Yaro, 1 february 2018
żal dławi
utkwił w gardle
ością nieprawdy
serce krwawi na koszuli mej
dość kłamstw
dość prowokacji
zabierają nam wolność
skręcają na siebie powrozy
powiozą was na wozach
jak pradziadów wieźli któregoś roku
chwała Bogu za zapach sosen
za ojczyznę która domem
jestem Polakiem nie innym popapranym
cudakiem co wyrywa serce obolałe
nikomu krzywd nie wybaczę
jak wybaczam to pamiętam
co teraźniejszością co historią
bronię granic naszego gniazda
skałą na straży godności rodaków
bracia wracajcie do kraju
tutaj można żyć
orzeł na niebie kraj widząc w potrzebie
rozkłada skrzydła kołuje
piskiem wzywa do walki
zniszczymy
silną wiarą i mieczem
kudłate zło zarozumiałe
kundle do budy za rzekę skomleć
masz tu chleba skórkę
gdy wielbłąd pić będzie waszą wodę
urodziłem się Polakiem nie innym popapranym
matko wiem że jesteś ze mnie dumna
wybacz nie uśniesz tej nocy
syn twój będzie walczył
niedźwiedź ryczy płytki Bug
blisko są nie poddam się
wybuduję gorzelnie
nie jestem wizjonerem ale ciężko tutaj
tęsknię za wolnością za normalnością
kulejąc zbliżam się do domu Polsko
Yaro, 29 january 2018
czas złodziejem spokoju
śpij wolnym by nie obudzić się w niewoli
wbrew słowom od złotoustych
porcelanowy talerz na jego dnie krwawe serce
srebrne sztućce barwią rękojeść
tłuste palce ociekające
wargi ślinią kawałek serca
zatrute głoszą wieści
śmiech szyderczy niesie echo na ciemną ścieżką
zbuntowani w pełni energii nie oddadzą ziemi
jam kto Sławianin Lach od Jafetowego wnuka
wzbiera burza by gnębić od środka
we wnętrzu zdrajcy kradną biedne serca
karmią słowem czynem haniebnym
wysoka góro co widać za przełęczą
orlęta młode cierpią gdy orły walczą
nadciąga horda ze stron czterech
brzęk oręży wiatr wzmaga ducha
nie wypalą historii nie złamią karku
odwaga siła honor Bóg jednoczy
naród w rozpaczy i ogniu
Yaro, 26 january 2018
w parku parują się młodzi
pachnie miłością powietrze
rzadko kto do starości wytrzyma
poróżni ich choćby zima
Yaro, 26 january 2018
pokrył włosy szron
siwa broda
minęło lato słońce spadło za jeziorem
jesień liście złoci
kora drzew rdzewieje
wiatr rozpuszcza włosy
skoszone łąki
siano tańczy zapachem ziół
zapadam się
myśli dyskiem w kosmosie
wyobraziłem ciebie obok
lasko drewniana co podpierasz mnie
idę samotnie polną drogą
niegdyś biegaliśmy tutaj do źródła po wodę
wspominam bez żalu dzieciństwa beztroskie dni
nie żałuję żadnej z chwili
wypełniłem po brzegi dzban
teraz napiję się by skonać bezimiennie
na dnie grobu
pod piachem przykryty kamienna płytą
bezdźwięczny jak pęknięty dzwon
na opuszczonej wieży
niekoniecznie kościelnej
Yaro, 25 january 2018
nie raz po raz poezja dotyka rosy na skroni
dom rodzina praca a mnie tutaj wiele trzyma
wpatrzony w lustrzane odbicie
w poszukiwaniu dnia po przepiciu przejedzeniu
droga długa
wygrywam z demonami
jednego mam w piwnicy uwiązany
by nie marudził i zniewalał duszę
serca kamień kruszę
otwieram się na ludzi
zakończę by nie nudzić
tak sadzę spróbuj mnie osądzić
wybaczam innym i sobie
by serce niezatrute
bo kim jestem by kimś innym stać się
choć dla siebie stawiam poprzeczki
ze sobą niełatwo nie jest gładko
niby płynę ale coś tu trzyma
droga długa
wygrywam z demonami
jednego mam w piwnicy uwiązany
by nie marudził i zniewalał duszę
serca kamień kruszę
otwieram się na ludzi
zakończę by nie nudzić
tak sadzę spróbuj mnie osądzić
pisze trochę jak maszyna
gram na strun nerwów melodię gdy zima
wiem ze mną nikt nie wytrzyma
kaptur naciągam i miastem pląsam się zwyczajnie
w głowie kilka marzeń prostych jak moje bycie
droga długa
wygrywam z demonami
jednego mam w piwnicy uwiązany
by nie marudził i zniewalał duszę
serca kamień kruszę
otwieram się na ludzi
zakończę by nie nudzić
tak sadzę spróbuj mnie osądzić
Yaro, 25 january 2018
każdy był jest będzie
młodym człowiekiem z wypryskami
nieokiełznani szalone lata są były będą
nie mierz wysoko by nie spaść w dół zwątpienia
pierwsze miłości szalone dziewczyny
spoceni chłopcy pełni ekspresji
nikt bardziej szalony
nikt bardziej słodki
poranek i wieczór sobotni
rano plany wieczorem wypad
lubię wspominać i snuć gawędy
lubisz gdy przy tym marszczę czoło
pachniesz młodością jeszcze
zapach smak twoich ust czysta słodycz
tanich perfum nie zapominam
nikt bardziej szalony
nikt bardziej słodki
poranek i wieczór sobotni
rano plany wieczorem wypad
Yaro, 24 january 2018
ukradłem serce
by zgrzeszyć bez przebaczenia
zakochani po pachy
zagubieni
idziemy parkową ulicą
księżyc widzi wszystko
dookoła cisza goła
przytuleni na ławce
nie bój się jutra
nie wiadomo co przywieje wiatr
otoczeni miłością
kradniemy siebie nawzajem
zatopieni jak statki na dnie oceanu
życie przytłacza szukając wyzwolenia
Yaro, 23 january 2018
deszczu taniec po parapecie
niedomknięte okiennice
tłuką o futrynę z wiatrem
co przynosi ulgę samobójcom
wspina się na szczyty gór
rozkładam ramiona w modlitwie
wypatruję odpowiedzi Boga
mam jedno pytanie
ile jeszcze
człowiek będzie katem dla bliźniego
przyjdź jak śmierć nie wiadomo skąd
nie wiadomo kiedy bez przewidywań
bez wytyczenia drogi daty
ja niżej podpisany nie znaczę nic
prócz życia w niewoli pragnień materializmu
pożądań żądz zmarnowany świat
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
23 september 2025
wiesiek
23 september 2025
Jaga
22 september 2025
wiesiek
21 september 2025
wiesiek
21 september 2025
absynt
20 september 2025
wiesiek
19 september 2025
wiesiek
19 september 2025
absynt
19 september 2025
ajw
17 september 2025
wiesiek