janusz pyzinski, 5 july 2011
czasem
odejście jest defibrylatorem
ratującym miłość albo
licznikiem wierności tęsknoty
potrzeba nam chwili
żeby zrozumieć powrót
janusz pyzinski, 1 july 2011
był we mnie czas zaszyty wśród paproci
kiedy olszyny jak tabuny koni
wyłaniały się z mgieł a metafory
zasypiały w mchu
na próżno szukałem słów niewypowiedzianych
i niezapisanych w żadnej z ksiąg
uparcie nie chciały przyjść do mnie
widziałem w światłach lampionów
haust powietrza krzewu i ludzi
prowadzących na smyczy marzenia
słuchałem interludium Brahmsa jako grę wstępną
do pertraktacji z Panem Bogiem o urlop
pieszcząc w zachwyconych dłoniach
kielichy pijane białym i czerwonym winem
jak oset roztargniony pomiędzy zbożami
waham się który wybrać wiatr
aż świt rozłupie orzech nocy
i ściągnie łachmany z chat
janusz pyzinski, 25 june 2011
niosły w sobie zapach chleba wpleciony w grudki różańca
pomieszkiwały w kołysce świeżością krochmalu wśród wiecznych korników
czasem przycupnęły na przyzbie by fajkę rozżarzyć wyprzedzając
ostatni powiew kartoflowych powieści znad ognisk odlatujących dymem
na ogonach ptaków ciągnęły do domu syty drabiniasty wóz
i chrust na opał pełen śpiewu sosen kłóciły się z wiatrem
o garście jabłek i wylewały na kwiaty poezję
nie pamiętam by kiedykolwiek zostawały puste
nawet nocą - widziałem to ukradkiem - pieściły kształt matki
jak pieści się cień anioła stróża ukojenia pod powałą świata
troski zostawiały za progiem by stół uginał się pod barwną
dzikością róży na wino gotowej
aż psy wyszczekały niebieską miedzę za którą
dziesięciopalczaste rozmowy z Bogiem nabierały kształtu
gdy od progu słońca noc z latarnią wychodziła w pole
janusz pyzinski, 21 june 2011
droga prowadziła mnie zawsze dalej niż matka
tak poznawałem świat wspinając się z mozołem
na zawsze ostatnią deskę ratunku
gdy ptaki nadaremnie przysłaniały słońce
bezwolne w półcieniach pamięci
wracałem na szczekanie starego psa
niebem ciężkim od pełni aż pochyłe wskazówki zegara
nie zmieniły kąta nachylenia świtu do zenitu
mieszkałem w tobie oddychałem powietrzem
ciężkim od bibelotów pasów od pończoch
dziadek chłopski filozof powtarzał że ze szczęściem lepiej
koty są teraz w modzie pozwalają samotnym przeżyć samotność
i tak naprawdę można znaleźć tylko to co nigdy nie zginęło
na chwilę w zapomnienie odchodząc
a kiedy przyjdzie czas i iść będę musiał
to pójdę tam gdzie taty łza
skapnęła kiedyś do kwaśnego mleka
przez falujący łan co poplącze nogi
w taborach gwiazd i tętencie koni
janusz pyzinski, 19 june 2011
u nas kukułka już nie kuka lat ani szczaw
nie przychodzi do domu na zupę
pierwsze czereśnie nie pachną szpakami
jaskółka nie wita wiosny ani deszczu
wszystko po staremu a jakoś inaczej
nasze góry zmalały dziewczynki wyrosły
dni coraz szybsze i krótsze wieczory
słów coraz mniej a jeśli już są
to jakieś oschle nieszczęśliwe
i do świętego Milołaja nienapisany list
-proszę przynieś mi krótkie portki-
janusz pyzinski, 6 october 2012
szkoda że drogi nasze równoległe
zamieniają drzewa w rozpędzone konie
i wśród słonecznych kalendarzy
zakreślamy koła stąd dotąd do licha
opisane promieniem łańcucha
po licho nam droga bez końca
i ciała których nie możemy rozebrać
