18 june 2011
będę
i cicho zamknę za sobą drzwi jak dębowe wieko
pod którym wszystkie moje dni zakopane głęboko
okute w kamień co ciężkim chłodem rozpłatał nas na dwoje
by świat istniał jeszcze i układał dłonie w strzelistość katedr
będę Ci opowiadał o wczoraj całował piersi rozkwitłą gałęzią
wczesnym wieczorem rozpalę w kominku chociaż milczenie jest
jak lekarstwo pójdziemy brzegiem rzeki rozmów bez początku i końca
nie patrz w lustro by ocalić skały długo budowanej tamy
tam już tylko wezbranie jest najmniej oczekiwanym momentem
następnego szeptu dłoń w dłoń całkiem boso żeby przez sen
tylko dotknąć słów co odeszły dawno musimy dom odnaleźć
i szpary w płocie by malwy mogły wyjść przed ogród
a pelargonie zamieszkać w oknie
i tak od początku zaczerwienieni zorzą zachłyśniemy się szumem
pierwszych porannych pociągów z ażurowym biletem akacjowych liści
pojedziemy na świerszczowy koncert aż zamaluje barw tysiące
noc nasiąknięta rosą w zadumany spokój
4 november 2024
0411wiesiek
4 november 2024
Słucham jeszcze, jak ostatnieEva T.
4 november 2024
Pure As GoldSatish Verma
3 november 2024
Nie tak całkiem zielonyJaga
3 november 2024
0311wiesiek
3 november 2024
Listopad.Eva T.
3 november 2024
"Surrender"steve
3 november 2024
You Were Not Like MeSatish Verma
2 november 2024
światłojeśli tylko
2 november 2024
0211wiesiek