Edmund Muscar Czynszak | |
PROFILE About me Friends (32) Books (6) Poetry (546) Prose (18) Photography (20) Graphics (2) |
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Dziś mój smutek z radością się mierzy
zdradą nasiąka każdy kolejny uśmiech
wiatr, słowa porozwiewał jak plewy
na dnie duszy, kolejny grzech osiadł
Nigdy nie będę dobrym aktorem
maska kłamstwa, zawsze mnie będzie uwierać
dobrym słowem już cie nie upoję
nie uzdrowi nas, spalona kurtyna milczenia
z mych ułomności wyzwoli mnie ziemia
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
Kiedy twój świat otoczą problemy,
kotary smutku pokryją szczelnie każdą chwilę.
Dzień do nieskończoności się wydłuży,
a każda minuta będzie milą.
Otocz się szczelnie marzeniami,
które na skraju twoich myśli drzemią,
aż chmury czarne w dal odpłyną
i nie przestawaj wierzyć w lepsze jutro.
Edmund Muscar Czynszak, 24 may 2010
słowo które pochodzi od ciebie.
jest zakończone ostrzem szczerości
rany jakie powstają bezkrwawo wyjałowione z bólu
wiosenny deszcz przemywa pogodne klimaty
myśli dorastają do rozmiarów spełnienia
twoje prawdy są jak łyk lodu w mroźny poranek
ucieczka w kolejne popełniane strofy
przynosi tylko chwilowe zapomnienie
zasypiam z kroplami deszczu
przygrywających na szybach
pochłonięty moim dorastaniem
oczekuje spełnienia
Edmund Muscar Czynszak, 23 may 2010
A kiedy już odejdę w górę,
przekroczę mroczną granicę ciszy,
wrony czarne moje siedlisko obsiądą
i myśli nikt już nie usłyszy.
Martwymi dłońmi, największej dotknę tajemnicy,
Bóg mi wystawi swój rachunek.
Czy pamiętać,będziesz o mnie
w słowach, które pozostawię?
Edmund Muscar Czynszak, 22 may 2010
Słowem usiłuję okiełznać ulotne myśli
w ramy powstawiać proste zdania
dręczony jutrem
w snach marzenia chowam
wiatrem potargane ulice
w nieładzie posadzone drzewa
liście co z braku wody przyschły
i śmiecie które znów wyłażą z kosza
co dzień próbuję żyć od nowa
brudne dłonie w kieszeń chowam
do szarych chwil dodaję nadzieję
choć tęcza za horyzont ucieka
Edmund Muscar Czynszak, 21 may 2010
gdzie zimne klamki kaleczą moje dłonie
sterylny pokój bez kurzu wspomnień
na stole niedokończona kawa
naciąga martwą ciszą
za oknem kroków życia nie wyczuwam
nawet zwykły pająk
swym szczęściem nie jest w stanie
już mnie przywrócić
jasny płomień świecy
zmierzch obwieszcza wokół
domowe ognisko
resztki straciło uroku
stoję w domu którego nie ma
a szczęście pozostaje z boku
Edmund Muscar Czynszak, 20 may 2010
Stoi na torach i czeka,
smarem należycie zbrudzona.
Nie żona, nie przyjaciel,
ale zawsze gotowa,
kolejną drogę przez życie pokonać.
I tylko dzień jest za krótki,
rdzą pokryły się szyny.
Rentę przyjąłem ze smutkiem.
Lecz nigdy się nie rozstaniemy.
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2010
Jaśminową aleją, wiosna się przechadza,
swetry już spoczęły na dnie szuflady.
Ptaki na drzewach o wiośnie sobie gwarzą,
ludzie w ogródkach bukiety lata sadzą.
Na płotach dzikie wino, pąki swe rozkłada,
a serce obrasta w nowe marzenia.
I dzień już wyprzedzi długi welon nocy,
i choć wiek już dojrzały i krok już nie równy.
Umysł wciąż skory, na miłosne manewry.
Jest pora kota, psa i człowieka,
co nas jeszcze tego roku czeka?
Edmund Muscar Czynszak, 19 may 2010
Wyniesiony na szczyt własnej bezsilności,
opadam w głębiny zwątpienia,
nurzając się w mętnej pogodzie mej duszy.
Szare dni odarte z pogodnego uśmiechu.
Słoneczna kula, wytoczyła się poza widnokrąg.
Topniejąca tafla przyjaznych gestów,
wyrywa mnie z pozornej ciszy.
Przygasający płomień domowego ogniska,
staje się martwym spektaklem moich oczu.
Ptaki rozpierzchły się porażone moją biernością.
Brodząc podziemnymi krużgankami,
zaczynam bratać się z lokatorami Hadesu.
Przez uchylone okno dobrych i złych wieści,
wciskają się same ponure.
Moje myśli karłowacieją.
Usiłuję otrząsnąć się z pijawek plądrujących mą duszę.
Czuje, że jestem sam,
a mój kanał wydłuża się do nieskończoność...
Edmund Muscar Czynszak, 18 may 2010
Co dla pana panie, jak panu tam?
Marnie jakoś pan dzisiaj wyglądasz – problemy, a kto ich nie ma!
Rozumiem jak zawsze dwa z wkładką i rachunek.
Powiadasz pan świat jest podły?
Podła to może być pogoda, albo sąsiad, co, narobił panu na wycieraczkę.
A świat kochany jest piękny i ciekawy!
Dasz pan wiarę, że, na południu kwitną już kwiaty!
Zaś człowiek niby człowiekowi bratem a jednak wilkiem.
Wiesz pan kiedyś pogryzł mnie pies, wzięłam surowice i postrachu.
Dawno temu zdradził mnie ktoś bliski, wie pan taka miłość po grób.
I ból wciąż pozostaje a przemierzyłam już szmat czasu.
A świat jest piękny i niezmienny, tylko my zaczynamy utykać!
Zwykły problem wędrowca.
Przykro mi kochany panie za chwile zamykam.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
27 november 2024
0023absynt
27 november 2024
0022absynt
27 november 2024
Jedno pióro jest ptakiemEva T.
27 november 2024
Mgła ustępujeJaga
27 november 2024
Camouflage.Eva T.
26 november 2024
2611wiesiek
26 november 2024
0021absynt
26 november 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
25 november 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 november 2024
0019absynt