Yaro, 3 december 2014
kim jestem w oczach Boga
nie patrzę w niebo nie wołam
nie słyszy głosu cichej modlitwy
obym się mylił
w dłoniach Jego proch
zmieszany z grzechem
rozsypie po oceanach
dla wiecznego zatracenia
wymaże z pamięci ludzi złych
na wieczne płomienie
wieczne cierpienia
mój duch skulony
cicho prosi o przebaczenie
łka w ciemnej otchłani ciała
Panie czekam na znak
za horyzontem ból niewinny płacz
dzieci bożych żółtych czarnych białych
jestem twoim żołnierzem
rozkaz brzmi jak świętość
wypełnię go z poświęceniem życia
umrę w Twoim imieniu
by ktoś mógł cieszyć się życiem
aniołowie wskażcie drogę
zbłądziłem
fałszywa droga do nieba
błądzę po zielonych łąkach
na kolanach wspinam się na szczyt
wyciągam dłoń pocieszam słowem
czekam na swoja kolej
powiedz kim jestem w Twoich oczach
Yaro, 2 december 2014
dotykam palcami lazuru dnia
chłód szary przez szkła nabrzmiały od mrozu
drwa płoną w kominku
pies warczy drapie w drzwi
biały puch pokrył pola i łąki
biały dym idzie przed siebie
zające przy miedzach zawinięte
w stulonych uszach nasłuchują kroków
dzień blady od zmartwień grzeje dłonie przy herbacie
delikatny dotyk muśnięcie warg
kostka cukru rozpuszcza powoli napięcie
stres spływa po rynnach
w myślach twoja postać jak królowa zjawiskowa pani zima
senny dzień nie mam nic i nic nie pragnę
spokój na niebie słońce jedną z gwiazd
okryty tajemnicą walczę każdego dnia
w lustrze jakby inny ja mróz ściska
drzewce palcami wbite sterczą z pokorą
dotykam lazuru dnia w oczach diamenty jak łzy
Yaro, 1 december 2014
duchem niespokojny przed Tobą na kolanach
skulony jak pies z pokorą
uszanowaniem świętości
ze skowytem wypowiadam słowa modlitwy
przyjdź Królestwo Twoje
nie ma sensu czekać
życie nie jest życiem zwykłe siłowanie
chleb nie jest chlebem który jadłem w Kanie
wino na siarze podróby niczego nie warte
w jedzeniu i piciu chemia zniewala zaraża rakiem
onkolodzy rezygnują z mojej terapii
przyjdź Królestwo Twoje
nie ma sensu czekać
cierpienie cierniem w sercu niewinnych
ludzie dobrej woli bez nadziei
skomlę do Ciebie
Yaro, 1 december 2014
w symetrii snu
nadziewam pamięć
uderzam w ścianę
ściskam pościel
zły sen utkwił jak cierń
serca stukotem o dzień
czarny zły omen boję się śnić
przytulony wciskam głowę w poduszkę
jak w duszy żal sumieniem przybity do bieli
równoległe światy jak noc i dzień
w jednym ciała w drugim duchy bezszelestne
Yaro, 30 november 2014
wypatrzone oczy jak węgle
ogarnięty smutkiem świat mały
kilka prezentów wspólna zabawa
miłe gesty gorzka czekolada
z tęsknoty serce przekute gorzkimi słowami
pajęczyn raj oplata bluszczem komórki szare
na zewnątrz nieprzyjemnie wieje bezsilnością
wspomnienia pokryte książkami
płaszczem kurtyn ciężkich kilogramy
w objęciach dni zaniepokojony swą przyszłością
popijam ból herbata ziołową
radośnie ścieliły się soboty
wracałaś ze studiów wykład murowany
mądrzejszy człowiek po szkodzie
sam toczę zapamiętane chwile w okrągłej od żalu głowie
człowiek zniewoli w uścisku miłości skonasz
w swojej samotni przy telewizora szarym ekranie
Yaro, 28 november 2014
jak deszcz po szybie płynę
jak ogień trawię ciebie
nie wątpiłem
w nasze wieczne istnienie
nie zbłądziłem
gdy nocą szedłem
gwiazdy prowadziły jak natchnienie
na ścieżce strach kosmaty uciekał
bez szansy na odpowiedź
