Yaro, 18 june 2016
oparty o słup w dłoni z gazetą na ty
pierwsza strona w oczach łzy
tak świat na mnie działa
w głowie rodzi się smutek strach
czasem albo mniej nienawiści znaczy ślad
namalowany znak
murom to nie przeszkadza
lokomotywa słychać jak dyszy po szynach
na peronie kilku debili oznakowani tatuaże
chujowe twarze bluźniercze słowa tak widocznie trzeba
wskoczyłem prosto do warsu napić się piwa
hot-dog nie smakuje jak kiełbasa z GS-u
ale kurwa bez grymasu zjadłem
obcieram twarz rękawem głupiej laski
przyczepiła się mówi że kocha żołnierzy
proponuję jej mocnego zapalisz mała
na stacji zatrzymany czas w oczekiwaniu na pociąg płci
tak poznaje się żony kurwy i kochanki
czasem syf w Kinder niespodziance
tak świat na mnie działa
Yaro, 18 june 2016
z zachodu hordy na mustangach
ze wschodu wataha wilków
głodnych lecz w strachu
Hunowie czekają na rozkaz
jak to wszystko wygląda by napełnić kołczany życiem
wyliczyć co się przyda
cztery kolory skóry krew jednaka
nienawiść jedno ma imię
do mnie mów Yaro
Polak wam przypomni jak trzeba walczyć
ciapate i kudłate uciekają przez Odrę
toną w strachu
na Bugu niedźwiedziom zbrakło odwagi
na szczycie Tatr góral modli się do Boga
o silę dla narodu
walczę bez wahania i zasad zdrowego rozsądku
na bój na bój zdrajcy na szafot z boku gilotyna
nóż nabłyszczyć i przyda się
wiele żyć wiele krwi
jednak coś za coś
zbudować nowy dom
odmienić matkę Ziemie
zniszczoną przez chciwość
nieposzanowanie tego co żyje
lecz tego co błyszczy
zaorzmy czaszki białe
porośnięte zbożem pola
w objęciach Kasieńka błyszczy order na piersi
dumny lecz szkoda krwi
kobiecych wylanych łez
niemowlę przy piersi rośnie
z mlekiem matki wysysa charakter Polaka
wojna nie będzie mu straszna
goń wszystkich co zabrać chcą
choćby z pola źdźbło żyta
choćby gram wolności i łyżkę strawy
to co w Polakach to nie nienawiść
to wolność prawdziwa charakter chrześcijanina
solidarność nie ta na sztandarach
a Petru w swetru do swoich niech po pierd ala
czerwony aż świeci na piersi gwiazda
Bóg łaskawy wybaczy
Yaro, 5 june 2016
w odmętach nieczystej wody
brodzi duch we mgle chorej rzeczywistości
prawdziwi ciągle cisi
demencja odkłada świadomość
w pożywieniu trucizna
karmi niewinne młode serca
tolerancja rozpuszcza sumienia
do całkowitego jej utracenia
zdyscyplinowany gotowy do walki by bronic granic prawa
czystej istoty istnienia i
dzieci niewinnych jak świt
wpatrzony w tarczę w tle orzeł biały
na ramieniu skórzany wrzyna się rzemień
w kołczanie wrogu strzała na sen
wieczny sen
byś zapomniał szybko z kim zacząłeś
za wszystkie krzywdy za przelaną krew za chciwość za grzech
za noc za dzień
wy pi rdal ć nieczyste zdania podli ludzie
wrogu mój znajdę cię na śnie
Yaro, 5 june 2016
gdzie jesteś świecie szalony
gdzie ja taki nie ogolony
idę przed siebie oblany potem
najtrudniejsze samotne wieczory
ciche ciemne noce
mówią wędrowcze
odpocznij czasem gdzieś pod lasem
świat nie zając nie ucieknie
napędzony przez myśli
trochę zaniedbany miejscami goły
czeszę brodę piję ze źródeł wodę
jedzeniem są słowa z ust ludzi którzy kochają
miłość wplata się w rzadkie włosy
posiwiałe z czasem zimą może latem
świat szalony ucieka
a ja jak ostatni kaleka
krocze opisuję z lekka jak malarz artysta
na płótnach szary materiał
spróchniałe sztalugi
w ustach papieros i łzy
łzawe jak stawy
świat długi szeroki
a szaleni są ludzie niektórzy
nudzą marudzą snuja teorie i ploty
w tramwajach autobusach przy płotach
Yaro, 4 june 2016
upływa czas
w wody rzece jak na lek
w przyszłość
idę polną drogą
zostawiam wszystko
nie mogę tak żyć
co da Bóg trzeba wziąć
przeprosić żyć
dziękować za każdy dzień
zgodnie z naturą prosta rzecz
godna życia treść wypełnia puste miejsca
niewolniczy współczesny świat
człowiek niszczy człowieka
od początku narodzin
skazuje go mianuje swoim najemnikiem
matka zlicza oddechy
cała drży i wylewa łzy
zdrowy rozsądek
brakuje go
zniewoleni mniej lub bardziej świadomie
kobieta i mężczyzna na takim samym poziomie
on z gliny prochu Ziemi
ona z żebra jelenia
kochają się darzą szacunkiem
opieka na dobre i na najgorsze
ona żyje dłużej bo
nie pali nie pije śmierdzącego piwa
Yaro, 4 june 2016
moje oczy rozpuszczone
w piwa rosole
chmiel uspakaja na kilka chwil
z dymem tytoniowym falują twoje włosy
mam dość pał oni wiedzą że
palę piję
robią z tego dym
mam gdzieś smutne bezpłciowe dni
marihuana zaspokaja pragnienie
małe gastro chyba tak wypowiedzi
boję się
że przytyję
kontroluję sytuację
choć wypowiedzi są nie merytoryczne
dwu znaczne sytuacje
konfidencji widzę ich w kościele
w każdy piątki i niedziele
mam dość pał oni wiedza że
palę piję i robią z tego dym
mam gdzieś smutne bezpłciowe dni
z ręki do ręki do buzi wsadź
wypluj jeśli chcesz
ale zadbaj bym pokochał cię
kocham chwile z tobą
bo bez ciebie nie znaczę nic
jesteś matką a ja samiec alfa
żart za żart
wyjebane na mizerny świat
Yaro, 23 may 2016
prawem okresowości Dmitrija Mendelejewa
rozłożyłaś mnie na pierwiastki
proste czynniki niczym słowa
małego dziecka taki jestem mały i dziki
nie mów że to nie chemia
człowiek mądra głowa
zamienia słowa emocje uczucia
zjawiskiem reakcji i zderzeń atomów
wierzę że to nieprawda która uciska skronie
nie mów że to nie chemia
Yaro, 23 may 2016
nie szukam skarbów Templariuszy
malowidła małych rączek na płytach chodnikowych
ułożonych według wzoru urojonej myśli schizofrenii
zamknięty we współczesnym świeci jak złodziej
staje się niewolnikiem każdego świtu wracam wieczorem
kebab pizza pierogi z mikrofalówki
zaniedbane dzieci wiszą
opętanym wzrokiem nad krawędzią samsunga
lub innego technicznego gówna
nic ich nie interesuje prócz wiadomości śmieci w sieci
współczesne czasy kryją zagadkę
nienawiść kwitnie kwiaty usychają
woda smakuje metalem
marihuany jest więcej w marihuanie
nieczuły zaniedbany przytulam się do ściany
nie mam nikogo nie pamiętam dzieciństwa
na stole cola wódka czysta
Yaro, 7 may 2016
wczoraj ochoczo w porządku
dziś zesra nie
klapa
miękkie serce
dupa ze szkła
szkoda
nie twardziel choć udziela
brak sił wypompował jak dym
uciec ale dokąd
nie znają mnie
nie ma rusztu
jest grill ciepła kiełbasa i piwo
kurwa ździwo
pij lub ból udawaj
uciekaj unikaj
szukaj dbaj kochaj
kombinacja dobra
na podryw du py z krzesła
plastik ugniata
Yaro, 7 may 2016
a gdy założą na broń bagnety
po środku ty
marzenia w głowie
jak będzie pierwsza myśl
gdy uciec
nie ma dokąd
zawsze jest wyjście
powiedz że jesteś niewinny
że to kto inny
podwiń rękawy
uderz raz z lewej
raz z prawej
i po zabawie
ominie cię cień śmiertelnej
czyjejś zabawy
ktoś wymyślił granice
ktoś powiedział że czarny
biały oszust
biały bezkarny
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
15 october 2024
Rereading HistorySatish Verma
14 october 2024
To ma być kaszka?Jaga
14 october 2024
1410wiesiek
14 october 2024
Jesień - niby kolorowo,Eva T.
13 october 2024
Pain Of PainSatish Verma
12 october 2024
Thou Shall Not CrySatish Verma
11 october 2024
Deep FearsSatish Verma
10 october 2024
01010wiesiek
10 october 2024
Dalia z pajączkiemJaga
10 october 2024
Yellow Day in October.Eva T.