dowiemy że M nie wrócił
ktokolwiek widział ktokolwiek wie


number of comments: 41 | rating: 33 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 21 october 2011

zaduszni

niewiele jest piękniejszych rzeczy
niż te płonące zniczne pola
pod cichociemnym mroźnym niebem
 
niewiele takich zapamiętań
parafinowo mroczną porą
w której się zmieszczą nieobecni
 
można używać zeschłych liści
lub zapomnianych dawno dotknięć
tak samo dobrze rozpalają
 
jesteśmy cisi oprócz dzieci
one tak dużo muszą jeszcze
zużyć płomieni nim zapomną


number of comments: 38 | rating: 38 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 25 february 2012

Song debila

miałem znaleźć a zgubiłem
lekką ręką choć na siłę
taką wymyśloną chwilę
hej, o hej!
 
wciąga mnie zielona mila
miałem styl i nie ma styla
został tylko song debila
hej, o hej!
 
a wierzyłem tak przepięknie
że jest więcej coś niż lęk, nie
tylko to co w głowie brzęknie
hej, o hej!
 
siedzę w kucki i jem pilaw
umkła mi ta piękna chwila
został tylko song debila
hej, o hej!
 
dmucha ten co się poparzył
wierząc że się jeszcze zdarzy
w końcu zawsze wolno marzyć
hej, o hej!
 
wierzę więc w kolejną chwilę
gdy się wierzy żyć jest milej
nawet gdy się jest debilem
hej, o hej!


number of comments: 30 | rating: 32 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 19 may 2011

villanesca mattinata

w przedbiegach wiośnia słoneczne zabiegi
i cichcem wstaje z milczenia to miasto
kolejną nocą knajpianą zmęczone

gołębie lotki w kolorze gołębim
ptaków co wstają choć nie mogły zasnąć
w poranną duszę zlewają aloes

nad płytą rynku wiosennej mgły pledzik
dziwi się nocnym krzykliwym toastom
odbitym echem w słoneczni ruchomej

tylko Skrzynecki jak siedział tak siedzi
nad filiżanką w oparze poezji
vis a vis brzasku wpatrzony w ten moment



z cyklu: krakowskie zacisza


number of comments: 28 | rating: 18 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 16 september 2013

Zjawa i jawa

Z uchylonej firanki
smuga złota i cienka.
Pod firanką zesłanka -
Zjawiskowa Panienka.
 
Naprzeciwko zsiniały,
z bólem głowy pijanym
leży sztywny Poeta,
cały w opad i plamy.
 
Panna piękna i jasna
on stał, stał tak, aż zasłabł.
On tak pusty jak flaszka,
ona wdzięczna igraszka
 
Ona tańczy nad ziemią,
on jest cisza i niemoc.
On jest dziura żałosna,
ona z wiatru ma postać
 
Jego nie ma, choć leży,
lecz to dla niej - nie przeżyć.
On chce pisać – nie umie.
Ona wizja i strumień.
 
W ciszy jemu nie patrzeć.
Jej zaś być, lecz nie zawsze.
Ona nierzeczywista
On pieprzony artysta
 
Z uchylonej firanki
smuga złota i cienka.
Pod firanką zesłanka -
Zjawiskowa Panienka
 
Naprzeciwko zsiniały,
z bólem głowy pijanym
leży sztywny Poeta,
cały w opad i plamy.


number of comments: 28 | rating: 13 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 8 november 2011

jesienne zaoknie - jeden z najpiękniejszych wierszy o jesieni :)

ognistość pawi się za oknem
i wyjaskrawia tak rzęsiście.
a ja tu stoję, ja tu moknę
gdy z tamtej strony płoną liście.

tam chodnik błyszczy samospłonem,
gdy oto po tej stronie szyby
kurzowe pyłki ust milionem
szemrzą i wszystko jest na niby.

nic nie zapali się wśród sprzętów
tonących w rzece codzienności.
i brak tu tchu i argumentów.
zabraknie wkrótce przytomności.

a tam pożarzą się płomienie,
broczą chodniki rdzą czerwoną.
i nie wiem – fakt to czy złudzenie,
a tak ochoczo bym tam spłonął.


number of comments: 27 | rating: 27 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 8 june 2011

w szpitalu

teraz jesteś cichy.
czasem tylko westchniesz.
na powiekach ciężko
zawisł sen, czerwień warg
łuszczy się płatkami róży.
jesteś taki cichy
i taki nie jak co dzień.
więdniesz mi przez ręce.
nie chcę pisać o niepokoju.
mogę już nigdy nie pisać.
bylebyś  był zdrowy.


number of comments: 26 | rating: 12 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 6 october 2011

kwiat paproci - nasięźrzale


Nasięźrzale, nasięźrzale!

Rwę cię śmiale,
Pięcią palcy, szóstą dłonią,
Niech się chłopcy za mną gonią;
Karczmarze, owczarze, sołtysi,
A potem z całej wsi;
Po stodole, po oborze,
Dopomagaj, Panie Boże!
- zaklęcie ludowe dające pannie urok i płodność (do inkantacji, koniecznie tyłem do tarczy księżyca)
 
nasięźrzale podejźrzonie
wypiękniałeś wyrastałeś
wyłuszczyłeś płodosedno
daj mi teraz choć to jedno
zanim noc się zbroczy w koniec
daj mi na otwarte dłonie
gorąc i nasienie białe
 
złotym kwiatem spod Kupały
wylej wyświęć mi na ciało
nocnej mary mrokocieniem
i tę błogość i pragnienie
zanim pójdę w przyszłowisko
daj mi proszę takie wszystko
co pogrzebie niedośmiałość
 
zakwitałeś za nas dwoje
odgoń proszę pierwszą bojaźń
daj mi poczuć trzewi płomień
niech mnie ujmie i owionie
grzęzawiskiem niech ugrzeszczy
pozwól wić się każ mi wrzeszczeć
zanim jego będę twoja


number of comments: 26 | rating: 24 | detail

Stefanowicz

Stefanowicz, 8 february 2012

Thanatos - J.Malczewski 1898-1899

czekałem – jesteś,
dyszałem – przyszłaś.
lekko, zmysłowo, jak po pieszczotę.
 
w ujęty zielnie,
późny międzyczas
i z blaskiem, który barwi cię złotem.
 
a maj jest przy nas,
we mnie październik,
weźmiesz mnie zaraz w siebie głęboko.
 
błękit ugina
bzy w dół do ziemi,
na którą broczysz sukni posoką.
 
a tutaj hałas.
to pies cię wita,
z grzbietem wygiętym psią jego trwogą.
 
a przecież z ciała
spokój ci czytam.
na kogo warczysz kundlu, na kogo?
 
jesteś nieśpieszna,
masz czas – ty jedna,
a ja tak chciwie sięgam po ciebie.
 
czy jesteś piękna,
lekka, zaśpiewna?
milknę zdumiony, nie widzę, nie wiem.


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/56/Malczewski-Thanatos.jpg


number of comments: 24 | rating: 24 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1