by zaczepić się na swoich biodrach
jak motyle czas odmierzając
od kokonu po skrzydlate barwy
z cholernie głupiej geometrii cieni
czystej kartki papieru-milczenia
w zaśmiecony czekaniem atlas
gdzie platonicznie wchodzę
w najbardziej romantyczne miejsca
gdyby choć oddech uchylonych drzwi
na który mimo wszystko nadstawiamy głowy
pomiędzy słowem a zmrużeniem ciała
w nieudanej podróży do brzegu kasztana
aż szkoda że tutaj nas nie ma
mijamy się jak sekundnik z czasem
który w nas szybciej obumiera
i już nieważne który raz
palcami muska zielone źdźbła
białego kruka bezsenności
tu gdzie mieszkamy prawie bezdomnie
bez świateł i skrzyżowań na rondzie
wszystkich świata stron i w którą stronę
by cię spotkać stojąc tyłem do słońca
aż znajdą się nasze twarze w cieniach
janusz pyzinski, 29 june 2011
co zostanie po mnie
puste dłonie wspomnień
drzwi zamknięte na oścież
puste miejsce przy stole
i wiatr
co czasem przyciągnie
pod okno cień
na którym spadający liść
napisze ostatni wiersz
co zostanie po wierszu
gdy przeczyta go deszcz
i nabożnie złoży
w koślawym lustrze
nekrologu
janusz pyzinski, 6 july 2011
a kiedy świat się za mną zamknie
głuchym werblem ziemi
to kto mi niebo otworzy
jak nie przyjaciel skowronek
z nim tyle świtów zaorałem
pacierzy tyle co ziaren
wystarczy by łan pszenicy mógł szumieć
o pocie wsiąkniętym w korzenie
i kto jak nie kary zawiezie
w krajobraz ciszy za miastem
z sosny co ją kiedyś sadziłem
cztery deski zawinięte w półkoszki
moje małe mieszkanko jadące
na ostatni targ
przekupne dzwony rzadko bijące radość
mkną z tabunami polnych koni
za krzyżem drogi episkopat łąki
z chórem pszczół intonuje psalmy
najlepsi pszczelarze w żałobnych woalkach
wybierają miód z każdego ula
pasieki moich dni
ostatnia przemowa słońca i cienia
z którymi tyle przebyłem dróg
a potem już tylko Matka Ziemia
otworzy podwoje ramion
i przyjmie mnie jak syna
na kirze nieba kaczeńców złoto się rozleje
a Frasobliwy obolały nareszcie się uśmiechnie
- masz czas?-to sobie pogadamy
janusz pyzinski, 1 july 2011
jeszcze będziemy synku bogaci powtarzał ojciec żując kaszankę
nigdy nie potrafił mówić nadaremnie święta oplecione łańcuchem i świerkiem
brudziły szczęśliwymi dłońmi dni pod górkę ciągnące za sobą sznurek i pętelkę
z niegasnącą nadzieją posiadania skrzydeł podchodził do okna
by rzucić się w przestrzeń poklepywał biedę rosła jak natchnienie
choć elektryczny łańcuch już dawno rozdzielił stare i nowe
wysiadywał na progu rozmowy o życiu narzekając że wszędzie daleko
jeszcze będziemy synku pępkiem świata zgrzytały w zębach resztki po kieliszkach
twardniała ręka krzyczał pas do kogo się uśmiechnąć Kaina czy Judasza
gdy jesień wsącza w drzewa rozpaloną miedź a ngi konar morzem i okrętem
jeszcze wrócimy synku tam gdzie kwiat nienazwany śladem końskich kopyt
i młyn lemiesza nieustannie przesypuje piasek widzę utracony raj
i wielki wóz wjeżdżający w niebieskie stodoły jeszcze będziemy
synku szczęśliwi tylko ze Styksu wyciągniemy znaki
janusz pyzinski, 30 june 2011
zbudź mnie
chcę podglądać Życie
nie umiem go jeszcze na pamięć
tylko zbudź mnie
a może Jutro odgadnę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma