Poetry

janusz pyzinski
PROFILE About me Friends (4) Poetry (35)


janusz pyzinski

janusz pyzinski, 5 july 2011

...i...

czasem
odejście jest defibrylatorem
ratującym miłość albo
licznikiem wierności tęsknoty

potrzeba nam chwili
żeby zrozumieć powrót


number of comments: 7 | rating: 7 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 1 july 2011

awaria weny

był we mnie czas zaszyty wśród paproci
kiedy olszyny jak tabuny koni
wyłaniały się z mgieł a metafory
zasypiały w mchu

na próżno szukałem słów niewypowiedzianych
i niezapisanych w żadnej z ksiąg
uparcie nie chciały przyjść do mnie
widziałem w światłach lampionów
haust powietrza krzewu i ludzi
prowadzących na smyczy marzenia

słuchałem interludium Brahmsa jako grę wstępną
do pertraktacji z Panem Bogiem o urlop
pieszcząc w zachwyconych dłoniach
kielichy pijane białym i czerwonym winem

jak oset roztargniony pomiędzy zbożami
waham się który wybrać wiatr
aż świt rozłupie orzech nocy
i ściągnie łachmany z chat


number of comments: 7 | rating: 9 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 25 june 2011

dłonie

niosły w sobie zapach chleba wpleciony w grudki różańca
pomieszkiwały w kołysce świeżością krochmalu wśród wiecznych korników
czasem przycupnęły na przyzbie by fajkę rozżarzyć wyprzedzając
ostatni powiew kartoflowych powieści znad ognisk odlatujących dymem
na ogonach ptaków ciągnęły do domu syty drabiniasty wóz
i chrust na opał pełen śpiewu sosen kłóciły się z wiatrem 
o garście jabłek i wylewały na kwiaty poezję

nie pamiętam by kiedykolwiek zostawały puste
nawet nocą - widziałem to ukradkiem - pieściły kształt matki
jak pieści się cień anioła stróża ukojenia pod powałą świata
troski zostawiały za progiem by stół uginał się pod barwną
dzikością róży na wino gotowej

aż psy wyszczekały niebieską miedzę za którą
dziesięciopalczaste rozmowy z Bogiem nabierały kształtu
gdy od progu słońca noc z latarnią wychodziła w pole


number of comments: 7 | rating: 12 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 21 june 2011

a kiedy iść będę musiał

droga prowadziła mnie zawsze dalej niż matka
tak poznawałem świat wspinając się z mozołem
na zawsze ostatnią deskę ratunku
gdy ptaki nadaremnie przysłaniały słońce
bezwolne w półcieniach pamięci

wracałem na szczekanie starego psa
niebem ciężkim od pełni aż pochyłe wskazówki zegara
nie zmieniły kąta nachylenia świtu do zenitu

mieszkałem w tobie oddychałem powietrzem
ciężkim od bibelotów pasów od pończoch
dziadek chłopski filozof powtarzał że ze szczęściem lepiej
koty są teraz w modzie pozwalają samotnym przeżyć samotność
i tak naprawdę można znaleźć tylko to co nigdy nie zginęło
na chwilę w zapomnienie odchodząc

a kiedy przyjdzie czas i iść będę musiał
to pójdę tam gdzie taty łza
skapnęła kiedyś do kwaśnego mleka
przez falujący łan co poplącze nogi
w taborach gwiazd i tętencie koni


number of comments: 7 | rating: 11 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 19 june 2011

z listu do Przyjaciela

u nas kukułka już nie kuka lat ani szczaw
nie przychodzi do domu na zupę
pierwsze czereśnie nie pachną szpakami
jaskółka nie wita wiosny ani deszczu

wszystko po staremu a jakoś inaczej
nasze góry zmalały dziewczynki wyrosły
dni coraz szybsze i krótsze wieczory
słów coraz mniej a jeśli już są
to jakieś oschle nieszczęśliwe

i do świętego Milołaja nienapisany list
-proszę przynieś mi krótkie portki-


number of comments: 7 | rating: 10 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 6 october 2012

geometria cieni


 

szkoda że drogi nasze równoległe

zamieniają drzewa w rozpędzone konie

i wśród słonecznych kalendarzy

zakreślamy koła stąd dotąd do licha

opisane promieniem łańcucha

 

po licho nam droga bez końca

i ciała których nie możemy rozebrać

by zaczepić się na swoich biodrach

jak motyle czas odmierzając

od kokonu po skrzydlate barwy

 

z cholernie głupiej geometrii cieni

czystej kartki papieru-milczenia

w zaśmiecony czekaniem atlas

gdzie platonicznie wchodzę

w najbardziej romantyczne miejsca

 

gdyby choć oddech uchylonych drzwi

na który mimo wszystko nadstawiamy głowy

pomiędzy słowem a zmrużeniem ciała

w nieudanej podróży do brzegu kasztana

aż szkoda że tutaj nas nie ma

 

mijamy się jak sekundnik z czasem

który w nas szybciej obumiera

i już nieważne który raz

palcami muska zielone źdźbła

białego kruka bezsenności

 

tu gdzie mieszkamy prawie bezdomnie

bez świateł i skrzyżowań na rondzie

wszystkich świata stron i w którą stronę

by cię spotkać stojąc tyłem do słońca

aż znajdą się nasze twarze w cieniach

 

 

 

 

 




number of comments: 6 | rating: 7 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 29 june 2011

cóż po mnie

co zostanie po mnie
puste dłonie wspomnień
drzwi zamknięte na oścież
puste miejsce przy stole
i wiatr
co czasem przyciągnie
pod okno cień
na którym spadający liść
napisze ostatni wiersz

co zostanie po wierszu
gdy przeczyta go deszcz
i nabożnie złoży
w koślawym lustrze
nekrologu


number of comments: 5 | rating: 8 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 6 july 2011

mój pogrzeb

a kiedy świat się za mną zamknie
głuchym werblem ziemi
to kto mi niebo otworzy
jak nie przyjaciel skowronek
z nim tyle świtów zaorałem
pacierzy tyle co ziaren
wystarczy by łan pszenicy mógł szumieć
o pocie wsiąkniętym w korzenie

i kto jak nie kary zawiezie
w krajobraz ciszy za miastem
z sosny co ją kiedyś sadziłem
cztery deski zawinięte w półkoszki
moje małe mieszkanko jadące
na ostatni targ

przekupne dzwony rzadko bijące radość
mkną z tabunami polnych koni
za krzyżem drogi episkopat łąki
z chórem pszczół intonuje psalmy
najlepsi pszczelarze w żałobnych woalkach
wybierają miód z każdego ula
pasieki moich dni

ostatnia przemowa słońca i cienia
z którymi tyle przebyłem dróg
a potem już tylko Matka Ziemia
otworzy podwoje ramion
i przyjmie mnie jak syna

na kirze nieba kaczeńców złoto się rozleje
a Frasobliwy obolały nareszcie się uśmiechnie
- masz czas?-to sobie pogadamy


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 1 july 2011

jeszcze będziemy

jeszcze będziemy synku bogaci powtarzał ojciec żując kaszankę
nigdy nie potrafił mówić nadaremnie święta oplecione łańcuchem i świerkiem
brudziły szczęśliwymi dłońmi dni pod górkę ciągnące za sobą sznurek i pętelkę

z niegasnącą nadzieją posiadania skrzydeł podchodził do okna
by rzucić się w przestrzeń poklepywał biedę rosła jak natchnienie
choć elektryczny łańcuch już dawno rozdzielił stare i nowe
wysiadywał na progu rozmowy o życiu narzekając że wszędzie daleko

jeszcze będziemy synku pępkiem świata zgrzytały w zębach resztki po kieliszkach
twardniała ręka krzyczał pas do kogo się uśmiechnąć Kaina czy Judasza
gdy jesień wsącza w drzewa rozpaloną miedź a ngi konar morzem i okrętem

jeszcze wrócimy synku tam gdzie kwiat nienazwany śladem końskich kopyt
i młyn lemiesza nieustannie przesypuje piasek widzę utracony raj
i wielki wóz wjeżdżający w niebieskie stodoły jeszcze będziemy
synku szczęśliwi tylko ze Styksu wyciągniemy znaki


number of comments: 4 | rating: 6 | detail

janusz pyzinski

janusz pyzinski, 30 june 2011

***

zbudź mnie
chcę podglądać Życie
nie umiem go jeszcze na pamięć
tylko zbudź mnie
a może Jutro odgadnę


number of comments: 4 | rating: 7 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1