patrzyłem prosto w oczy by ujrzeć twoje serce
stęsknione jak dzień po nocy
połączyłem oddechy wiary pierwiastkiem
chwile idą parami po drabinie marzeń
do szczęścia potrzeba drugiego człowieka
zawsze razem raźniej wesoło
w radio miłe słowa na dzień dobry
Yaro, 28 november 2014
okryj namiętnością
pocałuj ze szczerością serca
duch radosny tej nocy
zbudził zmysły do miłości
nie odchodź jak chwila
w odmęt wieczności
zapisz na kartce imię
bym wiedział o kogo swoje modły wznosić
ponad nami już tylko niebo w oczach
stąpamy po obłokach wzrokiem
odmierzam czas zatrzymany w ciszy
nadchodzi myśl spokojna jak sen
jak przejrzysta kropla rosy
ciężka jak pot na skroni
Yaro, 27 november 2014
odchodzi jesień z powagą zmroku
zamiata szarością na niebie obłoki
jasna tarcza księżyca milczy
wspomnienia zapisane w kasztanach
w kolorach w liściach
wysuszonych pałkach wodnych w wazonie w rogu pokoju
stoją jak na skórze znamiona
czas nie zwalnia zamykam tydzień zaraz w piątek
zaczynam jasno myśleć i szalenie kochać
jesieni w tym roku źle nie było
słońce promienie moczyło w deszczu
wiatr liście przeganiał skoszonym polem pędził szalony
babie lato jakieś takie bardziej babskie
na jeziora tafli krążą głodne lecz dumne łabędzie
woda faluje spokojem
zawstydzone dzikie kaczki ktoś do lotu porwał
drzewa obdarte smutne wystraszone czekają wiosny
idę jak zawsze tą aleją w parku gdzie mnie porzucasz po raz pierwszy
z chwilą zabraknie chwili by spisać
historię myśli co w głowie jak kornik chowa się pod korą
pnie ogromne dębowe zapach sosny wypełnia łysą polanę
ostatnie dni okryte płaszczem ze środka miłości
ciepło jest tylko w naszych sercach przez dłonie
dusza mniej radosna po szczerych słowach
śpiewa stąpając po krawędzi nieba
Yaro, 26 november 2014
przez cały czas szukam siebie
na krześle przy stole nie ma mnie
za oknem z deszczem nie tańczę
uwięziony we własnej wyobraźni
autyzm zamyka oczy
w zakłamanym świeci jestem wariatem
płyną myśli strumieniami
mózg tego nie wytrzyma
piszę widzę skrzywione obrazy
wygiętych ludzi szare noce
dni bez sensu by tu być
odchodzę w głębie ciszy
zanurzam marzenia w spokoju istnienia
zniewolony proszek na zwątpienie
mój psychiatra nie wie co się wokół mnie dzieje
droga jak każda usiana krzyżami
stawiam kolejny dla siebie
stąpam po grząskim gruncie mózgu
Yaro, 25 november 2014
ćwiartki trzy a nie lepiej zero siedem
setka więcej cztery zyle taniej
podobne geny a jednak w żyłach inna krew
zamyka obieg kolejka
beztrosko skuci do podłoża
bełkocą o niebie i przestworzach
zapragnęli latać polecieli w dolinę morala
bez skrepowania swawolni lekko myślni
liczą dni bez chciwości zazdrości nie zazdrościłem
są innego wybryku natury tacy po prostu
jak szczenięta od jednej suki po innym psie każdy
jak bracia szukają szczęścia idąc w świata szerokości
uśmiechem zarażają niebo
słońce za zasłony ciało chowa
wesoło jak podczas pielgrzymki do Częstochowy
przytomni mniej realni jak wieczór sobotni
pusty kielich do baru krok jeden
chodźmy zbliża się mrok rockendrolowcze
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 september 2025
wiesiek
14 september 2025
wiesiek
13 september 2025
wiesiek
12 september 2025
wiesiek
9 september 2025
absynt
9 september 2025
ajw
9 september 2025
Jaga
8 september 2025
ajw
7 september 2025
jeśli tylko
6 september 2025
wiesiek